Większości z nas brakuje energii. Powody tego stanu są bardzo różne- premiujemy produktywność i zbieranie doświadczeń, żyjemy w świecie, w którym jest bardzo dużo bodźców, niemal nieograniczony dostęp do wiedzy, gramy wiele ról społecznych, a cywilizacja przyniosła nam wygodę, która jednak potrafi również drenować nasze zasoby (choćby nieograniczonym dostępem do światła).
Kiedy energia nam pada, ratujemy się energetykami, kawą, cukrem lub innymi stymulantami. Nie zastanawiamy się, czy ten guzik TURBO MOC korzysta realnie z naszych zapasów mocy, czy może jednak zaciąga na nasze konto chwilówkę. Jesteśmy przyzwyczajeni, że tak robią wszyscy, boimy się wypaść z obiegu i mamy wyrzuty sumienia (Ty nie? No to uff… GRATULACJE!).
Mam też taką obserwację, a właściwie dwie, dotyczące osiędbania:
- Bardziej doceniamy rzeczy i procesy skomplikowane i drogie niż darmowe i proste. Wolimy sekretną wiedzę, zawiłe systemy medyczne, procedury, zabiegi niż to, co możemy robić dla siebie codziennie, a co przyniesie o wiele lepsze efekty. Nie do końca chcemy uwierzyć, że w prostoci tkwi siła. Prostota i rutyna są mało prestiżowe, mało spektakularne, a w dodatku są dla większości z nas nudne.
- Wolimy, kiedy ktoś nam coś robi, niż kiedy sami mamy sobie robić. Wolimy iść do kosmetyczki, która przeprowadzi nam zabieg niż nauczyć się automasażu. Wolimy iść na kurs lub oddać ciało we władanie terapeuty, niż nauczyć się wykorzystywać pewne narzędzia samodzielnie. Ta druga opcja wymaga regularności i przede wszystkim czyni nas odpowiedzialnymi. Przeskoczenie z opcji „jestem obiektem, o który ktoś dba” na opcję „ja jestem sprawcą osiędbania” bywa trudne, ale jest korzystne.
Dziś chcę Ci przypomnieć o 5 sprawach, które są zupełnie darmowe i być może najbardziej znaczące dla Twojego dobrostanu. Piszę o tym, bo zależy mi, żeby nie robić z osiędbania fetyszu dla bogatych i zasobnych w czas ludzi. Kocham kursy samorozwojowe, piękne poduszki do medytacji, organiczne jedzenie, wspaniałe kosmetyki, ale to tylko dodatek, który nie jest ani trochę tak ważny, jak podstawy.
+ nie zawsze podstawy są dla nas w danym momencie dostępne. To jest ok. Może jesteś mamą małego dziecka, może aktualnie masz kryzys, pamiętaj, że nie musisz stosować wszystkich narzędzi jednocześnie, zacznij tu, gdzie jesteś z tym, co jest dostępne teraz i nie rób sobie wyrzutów, że ideał jest daleko (prawdopodobnie zawsze będzie i to też jest superokej).
SEN
To chyba najbardziej niedoceniane lekarstwo i kosmetyk naszych czasów. Sen nie tylko wpływa na to, jak funkcjonujemy jutro, ale też naprawdę nas odmładza i regeneruje nasze narządy. Najdroższe kremy przeciwzmarszczkowe nie pomogą, jeśli ciągle zarywasz nocki. Ile trzeba spać? To sprawa indywidualna, po sobie jednak widzę łatwość w samookłamywaniu. Kiedy pracowałam na etat, spałam zazwyczaj ok. 6 godzin na dobę i uważałam, że to jest pełna regeneracja. Dopiero kiedy naprawdę zaczęłam się wysypiać (ok. 8h), zauważyłam, że białka moich oczu są jasne, oczy mnie nie pieką, a odporność znacznie się poprawiła.
Oprócz ilości przespanych godzin ważne też jest, kiedy kładziemy się spać. Wg Ajurwedy i TCM poszczególne godziny doby, odpowiadają za poszczególne organy. Za dnia może to oznaczać bystrzejszy umysł lub lepsze trawienie w danym przedziale czasowym, w nocy regenerację. Najkorzystniej jest chodzić spać o 22:00, inaczej można się załapać na kolejny przedział Pitty, w którym jesteśmy pobudzeni i produktywni. W tym czasie jednak nasze ciało powinno odpoczywać. Osobiście nie udaje mi się zasypiać o 22:00, ale staram się o 23:00 być już w łóżku, co jest dużą zmianą w stosunku do dawnych nawyków.
(Poczytaj też o kąpielach sennych)
Na dole możesz sprawdzić, jak widzi to Ajurweda i TCM:
NAWODNIENIE
Wpływa na zmarszczki, wypróżnianie, pracę nerek, brak bólu głowy. Sama piję wodę z kranu, często przegotowaną, trzymaną w termosie. Popijam małymi łykami w ciągu dnia. Piję też sporo herbatek ziołowych i naparów. Unikam soków i słodzenia herbaty czy kawy.
Czy woda z cytryną niszczy szkliwo?
USPOKOJENIE UMYSŁU
O tym ile stres robi złego, słyszymy zewsząd, jednak naprawdę bardzo trudno jest zachować spokojny umysł lub w ogóle zauważyć, jak bodźce zewnętrzne stresują nasze ciała. Nawet zbyt intensywny trening może być takim stresorem, a co dopiero mówić o tych prawdziwych powodach, które zapierają dech w piersiach — problemach w pracy, złamanych sercach, problemach z dziećmi lub… rodzicami. Stres ma ogromny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie, zdolności do regeneracji i nawet na nasze mięśnie, które tak lubi zbijać w ciasny gorset.
Najtańszymi sposobami na zredukowanie stresu są medytacja (może być świecka praktyka związana z uważnością) i praktyki oddechowe. Inni oddają się pasjom (mnie bardzo uspokajają spacery, ale też pielęgnowanie roślin i gotowanie), a jeśli chcesz przeznaczyć na uspokojenie ciała i umysłu jakieś pieniądze szczerze polecam adaptogeny i medytację Osho lub medytację Kundalini.
ODŻYWIANIE
Wcale nie trzeba kupować bardzo drogich produktów, żeby zdrowo się odżywiać. Można to lubić, można być w tym rozsmakowanym, jednak mając na myśli odżywianie, mam na myśli jedzenie pożywienia zgodnego z naszym ciałem (żadnych refluksów, zgagi, gazów, uczucia ciężkości) zgodnego z porą roku (tanie i mądre podejście) oraz lokalnego.
Jestem ostatnią osobą, która odmówiłaby sobie awokado lub kawałka gorzkiej czekolady, im bardziej jednak zagłębiam się w myślenie o naszym połączeniu z klimatem i przyrodą w miejscu, w którym żyjemy, tym lepiej widzę, że rośliny mają niesamowitą zdolność do naturalnego pomagania naszym ciałom w przechodzeniu przez pory roku, pod warunkiem, że są z naszych okolic. Czosnek niedźwiedzi wiosną ma więcej sensu niż smoczy owoc.
Również prostota w łączeniu składników często pomaga lepiej trawić pokarmy. W gruncie rzeczy bardzo często: prosto i minimalistycznie oznacza dobrze.
RUCH NA ŚWIEŻYM POWIETRZU
Nie chodzi o jogging. Ruch to może być spacer po parku, jazda na hulajnodze przez miasto, rolki, rower. Zieleń jest dla nas ważna i realnie wpływa na nasz dobrostan psychiczny i stan zdrowia (nawet w mieście, więc argumenty o smogu odpadają). Jesteśmy częścią natury i siedzenie w pomieszczeniach nie jest wcale równie dobre, co wygodne. Od kwietnia słońce może nam tez dostarczać witaminy D, dlatego warto wystawić się na jego promienie. Specjaliści od skóry będą mówić, że opalanie się jest złe i przyspiesza starzenie, ale ekspozycja nie oznacza leżenia plackiem na leżaku, a np. 15 minut w parku z odsłoniętymi przedramionami.
Wszystkie powyższe sposoby stosowane regularnie NAPRAWDĘ wpływają na poprawę stanu zdrowia i wyciszenie umysłu. Dajcie im szansę, nie potrzebują od Was nic więcej poza Waszą uważnością i minimalną zmianą nawyków.
♥
Pomóż mi pisać regularnie i czytaj ekskluzywne treści na blogu, kupując mi kawę na Patronite:
4 komentarze
Bardzo podoba mi się ten wpis <3
Myślę, że łatwiej jest nam docenić rzeczy za które musimy zapłacić. Poza tym żeby pobyć sama ze sobą trzeba być odważnym 😉 Łatwiej jest się oddać innym.
Staram się dbać sama o siebie i bardzo ciężko przychodzi mi oddawanie się w ręce innych, więc jak w większości przestrzeni, szukajmy balansu.
Sen.
Nawodnienie.
Spokojny umysł.
Dobre odżywianie.
Ruch na świeżym powietrzu.
To wszystko brzmi prosto 🙂
Bardzo mi się podoba i staram się tak robić. Mam nadzieję, że więcej osób doceni te małe rzeczy.
Aga – w prostocie twki siła! Te rzeczy często są tak oczywiste, że wręcz złościmy się czytając tego typo porady. Trudność polega na wcieleniu ich w życie 🙂 ale też to właśnie podstawy są najskuteczniejsze.
To o czym piszesz od kilku lat jest mi bardzo bliskie <3 Szukałam tysiąca magicznych sposobów, wydawałam kupę kasy na rozwojowe kursy i nurkowałam w świat skomplikowanych psychologicznych teorii, a okazało się, że trzeba zadbać o fundamenty, które są na wyciągnięcie ręki.
Pozdrawiam Cię ciepło! 🙂
Ja mam zasadę, że kursy tak, książki tak, nowe techniki tak, ale tylko pod warunkiem, że z poprzednich korzystam.
Czasem też idę na jakiś kurs z ciekawości, żeby przybliżyć go na blogu, ale ogolnie unikam tendencji, którą widzę u wielu bliskich mi osób – chodzą na tyle rozwojowych kursów, że nigdy nie nadążają wprowadzić choć jednego z nich w życie choćby w 80%. Też tak robiłam i od roku działam inaczej – mniej, ale zaszczepiam to w życie i przekuwam w praktykę 🙂