Obdarowywanie doszy pitta jest łatwe! Pod warunkiem, że ją znasz. Pitta jest ambitna i usystematyzowana. Lubi osiągać cele i zwiększać swoją produktywność. To nie jest dosza, która ucieszy się ze standardowych przytulnych prezentów. Zapomnij o ciepłej czapce i skarpetach, cynamon i czekolada oraz butelka alkoholu raczej jej zaszkodzą. Pitta potrzebuje schłodzenia i ukojenia, a jeśli chcesz dać jej coś, z czego naprawdę się ucieszy, podejdź do tematu zadaniowo i najlepiej zapytaj ją o zdanie.
Dziś zapraszam Cię na kontynuację ajurwedycznego cyklu, który powstał na bazie rozmów z Szymonem Cechnickim. Jeśli już zapoznałaś się z tym, czym właściwie jest ajurweda i określiłaś swoją doshę, zapraszam Cię do przeczytania wskazówek dla poszczególnych konstytucji. Staraliśmy się, by wskazówki te były nieoczywiste i stanowiły dla Ciebie wartość. Dobrym pomysłem jest wpisanie swojej doszy choćby na pintereście, gdzie znajdziesz przykładowe jadłospisy i praktyki. My przygotowaliśmy takie, które wcale nie są oczywiste, a wynikają z doświadczenia Szymona. Jeśli nie jesteś pewna czy dobrze określiłaś swój typ, zawsze możesz zapisać się na konsultację ajurwedyczną. Ja skorzystałam z niej u Szymona, który podczas wywiadu zyskał moje zaufanie i muszę przyznać, że jest to coś, co odmieniło moje życie. Tymczasem droga pito…
Jesteś przebojowa, energiczna i wiesz, czego chcesz! Twoja dosza łączy się z żywiołem ognia i wody. Jesteś sprawcza i co tu dużo mówić — masz moc i z łatwością osiągasz sukcesy. Twoje ciało jest średniej budowy, ale za to jest muskularne. Masz wielkie ambicje i chce Ci się żyć, a do tego szybko się uczysz. You’re a bossbabe! Jednak ogień potrafi palić… kiedy Twojej doszy daleko od równowagi, możesz borykać się z nadmierną ambicją, pracoholizmem, dążyć po trupach do celu, a Twoje dobre trawienie zmienia się w nadkwasotę. Możesz też mieć naturalne predyspozycje do rumieńców, pękających naczynek, problemów skórnych, nadciśnienia. Bywa, że masz słomiany zapał. Znasz to? Z jednej strony energia, sprawczość, działanie, kobieta-rakieta, z drugiej te przykre aspekty związane z ciałem. Kochana, zdejmij nogę z gazu! Czas schłodzić maszynę! Dla Ciebie osiędbanie jest bardzo ważne i może być trudne. Poprosimy Cię z Szymonem, żebyś odpuściła i wyluzowała. Presja i napinka off. Wpuść trochę ZEN!
♥
1 Odpuść sobie i innym. Na przykład dzięki stosowaniu ho’oponopono, czyli metodzie wybaczania, która polega na tym, że wobec ludzi, których my skrzywdziliśmy lub zostaliśmy przez nich skrzywdzeni (pitta jest baaardzo pamiętliwa i trudno jest jej wybaczyć) stosujemy miłość, wdzięczność i odpuszczenie. Możesz też skorzystać z metody radykalnego wybaczania (gra Satori). Zaakceptuj odpowiedzialność za swoją część w konflikcie, w którym byłaś, wyraź wdzięczność, że było Ci to w ogóle dane przeżyć i że druga strona była w tym z Tobą, żebyś mogła tego doświadczyć, a teraz z miłością puść to. Nie dlatego, że dla tamtej osoby jest ważne, żebyś jej wybaczyła, ale dla Ciebie jest ważne, żeby mieć wolność. Bez tego, łatwo możesz stać się zgorzkniała. Pita ma też często problemy z żółcią, wątrobą i gniewem, kiedy jest niezrównoważona. Praca z emocjami jest super-ważna.
2 Spokojny ruch. Oho! Już czujemy, że ta rada nie trafi na podatny grunt. Pitty kochają współzawodnictwo. Tenis, piłka, bieganie, rower — wyniki są dla Ciebie ważne, ale czas się zrelaksować. Spróbuj ruchu, który Cię wyciszy i gdzie nie ma miejsca na rywalizację. Yoga, tai-chi mogą być dla Ciebie. Zwróć uwagę na ruch, który łączy się z głębokim oddechem. Spokojne kolory, spokojna muzyka. Zrób sobie przestrzeń, żeby schłodzić maszynę. Działasz szybko i na całego, jeśli o siebie w porę nie zadbasz około 40 – 45 lat możesz być totalnie wypalona (o zawałach nie wspominając). Pitty często są managerami, kierownikami, dyrektorami. Inwestują 10 – 15 lat w pracę na pełnych obrotach, ale orientują się, że nie pociągną tak dłużej i zaczynają szukać sposobu na odbudowanie swoich zasobów. Często stać ich już wtedy na indywidualne lekcje jogi, terapie itp. Im szybciej jednak osięzadbasz tym lepiej! Postaraj się nie być tą świecą, która pali się intensywnie, ale krótko.
3 Do każdego posiłku zjedz coś surowego. Kalarepka, marchewka, sałaty, zielone warzywa. Jeśli możesz sos zamienić na sok z cytryny – super. Unikaj raczej surowych pomidorów. Jeśli raw food jest dla kogoś, to dla pity właśnie. Ajurweda zaleca jednak jedzenie dostosowane do danej konstytucji, ale też pory roku i klimatu w jakim żyjemy, dlatego choć możesz jeść dużo surowizny, bo Twój ogień trawienny działa, jak marzenie, nie rezygnuj z urozmaiconej diety dostosowanej do okoliczności.
4 Kontakt z wodą pomoże Ci się wyciszyć. Chodzi zarówno o słuchanie szmeru wody, deszczu bębniącego w parapet, jak i dłuuuuugą kąpiel w wannie z solą mineralną. Otaczaj się wodą w każdej możliwej postaci (no może poza żeglowaniem na czas 😉 Pamiętaj też, żeby się nawadniać.
Z Szymonem możesz spotkac się na konsultacji w Krakowie lub Warszawie.
Dane kontaktowe: tel: 508 53 55 59 / mail:s.cechnicki@gmail.com
Potrzebujesz pigułki wiedzy, jak zadbać o swoją Pittę? Przygotowałam dla Ciebie mikroprzewodnik, który podpowie, które produkty są dla Ciebie, a których warto unikać. Pozwoli Ci spojrzeć w swoje związki, przyjrzeć najlepszym i najgorszym cechom. Sprawdź czy to coś dla Ciebie o TU – Mikroprzewodniki po doszach.
Czujesz, że zatoki Cię przytkały albo męczy Cię przeziębienie? Nos jest suchy po tygodniu kataru a w dodatku ogrzewane pomieszczenia nie pomagają? Ajurweda ma na to sposób! Ten rytuał nazywa się nasya i jest to aplikacja oleju przez nos! Ale spokojnie, to nic strasznego! Dziś skupimy się na oleju sezamowym, który działa cuda dla Twojego układu oddechowego.
💡 Co to jest nasya?
To ajurwedyjska praktyka, która polega na wprowadzeniu oleju do nosa, aby oczyścić i wzmocnić układ oddechowy. Nos to brama do mózgu i zdrowia – serio, ajurweda wie co mówi! Doświadczaliśmy tego m.in. w covidzie. Mycie i nawilżanie nosa w ajurwedzie jest takie ważne, bo nos bezpośrednio łączy się z mózgiem i układem nerwowym poprzez nerwy węchowe. Informacje z nosa trafiają do obszarów mózgu odpowiedzialnych za zapach, ale także mogą wpływać na emocje i stan mentalny. Dlatego w ajurwedzie uważa się, że wszystko, co wprowadzamy do nosa, może oddziaływać także na umysł.
Skupimy się dziś na oleju sezamowym choć nasyę można wykonywać także specjalistycznymi leczniczymi olejami z wykorzystaniem ziół. Uważam jednak, że na początek najprostsze i najbardziej dostępne środki są najlepsze.
🍂 Dlaczego olej sezamowy?
Rozpuszcza śluz – pomaga odetkać nos i zatoki, ułatwiając oddychanie.
Działa antybakteryjnie i wzmacnia odporność – więc jest dobrą opcją zapobiegania przeziębieniom (stosuj ten rytuał jeśli korzystasz z komunikacji zbiorowej, idziesz do kina czy na koncert lub wsiadasz właśnie do samolotu).
Łagodzi podrażnienia – jeśli Twoje zatoki są wrażliwe na suche powietrze, olej je ukoi.
Super na problemy z zatokami – regularne stosowanie nasya z olejem sezamowym pomaga w walce z przewlekłymi problemami, jak ból czy uczucie zapchania.
🧡 Jak to zrobić?
Prościzna:
Podgrzej lekko olej sezamowy (ale nie za mocno!).
Leż na plecach z odchyloną głową i wprowadź 2-3 krople do każdej dziurki.
Pooddychaj spokojnie, dając olejowi chwilę, żeby zaczął działać.
Nasya z olejem sezamowym jest idealna dla tych, którzy mają więcej doszy vata i kapha – często to oni borykają się z zatokami, uczuciem suchości, a czasem i bólami głowy. A jeśli masz w sobie dużo pitty – olej sezamowy pomoże Ci, ale pamiętaj, żeby nie przesadzać, zwłaszcza przy infekcjach z gorączką.
Inne oleje, których możesz użyć do nasza to: olej migdałowy, olej kokosowy (chłodzący, dla pitta), ghee, Anu Taila, Shadbindu Taila, Bala Taila. Różne oleje są używa dla różnych Dosz i przy różnych dolegliwościach.
Chociaż wakacje się skończyły, wygląda na to, że upały nie odpuszczają. No i dobrze! To oznacza jeszcze trochę wygrzewania się w złotym słonku, pikników, wyjść na rolki czy długie spacery. Jeśli jednak źle znosisz upały to mam dobrą wiadomość!
💥Do końca środy czyli 4.09.20224 kupisz 3 x masterclass Weź to na chłodno w super cenie 300 zł. 💥
Po tym czasie program wraca do swojej normalnej ceny czyli 450 zł a z końcem miesiąca znika ze sklepu.
Czy ten program jest dla Ciebie?
🔥 wiesz, że Twoja dominująca konstytucja to Pitta i cierpisz latem na jej nadmiar
🔥 masz tendencję do rozwolnień, załatwiasz się ponad dwa razy dziennie, a Twój pot, mocz lub kupa wydzielają ostry, intensywny zapach
🔥 łatwo się irytujesz i złościsz, a gorące temperatury tylko dodatkowo Cię podpalają 🤬
🔥 kiedy jesteś głodna robi Ci się słabo, masz mroczki przed oczami lub wpadasz w gniew (to ten typ, co dobrze w niego rzucić kanapką i uciec bez podchodzenia bliżej 😉
🔥 Twoja skóra łatwo się czerwieni po ostrym jedzeniu lub alkoholu, jest zwykle zaróżowiona i można ją nazwać jako płytko unaczynioną
🔥 pieczenie w żołądku, nadmiar kwasu, refluks lub zgaga to Twoje przypadłości 🥵
Co jeszcze zyskasz?
🧘🏼♀️ ajurwedyjskie wskazówki rozwojowe dla ognistej Pitty ~ jeśli jesteś perfekcjonistką, która zawsze idzie po 100%, jesteś zadaniowa, a Twoja to-do lista się nie kończy TO JEST COŚ DLA CIEBIE
🧘🏼♀️ potrzebujesz zmiany mindsetu i zrozumienia, że zabawa i odpoczynek są KLUCZEM i paliwem dla Twojej produktywności? Tym zajmujemy się w nagraniu drugim.
🧘🏼♀️ równowaga na linii 🧠mózg~❤️serce. To dobry duet, nie wykluczaj serducha, ale dodaj je do swojego umysłu, by być skuteczną i serdeczną liderką, mamą, członkinią zespołu
🧘🏼♀️ dowiesz się, jak pogodzić potrzebę porządku i logiki z językami miłości i dbaniem o swoje plemię (hej, chcesz mieć rację czy relacje?)
🧘🏼♀️ zrozumienie, że zbyt sztywna rutyna, procedury i żelazne plany mogą negatywnie wpływać na Twój dobrostan emocjonalny i relacje (i jak zmienić podejście) 🤹♀️
🧘🏼♀️ narzędzie powiązane z oddechem, które pozwoli Ci schłodzić emocje i ciało nawet w najbardziej gorrrące 🥵 dni!
🧘🏼♀️ opowiem Ci o ruchu podczas upalnych dni, o godzinach kluczowych dla Twoich działań i małych zmianach do wprowadzenia w codzienności, które dadzą Ci DUŻĄ różnicę!
Weź to na chłodno to nagrania 3 spotkań online (każde spotkanie trwa ok. 1,5 h). Płacąc dostajesz dostęp do 2 plików. Jeden z dostępem do nagranych spotkań. Drugi to mikro-przewodnik, który możesz wykorzystać jako podręczną ściągę lub miejsce do dopisania swoich notatek ze spotkania.
Dziś osobisty list o jodze, bo wyliczyłam, że jogę praktykuję przeszło od 15 lat, a moje pierwsze z nią zetknięcie osiągnie niebawem pełnoletność. To długa droga i wiele się przez ten czas zmieniło. Zanim jednak porzucisz lekturę, chcę powiedzieć ZACZEKAJ! Opowiem ci o mojej praktyce coś, co jest bardzo użyteczne i możesz doświadczyć tego nie tylko w kontakcie z jogą! Obiecuję, że warto 🙂
PIERWSZE LATA JOGI
To było poszukiwanie czegoś dla siebie w nowym mieście. Znałam już jogę, ponieważ moja mama jest zapaloną joginką, a później stała się nauczycielką jogi. Trafiłam na jogę kundalini i… niezbyt ją lubiłam. Często nadużywała moje ciało i energetycznie dla mojej mieszanki vata-pitta była ciężka do zniesienia. Bardziej mnie zaburzała, niż koiła, ale i tak wytrwałam w niej kilka lat, głównie z powodu charyzmatycznej nauczycielki. Pewnego razu jednak przyszłam na tę jogę i poczułam w sobie tyle złości, tyle przekroczenia moich granic, siebie, swojego ciała, że zostawiłam matę, butelkę wody i wyszłam z sali, tak jak stałam. Nigdy nie wróciłam.
KOLEJNY KROK
Mój kolejny krok na macie to była prawilna joga metodą Iyengara. Dziś niezbyt poważana, wygląda jak dla starych ludzi i wydaje się nudna. Koce, drewniane bloczki, paski, krzesła. Wszystkie te pomoce pomagające osiągać zakresy, właściwie żaden progres, nic sexy. Koiła mnie bardzo. Sadzała moją vatę na tyłku, a mojej pitta dawała lekcję pokory. Czasem się nudziłam, rozważałam łuszczący się lakier na paznokciach, myślałam o zakupach i co zjem na obiad. Traktowałam w tym czasie jogę czysto instrumentalnie. Nie lubiłam praktykować, ale moje ciało czuło się po niej świetnie, no i nie miałam problemów z plecami!
TERAZ
Po licznych próbach z ashtangą, yin (bardzo lubię), vinyassą i tak dalej, uznałam, że wrócę do jogi bazującej na metodzie Iyengara, ale dodającej lekkie kojące kołysanie. Od sporych zakresów, w których potrafiłam zrobić mostek ze stania, dziś robię minimum, bardzo łagodnie, rzadko cisnę. W mojej praktyce więcej jest teraz oddechu, intencji i pracy na poziomie duchowym. Co mam na myśli? Że joga, którą dziś tak wiele osób traktuje instrumentalnie (jak ja kiedyś) jak formę fitnessu lub z kolei coś sexy (cały ruch yoga babes na social media, spektakularny i dość rozerotyzowany) dla mnie stała się miejsce na spotkanie ze sobą. I nie mówię tu o tajemniczych mantrach czy astrologii, mówię o czułym kontakcie, który może odbywać się też podczas innych form ruchu. To jest sprawdzenie, jak się dziś mam. Jak czuje się moje ciało? Czy coś jest napięte? A może boli mnie brzuch? Czy coś jest sztywne i przykurczone? Ile mam dziś sił?
Ale to także, a może przede wszystkim, kontakt z własną wygodą lub niewygodą. Nauka cykliczności. Raz wchodzę na matę i dosłownie na niej płynę. Chce mi się płakać ze wzruszenia, czuję się otulona troską. Schodzę miękka, rozmaślona, z pięknym glow. Czasem wręcz przeciwnie. Chcę użyć mojej siły i sprawności, a kulam się na plecach jak żuk przewrócony do góry nogami. Irytuje mnie to, nie zaspokaja. Kolejnym razem liczę na coś miłego, promiennego i smacznego, ale cała kleję się od potu, na sali śmierdzi, ruch mnie nie satysfakcjonuje. Wyraziłam intencję dla tej pracy, ale nic nie czuję, nic nie przychodzi, jakaś niewygoda w ciele. Rozdrażnienie.
PRACA NA MACIE MA SENS
Jeśli umiemy przenieść ją w codzienne życie. Nieważne czy robisz spektakularne jogiczne flow. Nieważne najmodniejsze jogowe fatałaszki i kadzidła. To nie jest istota tej pracy, tego spotkania. Ani mięśnie, ani gibkość, ani wytrzymałość, ani zakresy. Istotą jest zobaczyć w tej praktyce siebie — kiedy się złościsz, nudzisz, irytujesz. Kiedy chcesz odpuścić, wkurza cię nauczyciel, kiedy przysypiasz. Kiedy się nadużywasz i kiedy dajesz z siebie zbyt mało i oszukujesz, bo nie chce ci się włożyć pracy. Ale przede wszystkim to stawanie do tej pracy w jej wszystkich odcieniach — tych przepełnionych satysfakcją, trudem, nudą, rozkoszą.
To właśnie wynoszę z maty w życie. Czasem wena porywa mnie w wartkie i orzeźwiające rejony mojej pracy, innym razem się mozolę. Czasem rozkosz przychodzi szybko, niespodziewanie, intensywnie i trwa i trwa. Innym razem nie mogę się skupić i gdybym była tylko nastawiona na duże O, byłabym rozczarowana. Czasem zresztą jestem. Gdy chcemy w życiu miłości, macierzyństwa, myślimy tylko o tych pięknych momentach. Byciu zrozumianą, w bliskości, dzieleniu się satysfakcjonującymi kawałkami naszego świata, a potem zbieramy skarpety i wkurzamy się na zlew pełen brudnych garów. I o tym to jest, o tym, żeby nie łudzić się, że zawsze ważne jest tylko pazłotko. Żeby stawać do konfliktów, nudy, przepływu i totalnego życiowego zatwardzenia.
Nie uciekać. Rozumieć te cykle i być w nich ze świadomością, że to spotkanie, ten proces, te warstwy i smaki tworzą multiwymiarowe doświadczenie.
Sok na zdrową cerę latem? Jak to ma mi niby pomóc? Z punktu widzenia ajurwedy ma to sens, bo zdrowa skóra zaczyna się od zdrowej wątroby, a to od zdrowej krwi. Chcemy, żeby krew nie była zbyt „zimna” – jej objawami są ospałość, blada skóra, brak werwy, depresja, ciągłe poczucie zimna, ale i nie za „gorąca” czyli powodująca wypryski, egzemy, irytację i złość czy dużą wrażliwość na światło. Całe piękno – paznokcie, włosy, skóra są tylko produktem ubocznym zdrowia. I o to zdrowie właśnie zadbamy.
Wybierzemy zielone gorzkie, chłodzące warzywa i połączymy je ze słodyczą. Wybierzemy ich kilka, żeby nie przytłoczyć trawienia i będziemy soku używać leczniczo – szklaneczkę, filiżankę dziennie, zamiast, jak pokazują to amerykańskie blogerki zalewać się całymi dzbankami zielonego soku. Pominiemy szpinak, bo termicznie jest gorący, zamiast niego wybierzemy chłodzący i przeciwzapalny jarmuż. Dodamy lekko słodkie jabłko i pełną betakarotenu młodą marchewkę, bo smakami pitty są słodki, cierpki i gorzki. Dorzucimy nawilżającego i chłodzącego ogórka i dużą garść mięty.
Cały przepis na sok na zdrową cerę latem może wyglądać tak:
– 2 małe jabłka umyte i pozbawione gniazd nasiennych
– 2 laseczki selera naciowego
– dwie garści surowego jarmużu
– garść świeżej mięty lub kolendry
– 1 mała marchewka
-1/4 limonki – sok
Wszystkie składniki oprócz limonki wrzuć do sokowirówki, która potrafi wycisnąć sok także z liści. Na koniec wyciśnij sok z limonki. Jeśli chcesz, możesz rozcieńczyć sok wodą kokosową, albo dodać do niego trochę soku z aloesu (nie przesadź z ilością, bo zadziała przeczyszczająco). Sok wypijaj kilka razy w tygodniu w pierwszej połowie dnia. Jeśli kiepsko znosisz surowiznę pamiętaj, żeby obrać jabłka i ogórki, te drugie także wypestkować. Jedzenie może być lekarstwem. Twoja cera i napięte nerwy nie poprawią się po jednej szklance, ale jeśli będziesz stosować ten sok regularnie, zobaczysz poprawę funkcjonowania. Oczywiście dieta to kwestia indywidualna, nie korzystaj ze składników, których nie tolerujesz lub jesteś na nie uczulona.
Ten przepis na sok na zdrową skórę latem sprawdzi się bardziej dla pitty niż vaty. Ona musi szukać łagodniejszych sposobów na ochłodę.
Chcesz poznać sposoby na problemy pitty (gorąco, irytacja, perfekcjonizm, problemy skórne, luźne wypróżnienia itp.)? Przygotowałam dla Ciebie różne pomoce:
Weź to na chłodno to 3 nagrane lekcje dla każdej pitty. Zawierają praktyczne wskazówki dotyczące diety, mindsetu, praktykę oddechową i wizualizację, czyli bardzo holistycznie podchodzą do tematu naszej gorącej doszy na poziomie przekonań, ciała i głowy. Zobacz – ta gorąca krew wpływa nie tylko na skórę i ciało. wpływa też na poczucie irytacji, rozdrażniene, zmęczenie. Chcemy ukoić gorącą pittę nie z pomocą magicznej różdżki, ale pracując z różnymi aspektami nas – nie jesteśmy tylko ciałem, ale hej! Możesz zacząć od chłodzącego soku :), a gdy będziesz gotowa sięgnąć po więcej wiedzy, którą jestem gotowa się z Tobą podzielić. Zaufaj mi, od lat borykam się z problemami związanymi z gorącem i mam coraz lepsze efekty w radzeniu sobie z tym, na co pracowałam całą nastoletniość i wczesną dorosłość.
Rześko to moja książka, która przeprowadzi Cię przez wiosnę i lato w kierunku złotej polskiej jesieni i pozwoli Ci nie zwariować 🙂 Zawiera przepisy kulinarne, objaśnia jak się sobą opiekować, jest sporo wskazówek dotyczących stylu życia (także dotyczących urządzania wnętrz czy mody latem), ale choć dotyczy ona sezonów kapha-pitta-vata nie jest pisana z myślą wyłącznie o doszy pitta, zawiera informacje ogólne związane z rytmem rocznym. Kupisz fizyczną kopię (klik) albo e-booka (klik).
Mikroprzewodniki po doszach to trzy ściągawki, które przypomną Ci, czym charakteryzuje się która z ajurwedyjskich dosz, jak o nią zadbać, jakie pokarmy są dla niej najlepsze, a jakie najgorsze. Same najważniejsze informacje gotowe do druku w formie wygodnego PDF. Kupisz je w moim sklepie (klik).
Jednym z najczęściej zadawanych mi pytań jest: jaka książka o ajurwedzie jest najlepsza dla początkujących? Ajurweda Was intryguje, chcecie dowiedzieć się więcej i szukacie czegoś nieprzesadnie sanskryckiego, niezbyt zawężonego tematycznie i napisanego w przystępny sposób. Od kilku lat mamy prawdziwy wykwit takich książek i choć przez długi czas starałam się trzymać rękę na wydawniczym pulsie, teraz odpuściłam. Przerzuciłam się na bardziej specjalistyczną literaturę, ale też mam swoją faworytkę, jeśli chodzi o publikację na start.
KATE O’DONNELL — PRZEMIANA AJURWEDYJSKI SPOSÓB NA PIĘKNO I ZDROWIE
To prawie 300 stron o ajurwedzie. Ładnie wydane. Gęste od wiedzy. Często do niej wracam, bo rozdziały są klarownie rozpisane, książka jest czytelnie zilustrowana i dobrze wyjaśnia podstawy. Dowiesz się z niej nie tylko czym są ajurwedyjskie konstytucja vata, pitta oraz kapha, ale także poznasz terminy takie jak prana, ojas czy agni. Niech nie zrazi Cię sanskryt czy cytaty ze starożytnych tekstów, w środku jest wiele grafik i tabelek, które dokładnie pokazują, o co chodzi z właściwościami smaków, jak rozwija się stan chorobowy i jak dbać o siebie. Znajdziesz tu także naukę o rytmie dobowym i cyklu rocznym, czyli tematy, które poruszam w moim kursie W Twoim Rytmie oraz moich książkach Ciepło i Rześko — tu oczywiście w bardzo skondensowany sposób. Książka porusza temat trawienia, toksyn i podaje flagowe ajurwedyjskie przepisy, jak ten na herbatkę CCF, czy ghee, ale także wiele innych przepisów na całe dania (zamierzam je wypróbować, na razie nie mogę podać swojej opinii).
PRZEPISY NA AJURWEDYJSKIE KOSMETYKI? TAK! I TO NIE WSZYSTKO…
Ochładzający olej do masażu, krem do twarzy z ghee czy przepis jak przygotować kompres z oleju rycynowego — także takie przepisy znajdziesz w tej książce. Mnie podoba się sekcja z domowymi przepisami na herbatki, miodowe pasty czy mikstury stosowane przy dolegliwościach takich jak kaszel, zatkany nos, bolące gardło. W dużej mierze to proste przepisy, bo ajurweda to medycyna ludowa, taka, która podpowie Ci jak możesz zrobić lekarstwa we własnej kuchni. My mamy syrop z cebuli czy syrop z kwiatów czarnego bzu, ale może tym razem zechcesz zastąpić go miodem z cynamonem i sokiem z cytryny? Takich skarbów jest tu wiele. Bardzo podoba mi się, jak autorka tłumaczy, jak konkretne smaki wpływają na dolegliwości, które próbujemy z ich pomocą zredukować.
ZIOŁA, RYTUAŁY, PODSTAWY AJURWEDY I SPOSOBY NA PROSTE PRZYPADŁOŚCI
To niesamowite, że w tak niewielkiej książce znajdziesz podstawy ajurwedy, naukę o rytmach, ziołach, przyprawach, przepisy oraz rytuały. To bardzo dużo materiału podanego w bardzo przystępny sposób. Nie jest to może lektura, którą przeczytasz od deski do deski w ramach literackiej przygody, ale z pewnością dobre kompendium wiedzy, które pozwoli Ci zdobyć wiedzę na temat ajurwedy, poszerzyć ją lub po prostu skorzystać z przepisów przy okazji sezonowych dolegliwości. Wiele z tych sposobów i przepisów jest klasykami, które miałam przyjemność przetestować podczas swojej praktyki i mogę poświadczyć, że są skuteczne. Jeśli kiedyś piłaś rozgrzewającą herbatkę z imbirem, pewnie sama doskonale to wiesz.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Znak. Kupisz ją np. w Empiku.
Opowiem Ci historię, może będziesz mogła się z nią utożsamić. Napisałam ostatnio na ig, że budowanie poczucia własnej wartości na tym, ile możesz osiągnąć, zawieszanie sobie poprzeczki tak wysoko, że właściwie nigdy nie możesz być z siebie zadowolona i odmawianie sobie odpoczynku i realizacji swoich podstawowych potrzeb mogą być oznakami samoodrzucenia (auć) i zaburzonej pitta doszy. Joginka Basia Tworek odpisała „To chyba jednak przede wszystkim przejaw traumy” i poleciła mi lekturę. Ja natomiast patrząc przez pryzmat ajurwedy, widzę ten temat inaczej.
TRAUMA CZY OSOBOWOŚĆ?
Pytanie rozwalające głowę na dzień dobry, może je poczujesz, jeśli byłaś w terapii lub innej formy pracy nad sobą:
A co jeśli to, co brałaś za swoją osobowość, w rzeczywistości jest mechanizmem radzenia sobie i odpowiedzią na traumy?
Wiesz może pozabezpieczny styl przywiązania czy nadaktywny układ nerwowy nie są cechami Twojej osobowości, ale reakcjami na przeszłość? Jednocześnie ajurweda wyklucza, że dziecię jest czystą, białą i niezapisaną kartą. Rodzimy się już z konkretną konstytucją. Mają na nią wpływ nasi rodzice, ich charaktery i ciała, stan zdrowia, również psychicznego, w którym się znajdują na rok przed zapłodnieniem, podczas ciąży, w połogu i przez rok po urodzeniu. Nauka będzie mówić o hormonach stresu i już udowadnia, że te mają wpływ na płód i jego reakcje kiedy płód staje się dzieckiem poza brzuchem mamy. Wiemy też o różnych reakcjach stresowych. Jak opowiedziała mi ostatnio Aga Sobisz, która uczy neurojogi i zrobiła podyplomówkę z psychosomatyki oprócz reakcji zamarzania, uciekania i walki wyróżnia się teraz także reakcję „fold”. Zbieram te wszystkie informacje i widzę, że to, jakiej jesteśmy doszy bardzo predysponuje nas do konkretnego sposobu reagowania na stres (powiedzmy, że pitta w 65% wybierze walkę, a kapha zamrożenie lub fold). Rodzice nas kształtują, mogą mieć te same dosze w konstytucji co my, a traumy czy zaniedbania, które dotykają nas w procesie wychowania, mogą być „typową traumą pitta” lub innej doszy. Oczywiście później może nas spotykać wiele triggerów i przykrości oraz trudnych wydarzeń poza domem. Chciałam tylko pokazać mój tok myślenia, uważam, że Basia Tworek może mieć rację, ale ajurweda ma ją również. Mamy określone predyspozycje do konkretnych reakcji i osoba z przewagą kaphy nie będzie miała do tendencji NAPIERDALANIA, by czuć się wystarczającą i raczej jest małe prawdopodobieństwo, że zaniedba własne potrzeby fizjologiczne z powodu takiego ciśnienia wywieranego na samą siebie. Jej reakcja byłaby inna.
JAK NIE WKURWIŁAM SIĘ NA WAKACJACH (A MOGŁAM)
Opowiem ci teraz trochę o doszy pitta, którą mam w mojej konstytucji na miejscu drugim. Mam jej obecnie multum i pracuję z nią dużo, zanim mnie spopieli. Nie jestem co prawda pracoholiczką, ale bywam bardzo kategoryczna i sztywniutka. Uważam, że pewne rzeczy należy robić w określony sposób i już! Chcę, by wszystko działo się zgodnie z harmonogramem. Oczekuję, że ludzie będą ogarniać i dowozić. Jestem poirytowana, gdy coś wybija mnie ze znanego schematu (chociaż mam w sobie też masę vaty i ona wybija mnie najczęściej) i tak np. gdy łazienka jest zajęta, kiedy normalnie wszyscy śpią, co uniemożliwia mi mój poranny cykl czynności, para zaczyna mi lecieć uszami. Nie lubię, gdy Spotify puszcza mi piosenki sam zmieniając kolejność. Lubię, kiedy wszystko jest tak, jak ja to zaplanowałam i jestem (byłam?) świrem kontroli.
Tak, chyba raczej byłam, niż jestem. Oczywiście te cechy nie znikają! Jeśli mam pittę, będę ją mieć, ale mogę regulować pokrętłem (to pokrętło to styl życia) czy jej cechy będą szły w dobrą stronę, będę jasno formułować myśli, porywać tłumy, znajdować najlepsze atrakcje podczas wycieczki do innego miasta, czy będę poirytowana, krytyczna i niezadowolona. Ten długi wstęp jest po to, żebyś mogła się przejrzeć w tej opowieści — może masz/miałaś tak samo, a może to portret kogoś z twoich bliskich?
SHOW TIME
Aga Sobisz, z którą spędzałam ostatnie dni niesutannie mówiła mi, jak ważne jest poczucie bezpieczeństwa zbudowane na doświadczeniu i świadomości własnych zasobów. Miałyśmy super czas na Kaszubach, ale nie mogłam wrócić do Warszawy, a miałam nagrywać podcast z Paulą in Scotland — ten nick mówi sam za siebie, jak nie zdążę, Paula wróci do Szkocji i tyle. Bilety wyprzedane i na niedzielę i na poniedziałek, kiedy mam nagrywki i inne zobowiązania w Warszawie. W końcu udaje mi się ustrzelić bilet na 6:50, żeby zdążyć na pociąg, musimy wstać grubo przed 5 rano. Wstajemy, idziemy jeszcze nad jezioro. Mamy zapas czasu. Zapas ten kurczy się przed samym Gdańskiem, gdzie są przebudowy i korki. Aga sprawdzała czas dojazdu, ale okazuje się (no kto by pomyślał — dopowiada moja pitta), że droga o 4:40 to nie to samo co o 6:30. Pendolino opuszcza stację, zanim ja docieram do miasta. Robi się nerwowo. Rozważamy opcje. Aga ciągle kieruje mnie z myślenia o tym, jak beznadziejnie, że nie zdążyłyśmy, jak do tego mogło dojść, co za skandal w kierunku: poradzimy sobie, nic się nie stało. W razie czego Paula będzie w Polsce w sierpniu — nagram wtedy. Ostatecznie jak nie nagram nigdy, też nikt nie umrze. Część pracy mogę robić zdalnie i nikt w Warszawie nie zginie, jak będę we wtorek. Pies jest ze mną, więc nie obciążę domowników kolejnym dniem opieki. W ostateczności Aga proponuje, że mnie zawiezie do Warszawy i tego samego dnia wróci, bo prowadzi lekcje jogi i musi być w Gdyni na wieczór. Dobra, wydaję na paliwo, auto nie ma klimy, jest bardzo gorąco, ale jedziemy. Fajnie nam się gada, jest super. W połowie drogi Aga mnie pyta, na którą muszę być, o której jestem umówiona z Paulą? Ja wiem, że konkretna godzina nie padła, staram się więc Paulę o to zapytać i… orientuję się, że umówiłyśmy się na poniedziałek, ale za tydzień.
Robię się czerwona. Pocę się w sekundę. Nie mogę uwierzyć, że coś takiego mi się przydarzyło. Nic takiego nigdy się nie stało! Ja nie robię takich rzeczy. Czuję się winna, że zaangażowałam Agę w tę wyprawę, a jednocześnie szybko potrafię to puścić. Mamy super podróż, w Warszawie jemy razem śniadanie, po drodze omawiamy temat pod kątem zasobów, doświadczenia i układu nerwowego. Podejście Agi chłodzi moją pittę i luzuję portki. Nagrałyśmy poprzedniego dnia podcast o czuciu się bezpiecznie w ciele i czuję, że teraz mam szansę wprowadzić wszystkie te sposoby w życie. Sytuacja była stresująca, kosztowała Agę wysiłek, mnie pieniądze, ale ostatecznie jest miło i sobie poradziłyśmy.
TO BY SIĘ NIE STAŁO, GDYBY MOJA PITTA BYŁA NADAL MOCNO ZABURZONA NA POZIOMIE UMYSŁU.
Para poszłaby mi uszami dlatego, że ja pomyliłam terminy, że Aga kiepsko oszacowała czas drogi, że wszystko jest inaczej, niż miało być, a przecież… nic się nie stało. Pomyślałam o moich znajomych pittach, które dostają na łeb, bo zaplanowały sobie, jak ktoś ucieszy się z prezentu, który mu podarowały, a ten ktoś ucieszył się za mało (foch). O pittach, które wydają wystawne obiady, ale potem ktoś zachowuje się niezgodnie z procedurą i atmosfera siada natychmiast. O pitta rodzicach, szarpiących swoje dzieci, bo się guzdrzą. O pitta kochankach, którzy nie chcą się zgodzić na coś, bo to nie jest logiczne. I pomyślałam też o sobie piczce-zasadniczce, która była kiedyś szalenie zerojedynkowa i wymagająca wobec siebie i świata, by był zgodny ze scenariuszem w jej głowie.
Na szczęście zakochałam się w kimś bez grama pitty. Na szczęście poznałam ajurwedę. Na szczęście zobaczyłam tyle zaburzonej pitty w moich nauczycielach, przyjaciołach czy rodzicach, że uznałam, że to jest dopiero kontrproduktywne. Na szczęście kilka razy w życiu wypaliłam się do cna. Te wszystkie doświadczenia, nie tylko otaczania się pittami, ale także bycia pittą poniekąd zmusiły mnie do pracy nad sobą. Również szczery i bolesny feedback od moich bliskich, który pokazywał mi, że nawet jeśli mam rację, nikogo ona nie obchodzi, bo w relacjach ze sobą i światem mało kiedy chodzi o rację, a częściej o zrozumienie, rozpuszczanie napięć, luz i przepływ.
Teraz chcę podzielić się z Tobą moją wiedzą i moim doświadczeniem. Opowiem Ci o tym, jak łagodzić to palące gorąco w ciele za pomocą oddechu, diety i stylu życia, ale także, jak dać sobie prawo do beztroski, zabawy i dlaczego właśnie dla Ciebie (jeśli to, o czym napisałam to również Twoja historia) to jest kluczowe i jednocześnie tak trudne. Ponieważ przed chwilą sama zaliczyłam moment wypalenia i twórczej niemocy i wydawało mi się, że to moja vata coś nie chce ruszyć do pracy, chwilę zajęło mi zrozumienie, że kreacja i praca nie są możliwe, gdy perfekcjonizm i wysokie wymagania wobec siebie spotykają się z letnimi upałami. Szybko wdrożyłam zmiany. Odetchnęłam. Odżyłam. I zapraszam Cię na cykl 3 spotkań online — WEŹ TO NA CHŁODNO, żebyś także Ty poczuła tę ulgę. Kliknij w link, żeby poznać szczegóły.
Za to kocham czerwiec! Za obiady, które robią się nieomal same i to w dodatku w 20 minut. Wybacz to niereprezentacyjne zdjęcie, robiłam je dla siebie, jednocześnie wiem, że wszystkie szukamy przepisów szybkich i mało pracochłonnych, dlatego zostawiam przepis do wykorzystania.
Istotą szybkich późnowiosennych i letnich obiadów jest dla mnie dobra baza. Komosa ryżowa będzie najbardziej wartościowa i relatywnie łatwostrawna (jeśli masz trawienie typu Vata, wybierz białą komosę), ale możesz także użyć kuskusu — zwykłego lub razowego albo czarnej soczewicy, która gotuje się podobnie długo jak komosa.
Warzywa mogą być sezonowe i niekoniecznie muszą to być szparagi. Nada się młody bób, który można jeść razem ze skórką, groszek wyłuskany groszek cukrowy, resztka fasolki szparagowej ugotowanej poprzedniego dnia. Ja użyłam surowych pomidorków, ale sprawdzą się tu także oliwki.
U mnie białko robi ciecierzyca i komosa, ale roślinne źródła białka mają też sporo węgli. Czego możesz dodać zamiast ciecierzycy? Czarną fasolę, tofu, tempeh, kawałki kurczaka lub ryby. No i najlepsze — po przygotowaniu różnych składników każdej biesiadującej z tobą osobie (albo sobie samej na następny dzień do pracy) możesz zrobić inny miks.
Ajurwedyjski tip: kapcie dodaj więcej szparagów, pozwolą jej zmniejszyć obrzęki. Pitta ucieszy się z dressingu na bazie naci kolendry lub po prostu przybrania miski posiekaną kolendrą, która zadziała schładzająco. Vata ma problem z trawieniem białka, im mniejsze i łatwiej strawne strączki, tym lepiej — możesz użyć np. przepołowionych mung dhal — gotuj je razem z komosą.
A jeśli chcesz wiedzieć, które składniki są dobre dla Twojej doszy przygotowałam dla Ciebie wygodne rozpiski (klik), dzięki którym komponowanie posiłków będzie znacznie łatwiejsze. Nie bądź restrykcyjna, o ile nie masz dużych problemów z trawieniem. Wybrane produkty pokazują proporcje — czego powinno być najwięcej, a co powinno stać się produktem, którym raczysz się rzadziej i w mniejszej ilości.
SKŁADNIKI:
pęczek drobnych szparagów
garść pomidorków koktajlowych
1 filiżanka komosy ryżowej + 2 filiżanki gorącego bulionu (może być rosół, zwykły warzywny, może być grzybowy)
Zagotuj wrzątek/podgrzej bulion. Pod bieżącą wodą umyj warzywa. Komosę przepłucz pod zimną wodą na sitku. Szparagom obłam końcówki, resztę pokrój w kilku centymetrowe kawałki. Włóż do garnka i zalej wrzątkiem. Zostaw na ok. 10 minut. Komosę wrzuć do małego ronda i zalej wrzątkiem lub bulionem. Doprowadź do wrzenia, zmniejsz ogień, przykryj i nastaw timer na 15 minut.
Pomidorki pokrój na ćwiartki. Odsącz i przepłucz ciecierzycę. Posiekaj w kostkę cebulkę cukrową. Listki tymianku oddziel od łodyżek.
Odcedź szparagi. Rozgrzej oliwę na patelni i wrzuć na nią szparagi podsmażając na średnim ogniu i mieszając od czasu do czasu. Timer powinien zadzwonić. Wyłącz ogień pod komosą i zostaw ją pod przykryciem.
Oliwę, musztardę, dół, tymianek i sok z cytryny wymieszaj razem. Przepuść ząbek czosnku prze praskę. Nie musisz go w tym celu obierać. Wymieszaj.
Do misek rozłóż wszystko oprócz sera. Polej sosem. Wymieszaj. Teraz pokrusz ser.
Przygotowanie tego obiadu dla 3 osób zajmie Ci ok. 20 minut. To danie dobrze sprawdza się zabrane do pracy następnego dnia.
Chcesz nauczyć się gotować komosę tak, by nie była gorzka? A może zastanawiasz się, jak ugotować ryż lub kaszę bez plastikowych woreczków? Przygotowałam dla Ciebie instrukcję, jak to zrobić:
Jak się pocisz? To jedno z pytań, które można usłyszeć na konsultacji ajurwedyjskiej. Bo może się zdziwisz, ale nie wszyscy pocimy się tak samo intensywnie, a sam zapach potu zależy od wielu czynników.
Są osoby, które praktycznie się nie pocą. Zazwyczaj też mają małe pragnienie, zapominają pić, nie lubią smaku wody, a ich dłonie i stopy często są suche i zimne. W ajurwedzie zakwalifikowalibyśmy je jako Vata. Są osoby, które pocą się umiarkowanie — zwykle gdy jest bardzo gorąco, podczas wysiłku fizycznego, ich pot nie jest przykry w zapachu i pojawia się w pachwinach, pocą im się dłonie, stopy, pachy. Osoby te mają średnie pragnienie i nazwiemy je kapha. Są też osoby typu pitta, często jest im gorąco, ich skóra jest ciepła, pocą się szybko i obficie — podczas wysiłku, w związku z temperaturą. Pocą się nie tylko tam, gdzie jest tłuszczyk, pocą im się i plecy i czoła, a nawet skóra głowy. Ich zapach często jest bardzo intensywny i nieprzyjemny. Może być ostry lub kwaśny.
ANTYPERSPIRANT? NIE DZIĘKUJĘ.
Kilka lat temu postanowiłam przestać używać antyperspirantu, choć moje pocenie plasuje się pomiędzy kaphą a pittą. Jedną z zasad utrzymywania się w dobrym zdrowiu według ajurwedy jest niepowstrzymywanie naturalnych odruchów ciała. W naszej kulturze nie oznacza to bycia nieuprzejmym i charczenia, odpluwania, pierdzenia czy bekania publicznie, ale… ale jednak niepowstrzymywania tych czynności przez dłuższy czas. Czy przetrzymujemy moment pójścia do toalety na siku, czy bierzemy za regułę, że dziewczyny nie puszczają bąków — robimy tym sobie krzywdę. Powie ci o tym pierwsza lepsza specjalistka od mięśni dna miednicy (swoją drogą jeśli interesuje cię ten temat, kliknij tu). Podobnie jest z poceniem się. Ta funkcja ciała nie powstała po to, by uprzykrzać nam życie w komunikacji miejskiej, służy regulowaniu temperatury, a razem z potem wydalamy ama, czyli toksyny. Ajurweda zaleca wręcz pocenie się podczas sportu lub korzystania z terapii ciepłem (np. w saunie). Jednocześnie nadmierne pocenie się i przykry zapach potu będą informować nas o zaburzonej doszy pitta. Warto wtedy przyjrzeć się swojej diecie, sprawdzić, czy nasze hormony są uregulowane i zbadać ogólny stan naszego ciała.
Jeśli czujesz, że twój pot ma przykry zapach, że pocisz się intensywnie i postanawiasz zająć się tylko maskowaniem tego efektu — działasz na skutku, a nie na przyczynie. Potraktuj pot jako ważną informację diagnostyczną. Zastanów się, ile pijesz wody, ile kawy i alkoholu. Czy nie nadużywasz fermentowanych pokarmów (kombucha? czekolada? sery?). Jeśli chcesz zobaczyć, jak zbalansować dietę w przypadku nadmiernej pitty polecam ci mikroprzewodniki po doszach. Zobacz rozpiskę dla pitty — najlepsze i najgorsze pokarmy i postaraj się zmienić ich proporcje w swojej diecie.
JEŚLI NIE ANTYPERSPIRANT TO CO NA POCENIE SIĘ?
Po pierwsze działamy na przyczynę, nie na skutek. O tym pisałam wyżej. Po drugie, nadal możesz nie chcieć śmierdzieć i to naturalne. Sama w momentach bardzo zintensyfikowanego pocenia (5 minut po wyjściu spod prysznica niż śmierdziałam jak po dniu przekopywania grządek) działałam na przyczyny, ale na objaw zdarzało mi się używać blokera polecenia, zwłaszcza gdy byłam w sytuacjach społecznych, które wymagały okiełznania zapachu. Natomiast to wyjątkowe sytuacje, na co dzień używam naturalnego dezodorantu i nie, nie jest to dezodorant samoróbka na bazie oleju kokosowego i sody. Przez lata przetestowałam wiele dezodorantów i niestety prawie wszystkie, albo były zupełnie nieskuteczne, albo finalnie podrażniały moją delikatną skórę lub powodowały wypryski. W końcu trafiłam na ideał, który jest drogi, ale bardzo wydajny (wystarczył mi na rok!) i ma idealny dla pitty zapach drzewa sandałowego. Jest to dezodorant marki Salt&Stone (mają różne zapachy) i można dostać go w Polsce online np. w Bebe Concept. Krótką recenzję dezodorantu Salt&Stone znajdziesz tu.
PODSUMOWANIE
Pocenie się jest dla nas cenną informacją i mówi nam o potrzebach lub zaburzeniach naszego ciała. Chcemy ich wysłuchać i zająć się przyczynami. Nie należy blokować pocenia się, ale można działać na sam zapach. Kryształy ałunu, które wydają się naturalnym rozwiązaniem, są tym samym, co antyperspiranty zawierające sole glinu — zablokują pocenie, a ich wpływ na zdrowie może budzić wątpliwości. Nadmierne pocenie to twój problem? Unormuj duszę pitta. Właśnie dostałaś SMS od twojego ciała z informacją, co robić. Za darmo ;). Podziękuj mu za to.
SZUKASZ WIĘCEJ RAD ZWIĄZANYCH Z LETNIMI BOLĄCZKAMI?
Kup moją książkę Rześko. W czerwcowym rozdziale nauczę cię, jak skutecznie się nawadniać, nakłonię do większej akceptacji własnego ciała, podam przepis na domowe ajurwedyjskie kosmetyki. Poznasz także przepis na słowiańskie kadzidło prosto z łąki, zadbanie o układ krążenia, sezonowe przepisy i całkiem sporo porad na temat tego, jakie materiały i fasony ubierać, by czuć się komfortowo podczas upałów. Lato może być przyjemne, przytulne i rześkie. Sprawdź sama!