58 Results

vata

Search

pomodoro

Jeśli masz sporo vaty w umyślę lub diagnozę ADHD pewnie współdzielimy problem trudności długiego skupienia się nad jednym zadaniem. Skojarzenie goni skojarzenia, otwarte okienka w przeglądarce się mnożą, a szybkie porządki w szafie trwają cały dzień i jest gorzej niż zanim zaczęłaś? Znam to i uważam, że technika pomodoro jest świetnym narzędziem dla osób takich jak ty i ja.

vata prezentownik

Obdarowywanie doszy vata jest łatwe! Vata ma mnóstwo pasji (co chwilę nowych), jest zmarzluchem i często bywa pobudzona. Prezenty dla vaty muszą dać jej komfort termiczny, zająć twórczy umysł, ukoić lęki i roztoczyć przed nią czar nowości.

Więcej o potrzebach vata mówię w ajurwedyjskim prezentowniku w moim podcaście Rurki z kremem. Odsłuchasz go na Spotify.

W tym wpisie zebrałam produkty, które przyszły mi do głowy, gdy myślałam o doszy vata. Mam nadzieję, że dzięki linkom zaoszczędzisz czas. Tam gdzie mogę wspomóc Cię zniżką, chętnie to zrobię.


NIECH STANIE SIĘ CIEPŁO – VATA POTRZEBUJE ROZGRZANIA


CIEPŁO. Najprzytulniejszy poradnik osiędbania. – Tytułowe ciepło jest do uzyskania nawet w mroźne, nieprzychylne vacie miesiące. Mój przewodnik dbania o siebie jesienią i zimą uratował już niejedną vatę. Świetny pomysł na świąteczny prezent.

CIEPŁE SKARPETKI I RAJSTOPY. Ja polecam te z dodatkiem wełny alpak lub merino. To stosunkowo tani prezent, a da wiele radości, ponieważ vata ma zazwyczaj zimne dłonie i stopy. Zadbaj też o rękawiczki, to kolejny pomysł, który sprawdzi się w przypadku ukochanych vat.

CZAPKA. Zakrywa uszy i zatoki. Idealna by chronić ciepło, którego lata nie ma w nadmiarze!

CIEPŁA BIELIZNA. Majtki z wysokim stanem, wełniane body, bielizna termiczna. Zdecyduj czy bardziej sprawdzą się ciepłe legginsy czy pięknie skrojone body z merino.

TERMOFOR Z PESTKAMI WIŚNI. Uszyj go sama lub zamów w Plantule Pillows. Nagrzewa się go w mikrofalówce lub piekarniku. Można dogrzewać się nim w łóżku lub siedząc przy biurku.

BUTELKA TERMICZNA. Może to być również termos, kubek termiczny lub cokolwiek, co pomoże Vacie pić ciepłą wodę i napary małymi łyczkami (dlaczego to takie ważne pisałam tu – klik).


NAWILŻANIE I NATŁUSZCZANIE – COŚ DLA SUCHEJ SKÓRY VATA


OLEJ SEZAMOWY. Idealny dla doszy vata zarówno do masażu na ciepło, jak i do spożycia. | KOD: BLIMSIEN10 daje 10% zniżki

Balsam w sztyfcie (klik).

Nawilżający balsam dla wrażliwców – polecam Cetaphil dermoprotektor balsam do twarzy i ciała.

CIAŁOCZUŁE MYDEŁKO. Mydełko ENERGIA to moje ukochane mydło w kostce. Jest niesamowicie kremowe, wspaniale ślizga się po skórze i nie wysusza. Zawiera olej sezamowy, kokosowy, oliwę z oliwek i olej z rokitnika, któremu zawdzięcza swój soczysty kolor. Miło mieć je w łazience w pochmurne, zimowe dni. Sprawdzi się do całego ciała, ale także do wysuszonych i sprzechniętych dłoni vata. | KOD: BLIMSIEN10 daje 10% zniżki

KOSMETYKI DO WŁOSÓW WYSOKOPOROWYCH. Vata zazwyczaj ma włosy falowane, kręcone, odbite od nasady i suche. Mogą być liche, jeśli ma w sobie dużo kapha, będą bujne i trudne do ujarzmienia. Szukaj produktów do włosów wysokoporowych jeśli ten opis pasuje do vaty, którą chcesz obdarować. Ja polecam produkty marki so!Flow. Mają jasne opisy, co pozwala skategoryzować włosy wg. porowatości. Mi się bardzo sprawdzają. Tu zostawiam link do kosmetyków dla tego rodziaju włosów: kosmetyki dla włosów wysokoporowatych.

KOLAGEN – wspomaga zdrowie włosów i paznokci, miękkość i nawilżenie skóry, wyprasuje siateczkę drobnych zmarszczek i pomoże Vacie na wyściółkę jelit oraz stawy. W opcji prezentowej dobrze sprawdzić się mogą te produkty (choć jeśli jesteście blisko i macie wspólny flow na obdarowywanie się słoikami możesz Vacie nagotować kolagenowego rosołu, czemu nie?) GlowMe PROage lub GlowME w saszetkach (uważam, że malinowy jest smaczniejszy).


PASJE, HOBBY, GRY TOWARZYSKIE I INNE


KARTY GEOMETRIA PYTAŃ.

KARTY SYMETRIA MIŁOŚCI.

Teraz obie talie kart dostaniecie o 10% taniej z kodem blimsien10 (reklama).

DOŚWIADCZALNIK DLA PAR.

VOUCHER DO PRACOWNI CERAMICZNEJ (w Warszawie polecam najserdeczniej Paititi Holisticstore).


RELAKS & YOGA


KOŁDRA OBCIĄŻENIOWA. To prezent z kategorii na bogato. Szczególnie taka z kilku warstw lnianej tkaniny i małych szklanych kulek lub pestek wiśni (te drugie bardziej szeleszczą). Pozwala poczuć miłe dociążcenie i koi nerwy. Może, choć nie musi służyć do spania. Ja wolę wspierać się nią podczas oglądania ulubionego serialu lub lektury książki albo relaksacji. | KOD: BLIMSIEN15 daje 15% zniżki

PODUSZECZKA NA OCZY. Służy do relaksacji, ale pomoże też, by ogrzać zmarznięte zatoki lub wspomóc się przy bólu głowy. Można ją rozgrzać lub schłodzić. Kojąco pachnie lawendą. | KOD: BLIMSIEN15 daje 15% zniżki

PRZYTULNE SPANKO. Vata, by dobrze spała potrzebuje ciepła. Odpowiednia kołdra (dobrze, jeśli jest ciężka), flanelowa pościel lub flanelowa piżama z pewnością pomogą vacie w nocnej regeneracji. Oprócz tego, możesz podarować jej ciepłe skarpetki do spania.

ŚWIECE ZAPACHOWE lub inne pachnące rzeczy do domu. Jedne z moich ulubionych to HYGGE NIGHTS.


DELIKATESY DLA VATA


MASŁO MIGDAŁOWE. Vata potrzebuje również natłuszczenia od środka. Co się sprawdzi? Masło migdałowe. Kupisz je w Olini (klik) KOD: BLIMSIEN10 daje 10% zniżki albo zrobisz samodzielnie korzystając z mojego przepisu (klik).

Dla nawilżenia skóry przydatny może być również koktajl z kolagenu i witamin albo… domowy, długo gotowany rosół. Ja ucieszyłabym się ze słoika pysznej zupy przygotowanej z miłością. Jeśli chodzi o kolagenowy koktajl polecam GlowMe. Upewnij się tylko, że obdarowywana osoba jest ok z jedzeniem produktów pochodzenia zwierzęcego. Ten kolagen produkowany jest z rybich skór. Skóra jest po nim nawilżona i miękka, a stawy strzelają mniej – na obie te rzeczy vata ma w zwyczaju narzekać. | KOD: BLIMSIEN10 daje 10% zniżki

Masło sklarowane ghee. Można zrobić samodzielnie lub zamówić u Palce Lizać albo Pasieką Sadowskich. Jest pyszne i przysłuży się vacie!

Jest wiele herbat, które świetnie sprawdzą się Vacie! Polecam m.in te: Deep asana ; Calm ; Relax   na wszystkie herbaty w Coffe Desk do końca roku 2024 działa rabat BLIMTEA (nic z tego nie mam, to nie reklama), ale nie łączy się z innymi kodami.


Kody zniżkowe działają na zasadzie afiliacji (reklama). Wszystkie kody ze zniżkami, którymi dysponuję znajdziesz zawsze na dole newslettera Czułe Słówka, którego regularnie wysyłam (kliknij, żeby się zapisać).


 

vatadosza

Dziś zapraszam Cię na kontynuację ajurwedycznego cyklu, który powstał na bazie rozmów z Szymonem Cechnickim. Jeśli już zapoznałaś się z tym, czym właściwie jest ajurweda i określiłaś swoją doshę, zapraszam Cię do przeczytania wskazówek dla poszczególnych konstytucji. Staraliśmy się, by wskazówki te były nieoczywiste i stanowiły dla Ciebie wartość. Dobrym pomysłem jest wpisanie swojej doshy choćby na pintereście, gdzie znajdziesz przykładowe jadłospisy i praktyki. My przygotowaliśmy takie, które wcale nie są oczywiste, a wynikają z doświadczenia Szymona. Jeśli nie jesteś pewna czy dobrze określiłaś swój typ, zawsze możesz zapisać się na konsultację ajurwedyczną. Ja skorzystałam z niej u Szymona, który podczas wywiadu zyskał moje zaufanie i muszę przyznać, że jest to coś, co odmieniło moje życie. Tymczasem droga vatko…

nasya ajurweda blimsien

Czujesz, że zatoki Cię przytkały albo męczy Cię przeziębienie? Nos jest suchy po tygodniu kataru a w dodatku ogrzewane pomieszczenia nie pomagają? Ajurweda ma na to sposób! Ten rytuał nazywa się nasya i jest to aplikacja oleju przez nos! Ale spokojnie, to nic strasznego! Dziś skupimy się na oleju sezamowym, który działa cuda dla Twojego układu oddechowego.

💡 Co to jest nasya?

To ajurwedyjska praktyka, która polega na wprowadzeniu oleju do nosa, aby oczyścić i wzmocnić układ oddechowy. Nos to brama do mózgu i zdrowia – serio, ajurweda wie co mówi! Doświadczaliśmy tego m.in. w covidzie. Mycie i nawilżanie nosa w ajurwedzie jest takie ważne, bo nos bezpośrednio łączy się z mózgiem i układem nerwowym poprzez nerwy węchowe. Informacje z nosa trafiają do obszarów mózgu odpowiedzialnych za zapach, ale także mogą wpływać na emocje i stan mentalny. Dlatego w ajurwedzie uważa się, że wszystko, co wprowadzamy do nosa, może oddziaływać także na umysł.

Skupimy się dziś na oleju sezamowym choć nasyę można wykonywać także specjalistycznymi leczniczymi olejami z wykorzystaniem ziół. Uważam jednak, że na początek najprostsze i najbardziej dostępne środki są najlepsze.

🍂 Dlaczego olej sezamowy?

  • Rozpuszcza śluz – pomaga odetkać nos i zatoki, ułatwiając oddychanie.
  • Działa antybakteryjnie i wzmacnia odporność – więc jest dobrą opcją zapobiegania przeziębieniom (stosuj ten rytuał jeśli korzystasz z komunikacji zbiorowej, idziesz do kina czy na koncert lub wsiadasz właśnie do samolotu).
  • Łagodzi podrażnienia – jeśli Twoje zatoki są wrażliwe na suche powietrze, olej je ukoi.
  • Super na problemy z zatokami – regularne stosowanie nasya z olejem sezamowym pomaga w walce z przewlekłymi problemami, jak ból czy uczucie zapchania.

🧡 Jak to zrobić?

Prościzna:

  1. Podgrzej lekko olej sezamowy (ale nie za mocno!).
  2. Leż na plecach z odchyloną głową i wprowadź 2-3 krople do każdej dziurki.
  3. Pooddychaj spokojnie, dając olejowi chwilę, żeby zaczął działać.

Albo… obejrzyj rolkę z instruktażem, którą dla Ciebie przygotowałam.

Kiedy warto użyć nasya?

  • Gdy czujesz, że nadchodzi przeziębienie.
  • Gdy masz suchy nos lub podrażnione zatoki.
  • Zawsze, kiedy chcesz oczyścić drogi oddechowe.
  • Jako codzienna rutyna jesienią i zimą.
  • Przed podróżami.

Kto skorzysta najwięcej?

Nasya z olejem sezamowym jest idealna dla tych, którzy mają więcej doszy vata i kapha – często to oni borykają się z zatokami, uczuciem suchości, a czasem i bólami głowy. A jeśli masz w sobie dużo pitty – olej sezamowy pomoże Ci, ale pamiętaj, żeby nie przesadzać, zwłaszcza przy infekcjach z gorączką.

Inne oleje, których możesz użyć do nasza to: olej migdałowy, olej kokosowy (chłodzący, dla pitta), ghee, Anu Taila, Shadbindu Taila, Bala Taila. Różne oleje są używa dla różnych Dosz i przy różnych dolegliwościach.

 

 



Cześć!

Dziś osobisty list o jodze, bo wyliczyłam, że jogę praktykuję przeszło od 15 lat, a moje pierwsze z nią zetknięcie osiągnie niebawem pełnoletność. To długa droga i wiele się przez ten czas zmieniło. Zanim jednak porzucisz lekturę, chcę powiedzieć ZACZEKAJ! Opowiem ci o mojej praktyce coś, co jest bardzo użyteczne i możesz doświadczyć tego nie tylko w kontakcie z jogą! Obiecuję, że warto 🙂 

PIERWSZE LATA JOGI

To było poszukiwanie czegoś dla siebie w nowym mieście. Znałam już jogę, ponieważ moja mama jest zapaloną joginką, a później stała się nauczycielką jogi. Trafiłam na jogę kundalini i… niezbyt ją lubiłam. Często nadużywała moje ciało i energetycznie dla mojej mieszanki vata-pitta była ciężka do zniesienia. Bardziej mnie zaburzała, niż koiła, ale i tak wytrwałam w niej kilka lat, głównie z powodu charyzmatycznej nauczycielki. Pewnego razu jednak przyszłam na tę jogę i poczułam w sobie tyle złości, tyle przekroczenia moich granic, siebie, swojego ciała, że zostawiłam matę, butelkę wody i wyszłam z sali, tak jak stałam. Nigdy nie wróciłam.

KOLEJNY KROK

Mój kolejny krok na macie to była prawilna joga metodą Iyengara. Dziś niezbyt poważana, wygląda jak dla starych ludzi i wydaje się nudna. Koce, drewniane bloczki, paski, krzesła. Wszystkie te pomoce pomagające osiągać zakresy, właściwie żaden progres, nic sexy. Koiła mnie bardzo. Sadzała moją vatę na tyłku, a mojej pitta dawała lekcję pokory. Czasem się nudziłam, rozważałam łuszczący się lakier na paznokciach, myślałam o zakupach i co zjem na obiad. Traktowałam w tym czasie jogę czysto instrumentalnie. Nie lubiłam praktykować, ale moje ciało czuło się po niej świetnie, no i nie miałam problemów z plecami!

TERAZ

Po licznych próbach z ashtangą, yin (bardzo lubię), vinyassą i tak dalej, uznałam, że wrócę do jogi bazującej na metodzie Iyengara, ale dodającej lekkie kojące kołysanie. Od sporych zakresów, w których potrafiłam zrobić mostek ze stania, dziś robię minimum, bardzo łagodnie, rzadko cisnę. W mojej praktyce więcej jest teraz oddechu, intencji i pracy na poziomie duchowym. Co mam na myśli? Że joga, którą dziś tak wiele osób traktuje instrumentalnie (jak ja kiedyś) jak formę fitnessu lub z kolei coś sexy (cały ruch yoga babes na social media, spektakularny i dość rozerotyzowany) dla mnie stała się miejsce na spotkanie ze sobą. I nie mówię tu o tajemniczych mantrach czy astrologii, mówię o czułym kontakcie, który może odbywać się też podczas innych form ruchu. To jest sprawdzenie, jak się dziś mam. Jak czuje się moje ciało? Czy coś jest napięte? A może boli mnie brzuch? Czy coś jest sztywne i przykurczone? Ile mam dziś sił?

Ale to także, a może przede wszystkim, kontakt z własną wygodą lub niewygodą. Nauka cykliczności. Raz wchodzę na matę i dosłownie na niej płynę. Chce mi się płakać ze wzruszenia, czuję się otulona troską. Schodzę miękka, rozmaślona, z pięknym glow. Czasem wręcz przeciwnie. Chcę użyć mojej siły i sprawności, a kulam się na plecach jak żuk przewrócony do góry nogami. Irytuje mnie to, nie zaspokaja. Kolejnym razem liczę na coś miłego, promiennego i smacznego, ale cała kleję się od potu, na sali śmierdzi, ruch mnie nie satysfakcjonuje. Wyraziłam intencję dla tej pracy, ale nic nie czuję, nic nie przychodzi, jakaś niewygoda w ciele. Rozdrażnienie.

PRACA NA MACIE MA SENS

Jeśli umiemy przenieść ją w codzienne życie. Nieważne czy robisz spektakularne jogiczne flow. Nieważne najmodniejsze jogowe fatałaszki i kadzidła. To nie jest istota tej pracy, tego spotkania. Ani mięśnie, ani gibkość, ani wytrzymałość, ani zakresy. Istotą jest zobaczyć w tej praktyce siebie — kiedy się złościsz, nudzisz, irytujesz. Kiedy chcesz odpuścić, wkurza cię nauczyciel, kiedy przysypiasz. Kiedy się nadużywasz i kiedy dajesz z siebie zbyt mało i oszukujesz, bo nie chce ci się włożyć pracy. Ale przede wszystkim to stawanie do tej pracy w jej wszystkich odcieniach — tych przepełnionych satysfakcją, trudem, nudą, rozkoszą.

To właśnie wynoszę z maty w życie. Czasem wena porywa mnie w wartkie i orzeźwiające rejony mojej pracy, innym razem się mozolę. Czasem rozkosz przychodzi szybko, niespodziewanie, intensywnie i trwa i trwa. Innym razem nie mogę się skupić i gdybym była tylko nastawiona na duże O, byłabym rozczarowana. Czasem zresztą jestem. Gdy chcemy w życiu miłości, macierzyństwa, myślimy tylko o tych pięknych momentach. Byciu zrozumianą, w bliskości, dzieleniu się satysfakcjonującymi kawałkami naszego świata, a potem zbieramy skarpety i wkurzamy się na zlew pełen brudnych garów. I o tym to jest, o tym, żeby nie łudzić się, że zawsze ważne jest tylko pazłotko. Żeby stawać do konfliktów, nudy, przepływu i totalnego życiowego zatwardzenia.

Nie uciekać. Rozumieć te cykle i być w nich ze świadomością, że to spotkanie, ten proces, te warstwy i smaki tworzą multiwymiarowe doświadczenie.




sok na zdrową cerę latem

Sok na zdrową cerę latem? Jak to ma mi niby pomóc? Z punktu widzenia ajurwedy ma to sens, bo zdrowa skóra zaczyna się od zdrowej wątroby, a to od zdrowej krwi. Chcemy, żeby krew nie była zbyt „zimna” – jej objawami są ospałość, blada skóra, brak  werwy, depresja, ciągłe poczucie zimna, ale i nie za „gorąca” czyli powodująca wypryski, egzemy, irytację i złość czy dużą wrażliwość na światło. Całe piękno – paznokcie, włosy, skóra są tylko produktem ubocznym zdrowia. I o to zdrowie właśnie zadbamy.

Wybierzemy zielone gorzkie, chłodzące warzywa i połączymy je ze słodyczą. Wybierzemy ich kilka, żeby nie przytłoczyć trawienia i będziemy soku używać leczniczo – szklaneczkę, filiżankę dziennie, zamiast, jak pokazują to amerykańskie blogerki zalewać się całymi dzbankami zielonego soku. Pominiemy szpinak, bo termicznie jest gorący, zamiast niego wybierzemy chłodzący i przeciwzapalny jarmuż. Dodamy lekko słodkie jabłko i pełną betakarotenu młodą marchewkę, bo smakami pitty są słodki, cierpki i gorzki. Dorzucimy nawilżającego i chłodzącego ogórka i dużą garść mięty.

Cały przepis na sok na zdrową cerę latem może wyglądać tak:

– 2 małe jabłka umyte i pozbawione gniazd nasiennych

– 2 laseczki selera naciowego

– dwie garści surowego jarmużu

– garść świeżej mięty lub kolendry

– 1 mała marchewka

-1/4 limonki – sok

Wszystkie składniki oprócz limonki wrzuć do sokowirówki, która potrafi wycisnąć sok także z liści. Na koniec wyciśnij sok z limonki. Jeśli chcesz, możesz rozcieńczyć sok wodą kokosową, albo dodać do niego trochę soku z aloesu (nie przesadź z ilością, bo zadziała przeczyszczająco). Sok wypijaj kilka razy w tygodniu w pierwszej połowie dnia. Jeśli kiepsko znosisz surowiznę pamiętaj, żeby obrać jabłka i ogórki, te drugie także wypestkować. Jedzenie może być lekarstwem. Twoja cera i napięte nerwy nie poprawią się po jednej szklance, ale jeśli będziesz stosować ten sok regularnie, zobaczysz poprawę funkcjonowania. Oczywiście dieta to kwestia indywidualna, nie korzystaj ze składników, których nie tolerujesz lub jesteś na nie uczulona.

Ten przepis na sok na zdrową skórę latem sprawdzi się bardziej dla pitty niż vaty. Ona musi szukać łagodniejszych sposobów na ochłodę.

Chcesz poznać sposoby na problemy pitty (gorąco, irytacja, perfekcjonizm, problemy skórne, luźne wypróżnienia itp.)? Przygotowałam dla Ciebie różne pomoce:

Weź to na chłodno to 3 nagrane lekcje dla każdej pitty. Zawierają praktyczne wskazówki dotyczące diety, mindsetu, praktykę oddechową i wizualizację, czyli bardzo holistycznie podchodzą do tematu naszej gorącej doszy na poziomie przekonań, ciała i głowy. Zobacz – ta gorąca krew wpływa nie tylko na skórę i ciało. wpływa też na poczucie irytacji, rozdrażniene, zmęczenie. Chcemy ukoić gorącą pittę nie z pomocą magicznej różdżki, ale pracując z różnymi aspektami nas – nie jesteśmy tylko ciałem, ale hej! Możesz zacząć od chłodzącego soku :), a gdy będziesz gotowa sięgnąć po więcej wiedzy, którą jestem gotowa się z Tobą podzielić. Zaufaj mi, od lat borykam się z problemami związanymi z gorącem i mam coraz lepsze efekty w radzeniu sobie z tym, na co pracowałam całą nastoletniość i wczesną dorosłość.

blimsien pitta

blimsien pittaRześko to moja książka, która przeprowadzi Cię przez wiosnę i lato w kierunku złotej polskiej jesieni i pozwoli Ci nie zwariować 🙂 Zawiera przepisy kulinarne, objaśnia jak się sobą opiekować, jest sporo wskazówek dotyczących stylu życia (także dotyczących urządzania wnętrz czy mody latem), ale choć dotyczy ona sezonów kapha-pitta-vata nie jest pisana z myślą wyłącznie o doszy pitta, zawiera informacje ogólne związane z rytmem rocznym. Kupisz fizyczną kopię (klik) albo e-booka (klik).

Mikroprzewodniki po doszach to trzy ściągawki, które przypomną Ci, czym charakteryzuje się która z ajurwedyjskich dosz, jak o nią zadbać, jakie pokarmy są dla niej najlepsze, a jakie najgorsze. Same najważniejsze informacje gotowe do druku w formie wygodnego PDF. Kupisz je w moim sklepie (klik).

Przemiana. Ajurwedyjski sposób na piękno i zdrowie.

Jednym z najczęściej zadawanych mi pytań jest: jaka książka o ajurwedzie jest najlepsza dla początkujących? Ajurweda Was intryguje, chcecie dowiedzieć się więcej i szukacie czegoś nieprzesadnie sanskryckiego, niezbyt zawężonego tematycznie i napisanego w przystępny sposób. Od kilku lat mamy prawdziwy wykwit takich książek i choć przez długi czas starałam się trzymać rękę na wydawniczym pulsie, teraz odpuściłam. Przerzuciłam się na bardziej specjalistyczną literaturę, ale też mam swoją faworytkę, jeśli chodzi o publikację na start.

KATE O’DONNELL — PRZEMIANA AJURWEDYJSKI SPOSÓB NA PIĘKNO I ZDROWIE

To prawie 300 stron o ajurwedzie. Ładnie wydane. Gęste od wiedzy. Często do niej wracam, bo rozdziały są klarownie rozpisane, książka jest czytelnie zilustrowana i dobrze wyjaśnia podstawy. Dowiesz się z niej nie tylko czym są ajurwedyjskie konstytucja vata, pitta oraz kapha, ale także poznasz terminy takie jak prana, ojas czy agni. Niech nie zrazi Cię sanskryt czy cytaty ze starożytnych tekstów, w środku jest wiele grafik i tabelek, które dokładnie pokazują, o co chodzi z właściwościami smaków, jak rozwija się stan chorobowy i jak dbać o siebie. Znajdziesz tu także naukę o rytmie dobowym i cyklu rocznym, czyli tematy, które poruszam w moim kursie W Twoim Rytmie oraz moich książkach Ciepło i Rześko — tu oczywiście w bardzo skondensowany sposób. Książka porusza temat trawienia, toksyn i podaje flagowe ajurwedyjskie przepisy, jak ten na herbatkę CCF, czy ghee, ale także wiele innych przepisów  na całe dania (zamierzam je wypróbować, na razie nie mogę podać swojej opinii).

PRZEPISY NA AJURWEDYJSKIE KOSMETYKI? TAK! I TO NIE WSZYSTKO…

Ochładzający olej do masażu, krem do twarzy z ghee czy przepis jak przygotować kompres z oleju rycynowego — także takie przepisy znajdziesz w tej książce. Mnie podoba się sekcja z domowymi przepisami na herbatki, miodowe pasty czy mikstury stosowane przy dolegliwościach takich jak kaszel, zatkany nos, bolące gardło. W dużej mierze to proste przepisy, bo ajurweda to medycyna ludowa, taka, która podpowie Ci jak możesz zrobić lekarstwa we własnej kuchni. My mamy syrop z cebuli czy syrop z kwiatów czarnego bzu, ale może tym razem zechcesz zastąpić go miodem z cynamonem i sokiem z cytryny? Takich skarbów jest tu wiele. Bardzo podoba mi się, jak autorka tłumaczy, jak konkretne smaki wpływają na dolegliwości, które próbujemy z ich pomocą zredukować.

ZIOŁA, RYTUAŁY, PODSTAWY AJURWEDY I SPOSOBY NA PROSTE PRZYPADŁOŚCI

To niesamowite, że w tak niewielkiej książce znajdziesz podstawy ajurwedy, naukę o rytmach, ziołach, przyprawach, przepisy oraz rytuały. To bardzo dużo materiału podanego w bardzo przystępny sposób. Nie jest to może lektura, którą przeczytasz od deski do deski w ramach literackiej przygody, ale z pewnością dobre kompendium wiedzy, które pozwoli Ci zdobyć wiedzę na temat ajurwedy, poszerzyć ją lub po prostu skorzystać z przepisów przy okazji sezonowych dolegliwości. Wiele z tych sposobów i przepisów jest klasykami, które miałam przyjemność przetestować podczas swojej praktyki i mogę poświadczyć, że są skuteczne. Jeśli kiedyś piłaś rozgrzewającą herbatkę z imbirem, pewnie sama doskonale to wiesz.

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Znak. Kupisz ją np. w Empiku.

pittaOpowiem Ci historię, może będziesz mogła się z nią utożsamić. Napisałam ostatnio na ig, że budowanie poczucia własnej wartości na tym, ile możesz osiągnąć, zawieszanie sobie poprzeczki tak wysoko, że właściwie nigdy nie możesz być z siebie zadowolona i odmawianie sobie odpoczynku i realizacji swoich podstawowych potrzeb mogą być oznakami samoodrzucenia (auć) i zaburzonej pitta doszy. Joginka Basia Tworek odpisała „To chyba jednak przede wszystkim przejaw traumy” i poleciła mi lekturę. Ja natomiast patrząc przez pryzmat ajurwedy, widzę ten temat inaczej.

TRAUMA CZY OSOBOWOŚĆ?

Pytanie rozwalające głowę na dzień dobry, może je poczujesz, jeśli byłaś w terapii lub innej formy pracy nad sobą:

A co jeśli to, co brałaś za swoją osobowość, w rzeczywistości jest mechanizmem radzenia sobie i odpowiedzią na traumy?

Wiesz może pozabezpieczny styl przywiązania czy nadaktywny układ nerwowy nie są cechami Twojej osobowości, ale reakcjami na przeszłość? Jednocześnie ajurweda wyklucza, że dziecię jest czystą, białą i niezapisaną kartą. Rodzimy się już z konkretną konstytucją. Mają na nią wpływ nasi rodzice, ich charaktery i ciała, stan zdrowia, również psychicznego, w którym się znajdują na rok przed zapłodnieniem, podczas ciąży, w połogu i przez rok po urodzeniu. Nauka będzie mówić o hormonach stresu i już udowadnia, że te mają wpływ na płód i jego reakcje kiedy płód staje się dzieckiem poza brzuchem mamy. Wiemy też o różnych reakcjach stresowych. Jak opowiedziała mi ostatnio Aga Sobisz, która uczy neurojogi i zrobiła podyplomówkę z psychosomatyki oprócz reakcji zamarzania, uciekania i walki wyróżnia się teraz także reakcję „fold”. Zbieram te wszystkie informacje i widzę, że to, jakiej jesteśmy doszy bardzo predysponuje nas do konkretnego sposobu reagowania na stres (powiedzmy, że pitta w 65% wybierze walkę, a kapha zamrożenie lub fold). Rodzice nas kształtują, mogą mieć te same dosze w konstytucji co my, a traumy czy zaniedbania, które dotykają nas w procesie wychowania, mogą być „typową traumą pitta” lub innej doszy. Oczywiście później może nas spotykać wiele triggerów i przykrości oraz trudnych wydarzeń poza domem. Chciałam tylko pokazać mój tok myślenia, uważam, że Basia Tworek może mieć rację, ale ajurweda ma ją również. Mamy określone predyspozycje do konkretnych reakcji i osoba z przewagą kaphy nie będzie miała do tendencji NAPIERDALANIA, by czuć się wystarczającą i raczej jest małe prawdopodobieństwo, że zaniedba własne potrzeby fizjologiczne z powodu takiego ciśnienia wywieranego na samą siebie. Jej reakcja byłaby inna.

JAK NIE WKURWIŁAM SIĘ NA WAKACJACH (A MOGŁAM)

Opowiem ci teraz trochę o doszy pitta, którą mam w mojej konstytucji na miejscu drugim. Mam jej obecnie multum i pracuję z nią dużo, zanim mnie spopieli. Nie jestem co prawda pracoholiczką, ale bywam bardzo kategoryczna i sztywniutka. Uważam, że pewne rzeczy należy robić w określony sposób i już! Chcę, by wszystko działo się zgodnie z harmonogramem. Oczekuję, że ludzie będą ogarniać i dowozić. Jestem poirytowana, gdy coś wybija mnie ze znanego schematu (chociaż mam w sobie też masę vaty i ona wybija mnie najczęściej) i tak np. gdy łazienka jest zajęta, kiedy normalnie wszyscy śpią, co uniemożliwia mi mój poranny cykl czynności, para zaczyna mi lecieć uszami. Nie lubię, gdy Spotify puszcza mi piosenki sam zmieniając kolejność. Lubię, kiedy wszystko jest tak, jak ja to zaplanowałam i jestem (byłam?) świrem kontroli.

Tak, chyba raczej byłam, niż jestem. Oczywiście te cechy nie znikają! Jeśli mam pittę, będę ją mieć, ale mogę regulować pokrętłem (to pokrętło to styl życia) czy jej cechy będą szły w dobrą stronę, będę jasno formułować myśli, porywać tłumy, znajdować najlepsze atrakcje podczas wycieczki do innego miasta, czy będę poirytowana, krytyczna i niezadowolona. Ten długi wstęp jest po to, żebyś mogła się przejrzeć w tej opowieści — może masz/miałaś tak samo, a może to portret kogoś z twoich bliskich?

SHOW TIME

Aga Sobisz, z którą spędzałam ostatnie dni niesutannie mówiła mi, jak ważne jest poczucie bezpieczeństwa zbudowane na doświadczeniu i świadomości własnych zasobów. Miałyśmy super czas na Kaszubach, ale nie mogłam wrócić do Warszawy, a miałam nagrywać podcast z Paulą in Scotland — ten nick mówi sam za siebie, jak nie zdążę, Paula wróci do Szkocji i tyle. Bilety wyprzedane i na niedzielę i na poniedziałek, kiedy mam nagrywki i inne zobowiązania w Warszawie. W końcu udaje mi się ustrzelić bilet na 6:50, żeby zdążyć na pociąg, musimy wstać grubo przed 5 rano. Wstajemy, idziemy jeszcze nad jezioro. Mamy zapas czasu. Zapas ten kurczy się przed samym Gdańskiem, gdzie są przebudowy i korki. Aga sprawdzała czas dojazdu, ale okazuje się (no kto by pomyślał — dopowiada moja pitta), że droga o 4:40 to nie to samo co o 6:30. Pendolino opuszcza stację, zanim ja docieram do miasta. Robi się nerwowo. Rozważamy opcje. Aga ciągle kieruje mnie z myślenia o tym, jak beznadziejnie, że nie zdążyłyśmy, jak do tego mogło dojść, co za skandal w kierunku: poradzimy sobie, nic się nie stało. W razie czego Paula będzie w Polsce w sierpniu — nagram wtedy. Ostatecznie jak nie nagram nigdy, też nikt nie umrze. Część pracy mogę robić zdalnie i nikt w Warszawie nie zginie, jak będę we wtorek. Pies jest ze mną, więc nie obciążę domowników kolejnym dniem opieki. W ostateczności Aga proponuje, że mnie zawiezie do Warszawy i tego samego dnia wróci, bo prowadzi lekcje jogi i musi być w Gdyni na wieczór. Dobra, wydaję na paliwo, auto nie ma klimy, jest bardzo gorąco, ale jedziemy. Fajnie nam się gada, jest super. W połowie drogi Aga mnie pyta, na którą muszę być, o której jestem umówiona z Paulą? Ja wiem, że konkretna godzina nie padła, staram się więc Paulę o to zapytać i… orientuję się, że umówiłyśmy się na poniedziałek, ale za tydzień.

Robię się czerwona. Pocę się w sekundę. Nie mogę uwierzyć, że coś takiego mi się przydarzyło. Nic takiego nigdy się nie stało! Ja nie robię takich rzeczy. Czuję się winna, że zaangażowałam Agę w tę wyprawę, a jednocześnie szybko potrafię to puścić. Mamy super podróż, w Warszawie jemy razem śniadanie, po drodze omawiamy temat pod kątem zasobów, doświadczenia i układu nerwowego. Podejście Agi chłodzi moją pittę i luzuję portki. Nagrałyśmy poprzedniego dnia podcast o czuciu się bezpiecznie w ciele i czuję, że teraz mam szansę wprowadzić wszystkie te sposoby w życie. Sytuacja była stresująca, kosztowała Agę wysiłek, mnie pieniądze, ale ostatecznie jest miło i sobie poradziłyśmy.

TO BY SIĘ NIE STAŁO, GDYBY MOJA PITTA BYŁA NADAL MOCNO ZABURZONA NA POZIOMIE UMYSŁU.

Para poszłaby mi uszami dlatego, że ja pomyliłam terminy, że Aga kiepsko oszacowała czas drogi, że wszystko jest inaczej, niż miało być, a przecież… nic się nie stało. Pomyślałam o moich znajomych pittach, które dostają na łeb, bo zaplanowały sobie, jak ktoś ucieszy się z prezentu, który mu podarowały, a ten ktoś ucieszył się za mało (foch). O pittach, które wydają wystawne obiady, ale potem ktoś zachowuje się niezgodnie z procedurą i atmosfera siada natychmiast. O pitta rodzicach, szarpiących swoje dzieci, bo się guzdrzą. O pitta kochankach, którzy nie chcą się zgodzić na coś, bo to nie jest logiczne. I pomyślałam też o sobie piczce-zasadniczce, która była kiedyś szalenie zerojedynkowa i wymagająca wobec siebie i świata, by był zgodny ze scenariuszem w jej głowie.

Na szczęście zakochałam się w kimś bez grama pitty. Na szczęście poznałam ajurwedę. Na szczęście zobaczyłam tyle zaburzonej pitty w moich nauczycielach, przyjaciołach czy rodzicach, że uznałam, że to jest dopiero kontrproduktywne. Na szczęście kilka razy w życiu wypaliłam się do cna. Te wszystkie doświadczenia, nie tylko otaczania się pittami, ale także bycia pittą poniekąd zmusiły mnie do pracy nad sobą. Również szczery i bolesny feedback od moich bliskich, który pokazywał mi, że nawet jeśli mam rację, nikogo ona nie obchodzi, bo w relacjach ze sobą i światem mało kiedy chodzi o rację, a częściej o zrozumienie, rozpuszczanie napięć, luz i przepływ.

Teraz chcę podzielić się z Tobą moją wiedzą i moim doświadczeniem. Opowiem Ci o tym, jak łagodzić to palące gorąco w ciele za pomocą oddechu, diety i stylu życia, ale także, jak dać sobie prawo do beztroski, zabawy i dlaczego właśnie dla Ciebie (jeśli to, o czym napisałam to również Twoja historia) to jest kluczowe i jednocześnie tak trudne. Ponieważ przed chwilą sama zaliczyłam moment wypalenia i twórczej niemocy i wydawało mi się, że to moja vata coś nie chce ruszyć do pracy, chwilę zajęło mi zrozumienie, że kreacja i praca nie są możliwe, gdy perfekcjonizm i wysokie wymagania wobec siebie spotykają się z letnimi upałami. Szybko wdrożyłam zmiany. Odetchnęłam. Odżyłam. I zapraszam Cię na cykl 3 spotkań online — WEŹ TO NA CHŁODNO, żebyś także Ty poczuła tę ulgę. Kliknij w link, żeby poznać szczegóły.

 

 

Za to kocham czerwiec! Za obiady, które robią się nieomal same i to w dodatku w 20 minut. Wybacz to niereprezentacyjne zdjęcie, robiłam je dla siebie, jednocześnie wiem, że wszystkie szukamy przepisów szybkich i mało pracochłonnych, dlatego zostawiam przepis do wykorzystania.

Istotą szybkich późnowiosennych i letnich obiadów jest dla mnie dobra baza. Komosa ryżowa będzie najbardziej wartościowa i relatywnie łatwostrawna (jeśli masz trawienie typu Vata, wybierz białą komosę), ale możesz także użyć kuskusu — zwykłego lub razowego albo czarnej soczewicy, która gotuje się podobnie długo jak komosa.

Warzywa mogą być sezonowe i niekoniecznie muszą to być szparagi. Nada się młody bób, który można jeść razem ze skórką, groszek  wyłuskany groszek cukrowy, resztka fasolki szparagowej ugotowanej poprzedniego dnia. Ja użyłam surowych pomidorków, ale sprawdzą się tu także oliwki.

U mnie białko robi ciecierzyca i komosa, ale roślinne źródła białka mają też sporo węgli. Czego możesz dodać zamiast ciecierzycy? Czarną fasolę, tofu, tempeh, kawałki kurczaka lub ryby. No i najlepsze — po przygotowaniu różnych składników każdej biesiadującej z tobą osobie (albo sobie samej na następny dzień do pracy) możesz zrobić inny miks.

Ajurwedyjski tip: kapcie dodaj więcej szparagów, pozwolą jej zmniejszyć obrzęki. Pitta ucieszy się z dressingu na bazie naci kolendry lub po prostu przybrania miski posiekaną kolendrą, która zadziała schładzająco. Vata ma problem z trawieniem białka, im mniejsze i  łatwiej strawne strączki, tym lepiej — możesz użyć np. przepołowionych mung dhal — gotuj je razem z komosą.

A jeśli chcesz wiedzieć, które składniki są dobre dla Twojej doszy przygotowałam dla Ciebie wygodne rozpiski (klik), dzięki którym komponowanie posiłków będzie znacznie łatwiejsze. Nie bądź restrykcyjna, o ile nie masz dużych problemów z trawieniem. Wybrane produkty pokazują proporcje — czego powinno być najwięcej, a co powinno stać się produktem, którym raczysz się rzadziej i w mniejszej ilości. 

 

SKŁADNIKI:

pęczek drobnych szparagów

garść pomidorków koktajlowych

1 filiżanka komosy ryżowej + 2 filiżanki gorącego bulionu (może być rosół, zwykły warzywny, może być grzybowy)

220 g ciecierzycy (waga bez zalewy)

1 cukrowa cebulka

sos: 2 łyżki soku z cytryny, 1/2 łyżeczki musztardy Dijon, 1 ząbek czosnku, 1/4 łyżeczki soli, 2 łyżki tymianku cytrynowego, 10 łyżek oliwy

bałkański ser jako dodatek na wierzch

PRZEPIS:

  1. Zagotuj wrzątek/podgrzej bulion. Pod bieżącą wodą umyj warzywa. Komosę przepłucz pod zimną wodą na sitku. Szparagom obłam końcówki, resztę pokrój w kilku centymetrowe kawałki. Włóż do garnka i zalej wrzątkiem. Zostaw na ok. 10 minut. Komosę wrzuć do małego ronda i zalej wrzątkiem lub bulionem. Doprowadź do wrzenia, zmniejsz ogień, przykryj i nastaw timer na 15 minut.
  2. Pomidorki pokrój na ćwiartki. Odsącz i przepłucz ciecierzycę. Posiekaj w kostkę cebulkę cukrową. Listki tymianku oddziel od łodyżek.
  3. Odcedź szparagi. Rozgrzej oliwę na patelni i wrzuć na nią szparagi podsmażając na średnim ogniu i mieszając od czasu do czasu. Timer powinien zadzwonić. Wyłącz ogień pod komosą i zostaw ją pod przykryciem.
  4. Oliwę, musztardę, dół, tymianek i sok z cytryny wymieszaj razem. Przepuść ząbek czosnku prze praskę. Nie musisz go w tym celu obierać. Wymieszaj.
  5. Do misek rozłóż wszystko oprócz sera. Polej sosem. Wymieszaj. Teraz pokrusz ser.

Przygotowanie tego obiadu dla 3 osób zajmie Ci ok. 20 minut. To danie dobrze sprawdza się zabrane do pracy następnego dnia.

Chcesz nauczyć się gotować komosę tak, by nie była gorzka? A może zastanawiasz się, jak ugotować ryż lub kaszę bez plastikowych woreczków? Przygotowałam dla Ciebie instrukcję, jak to zrobić:

Komosa, ryż, kasza – jak ugotować je bez woreczka?

Więcej sezonowych przepisów znajdziesz w mojej najnowszej książce Rześko. Najbardziej zmysłowy poradnik osiędbania.

salt&stone dezodorant recenzja

Jak się pocisz? To jedno z pytań, które można usłyszeć na konsultacji ajurwedyjskiej. Bo może się zdziwisz, ale nie wszyscy pocimy się tak samo intensywnie, a sam zapach potu zależy od wielu czynników.

 

Są osoby, które praktycznie się nie pocą. Zazwyczaj też mają małe pragnienie, zapominają pić, nie lubią smaku wody, a ich dłonie i stopy często są suche i zimne. W ajurwedzie zakwalifikowalibyśmy je jako Vata. Są osoby, które pocą się umiarkowanie — zwykle gdy jest bardzo gorąco, podczas wysiłku fizycznego, ich pot nie jest przykry w zapachu i pojawia się w pachwinach, pocą im się dłonie, stopy, pachy. Osoby te mają średnie pragnienie i nazwiemy je kapha. Są też osoby typu pitta, często jest im gorąco, ich skóra jest ciepła, pocą się szybko i obficie — podczas wysiłku, w związku z temperaturą. Pocą się nie tylko tam, gdzie jest tłuszczyk, pocą im się i plecy i czoła, a nawet skóra głowy. Ich zapach często jest bardzo intensywny i nieprzyjemny. Może być ostry lub kwaśny.

ANTYPERSPIRANT? NIE DZIĘKUJĘ.

Kilka lat temu postanowiłam przestać używać antyperspirantu, choć moje pocenie plasuje się pomiędzy kaphą a pittą. Jedną z zasad utrzymywania się w dobrym zdrowiu według ajurwedy jest niepowstrzymywanie naturalnych odruchów ciała. W naszej kulturze nie oznacza to bycia nieuprzejmym i charczenia, odpluwania, pierdzenia czy bekania publicznie, ale… ale jednak niepowstrzymywania tych czynności przez dłuższy czas. Czy przetrzymujemy moment pójścia do toalety na siku, czy bierzemy za regułę, że dziewczyny nie puszczają bąków — robimy tym sobie krzywdę. Powie ci o tym pierwsza lepsza specjalistka od mięśni dna miednicy (swoją drogą jeśli interesuje cię ten temat, kliknij tu). Podobnie jest z poceniem się. Ta funkcja ciała nie powstała po to, by uprzykrzać nam życie w komunikacji miejskiej, służy regulowaniu temperatury, a razem z potem wydalamy ama, czyli toksyny. Ajurweda zaleca wręcz pocenie się podczas sportu lub korzystania z terapii ciepłem (np. w saunie). Jednocześnie nadmierne pocenie się i przykry zapach potu będą informować nas o zaburzonej doszy pitta. Warto wtedy przyjrzeć się swojej diecie, sprawdzić, czy nasze hormony są uregulowane i zbadać ogólny stan naszego ciała.

Jeśli czujesz, że twój pot ma przykry zapach, że pocisz się intensywnie i postanawiasz zająć się tylko maskowaniem tego efektu — działasz na skutku, a nie na przyczynie. Potraktuj pot jako ważną informację diagnostyczną. Zastanów się, ile pijesz wody, ile kawy i alkoholu. Czy nie nadużywasz fermentowanych pokarmów (kombucha? czekolada? sery?). Jeśli chcesz zobaczyć, jak zbalansować dietę w przypadku nadmiernej pitty polecam ci mikroprzewodniki po doszach. Zobacz rozpiskę dla pitty — najlepsze i najgorsze pokarmy i postaraj się zmienić ich proporcje w swojej diecie.

pitta Dosza mikroprzewodnik

JEŚLI NIE ANTYPERSPIRANT TO CO NA POCENIE SIĘ?

Po pierwsze działamy na przyczynę, nie na skutek. O tym pisałam wyżej. Po drugie, nadal możesz nie chcieć śmierdzieć i to naturalne. Sama w momentach bardzo zintensyfikowanego pocenia (5 minut po wyjściu spod prysznica niż śmierdziałam jak po dniu przekopywania grządek) działałam na przyczyny, ale na objaw zdarzało mi się używać blokera polecenia, zwłaszcza gdy byłam w sytuacjach społecznych, które wymagały okiełznania zapachu. Natomiast to wyjątkowe sytuacje, na co dzień używam naturalnego dezodorantu i nie, nie jest to dezodorant samoróbka na bazie oleju kokosowego i sody. Przez lata przetestowałam wiele dezodorantów i niestety prawie wszystkie, albo były zupełnie nieskuteczne, albo finalnie podrażniały moją delikatną skórę lub powodowały wypryski. W końcu trafiłam na ideał, który jest drogi, ale bardzo wydajny (wystarczył mi na rok!) i ma idealny dla pitty zapach drzewa sandałowego. Jest to dezodorant marki Salt&Stone (mają różne zapachy) i można dostać go w Polsce online np. w Bebe Concept. Krótką recenzję dezodorantu Salt&Stone znajdziesz tu.

PODSUMOWANIE

Pocenie się jest dla nas cenną informacją i mówi nam o potrzebach lub zaburzeniach naszego ciała. Chcemy ich wysłuchać i zająć się przyczynami. Nie należy blokować pocenia się, ale można działać na sam zapach. Kryształy ałunu, które wydają się naturalnym rozwiązaniem, są tym samym, co antyperspiranty zawierające sole glinu — zablokują pocenie, a ich wpływ na zdrowie może budzić wątpliwości. Nadmierne pocenie to twój problem? Unormuj duszę pitta. Właśnie dostałaś SMS od twojego ciała z informacją, co robić. Za darmo ;). Podziękuj mu za to.

SZUKASZ WIĘCEJ RAD ZWIĄZANYCH Z LETNIMI BOLĄCZKAMI?

Kup moją książkę Rześko. W czerwcowym rozdziale nauczę cię, jak skutecznie się nawadniać, nakłonię do większej akceptacji własnego ciała, podam przepis na domowe ajurwedyjskie kosmetyki. Poznasz także przepis na słowiańskie kadzidło prosto z łąki, zadbanie o układ krążenia, sezonowe przepisy i całkiem sporo porad na temat tego, jakie materiały i fasony ubierać, by czuć się komfortowo podczas upałów. Lato może być przyjemne, przytulne i rześkie. Sprawdź sama!

Rześko książka

.