Życie stało się wymagające. Zastanawiamy się wszystkie, jak pomieścić urodziny dziecka, plotki z przyjaciółką, randkę z osobą partnerską z odświeżaniem wiadomości, robieniem kanapek, szukaniem noclegu dla uchodźców. Jak pracować, kiedy wali się znany nam świat? Jak wyjść z fazy złudzeń, że życie jest sprawiedliwe, a po okrucieństwach II w.ś Europy nigdy już nie nawiedzi widmo mordów, gwałtów i palących się od bomb domów. Dojrzewamy w sposób, którego z pewnością nie pragnęłyśmy. Jak w tym zadbać o siebie?
WSZYSTKIE EMOCJE SĄ DOBRE, CHOĆ NIE WSZYSTKIE SĄ MIŁE
Strach, rozpacz, przerażenie czy niepewność to całkiem adekwatne emocje do tego, co się dzieje. Dodatkowo budzą się w nas traumy rodowe i narodowe. Opowieści dziadków czy rodziców idą teraz pod rękę z pytaniami, czy za kilka miesięcy i my będziemy uciekać? Czy będziemy okupowani? Czy na naszych oczach dokonuje się właśnie rozbiór Ukrainy? Czy możemy wierzyć naszym sojusznikom? W dodatku podobne lęki i niepokoje nie zwalniają nas z codziennych obowiązków wychowywania dzieci, gotowania, sprzątania, chodzenia do pracy, płacenia podatków i rat kredytów. Nagle musimy pomieścić w sobie tak wiele sprzecznych emocji. Radość, ekscytację, przyjemność występujące w naszej codzienności wymieszane ze strachem, żałobą, lękiem. Doświadczenie uczy, że z wypierania emocji nigdy nie przychodzi nic dobrego, ale z maksymalnego ulegania im, lub – co gorsza – napędzaniu ciemnych myśli również nie. Oto moje pomysły na to, co może pomóc:
OGRANICZENIE KONTAKTU Z INFORMACJAMI I WYBRANIE RZETELNYCH ŹRÓDEŁ
Tak, mózg chce teraz cały czas odświeżać niusy, słuchać nieustannie radia lub oglądać telewizję, bo wierzy, że informacja pomoże wymyślić plan działania. Jednak ten mózg od 2 lat jest zalewany informacjami o pandemii, kryzysie gospodarczym czy inflacji. Tryb walcz, uciekaj lub udawaj martwą, nie zadziała, bo sytuacja kryzysowa trwa już stanowczo zbyt długo. Zatem, zamiast wprowadzać się w stan całkowitego rozpadu i poczucia niemocy wybierz rzetelne źródła informacji, które zamiast clickbaitowych nagłówków oferują spokojną, rzeczową analizę sytuacji (zazwyczaj jest ona uspokajająca). Jeśli podobnie jak ja w pierwszych dniach wojny, pierwsze co robisz, to chwytasz za telefon, żeby sprawdzić, czy Kijów nadal jest wolnym miastem a Zeleński żyje, zostaw sprawdzanie serwisów na inną porę. Również wieczory postaraj się przeżywać bez informacji. Zadbaj o swój sen. Buduj rezerwę wewnętrznego spokoju. Nie namawiam do ignorancji, namawiam do racjonalnego dawkowania sobie bodźców.
WEŹ SPRAWY W SWOJE RĘCE
Poczucie sprawczości często pomaga w pokonaniu stresora. Zamiast załamywać się pod wpływem lęku, organizuj się lub dołącz do lepiej zorganizowanych. Każda z nas ma talent, który może teraz wykorzystać. Jedni robią kanapki, inni są wolontariuszami na dworcu, jeszcze inni przyjmują ludzi pod swój dach lub łączą ze sobą ludzi i skutecznie dzielą się informacjami. Ale wiesz co? Potrzebni będą też ci, którzy dają Ukraińcom pracę i wydają pieniądze w ich punktach handlowych czy usługowych. Ważni są ci, którzy szyją flagi, by życzliwie przyjąć uchodźców, ważni są ci, którzy tylko przelewają pieniądze na zweryfikowane zbiórki, ważni są ci, którzy oddają rzeczy, którzy sortują otrzymane rzeczy, którzy edukują, którzy pomagają załatwić formalności i przedostać się uchodźcom poza Polskę i w końcu ważni są też ci, którzy nie przeszkadzają, nie podsycają nienawiści, nie ironizują i zachowują spokój, który przelewają na swoich bliskich i dzieci. A w końcu ważni są również ci, którzy pracują, płacą podatki, zatrudniają i którzy wydają w Polsce swoje pieniądze. Wszyscy jesteśmy ważni.
DOMKNIJ REAKCJĘ STRESOWĄ
Można pokonać stresor (zagrożenie mija, bo działamy, albo samoistnie), a reakcja stresowa nadal utrzymuje się w ciele. Żeby powrócić do równowagi, musisz domknąć reakcję stresową. Rób w tym celu wszystko, co wiesz, że u ciebie działa — chodź na długie spacery, intensywnie trenuj, gadaj, pisz dziennik, przytulaj się, zapisz się na sesję TRE, świadomie oddychaj. Jeśli w czasach pokoju i spokoju kompletowałaś swoją apteczkę osiędbaniową — skorzystaj z narzędzi w niej zawartych właśnie teraz. Jeśli nie, wykorzystaj to, co intuicyjnie czujesz, że ci pomaga. Mnie pomaga sen, sport i bycie z innymi.
NIE DAJ SIĘ WKRĘCIĆ W PSEUDO DUCHOWOŚĆ
Owszem, energia strachu nie jest konstruktywna. Tak, zgadzam się z tym, że nasze myśli zlepiają się w większe formy, tworząc byty w energetycznym polu i że warto nad myślami panować, a nie dawać się im wozić jak dzikim koniom. Daleka jednak jestem od propagowania podejścia, że duchowość oznacza odcięcie się od wszystkich złych wydarzeń, które właśnie mają miejsce. W moim rozumieniu wszechświat jest tak złożony, że rzeczy nie wykluczają się, raczej jednocześnie ze sobą współegzystują. I tak jak mówimy w ajurwedzie, że choroba, zanim pojawi się w ciele, z pewnością zainfekuje ciało subtelne czy energetyczne człowieka, tak, kiedy człowiekowi ucięło nogę lub zgnił ząb, rekomendujemy pospieszne udanie się po szybką i inwazyjną medyczną interwencję. Podobnie jest tu. Duchowość, modlitwy, intencje, czy dbanie o spokojny umysł nie tylko nie wykluczają działania na rzecz innych, ale powinny raczej je wzmacniać. Wspaniale podsumował to Maciej Wielobób w swoim newsletterze i mam nadzieję, że pokrzepi cię równie mocno jak mnie, zatem pozwalam go sobie załączyć TU (klik).
ROZPACZ I LĘK TO NIE AKTYWIZM
Nie wiem, czy też tak masz, ale ja wpadam czasem w schemat oceniania swojej moralności przez pryzmat przejmowania się danym tematem. Teraz świetnie było to widać w internetowych rozważaniach na temat tego, czy można publikować rzeczy śmieszne, trywialne, zabawne lub komercyjne. Wiele osób czuło, że posty o sukienkach, perfumach czy wiosennych pączkach na krzakach są niestosowne, bo przecież otoczone publikacjami pomocowymi, zdjęciami bombardowań, gruzów i apeli o wsparcie. Tymczasem ja chciałabym powiedzieć, że żadna porcja strachu i rozpaczy nie zmieni teraz sytuacji u naszych sąsiadów, oraz że choć brutalnie to zabrzmi, ta wojna nie dzieje się u nas. To nie oznacza, że mamy być obojętne, ale to oznacza, że warto (choć to trudne) spojrzeć na to na chłodno. Potrzebujemy teraz siły i mocy — by pomagać i by robić to długofalowo oraz by zadbać o siebie. Toksyczny ratownik to nie ratownik. Obsesyjne odświeżanie wiadomości ze świata to nie pomoc. Wylane łzy i zajmowanie przestrzeni mówieniem o tym, jak strasznie się boimy to również nie pomoc. Mamy prawo się bać, mamy prawo do swoich emocjonalnych reakcji, ale to, że się boimy lub litujemy, nie oznacza, że jesteśmy dobrymi ludźmi i pomagamy. Co czujesz, kiedy to czytasz? Masz prawo cieszyć się swoim życiem, pracować, dbać o siebie i swoich najbliższych i z tak naładowanym akumulatorem ruszać na pomoc. Ta pomoc, będzie znaczyła znacznie więcej niż siedzenie z dołem pod kołdrą w hipnotycznym transie strachu i napięcia.
Wszystko potrzebuje dobrych proporcji. Ostatnio moja bardzo bliska osoba trafiła do szpitala, a reakcją jej rodziny było „ale jak umrzesz, to jak ja sobie poradzę?”. Tak, ja też się cholernie bałam, ale zrozumiałam, że głośne przeżywanie SWOJEGO STRACHU dotyczącego zagrożenia życia innych osób to nie jest pomoc. To dodatkowe obciążenie dla ludzi, którzy całe swoje siły muszą teraz poświęcić na przeżycie, otulenie swoich emocji i działanie. Osoba, którą znam, walczy teraz w Ukrainie na froncie. To jego walka, nie mój czas, na wylewanie z siebie morza emocji na temat tego, jak bardzo będzie mi przykro, jeśli z tego frontu nie wróci. Moje emocje związane z tymi wydarzeniami chcę metabolizować sama, dlatego też nie zajmuję się przeżywaniem ich w przestrzeni publicznej. Wierzę, że ta przestrzeń musi pomieścić teraz dużo ważniejsze komunikaty oraz musi tam być też miejsce na pracę i skrawki normalności.
Trzeźwość spojrzenia, wyrozumiałość w stosunku do siebie, umiarkowanie w wydawaniu osądów, życzliwość, cierpliwość i działanie z głową to elementy postawy, która pozwoli nam przejść przez to, co przed nami i być wsparciem dla tych, którzy potrzebują naszej pomocy. Bez zbędnej martyrologii, ale i bez obojętności. Działamy!
4 komentarze
Dzięki! Jak zawsze w punkt.
Bardzo mądre słowa!!!
A co z uchodźcami na granicy polsko-białoruskiej? Wszyscy influencerzy milczeli, bo wiedzieli, ze stracą reklamodawców w sytuacji, gdy 95 % społeczeństwa jest przeciwko przyjmowaniu imigrantów. Wśród tych ludzi są tez dzieci i osoby, które uciekły przed wojna, prześladowaniami- które są jednak mniej zrozumiale dla Polaków niż to, co się dzieje w Ukrainie . Dlaczego uważasz, ze Ukraińcom należy pomagać a w temacie uchodźców na granicy milczałaś ? Czy pomoc ma by wybiórcza? Czy nie czyni to nas rasistami?
Wydaje mi się, że moja witryna nie jest polityczna, a nawet rzadko poruszam na niej tematykę społeczną. Nie dlatego, że mnie ona nie interesuje, ale po pierwsze dlatego, że czuję się mało kompetentna, po drugie dlatego, że staram się zawęzić tematy, na które się publicznie wypowiadam do ajurwedy, dbania o siebie i domu. Blimsien to urywek pełnowymiarowej osoby, to miejsce na te właśnie tematy i mój tekst również ma wydźwięk dbania o siebie, swoje zdrowie psychiczne – jest poniekąd odpowiedzią na zryw pomagania i na poczucie przymusu, które się w wielu osobach teraz pojawia. To nie oznacza, że tamte osoby na granicy były gorsze lub ich życie mniej ważne. Nie jest to w również w żadnej mierze lęk przed utratą obserwujących. Nie wiem, jakie skutki ekonomiczne i społeczne będzie miało przyjmowanie jakichkolwiek uchodźców. Nie wiem na ile tamta prowokacja miała związek z obecną sytuacją. Wiem, że sytuacja prawna tamtych osób była inna. Nie wiem, czy to wystarczający powód, by skazywać ich na śmierć. Jak widzisz więcej nie wiem, niż wiem, dlatego w tym wypadku (choć to niemodne) staram się nie wygłaszać opinii, a raczej czytać ludzi mądrzejszych od siebie.
Nie zamierzam też oceniać moralnie ludzi, którzy obecnie nie pomagają lub oceniać czy ktoś pomaga wystarczająco czy nie. Raczej trzymam się tego, co wiem i na czym się znam – w tym wypadku wiem, że choć wiele osób kolektywnie czuje się w obowiązku czuć się w żałobie i źle to niejedyna droga. Można czuć się dobrze, żyć normalnie i pomagać, jeśli chcemy pomagać. Ja tak właśnie robię. Zachowanie mojego życia, które biegnie swoim torem pomaga mi regularnie robić coś na rzecz innych tam, gdzie ja jestem na uprzywilejowanej pozycji i bardzo to sobie cenię.