IMG_20160518_180950

Chciałabym zapytać o tyle rzeczy. Tak bardzo czasem nie wiem i potrzebuję wsparcia. Wyobrażam to sobie tak: zasiadamy do stołu i jemy. Śpiewać nie umiem i nie bardzo lubię. Jeść tak. Więc jemy, albo pleciemy sobie warkocze i opowiadamy historię. Opowiadanie historii, słuchanie i bycie wysłuchaną działa cuda. I pośrednio to jest odpowiedź na pytanie: o co w ogóle chodzi w tym całym girl power?

Nie da się przeżyć wszystkiego w życiu (choć ja usilnie próbuję). Można się pogubić (mnie się to bajecznie udaje). Są czasy kiedy idziemy same, uzbrojone tylko we własne serce w roli kompasu, są czasy gdy potrzeba przewodnika. Nie wierzę w nauczanie, ani w udzielanie złotych rad. Wierzę w potęgę opowieści. W czasach kiedy rodziny nie są wielopokoleniowe, a my przeprowadzamy się tak często, potrzeba mieć swoją własną rodzinę. Ja mówię: babski klan, GIRL GANG. Czemu od razu kobiecy? Bo pewne doświadczenia są tylko kobiece. Bo kobiety mają wspólny mianownik w postaci przeszłości historycznej, spuścizny kulturowej, biologię. Rzeczy, których w pewnym sensie nigdy nie dzieliły z mężczyznami. Mam organiczną potrzebę kobiet.

KIEDY NAGLE Z LASKI, KTORA MA UCZULENIE NA BABY STAŁAŚ SIĘ ICH WIELKĄ ORĘDOWNICZKĄ, BLIMSIEN? Często pytają mnie, kiedy chcą żebym wygłosiła jakąś prelekcję o kobiecej solidarności. Otóż wtedy, kiedy przestałam otaczać się równolatkami z przydziału. Przydziału szkoły, przydziału pracy itp. Zaczęłam spotykać kobiety 5, 10 i 15 a nawet więcej lat starsze ode mnie. I co się stało? Mogłam pogadać o czymś więcej niż zaliczeniu na dany przedmiot, o tym kiedy będzie wypłata, albo o malowaniu paznokci.

Mogłam zapytać jak to jest chcieć mieć dziecko właśnie teraz, kiedy spotykasz odpowiedniego mężczyznę, ale on już nie chce mieć dzieci, a dla ciebie za chwilę będzie już na dzieci za późno. Jak to jest mieć depresję poporodową kiedy twoje zdrowe w teorii dziecko rodzi się z zespołem Downa i zanim jeszcze wymyślisz jak podzielić się tą nowiną ze światem, twój partner opisuje wszystko na fejsie. Mogłam usłyszeć historię o tym, jak to jest wziąć ślub i kiedy znajomi w pracy nie zdążyli jeszcze dojeść ciasta po weselu, a ty wywołać zdjęć z uroczystości, ściągasz po cichu pierścionek i obrączkę, bo twój mąż zdradził cię i to nagle wyszło, a on wcale ani nie chce reperować ani też specjalnie nie żałuje więc składasz pozew o rozwód. Dzięki tym spotkaniom, dzięki bliskim kobietom usłyszałam jak to jest rzucić pracę, w której gnoi cię szef. Jak to jest rzucić wszystko i iść za głosem serca, które wytycza ci nagle inną zawodową ścieżkę. Dowiedziałam się też, że macierzyństwo choć jest cudem bywa bolesne kiedy tworzysz, bo jesteś zmęczona i w rozkroku pomiędzy człowiekiem którego kochasz, a powołaniem. Dowiedziałam się jak to jest kiedy gwałci cię mężczyzna, któremu ufasz i nie ma nikogo komu można opowiedzieć taką historię, bo wszyscy nagle nabierają wody w usta i niezbyt chcą wiedzieć, bo może nic takiego się nie stało skoro to twój były chłopak?

Te opowieści są karmiące. Niektóre z nas muszą wyruszyć na poszukiwanie swojej duchowej rodziny, bo kobiety w ich prawdziwej rodzinie są totalnie inne, nie ma ich, albo zawiodły. Potrzebujemy tych opowieści, żeby poczuć, że możemy i żeby zrozumieć co się z nami dzieje. Że mamy prawo do swoich uczuć ale też, że niektóre z nich są totalnie powtarzalne i naturalne. Żaden parentingowy profil na instagramie Wam tego nie da. Te historie, to historie z krwi i kości, autentyczne aż do ich szpiku, są duchową strawą, czymś co pokrzepia, ale też na czym można budować.

Jestem w takim punkcie mojego życia, że mam tych pytań mnóstwo.

Co trzeba poświęcić skoro nie można być idealną gospodynią domową, żoną, matką, pracownicą. A co jeśli przy tym wszystkim chce się jeszcze tworzyć?

Jak zrównoważyć w sobie siłę i kobiecość? Jak nie być kastrującą sekutnicą, ale nie ulegać presji otoczenia, które chciałoby, żebyś była miła i nie wychodziła przed szereg (a ty,nieustannie od ponad 20 lat masz ochotę pokazać im faka?)

Czy jest życie po macierzyństwie? Czy posiadanie dzieci wzmacnia więź między ludźmi czy osłabia i sprawia, że nagle jesteście dobrze/średnio/kiepsko prosperującą firmą?

Czy dorastając trzeba porzucić swoje marzenia? Czy one muszą umrzeć? Czy nie mogę ich zachować?

A co jeśli nigdy nie będę gotowa fizycznie zajmować się swoimi starzejącymi się rodzicami?

Czy rozwód to nieunikniona część małżeństwa w naszych czasach?

Czy całe życie już będziemy zdobywać wszystko tylko po to żeby to stracić?

Czy kiedyś tracenie przestanie boleć? Czy będzie przyjemne, wzruszające i piękne, a nie tylko kurewsko piekące w serce?

Czy inni ludzie myślą tyle co ja?

Jak to jest być dojrzałą kobietą? W dojrzałym ciele?

Czy seks im jesteśmy starsze tym jest lepszy czy gorszy?

Jak myślicie?

...

10 komentarzy

  1. Odpowiedzi, odpowiedzi… Chętnie odpowiedziałbym na pytanie jak sobie poradzić kiedy myślisz, że wyczerpałaś już limit pecha a tu jeszcze coś się partaczy? Jak przeżyć kiedy po idealnej ciąży masz traumatyczny poród, a dziecko niespodziewanie rodzi się chore? Jak dać radę kiedy na zmianę zawodzi cię ciało i wola? Niestety nie mam odpowiedzi, nie mam pojęcia jak udało mi się to przeżyć i nie zwariować.
    A skoro nie ma odpowiedzi pozostają tylko historie do opowiedzenia;)

  2. MikaMika

    chciałam Ci tylko powiedzieć, że dzięki Twoim wpisom (które czytam jeszcze od czasów photobloga) zdecydowałam się po prawie 7 latach rzucić w cholerę pracę, która wykańczała mnie psychicznie od pierwszego do ostatniego dnia (ale była stała, na umowe bla bla bla..). I chociaż okropnie się tego bałam to doszłam do momentu kiedy poczułam, że albo zrobie to teraz zaraz albo popełnie samobójstwo w drodze do roboty. I rzucilłam. Jestem w ciąży z drugim dzieckiem – poszłam ma L4 i od razu zapowiedziałam, że po macierzyńskim nie wracam. I wiesz co? Jest mi tak fantastycznie lekko psychicznie, że to jest nie do opisania! Możliwe, ze nie licząc czasów nastoletnich była to najbardziej szalona i nieodpowiedzialna decyzja ale co tam 😉 A najlepsze jest to, ze mam teraz czas aby próbować nowych rzeczy i sprawdzać co mnie tak na prawdę w życiu kręci :))

  3. MikaMika

    a i odnośnie rozwodów i dramatów – kochanka mojego męża przyszła do mnie do pracy (!) aby poinformować mnie o swoim istnieniu i sypaniu z nim od 3 lat(!!) w momencie kiedy dosłownie kilka dni wcześniej dowiedziałam się, że jestem w końcu w drugiej ciąży (po roku starań) ale również, że ciąża wisi na włosku i absolutnie nie wolno mi się denerwować i leciałam na hormonach i innych cudach… (tak, bylam wtedy w pracy zamiast leżeć – no comments..)
    Ale chociaż wtedy wydawało mi się, że mój świat właśnie się skończył – teraz jestem szcześliwsza niż kiedykolwiek. Ważna lekcja o niepoddawaniu się, choć żałuję, że jak tak stała przede mną bardzo zadowolona z siebie to jej nie zamordowałam ;))

  4. Blum

    MikaMika – o rany i co stało się dalej?
    Ja wśród znajomych mam tyle pojebanych historii z udziałem dzieci, ciąż i mężów/żon/konkubentów, że powoli tracę wiarę w miłość i rodzinę jako trwały koncept ;/

    Jak wygląda Twoje życie teraz? Jesteś po rozwodzie?

    Ściskam i cieszę się, że już wszystko dobrze <3

  5. MikaMika

    najśmieszniejsze w całej historii jest to, że podziałała na nas jak wielki kubeł zimnej wody. oboje olaliśmy wczesniej nasze małżeństwo, to ze trzeba nad nim przecież pracować, że liczą się te codzienne „mało ważne” sprawy i że samo z siebie nic nie przetrwa więc nagle dostaliśmy po łbach. bo niby oczywiście – on zły, niedobry zdradzał ale prawda jest taka, ze ja też olałam go kompletnie i byłam beznadziejną żoną (przyjęcie tego do wiadomości troche mi zajęło) więc kiedy nagle gruchnęła na nas świadomość, ze to ma być koniec oboje się opamietaliśmy. no bo jak to koniec? tak już, teraz i nic nie bedzie? kosztowało nas to masę pracy ale teraz mogę powiedzieć, że nasz związek ma się lepiej niż kiedykolwiek 🙂 szkoda, ze musieliśmy tak bardzo dostać po tyłkach, żeby zrozumieć że żyć bez siebie się nie da, ale lepiej późno niż później 😉

  6. na te pytania chyba nie ma jednej odpowiedzi 🙂 KasiaJ

  7. Blum

    Kasia J – nie, i dzięki bogu! I na tym polega moc spotkań z kobietami, masa jest tych historii i jedne z nami rezonują, inne wcale.

  8. chalkwhite

    chciałam pisać i pisać, ale chyba za trudne są dla mnie te pytania. może dlatego, że dotyczą względnie „normalnego” życia, a ja… no, jestem w terapii od dwóch i pół roku, ale jedyne, co udało mi się wypracować, to niezabijanie się i zaprzestanie selfharmów (które w takie letnie dni jak dzisiejszy przypominają się bardziej niż zazwyczaj, bo ludzie się dziwnie na mnie patrzą). do tego mam małe dziecko i już nie jestem w związku z jego ojcem. nie jestem w stanie pracować. nie tworzę od wielu lat, bo nadal nie umiem korzystać ze swoich możliwości. a tracenie boli, teraz bardziej niż kiedykolwiek, bo nie zabijam bólu robieniem sobie krzywdy. jestem wyposzczona jak cholera! więc nie wiem, jak z tym seksem 😉

    ale co do życia po macierzyństwie.
    jeśli mamy dobrą relację ze sobą, to wydaje mi się, że nie ma innej opcji niż jeszcze bliższe więzi z innymi. małe dziecko to doświadczenie bardzo… organiczne 😉 jesteśmy świadkami tego, jak powstaje człowiek. a potem wychodzimy do tych dorosłych, względnie ukształtowanych wersji i nagle widzimy więcej. głębiej. dzieci czasem zachowują się niezrozumiale i stąd przychodzi pokora: potrafimy przyjąć do wiadomości, że ktoś coś zrobił chuj wie po co, ale nie musimy się dowiadywać za wszelką cenę. no i poza tym mamy więcej sympatii dla rodziców z dziećmi, które w miejscu publicznym szukają granic 😉

    pisałam w podróży, więc nie wiem, czy ma to ręce i nogi, ale dodaję, a co.

    aha, muszę powiedzieć, że bardzo mi brakuje kontaktu z kobietami, zwłaszcza takimi, którym mogłabym pleść warkocze i gotować! albo one mi.

  9. Mój Mąż pewnego dnia oświadczył, że kocha inną. Że nie ma opcji, , żeby przestali się widywac, chociaz do zdrady fizycznej jeszcze nie doszło. I to na mnie podzialalo jak fanga w nos. Wydawało mi się, że nasze małżeństwo jest ok. Dwoje dzieci, żadnych kłótni. Ale też rozmowy o niczym i takie życie obok siebie. I nagle okazało się, że potrafimy rozmawiać. Zdziwił się, że nie kazałam mu się wynosić. Powiedzialam, ze będzie mógł się wyprowadzić z domu i z naszego łóżka dopiero jak się okaże, że nasze małżeństwo wg prawa kanonicznego nie zostało w ogóle zawarte. Reszta mnie niw obchodziła. Spotkałam się z tą dziewczyną, chyba nawet dwa razy. Też się dziwię, ze jej wtedy nie pobiłam. Ale z perspektywy czasu widzę, że uratowała moje małżeństwo. Półtora miesiąca trwał największy koszmar mojego życia i gdy pewnego dnia wywrzeszczałam mężowi jak bardzo jej nienawidzę i że nie mogę żyć w takim zawieszeniu- ze albo natychmiast się wynosi albo kończy z nią znajomość, to wszystko się skończyło. Czekamy na trzecie dziecko. Oczywiście to wszystko w duzym skrócie. Ona była jego bylą dziewczyną jeszcze z LO. Miała męża i dziecko. Mieszka w tym samym mieście. Ale teraz widzę ile błędów popełniałam jako żona. Jak bardzo zaniedbalismy podstawę związku- szczerą rozmowę. Rozwód nie jest rozwiązaniem o ile obie strony są gotowe walczyć o małżeństwo. Wiadomo, każdy przypadek jest inny.
    A macierzyństwo najpierw oslabilo moje małżeństwo a teraz je wzmacnia 😉 wszystko zależy od nas 🙂 no, prawie wszystko 🙂

Leave a Reply

.