Vice zaprosił mnie do rozmowy o tolerancji, mniejszościach seksualnych i religii w kraju Polska. Zdecydowanie jestem typem loverki nie fighterki, wolałabym mówić, że nie tyle jestem przeciw homofobii, co za miłością, równością i wolnością. Chcę przez to powiedzieć, że wszyscy mamy prawo być i jesteśmy wystarczająco dobrzy, niezależnie od tego kogo kochamy, z kim sypiamy, jaki kolor ma nasza skóra czy w co wierzymy. W samym środku, środeczku mamy w sobie to samo i mamy prawo być i cieszyć się życiem!
Gdybyście jednak wolały poczytać czemu uważam, że segregowanie ludzi ze względu na to czy lubią klapsy w tyłek czy waniliowy seks, drugie danie czy pierwsze, jest słabe pofatygujcie się proszę TU i same przeczytajcie.
P.S Jestem tylko jedną z ambasadorek tej akcji. I jestem niczym ptyś na witrynce w cukierni, otoczona innymi osobami premium, które również wypowiadają się na ten temat. Idźcie i czytajcie. Np wywiad z Magdą Kramer, z którą kiedyś chciałabym zbić piątkę!

7 komentarzy
Świetnie,że wzięłaś udział w takiej akcji! Oczywiście popieram ją całym serduszkiem. W zasadzie to nie rozumiem, jak można być przeciwko takich inicjatywom. Mam mnóstwo osób homoseksualnych w swoim otoczeniu, sama też nie jestem 100% hetero – trzeba żyć po swojemu.
Jakiś czas temu dodałam się do Twojej grupy-gangu na FB. Ileż tam jest inspirujących rzeczy! Koniecznie muszę zrobić te „czarno-białe intro” jakie dodają też inne dziewczyny. Po krótkiej przerwie warto wrócić na Twojego bloga i nałapać jeszcze więcej inspiracji. Robisz świetną robotę <3
Ania – koniecznie zrób wizytówkę i się dodaj! Cieszę się, że znajdjesz tam dla siebie inspiracje i mam nadzieję, że będzie jej coraz więcej!
„Z całym szacunkiem, uważam, że nie da się myśleć i być empatyczną jednostką i wyznawać wiarę w sposób, w jaki serwuje ją KK”…. Często wpadam na Twojego bloga ze względu na Twój fajny, inspirujący styl i ciekawe tematy i cenię to, że mimo, że mamy zupełnie odmienny światopogląd (jestem zdeklarowana chrześcijanką) nie czułam jakiegoś specjalnego hejtu (przynajmniej w tych postach które przejrzałam). Jednak to zdanie mnie obraża, bo sugeruje, że nie myślę i nie mam w sobie empatii…W niektórych sytuacjach pewnie tak się zachowuję, ale to nie jest prawda o mnie i o innych chrześcijanach których znam. Wydaje mi się, że jest to zdanie o podobnej logice do „uważam, że nie da się mieć normalnego związku i zrozumieć istoty miłości obracając się w nurcie gender”. Tylko taka uwaga. Ogólnie myślę, że skoro tak mówisz to pewnie nie było Ci dane poznać fajnych stron Kościoła, których jest naprawdę dużo i w których można znaleźć wszystkie te rzeczy których poszukujesz. Czego Ci życzę. Znalezienia. Pozdro!
Aniu – znam bardzo fajne chrześcijanki, ale… nie są wierne naukom kościoła. Uprawiają seks przedmałżeński, kierują się swoim własnym systemem moralnym i z nauk KK wybierają tylko to, co jest z nimi w zgodzie. Jestem wielką przeciwniczką KK z powodu tego jak traktuje kobiety, dzieci, jak olewa sprawę pedofilii, łamania celibatu, jak sprzeciwia się miłości, jak nie szanuje uchodźców, jak zabrania antykoncepcji, która ratuje od chorób. To jest dla mnie jakiś straszny bullshit. Ale to nie oznacza, że gdybyśmy się poznały powiedziałabym Ci, że brak Ci empatii. Potraktowałabym Cię jako Anię, nie jako chrześcijankę, nawet jeśli jako taką się deklarujesz 🙂
Pozdrawiam całkiem niehejtersko
Blum
Spoko… 🙂 chciałam zwrócić Ci uwagę tylko na to, że zdanie sformułowane w ten sposób odebrałam jako trochę generalizujące. Myślę, że warto myśleć o tym co nas łączy a nie dzieli, więc nie będę pisała o wszystkich zarzutach, które przedstawiłaś bo było by dłuuuugo. Ja też kiedyś tego wszystkiego nie rozumiałam, przed swoim nawróceniem byłam bardzo zbuntowana. Kościół to tylko instytucja prowadzona przez słabych, grzesznych i popełniających błędy ludzi i to prawda, ze dzieje się w nim dużo złego. Ale ważny jest nie Kościół sam w sobie tylko Bóg, który w nim mieszka i robi w nim milion razy więcej dobra niż zła w które ludzie się wpakowali. Ja staram się żyć w zgodzie z nauką Kościoła, nie wybiórczo. Nie zawsze mi się udaje, ale i tak czuję się naprawdę szczęśliwym i wolnym człowiekiem. Dużo szczęśliwszym niż kiedy nie byłam na serio w Kościele. I dzięki za odpowiedź. Wierzę, że faktycznie widziałabyś we mnie tylko Anię. Wszystkiego dobrego!
Aniu, wbrew pozorom mi hmm…. siła wyższa też nie jest obca i jest w moim życiu bardzo ważna! Ale przejawia się w dobrych uczynkach, obcowaniu z przyrodą, pracą nad własnym charakterem, tak żeby innym było lepiej ze mną. Nie potrzebuję do tego instytucji, duchowych guru, ani cudzych rytuałów (mam zestaw własnych, takich które ze mną współgrają). Bardzo nie lubię instytucjonalizowania duchowości, bo uważam, że jest tak wielka i piękna, że się temu wymyka. Najbliżej mi w tym podejściu chyba do mistyków. Nie neguję tej potrzeby u innych, lecz nie widzę powodu by nie krytykować samych instytucji. A słowo „bóg” mnie przeraża, bo przez lata zostało spersonifikowane do dziada z brodą, zostało mu nadane ego i osobowość i wszstkie brzydkie ludzkie cechy. To nie może być prawda o „bogu”, a przynajmniej nie jest o moim 🙂
Jeśli Tobie nawrócenie zrobiło dobrze, to wspaniale. I ja i Ty będziemy najlepszymi wersjami siebie i to będzie promieniować na innych i to jest wspaniałe. Nie musimy być takie same, w ten sam sposób, dla obu jest miejsce 🙂
Tutaj się z Tobą zgadzam, Kościołowi jako instytucji potrzebna jest konstruktywna i merytoryczna krytyka bo naprawdę dzieje się w nim wiele złych rzeczy i dobrze jeśli są nazywane po imieniu. Ale mam wrażenie, że Twoja krytyka odnosiła się bardziej do ludzi, których w większości nie znasz i była bardzo ogólna. Chodziło mi tylko o to, że poczułam się zaszufladkowana.
Ale rozumiem też Twoje uprzedzenia bo Kościół głównego nurtu sam jest sobie winien tego, że jest tak postrzegany przez większość społeczeństwa. Chodząc na niedzielne msze dla wszystkich często trudno cokolwiek usłyszeć bo kościelny język zatrzymał się w rozwoju parę dziesiątek lat temu i ogólnie to wszystko może wydawać się trochę zdziadziałe i nieprzystosowane do współczesnego życia. Ale zapewniam Cię, że w Kościele jest wiele miejsc, gdzie można zobaczyć prawdziwą wiarę i poznać odpowiedzi na swoje pytania, trzeba tylko poszukać. Ja spotkałam Boga będąc w małej wspólnocie i słuchając wybranych księży, których konferencje naprawdę do mnie przemawiają. Ogólnie kiedy zaczęłam obracać się w tych kręgach byłam bardzo zdziwiona jakie jest bogactwo kościelnej rzeczywistości i ile jest fajnych, wierzących ludzi. Bo to wszystko jest trochę schowane. Można powiedzieć, że Kościół ma dzisiaj kiepski PR.
Przykro mi też, że masz taki obraz Boga, On taki nie jest. Jeśli już sięgamy do obrazu dziada z brodą to jest to cudowny, ciepły, stary mędrzec, który zna Cię i rozumie tysiąc razy lepiej od Ciebie samej i tylko czeka, kiedy pozwolisz Mu pokazać jak bardzo Cię kocha i wytłumaczyć Ci dlaczego w Twoim życiu musiało się wydarzyć to czy tamto. I zawsze uszanuje to, że wcale nie chcesz żeby Ci pokazał…Przynajmniej taki jest Ten, którego ja znam. I myślę, że bez pomocy Kościoła, nieważne jak bardzo jest zepsuty, nigdy bym Go nie poznała.
To wszystko co piszesz to prawda – przyroda, dobre uczynki, rozwój…dla mnie w tym wszystkim jest jakieś odbicie miłości Boga 🙂 Szanuję Twoje poglądy i lubię Cię bo inaczej nie czytałabym Twojego bloga, niektóre Twoje posty sprawiają, że muszę przemyśleć parę spraw. Nie myślę też, że wszyscy muszą być wierzący, każdy jest inny i ma inną historię. Ale to zdanie z wywiadu jednak pozostaje dla mnie szufladkujące. Ale też, jak napisałam wcześniej, myślę, że to dlatego, że po prostu znasz tylko powierzchowny obraz Kościoła więc rozumiem dlaczego tak powiedziałaś. 🙂