Category

STYL ŻYCIA

Category

Kiedy zaczęłam chorować, zauważyłam u siebie wiele niepokojących objawów: nietolerancję histaminy, przewlekłe stany zapalne, łysienie, problemy ze skórą (trądzik, pokrzywki), zatrzymywanie wody, a także poważne zaburzenia hormonalne, takie jak hiperprolaktynemia. Do tego dochodził zespół napięcia przedmiesiączkowego (PMS), bolesność piersi, problemy jelitowe (rozszczelnione jelita) i śluzówkowe, a także nadwaga, której nie mogłam zrzucić. Jak sobie z tym poradziłam?

Szukanie Pomocy – Co wypróbowałam?

  • Dietetyczka hormonalna – pomogła mi zrozumieć kilka zależności i połączyła kilka symptomów, ale skupiła się głównie na suplementacji i straszeniu mnie menopauzą(!). Na współpracę wydałam ponad 1500 zł, łącznie z kosztami rekomendowanych suplementów.
  • Trycholog – pomagała mi przez kilka lat z problemem wypadania włosów i pielęgnacją skóry głowy, co również kosztowało mnie ponad 1000 zł za 1 konsultację (w cenę wliczyłam kosmetyki i suplementację oraz rekomendowane badania). Przez lata włosy przestały wypadać, ale nie odrastały w widoczny sposób, póki nie wdrożyłam dbania o podstawy.
  • Skin coaching – był najskuteczniejszy jeśli chodzi o pomoc specjalistów, wyciszył stany zapalne skóry, choć nie rozwiązał problemu od środka i choć grudki zniknęły, nie zniknęło ogólne zaczerwienienie i przekrwienie skóry.
  • Dieta z restrykcją kaloryczną – nie pomogła mi schudnąć, wręcz przeciwnie – wzmocniła moje trwanie w reakcji stresowej.
  • Plan treningowy – mimo ćwiczeń siłowych i kardio, zmagałam się z przybieraniem na wadze, zatrzymywaniem wody i brakiem efektów. Im więcej ćwiczyłam, tym bardziej puchłam, a nowe mięśnie chowały się pod warstwą tłuszczu i wody. Jedną z zim w całości przechodziłam w dresach, bo nie mieściłam się w żadne spodnie.

Każda z tych metod miała swoje zalety, ale żaden z tych sposobów nie był odpowiedzią na wszystkie moje problemy. Na przykład, dietetyczka hormonalna połączyła kilka moich symptomów, ale przepisała również sporo suplementów i zasiała we mnie strach przed menopauzą. Z kolei trycholożka pomogła mi doraźnie, lecz efekt nie był długotrwały. Zainwestowałam w te podejścia spore sumy, ale efekty były średnio zadowalające.

Lekcja, którą wyniosłam

Najważniejsze, co wtedy zrozumiałam? NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJ. Serio, nie wierz w to, że teraz czeka cię jedynie starość, powolna degeneracja i nieuchronne tycie. Szukaj specjalistów, którzy dostrzegą twój potencjał zdrowotny, a nie tych, którzy cię straszą. To była kluczowa zmiana w moim myśleniu. Jestem sobie wdzięczna, że nie pozwoliłam się straszyć i wiedziałam patrząc na kobiety w moim rodzie, że mogę być długowieczna, mogę być zdrowa i gdzie leżą moje słabe strony (cierpię na podobne dolegliwości, co moja mama w moim wieku). Kiedy usłyszałam, że powinnam odstawić ajurwedę poczułam, że… że rezygnuję z dietetyczki hormonalnej, jeszcze więcej się nauczę i że biorę sprawy w swoje ręce podnosząc swoje kwalifikacje. Po prostu pomogę sobie sama, a potem jeszcze skuteczniej pomogę tobie. To był strzał w 10!

Klucz do zdrowia – zacznij od podstaw

w Twoim rytmie

Zanim zaczęłam zajmować się szczegółami, musiałam zadbać o fundamenty zdrowia. Bez nich, wydawanie pieniędzy na pielęgnację, dietę, suplementy i treningi było przepalaniem budżetu i stratą dużej ilości energii. Dlaczego? Większość specjalistów działa gdzieś pośrodku łańcucha przyczyna → skutek. To pomaga, łagodzi skutki, ale nie dociera do przyczyny, więc problem wraca lub nigdy nie zanika do końca.

Dla lepszego zrozumienia, oto kilka przykładów:

Case study: moje ciało i odbudowa fundamentów

W Twoim Rytmie skóra

Czerwona skóra, pokrzywki, wypryski
Działanie na efekt: Celowana pielęgnacja, która koiła skórę, uzupełniała to, czego potrzebowała od zewnątrz. Pomogło, ALE…
Prawdziwa przyczyna: Problemy z trawieniem, niedobory cynku, rozszczelnione jelita, przeciążona wątroba. Dopiero kiedy zaczęłam pracować nad przyczyną, skóra naprawdę zaczęła zdrowieć. Skin coaching pomógł mi pozbyć się grudek, pieczenia, suchości, ale zobacz dolne zdjęcia dla zrozumienia, jaki efekt osiągnęłam od środka z pomocą ajurwedy.

łysienie wypadanie włosów w Twoim Rytmie

Łysienie
Działanie na efekt: Wcierki, peelingi, maski. Pielęgnacja złagodziła problemy skóry głowy. Włosy przestały wypadać, ale długo nie odrastały. Suplementy nie działały, bo kiepsko się wchłaniały.
Prawdziwa przyczyna: Problemem okazał się chroniczny stres, związany z relacjami i brakiem granic. Praca nad relacjami, budowaniem bezpieczeństwa i regulacją układu nerwowego pozwoliła mi wrócić do równowagi, a włosy stopniowo zaczęły się regenerować. Praca nad lepszym trawieniem pomogła mi zmniejszyć niedobory i lepiej wchłaniać zarówno suple, jak i składniki z diety. Mam nadzieję, że dalsza praca nad tymi obszarami obniży także mój poziom prolaktyny.

W Twoim Rytmie

Wahania wagi
Działanie na efekt: Nieważne czy ograniczałam kalorie, codziennie robiłam kardio i trenowałam 3-4 razy w tygodniu siłowo, raczej tyłam niż chudłam. Przez lata przytyłam 10 kg to dla mnie bardzo dużo, udało mi się zgubić 5, ale ostatnie 5 było nie do ruszenia. Poza tyciem po prostu puchłam, trzymałam wodę, porobiły mi się od tego rozstępy. Im bardziej słuchałam rad dietetyków, trenerów itp. tym gorzej było.
Prawdziwa przyczyna: Moje ciało nie czuło się bezpiecznie. Co pomogło? Regulacja układu nerwowego, budowanie bezpieczeństwa. Jak? Snem na czas, posiłkami na czas, łagodną jogą, pracą z oddechem, dużą ilością odpoczynku, wspieraniem nadnerczy. Przestałam dawać sygnały mojemu ciału, że mamy mało jedzenia, dużo stresu (nadmiar intensywnego ruchu), a zaczęłam je uczyć, że może puścić, bo stwarzam mu bezpieczne warunki do życia.

W Twoim RytmieNa górnych zdjęciach możesz porównać opuchliznę i owal mojej twarzy. Na dolnych zdjęciach to moja ostatnia pokrzywka, wywołana spadkiem odporności i chorobą + złą dietą, która natychmiast wpłynęła na moje jelita. Zdjęcie z lewej strony jest po przyjeździe do domu z podróży. Zdjęcie z prawej strony to rano, po wdrożonych działaniach celowanych w zdrowie jelit.

Podsumowanie: dlaczego fundamenty są kluczowe?

Kiedy zajęłam się dołem piramidy, pomoc niektórych specjalistów, miała szansę zacząć działać, bo moje ciało miało nareszcie przestrzeń, by wyjść z reakcji stresowej i rozpocząć samoleczenie. I wtedy suplementy mogły być trawione i wchłaniane! Wtedy ruch stał się na powrót kojący, a nie zagrażający. Wtedy kosmetyki wspierały od zewnątrz skórę, która była dobrze odżywiona, dotleniona a przede wszystkim wspierana przez zdrowszą krew i wątrobę. Paradoksalnie odejmując środków finansowych i wysiłków w górnych piętrach piramidy, a pracując nad podstawą, dałam sobie szansę, na powrót do zdrowia. Moja droga się nie skończyła, ale zbudowałam przez ostatnie lata solidny fundament i go umacniam, a efekty są widoczne nie tylko dla mnie.

ajurweda blimsien

I może faktycznie coś w tym jest? : )


Jeśli chcesz zresetować swoje nawyki i budować oraz ochraniać swój energetyczny kapitał, poprawić trawienie i metabolizm, mieć więcej energii w ciągu dnia, mniej zachcianek, mniej wzdętego brzucha, więcej regeneracji i smacznego spanka, lepsze zdrowie hormonalne, słowem: jeśli chcesz zbudować solidne podstawy dla dalszych działań, które wtedy naprawdę ZASKOCZĄ i zaczną działać, koniecznie zapisz się na mój kurs W Twoim Rytmie. To już 5 edycja! Tylko do niedzieli 29.09.2024 kurs dla zdecydowanych jest w cenie Earla Bird (możesz odroczyć płatność lub kupić go w 3 ratach 0%). Jeśli chcesz poznać szczegóły (autopromocja) kliknij w poniższy baner:

W Twoim rytmie 5 edycja blimsien ajurweda



Czy ten program jest dla Ciebie?

🔥 wiesz, że Twoja dominująca konstytucja to Pitta i cierpisz latem na jej nadmiar

🔥 masz tendencję do rozwolnień, załatwiasz się ponad dwa razy dziennie, a Twój pot, mocz lub kupa wydzielają ostry, intensywny zapach

🔥 łatwo się irytujesz i złościsz, a gorące temperatury tylko dodatkowo Cię podpalają 🤬

🔥 kiedy jesteś głodna robi Ci się słabo, masz mroczki przed oczami lub wpadasz w gniew (to ten typ, co dobrze w niego rzucić kanapką i uciec bez podchodzenia bliżej 😉

🔥 Twoja skóra łatwo się czerwieni po ostrym jedzeniu lub alkoholu, jest zwykle zaróżowiona i można ją nazwać jako płytko unaczynioną

🔥 pieczenie w żołądku, nadmiar kwasu, refluks lub zgaga to Twoje przypadłości 🥵

Co jeszcze zyskasz?

🧘🏼‍♀️ ajurwedyjskie wskazówki rozwojowe dla ognistej Pitty ~ jeśli jesteś perfekcjonistką, która zawsze idzie po 100%, jesteś zadaniowa, a Twoja to-do lista się nie kończy TO JEST COŚ DLA CIEBIE

🧘🏼‍♀️ potrzebujesz zmiany mindsetu i zrozumienia, że zabawa i odpoczynek są KLUCZEM i paliwem dla Twojej produktywności? Tym zajmujemy się w nagraniu drugim.

🧘🏼‍♀️ równowaga na linii 🧠mózg~❤️serce. To dobry duet, nie wykluczaj serducha, ale dodaj je do swojego umysłu, by być skuteczną i serdeczną liderką, mamą, członkinią zespołu

🧘🏼‍♀️ dowiesz się, jak pogodzić potrzebę porządku i logiki z językami miłości i dbaniem o swoje plemię (hej, chcesz mieć rację czy relacje?)

🧘🏼‍♀️ zrozumienie, że zbyt sztywna rutyna, procedury i żelazne plany mogą negatywnie wpływać na Twój dobrostan emocjonalny i relacje (i jak zmienić podejście) 🤹‍♀️

🧘🏼‍♀️ narzędzie powiązane z oddechem, które pozwoli Ci schłodzić emocje i ciało nawet w najbardziej gorrrące 🥵 dni!

🧘🏼‍♀️ opowiem Ci o ruchu podczas upalnych dni, o godzinach kluczowych dla Twoich działań i małych zmianach do wprowadzenia w codzienności, które dadzą Ci DUŻĄ różnicę!

KLIKNIJ TU, ŻEBY PRZEJŚĆ DO SKLEPU

Weź to na chłodno to nagrania 3 spotkań online (każde spotkanie trwa ok. 1,5 h). Płacąc dostajesz dostęp do 2 plików. Jeden z dostępem do nagranych spotkań. Drugi to mikro-przewodnik, który możesz wykorzystać jako podręczną ściągę lub miejsce do dopisania swoich notatek ze spotkania.

Cześć!

Dziś osobisty list o jodze, bo wyliczyłam, że jogę praktykuję przeszło od 15 lat, a moje pierwsze z nią zetknięcie osiągnie niebawem pełnoletność. To długa droga i wiele się przez ten czas zmieniło. Zanim jednak porzucisz lekturę, chcę powiedzieć ZACZEKAJ! Opowiem ci o mojej praktyce coś, co jest bardzo użyteczne i możesz doświadczyć tego nie tylko w kontakcie z jogą! Obiecuję, że warto 🙂 

PIERWSZE LATA JOGI

To było poszukiwanie czegoś dla siebie w nowym mieście. Znałam już jogę, ponieważ moja mama jest zapaloną joginką, a później stała się nauczycielką jogi. Trafiłam na jogę kundalini i… niezbyt ją lubiłam. Często nadużywała moje ciało i energetycznie dla mojej mieszanki vata-pitta była ciężka do zniesienia. Bardziej mnie zaburzała, niż koiła, ale i tak wytrwałam w niej kilka lat, głównie z powodu charyzmatycznej nauczycielki. Pewnego razu jednak przyszłam na tę jogę i poczułam w sobie tyle złości, tyle przekroczenia moich granic, siebie, swojego ciała, że zostawiłam matę, butelkę wody i wyszłam z sali, tak jak stałam. Nigdy nie wróciłam.

KOLEJNY KROK

Mój kolejny krok na macie to była prawilna joga metodą Iyengara. Dziś niezbyt poważana, wygląda jak dla starych ludzi i wydaje się nudna. Koce, drewniane bloczki, paski, krzesła. Wszystkie te pomoce pomagające osiągać zakresy, właściwie żaden progres, nic sexy. Koiła mnie bardzo. Sadzała moją vatę na tyłku, a mojej pitta dawała lekcję pokory. Czasem się nudziłam, rozważałam łuszczący się lakier na paznokciach, myślałam o zakupach i co zjem na obiad. Traktowałam w tym czasie jogę czysto instrumentalnie. Nie lubiłam praktykować, ale moje ciało czuło się po niej świetnie, no i nie miałam problemów z plecami!

TERAZ

Po licznych próbach z ashtangą, yin (bardzo lubię), vinyassą i tak dalej, uznałam, że wrócę do jogi bazującej na metodzie Iyengara, ale dodającej lekkie kojące kołysanie. Od sporych zakresów, w których potrafiłam zrobić mostek ze stania, dziś robię minimum, bardzo łagodnie, rzadko cisnę. W mojej praktyce więcej jest teraz oddechu, intencji i pracy na poziomie duchowym. Co mam na myśli? Że joga, którą dziś tak wiele osób traktuje instrumentalnie (jak ja kiedyś) jak formę fitnessu lub z kolei coś sexy (cały ruch yoga babes na social media, spektakularny i dość rozerotyzowany) dla mnie stała się miejsce na spotkanie ze sobą. I nie mówię tu o tajemniczych mantrach czy astrologii, mówię o czułym kontakcie, który może odbywać się też podczas innych form ruchu. To jest sprawdzenie, jak się dziś mam. Jak czuje się moje ciało? Czy coś jest napięte? A może boli mnie brzuch? Czy coś jest sztywne i przykurczone? Ile mam dziś sił?

Ale to także, a może przede wszystkim, kontakt z własną wygodą lub niewygodą. Nauka cykliczności. Raz wchodzę na matę i dosłownie na niej płynę. Chce mi się płakać ze wzruszenia, czuję się otulona troską. Schodzę miękka, rozmaślona, z pięknym glow. Czasem wręcz przeciwnie. Chcę użyć mojej siły i sprawności, a kulam się na plecach jak żuk przewrócony do góry nogami. Irytuje mnie to, nie zaspokaja. Kolejnym razem liczę na coś miłego, promiennego i smacznego, ale cała kleję się od potu, na sali śmierdzi, ruch mnie nie satysfakcjonuje. Wyraziłam intencję dla tej pracy, ale nic nie czuję, nic nie przychodzi, jakaś niewygoda w ciele. Rozdrażnienie.

PRACA NA MACIE MA SENS

Jeśli umiemy przenieść ją w codzienne życie. Nieważne czy robisz spektakularne jogiczne flow. Nieważne najmodniejsze jogowe fatałaszki i kadzidła. To nie jest istota tej pracy, tego spotkania. Ani mięśnie, ani gibkość, ani wytrzymałość, ani zakresy. Istotą jest zobaczyć w tej praktyce siebie — kiedy się złościsz, nudzisz, irytujesz. Kiedy chcesz odpuścić, wkurza cię nauczyciel, kiedy przysypiasz. Kiedy się nadużywasz i kiedy dajesz z siebie zbyt mało i oszukujesz, bo nie chce ci się włożyć pracy. Ale przede wszystkim to stawanie do tej pracy w jej wszystkich odcieniach — tych przepełnionych satysfakcją, trudem, nudą, rozkoszą.

To właśnie wynoszę z maty w życie. Czasem wena porywa mnie w wartkie i orzeźwiające rejony mojej pracy, innym razem się mozolę. Czasem rozkosz przychodzi szybko, niespodziewanie, intensywnie i trwa i trwa. Innym razem nie mogę się skupić i gdybym była tylko nastawiona na duże O, byłabym rozczarowana. Czasem zresztą jestem. Gdy chcemy w życiu miłości, macierzyństwa, myślimy tylko o tych pięknych momentach. Byciu zrozumianą, w bliskości, dzieleniu się satysfakcjonującymi kawałkami naszego świata, a potem zbieramy skarpety i wkurzamy się na zlew pełen brudnych garów. I o tym to jest, o tym, żeby nie łudzić się, że zawsze ważne jest tylko pazłotko. Żeby stawać do konfliktów, nudy, przepływu i totalnego życiowego zatwardzenia.

Nie uciekać. Rozumieć te cykle i być w nich ze świadomością, że to spotkanie, ten proces, te warstwy i smaki tworzą multiwymiarowe doświadczenie.




loop quiet

Zatyczki do uszu Loop Quiet wybrałam po długich namysłach, szukając rozwiązania niwelującego hałas. Na co dzień używam sprzętu Apple, więc bezprzewodowe słuchawki AirPods z możliwością redukcji hałasu wydawały się naturalnym rozwiązaniem. Nie dla mnie. Dlaczego? Nie chciałam kolejnego urządzenia emitującego fale. Niczego, co trzeba ładować i o czym musiałabym pamiętać. Starannie wybieram sprzęty i wychodzę z założenia, że mają odciążać mnie sensorycznie i ułatwiać, a nie utrudniać życie. Istnieje powód, dla którego chciałabym mieć tego typu słuchawki, ale o tym później. Mam nadzieję, że moja recenzja pomoże Ci wybrać najlepsze dla siebie rozwiązanie.

Zatyczki do uszu Loop Quiet — recenzja.

CENA

Zatyczki Loop Quiet kosztowały ok. 100 zł. W tekturowym opakowaniu dostałam plastikowe etui, jedną parę zatyczek i aż 4 rozmiary nasadek do wyboru. Z jednej strony nie ma tu żadnej technologii ani drogocennego materiału, żeby zatyczki do uszu miały kosztować aż tyle. Z drugiej strony, trudno je zniszczyć (choć łatwo zgubić).

DLACZEGO LOOP QUIET?

Reklama dźwignią handlu. Migała mi sto razy na Instagramie, aż w końcu podpytałam Was, czy jesteście zadowolone. Loop quiet miało dobre opinie w przeciwieństwie do Loop Experience (to te, które umożliwiają regulację dźwięku, który do nas dociera). Loop quiret redukują hałas o 14 decybeli (zgodnie z tym, co mówi opakowanie) albo o 25 decybeli (jak można wyczytać w sieci). Zależało mi na zatyczkach, które będą maksymalnie tłumiły dźwięki, ale jednak będę słyszeć otaczający mnie świat — kiedy, chcesz je mieć w pracy, by się skupić, ale słyszeć, gdy ktoś cię o coś zapyta lub by było bezpiecznie, gdy przechodzisz przez przejście dla pieszych. Wiem, że ludzie głównie wybierają ten model do spania, ja szczęśliwie nie dzielę łóżka z nikim, kto chrapie i spałam w nich tylko raz, ale wypadły mi z uszu podczas snu (możliwe, że źle dobrałam rozmiar).

etui loop

PO CO MI LOOP QUIET?

  • poza domem: galeria handlowa, komunikacja miejska, na spacerze z psem, idąc ruchliwą ulicą (karetki, motory, pierdzące wydechy)
  • w podróży
  • w środkach komunikacji miejskiej
  • w pracy

ZALETY loop quiet

  • opakowanie — przytwierdziłam je do kluczy, bo w dobie płatności telefonem rzadko noszę ze sobą więcej niż właśnie komórkę przewieszoną przez ciało, jak torebkę i klucze. Nigdy nie wiem, kiedy będę potrzebować zatyczek, więc jeśli mają działać, muszę je zawsze mieć przy sobie, a nie w domu.
  • rozmiar — łatwo go zmienić oglądając filmik instruktażowy na YT. Najpierw nosiłam te, które przyszły (obstawiam, że to M), ale czułam trochę rozpierania, więc zmieniłam na S i jest bardzo komfortowo.
  • materiał – miękki silikon, wygodny w noszeniu (jestem wrażliwcem).
  • przyzwoicie tłumi hałas, czuć znaczną różnicę, zwłaszcza na gwarnej ulicy potrafi miło zmiękczyć i zredukować siłę bodźców, ale nadal ogarniasz, co się dookoła ciebie dzieje.

WADY loop quiet

  • opakowanie — elastyczna żyłka w końcu pękła, chciałam zastąpić ją czymś, co wytrzyma noszenie etui przy kluczach, ale dziurki w opakowaniu są bardzo małe — nie da się przełożyć karabińczyka lub kulkowego łańcuszka, co najwyżej sznurek. Słuchawki bez etui nie mają dla mnie sensu, bo używam ich poza domem, a nie mam głowy, by przepakowywać kieszenie i torebki przy każdym wyjściu. Można dokupić opakowanie na stronie producenta, ale kosztuje ono ok. 70 zł, co jest żartem — to nadał kawałek plastiku o niezbyt unikatowym dizajnie.
  • wygląd — loopsy potrafią być ładne jak biżuteria, ale nie te najcichsze — każda część jest mięciutka, bo nadają się do spania, ale przez to nie można kupić np. złotych kółeczek.
  • nie kasują hałasu kompletnie — co jest oczywiste przy tego typu produktach i o ile się nie mylę, nie znajdziecie zatyczek, które fizycznie całkiem pochłaniają hałas — takie czary to tylko z elektronicznymi słuchawkami… i tu dochodzimy do punktu „jest ten jeden przypadek, w którym chciałabym mieć słuchawki całkowicie pochłaniające hałas” – chodzi o podróż. Nie wyobrażam sobie podróżować przez kilka godzin z płaczącym niemowlakiem albo kimś, kto przez 300 km postanawia na videocallu opowiedzieć w PKP całe swoje życie. Myślę więc, że to ostatnie jest bardziej uwagą na marginesie niż wadą.

Jest jeszcze jedna rzecz, którą warto wiedzieć. Czasem wolałam muzykę niż loopsy, bo… przebodźcowywały mnie dźwięki własnego ciała. Kiedy nagle staje się znacznie ciszej, słychać wyraźniej przełykanie śliny, każdy krok potrafi dudnić w uszach, bardzo łatwo jest wejść w głąb siebie, co może być przyjemne, ale wydaje mi się, że u osób hipochondrycznych, z tendencjami nerwicowymi niekoniecznie będzie to najlepsze rozwiązanie.

Podsumowując: jestem bardzo zadowolona z zakupu, uważam, że cost per use jest przyzwoity, model jest wygodny, zatyczki spełniają świetnie swoją funkcję i nie potrzebuję, na razie, niczego więcej, bo ani nie pracuję w open space, ani nie podróżuję tak często i tak daleko, żeby myśleć o sprzęcie, który używałabym raz czy dwa razy w roku. Jeśli jednak dojeżdżasz koleją do szkoły czy pracy, masz płaczącego niemowlaka, w godzinach szczytu korzystasz z komunikacji zbiorowej — loopsy mogą być dodatkowym gadżetem, ale możesz potrzebować czegoś redukującego hałas niemal do zera.

Będzie mi miło, jeśli podzielisz się swoją opinią o Loops w komentarzu (lub o dowolnych innych słuchawkach/zatyczkach), bo ile ludzi, tyle opinii, warto poznać je wszystkie. Ten post nie jest sponsorowany. Zatyczki kupiłam sobie sama.

 

 

Anahata blimsien

Do siedliska Anahata zaprosił mnie w ramach współpracy Slowhop, ale ten wpis sponsorowany nie jest. Zostawiam go tu, bo bardzo mi się podobało i bo ten namiar może przydać się zarówno mi, jak i Wam w przyszłości. Suwalszczyzna daleko, ale ten adres warto zapisać i zapuścić się nieco dalej w Polskę niż na oblegane Mazury.

Rzuć okiem na rolkę (klik), albo obejrzyj przypięte na IG stores, które lepiej oddają atmosferę tego miejsca.

Suwałki Sejny Blimsien Slowhop
Okolica jest bardzo spokojna.

wypoczynek siedlisko Suwałki

Na miejscu dostępne są:

  • dwa domki (mały pomieści 8 osób) – w mniejszym dwie łazienki i kominek, większym tylko lepiej 🙂
  • duży grodzony ogród
  • placyk zabaw dla dzieci
  • podświetlany basen (codzienne czyszczony, wspaniały)
  • miejsce na ognisko
  • jacuzzi (dostępne całą dobę)
  • dwa miejsca do robienia grilla
  • gorąca balia, z której można oglądać filmy
  • sauna
  • do dyspozycji są też dwa rowery i łódka, którą można pływać po jeziorze (jakieś 5 minut od ośrodka)
  • można zabrać ze sobą psa 🙂

relaks

Anahata siedlisko slowhop blimien
W domku jest salon z kominkiem, jadalnia i dobrze wyposażona kuchnia. Na górze sypialnie. Mały domek ma dwie osobne łazienki.

wypoczynek jezioro Sejny

Siedlisko Anahata SPA

My w dodatku skorzystaliśmy z ajurwedyjskiego masażu ciepłym olejem i był to jeden z najlepszych masaży w moim życiu. Może dlatego, że odbywał się na świeżym powietrzu? Zamiast nad jeziorem stół rozstawiono w altance, a ponieważ ogród ma kilka stawów, w których kumkają żaby, przyciąga też mnóstwo ptaków, był to relaks dla wszystkich zmysłów. Masażami zajmuje się współwłaścicielka miejsca — Beata. I chociaż my byliśmy tylko przez 3 dni i tylko we dwoje, myśleliśmy, jak wspaniale byłoby zaprosić do tego miejsca rodzinę lub paczkę przyjaciół — z przekonaniem, że Anahata nadaje się zarówno dla introwertyków szukających odrobiny ciszy, samotności i wytchnienia, jak i ekstrawertyków, którzy chcą żartować razem przy ognisku, robić popisy gimnastyczne na trawie, albo grillować. Z rzeczy ważnych — możecie zamówić do domku kosz śniadaniowy — nam starczył na ponad dwa śniadania — kosze dostępne są w wersji wege i wszystkożernej, o obiady i kolacje musicie zadbać sami, ale to proste, bo domki są dobrze wyposażone w sprzęty, a pozmywa za Was zmywarka.

kosz śniadaniowy
Zawartość kosza śniadaniowego.

Jeśli kochacie obserwować ptaki i lubicie ciszę, spodoba się Wam! Okolica obfituje ponoć w atrakcje typu wpływy kajakiem, jest bardzo blisko do granicy, ale ponieważ byliśmy niecałe trzy dni, zamiast robić jeszcze więcej, robiliśmy mniej, rozpuszczając się w sensorycznym odpoczynku zmysłów i błogim lenistwie.

kwiaty blimsien

Anahata siedlisko Blimsien

Bardzo odpoczęłam i chciałabym kiedyś pojechać tam większą grupą, także mocne polecanko tej miejscówki.

 

Perfect Days Blimsien

Na Perfect Days poszłam sama (na zaproszenie Gutek Film) i nie żałuję, bo nie jest to kino dla każdego. To nie jest kino akcji, to zdecydowanie nie jest Wszystko wszędzie naraz (które nie podobało mi się bardzo, umęczyło mnie, przebodźcowało). Perfect Days to poetycki film o celebrowaniu codzienności. Film o uważności i prostocie.

Moja redaktorka powiedziała „Widziałam świetny film. Jego bohater mył toalety i fotografował drzewa. Skojarzył mi się z tobą Blimsien. Musisz go zobaczyć.” Rozbawiło mnie to i zaintrygowało. I faktycznie Perfect Days był tak mój, że w zasadzie byłam nawet trochę zła, że siedzę w kinie, podglądając jakiegoś pana, który robi to, co ja robię, zamiast być z moim ukochanym kasztanowcem, zamiast zachwycać się właśnie rozwijającą się w parku wiosną. Miałam też wrażenie, że widzowie obok nieco niecierpliwią się i wiercą. Ostatecznie — kto chciałby po całym dniu karmienia dzieci, przewijania dzieci, mycia garów i podlewania kwiatków oglądać jak w slow motion robi to bohater filmu? W dodatku jego dni tak podobne do siebie są serwowane kilkukrotnie. Mnie jednak ta senność odpowiadała. To był film do czucia, dla ludzi, którzy lubią podglądać, a ja podglądam ciągle. Patrzę na ludzi w komunikacji miejskiej i w restauracjach. Chłonę świat każdym zmysłem i w dodatku uwielbiam ASMR, więc wszystkie łaskoczące, lekko senne obrazy i dźwięki nastrajają mnie bardzo dobrze. Zapamiętałam (a może wyobraziłam sobie?) lekko metaliczny szczęk automatu z puszkowanym napojem. Czułam chłód ciemnego poranka, kiedy bohater wychodził ze swojego skromnego mieszkania i codziennie uśmiechał się w przestrzeń, do nadchodzącego dnia. Koiło mnie znużenie, z jakim zmęczony, próbował wieczorem czytać książkę, która w pewnym momencie prawie opadała mu na twarz. Zapamiętałam krople deszczu na rowerze i piwo nad rzeką. Ciekawiły mnie zapachy miejsc, które odwiedza. Jak pachnie łaźnia? Zwłaszcza ten mały zatęchły pokoik z telewizorem? Jak pachnie jego dom? Czym pachnie tapicerka w niebkieskim samochodzie?

Jedyne, co nie jest w ogóle Blimsien, a co ma bohater filmu, co ma książka poradnikowa Sztuka prostoty i co mają niektóre azjatyckie filmiki na YT to elegancja i prostota. Elegancja przejawiająca się w intencjonalności, w spokojnych, dobrze zaplanowanych gestach i ruchach. Nie ma tam nerwowego miotania się, wchodzenia do pokoju, by z niego wyjść, bo zapomniało się, po co się przyszło. Nie ma szarpania się z rowerem. Nie ma paniki, chaosu i rozgardiaszu. I ta spokojna, kojąca prostota gestów i codziennych rutyn, jej piękno, są moim niedoścignionym ideałem, do którego wciąż dążę.

Perfect Days to także wspaniała ścieżka dźwiękowa, piękne obrazy i sensoryczny posmak, który zostaje w wyobraźni (i ciele) na długo. Na tyle mnie ten film oczarował, że myślę, żeby zobaczyć go w kinie jeszcze raz. Koniecznie w jakieś deszczowe, chłodno wiosenne popołudnie. Wspaniałość.

P.S, A jeśli rytm i elegancja wykonywanych prozaicznie czynności cię koją, odnajdź na YT Honeyjubu. Kiedy świat wydaje mi się miejscem złym i trudnym pani sprzątająca dom dla swojej rodziny i plącząca się między jej nogami suczka Lucy zawsze stanowią pokrzepienie.


Sprawdź moją inną filmową polecjakę.

https://blimsien.com/film-na-jesien-siostrzenstwo-swietej-sauny/

 

Bardzo rzadko poruszam temat relacji czy seksualności dzieląc się swoim jednostkowym doświadczeniem. W ciągu ostatnich lat przedefiniowałam swoje granice i od tamtego czasu raczej je zawężam, a nie rozszerzam. A jednak ciągle jestem o te tematy pytana, zwykle nie dlatego, bo szukacie sensacji, ale bo, jak mówicie, brakuje mądrego i czułego podejścia do tych tematów.

Frytki czy ravioli?

Zgadzam się z tym. Tematy związane z seksualnością są albo przedstawione w sposób wyuzdany, albo fetyszyzowane, albo medykalizowane. W naszej cywilizacji są też oddzielane od misterium, na co nie mam wewnętrznej zgody. Dlatego przygotowałam
trochę relacyjnych i związanych ze świadomą seksualnością polecajek. Mój wybór jest bardzo osobisty, chcę zaznaczyć, że to, że ja oczekuję domowego ravioli, a ktoś inny lubi frytki, nie czyni z nas mniej lub bardziej wartościowych osób. Po prostu mamy inaczej. Ten tekst skierowany jest do osób o podobnych potrzebach i wrażliwości do mojej. Nie jestem pewna na ile moje polecajki sprawdzą się osobom randkującym, myślę, że mają wiele sensu w przypadku relacji o dużym stopniu zaangażowania i otwartej komunikacji.

AJURWEDA & LOVE VIBES

ayurveda & love vibes
Psychologia ajurwedyjska to jedna z dziedzin, które interesują mnie najbardziej. Jak dosze przejawiają się na planie psychicznym? Z czym zmagamy się w naszym cieniu? Jakie mamy zalety, a co jest dla nas wyzwaniem? Co rozpala nas do czerwoności, ale wcale nie z powodu pożądania a złości? Czy partnerzy, współpracownicy, przyjaciele, których sobie wybieramy destabilizują nas, czy wzmacniają? Czy wiemy, co nam służy? Czy potrafimy widzieć własne słabe strony i pracować nad nimi tak, by nasze chropowate nie wadziło w miękkie osób, na których nam tak zależy? Moim zdaniem bardzo wiele zależy od świadomości i od sztuki rozróżnienia, co mi sprawia przyjemność, a co jest dla mnie naprawdę ważne, odżywcze i pomocne. Właśnie dlatego 26.02.2024 zorganizuję lekcję o dynamice relacji, podczas której poznasz psychiczną charakterystykę każdej z dosz, jej triggery i to, co ją rozmyśla. Jeśli możesz być na żywo – wspaniale, skorzystasz zadając pytania i dopowiadając od siebie. (promocja marki własnej).
Bilety możesz kupić tu: ayurveda & love vibes

JAK TWORZYĆ DOBRE RELACJE?

Nie przepadam za formą sprzedawania wiedzy psychologicznej na Instagramie. Sproszkowana, gotowa do zalania i szybkiej konsumpcji formuła nie sprzyja w moim odczuciu pogłębianiu świadomości, zachęca za to osoby lękowe do jeszcze większego stresowania się na podstawie postawionych przez siebie na bazie insta-karuzel diagnoz. Są jednak konta, które bardzo lubię. Jedno z nich to Jimmy on Relationships a drugie to konto Julie Menanno thesecurerelationship, które bardzo dużo mi układa w głowie w kontekście mojej pracy nad zdrowym stylem przywiązania. Autorkę możecie usłyszeć w anglojęzycznych podcastach, a także przeczytać jej książkę o stylach przywiązania i komunikacji.
Trzecia rzecz, którą chcę się z Wami podzielić to doświadczalniki dla par od Sylwii Wolna-Rybak. Uważam, że to wspaniałe narzędzia zarówno do pracy z partnerem, jak i przerobienia solo, kiedy zastanawiamy się jeszcze, czego tak naprawdę szukamy. Sylwia porusza także temat rodzin generacyjnych i uważam, że warto sięgać po produkty, które tworzy.

KARTY DLA PAR POGŁĘBIAJĄCE RELACJĘ

Geometria Pytań, czyli talia kart zaprojektowana przez małżeństwo i partnerów biznesowych Natalię Miedziak-Skonieczny i Radka Skoniecznego doczekały się młodszej siostry, czyli Symetrii Miłości. Te karty pozwalają pogłębić więź, zadać sobie ważne pytania i dowiedzieć się czegoś nowego o swojej ukochanej osobie. Jestem fanką obu talii, jeśli znamy się z warsztatów, z pewnością o tym wiesz. Na obie talie działa kod BLIMSIEN10 i daje 10% zniżki (reklama).

ROZPALIĆ OGIEŃ NA NOWO

Ostatnio jestem oczarowana powiewem świeżego podejścia do seksualności, które przydarzyło mi się, chociaż nic o nie nie robiłam. Mówię o tym, że trafiła do mnie książka Caro Bukowski Rozkosz oraz wpadłam na instagram marki gadżetów erotycznych ONNA. Te polecajki są dla osób spragnionych czułości, miękkości i zachwytu, a nie fetyszyzacji. Myślę, że mogą wypełnić lukę pomiędzy 50 twarzami Greja, a pornosami, które nie są specjalnie poruszające i zachęcające do eksploracji. Jeśli szukacie czegoś innego, te tropy mogą Wam przypaść do gustu.

Blimsien Rozkosz Caro Bukowski
Książkę Caro dostałam w ramach współpracy z wydawnictwem W.A.B, ale to, że ją umieszczam w tym zestawieniu, nie jest kwestią płatnej promocji. Robię to, bo uważam, że przemyca poradnikowe treści w literacki sposób. Pozwala nazywać rzeczy (i części ciała) oraz zaciekawić się bliskością na nowo. Pokazuje jak w sposób sexy, ale nie naruszający drugiej osoby można realizować swoje fantazje, nie nadużywając nikogo, ale raczej zapraszając do wspólnego doświadczania, zachwytu, eksploracji. Akceptacja ciała, która wylewa się z kart tej książki jest kojąca (i będzie taka zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn). Złapałam się na ten mindfulnessowy haczyk i choć książka ma podtytuł „do czytania jedną ręką” moja druga ręka zwykle notowała w dzienniku, co ta lektura we mnie obudziła. Coś mi się przypominało, coś chciałam przetestować, coś w ogóle mi się nie podobało, może mnie odrzuciło, więc szukałam we własnym ciele odpowiedzi na to, skąd we mnie taka, a nie inna reakcja. Jeśli mogę coś o tej lekturze powiedzieć, to że obudziła we mnie na nowo ciekawość drugiego ciała, ale też, że zrobiła mi dobrze na serce. Nie ma w niej nic uprzedmiatawiającego, brudnego i obrzydliwego. Seks jest jak smaczny deser jedzony z największą rozkoszą. A na szczycie jest wisienka.
ONNA prócz Instagrama, który mnie zachwycił czułością, sensualnością, umiejętnym prowadzneiem Q&A i połączeniem doznań z ciała z komunikacją, emocjonalną sferą bliskości oczarowała mnie też blogiem! Myślę, że znajdziecie tam wiele tipów jeśli chcecie zwiększyć własną receptywność na doznania lub właśnie trochę w duchu Rozkoszy poeksplorować temat bliskości fizycznej i emocjonalnej w swojej relacji. Nie sądziłam, że będę polecać content sklepu sprzedającego szklane zabawki (i to za darmo!), ale ig tej marki spodobał się Wam tak bardzo, że pomyślałam, że musi trafić także tu. To także niezłe miejsce dla kobiet, które chcą zwiększyć odczuwanie przyjemności i może na nowo zainteresować się sprawami seksu. Myślę także, że temat mapowania yoni, szklanych i drewnianych zabawek, które zwiększają świadomość może być miłą przeciwwagą dla reklamowanych wszędzie zabawek wibrujących, które są bardzo skuteczne, ale raczej zmniejszają naszą wrażliwość na bodźce i uczą dość jednotorowego odczuwania przyjemności.
Mam nadzieję, że tych kilka polecajek pomoże Wam na nowo zainteresować się komunikacją, schematami działania, stylami przywiązania, ale także rozbudzą w Was ciekawość poznania na nowo siebie i osób, które kochacie. Zanim wiosna nastanie na dobre, warto wykorzystać ostatnie deszczowe i zimne dni na eksplorowanie tych tematów.

Pisanie od zawsze było dla mnie formą autoterapii, oglądania własnych myśli, wglądów, notatek z terapii, pytań do siebie, odręcznie pisanych pod wpływem chwili afirmacji, gorzkich słów, które pozwalały regulować emocje. Piszę raczej, gdy chcę coś zrozumieć lub jest mi źle. Piszę, by nie ranić innych i by przyglądać się sobie samej.

CO PISAĆ W DZIENNIKU, BY ROZPOZNAĆ WŁASNE SCHEMATY?

Dziś podzielę się z Tobą metodą, która jest szczególnie przydatna. Nie tyle pozwala wylać swoje emocje, ile przynosi ulgę, ale niekoniecznie świadomość, ile rozkłada sytuację na trigger, fakty i twoją reakcję, co pozwala zobaczyć powtarzające się wzorce. Mnie finalnie pozwoliło również po prostu przestać wchodzić w niekorzystne narracje, które raniły moje uczucia. Narracje mnie raniły, nie fakty! Teraz, potrafię przeprowadzać ten schemat na bieżąco w głowie, co sprzyja lepszemu rozumieniu siebie, ale też większej przytomności emocjonalnej. Nie muszę już wskakiwać na główkę w reakcje od razu po triggerze. Mam więcej przestrzeni na reakcję.
Na Instagramie spytałam Was, czy jeszcze pielęgnujecie ciepło z moją pierwszą książką (nomen omen Ciepło) czy raczej bliżej Wam już do rytuałów z Rześko, do ruchu w kierunku może jeszcze nie wiosny, ale coraz śmielszego wytyczania nowych wizji, oglądania starych marzeń i przekonań, projektowania nowych, a może już powolnej zmiany diety i nawyków.
Sama mam tak, że mentalnie jeszcze hibernuję, jestem rozleniwiona i ciężko mi wrócić do sensownego rytmu wyznaczonego przez obowiązki zawodowe i szkolne, a z drugiej strony wspaniale mi idzie teraz dbanie o moją pittę i kaphę, widzę spore efekty i poświęcam temu uwagę, zanim dopadną mnie prawdziwie wiosenne bolączki związane z ciałem przygotowującym się na cieplejsze pory roku. Nie tyle staram się rozpędzić, ile z pewnością już nie magazynuję, nie otulam się tłuszczykiem i staram się nie wytracać tępa. To nie jest dla mnie etap uzupełniania spiżarki, raczej właśnie sięgam do zasobów i staram się je mądrze zużyć — na każdym planie mentalnym, duchowym, fizycznym, realnej spiżarki w domu itp.
Jeśli Ty też czujesz, że potrzebujesz już nieco wybudzić się z zimowego letargu, że potrzeba ci trochę więcej wigoru, przygotowałam listę tego, co możesz teraz zrobić:
  1. Idź na długi spacer niezależnie od pogody lub na zajęcia ruchowe. Marsz po lesie z kijkami, jogging czy wypad z dziećmi na lodowisko — każda z tych opcji jest dobra, by troszkę zmarznąć, zaczerpnąć świeżego powietrza i się obudzić.
  2. Cardio. Zajęcia taneczne, rowerek stacjonarny, cokolwiek, co sprawi, że krew szybciej krąży w żyłach. Zima jest do tego dużo lepsza niż upalne lato, kiedy układ krążenia i tak jest przeciążony.
  3. Stymulacja intelektualna — zabierz przyjaciół do kina, na wystawę, zapisz się do dyskusyjnego klubu książki lub grupy pisarskiej (w Warszawie są darmowe spotkania w Teatrze Powszechnym). Nic tak nie rozgrzewa, jak dyskusja pełna emocji.
  4. Jeśli czujesz, że to już czas, zacznij powoli porządkować przestrzeń wokół siebie. Deep cleaning nie jest zarezerwowany na wiosnę. Co jakiś czas podrzucam na Ig, a będę i w newsletterze mikro-wyzwania dotyczące porządkowania przestrzeni. Nikt nie mówi o myciu okien, ale może zechcesz przejrzeć przyprawy, apteczkę, torebki, kieszenie w kurtkach, paragony w portfelu i… otwarte okna w przeglądarce telefonu (u mnie ponad 100 kart, wszystkie bardzo ważne i pilne ; ).
  5. Dostosuj dietę i rytuały do swoich obecnych potrzeb.
Gdyby Paulo Coelho zajmował się ajurwedą, z pewnością wypowiedziałby mądrość w tym stylu:
nie wszystko jest dla wszystkich, ale coś jest z pewnością jest dla kogoś.
I miałby rację! Podlegamy rocznym cyklom, możemy żyć w tym samym klimacie, a nawet być tej samej płci i w tym samym wieku, a i tak nasze potrzeby mogą się od siebie różnić. Jesteśmy różnej konstytucji, mamy różne obowiązki i tryb życia. Podczas gdy jedni szczękają teraz zębami, walczą z uczuciem obezwładniającego smutku, inni są w pełni zrelaksowani i rześcy, a jeszcze inni, tacy jak ja, dbają o to, by się ochłodzić i spokojnie wylądować, bo ogień piekielny niemal pali ich w tyłek ; ).
Czego teraz potrzebujesz? Odnowić i uzupełnić zasoby? Odmulić? Przycisnąć w pracy czy… przycisnąć policzek do poduszki i we flanelowej piżamce pójść spać przynajmniej o godzinę wcześniej? Chcesz poruszać się i spocić, czy jeszcze trochę pobyć w komfortowym kokonie zimy, kiedy świat mało od ciebie chce? Wierzę, że możesz to sobie dać.
A dla osób, którym zimno, które czują ustawiczne wychłodzenie, przygotowałam super program✨
Przestań Marznąć
Promocja marki własnej

To nie jest literatura. Przestań Marznąć to:

  • proste sposoby, które nie wymagają dużo wysiłku, ale dają EFEKT✨
  • podział na rodzaje marznięcia i dwie różne strategie, by sobie z nimi poradzić
  • listy produktów spożywczych, przypraw, rzeczy do zrobienia
  • przykładowe przepisy i pomysły na potrawy i napoje z podziałem na problem
  • rytuały wokół ciała i stylu życia
  • wiedza, jak skutecznie się ubrać, by nie zmarznąć
  • ultra skondensowana forma e-booka do szybkiego wdrożenia
  • wskazówka, jakie badania wykonać, by wykluczyć dolegliwości, które mogą powodować problemy z utrzymaniem ciepła
  • BONUS nagrana lekcja z prezentacją, w której poszerzam informacje z e-booka

  • możliwość skontaktowania się ze mną, gdy zaczniesz działać i utkniesz

Jeśli czytałaś Ciepło i już Ci pomogło, to nie jest produkt dla Ciebie. To jest produkt dla Ciebie, jeśli:

  • masz zawsze zimne dłonie, stopy, nos, skórę
  • nie masz energii witalnej
  • próbowałaś już cieplej się ubierać czy pić ciepłą wodę, ale to nie zadziałało
  • poczucie chłodu często sprawa ci dyskomfort np. wybudzasz się w nocy, nie możesz zasnąć, czujesz, że nie możesz się rozgrzać i nieustannie ci zimno w środku
  • nie masz czasu na czytanie kilkuset stron książki, chcesz szybko zrozumieć swój problem i sobie z nim skutecznie poradzić
  • oprócz poczucia zimna cierpisz na zaparcia, wzdęcia, niestrawność, suchą skórę, miewasz lęki i zmienne nastroje
  • oprócz poczucia zimna często nabierasz wody, czujesz smutek i przytłoczenie, masz wrażenie, że tyjesz od samego patrzenia na jedzenie
O ile w Ciepło i Rześko prowadzę Cię przez cały rok zgodnie z jego rytmem, o tyle są to pozycje dla każdego. A jednak ja w zimie potrzebuję się schładzać. Ty możesz potrzebować się nadal odżywiać i ochraniać zasoby, a może wręcz przeciwnie, chcesz się rozgrzać, ale chcesz poruszyć zastoje, rozbudzić metabolizm i zastanawiasz się, czy dieta budująca ciepło może iść w parze z usuwaniem opuchlizny i zmniejszaniem obwodów. Mądrzejsza o nową wiedzę, z głębszym rozumieniem ajurwedy mogę zaadresować teraz problem marznięcia bardziej holistycznie i w sposób dopasowany do Ciebie. Ta zmiana przełoży się także na Twoje samopoczucie, zdrowie i poprawę trawienia.

Jeśli to coś dla Ciebie, kliknij tu i Przestań Marznąć.

.