Kiedy zaczęłam chorować, zauważyłam u siebie wiele niepokojących objawów: nietolerancję histaminy, przewlekłe stany zapalne, łysienie, problemy ze skórą (trądzik, pokrzywki), zatrzymywanie wody, a także poważne zaburzenia hormonalne, takie jak hiperprolaktynemia. Do tego dochodził zespół napięcia przedmiesiączkowego (PMS), bolesność piersi, problemy jelitowe (rozszczelnione jelita) i śluzówkowe, a także nadwaga, której nie mogłam zrzucić. Jak sobie z tym poradziłam?
Szukanie Pomocy – Co wypróbowałam?
- Dietetyczka hormonalna – pomogła mi zrozumieć kilka zależności i połączyła kilka symptomów, ale skupiła się głównie na suplementacji i straszeniu mnie menopauzą(!). Na współpracę wydałam ponad 1500 zł, łącznie z kosztami rekomendowanych suplementów.
- Trycholog – pomagała mi przez kilka lat z problemem wypadania włosów i pielęgnacją skóry głowy, co również kosztowało mnie ponad 1000 zł za 1 konsultację (w cenę wliczyłam kosmetyki i suplementację oraz rekomendowane badania). Przez lata włosy przestały wypadać, ale nie odrastały w widoczny sposób, póki nie wdrożyłam dbania o podstawy.
- Skin coaching – był najskuteczniejszy jeśli chodzi o pomoc specjalistów, wyciszył stany zapalne skóry, choć nie rozwiązał problemu od środka i choć grudki zniknęły, nie zniknęło ogólne zaczerwienienie i przekrwienie skóry.
- Dieta z restrykcją kaloryczną – nie pomogła mi schudnąć, wręcz przeciwnie – wzmocniła moje trwanie w reakcji stresowej.
- Plan treningowy – mimo ćwiczeń siłowych i kardio, zmagałam się z przybieraniem na wadze, zatrzymywaniem wody i brakiem efektów. Im więcej ćwiczyłam, tym bardziej puchłam, a nowe mięśnie chowały się pod warstwą tłuszczu i wody. Jedną z zim w całości przechodziłam w dresach, bo nie mieściłam się w żadne spodnie.
Każda z tych metod miała swoje zalety, ale żaden z tych sposobów nie był odpowiedzią na wszystkie moje problemy. Na przykład, dietetyczka hormonalna połączyła kilka moich symptomów, ale przepisała również sporo suplementów i zasiała we mnie strach przed menopauzą. Z kolei trycholożka pomogła mi doraźnie, lecz efekt nie był długotrwały. Zainwestowałam w te podejścia spore sumy, ale efekty były średnio zadowalające.
Lekcja, którą wyniosłam
Najważniejsze, co wtedy zrozumiałam? NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJ. Serio, nie wierz w to, że teraz czeka cię jedynie starość, powolna degeneracja i nieuchronne tycie. Szukaj specjalistów, którzy dostrzegą twój potencjał zdrowotny, a nie tych, którzy cię straszą. To była kluczowa zmiana w moim myśleniu. Jestem sobie wdzięczna, że nie pozwoliłam się straszyć i wiedziałam patrząc na kobiety w moim rodzie, że mogę być długowieczna, mogę być zdrowa i gdzie leżą moje słabe strony (cierpię na podobne dolegliwości, co moja mama w moim wieku). Kiedy usłyszałam, że powinnam odstawić ajurwedę poczułam, że… że rezygnuję z dietetyczki hormonalnej, jeszcze więcej się nauczę i że biorę sprawy w swoje ręce podnosząc swoje kwalifikacje. Po prostu pomogę sobie sama, a potem jeszcze skuteczniej pomogę tobie. To był strzał w 10!
Klucz do zdrowia – zacznij od podstaw
Zanim zaczęłam zajmować się szczegółami, musiałam zadbać o fundamenty zdrowia. Bez nich, wydawanie pieniędzy na pielęgnację, dietę, suplementy i treningi było przepalaniem budżetu i stratą dużej ilości energii. Dlaczego? Większość specjalistów działa gdzieś pośrodku łańcucha przyczyna → skutek. To pomaga, łagodzi skutki, ale nie dociera do przyczyny, więc problem wraca lub nigdy nie zanika do końca.
Dla lepszego zrozumienia, oto kilka przykładów:
Case study: moje ciało i odbudowa fundamentów
Czerwona skóra, pokrzywki, wypryski
Działanie na efekt: Celowana pielęgnacja, która koiła skórę, uzupełniała to, czego potrzebowała od zewnątrz. Pomogło, ALE…
Prawdziwa przyczyna: Problemy z trawieniem, niedobory cynku, rozszczelnione jelita, przeciążona wątroba. Dopiero kiedy zaczęłam pracować nad przyczyną, skóra naprawdę zaczęła zdrowieć. Skin coaching pomógł mi pozbyć się grudek, pieczenia, suchości, ale zobacz dolne zdjęcia dla zrozumienia, jaki efekt osiągnęłam od środka z pomocą ajurwedy.
Łysienie
Działanie na efekt: Wcierki, peelingi, maski. Pielęgnacja złagodziła problemy skóry głowy. Włosy przestały wypadać, ale długo nie odrastały. Suplementy nie działały, bo kiepsko się wchłaniały.
Prawdziwa przyczyna: Problemem okazał się chroniczny stres, związany z relacjami i brakiem granic. Praca nad relacjami, budowaniem bezpieczeństwa i regulacją układu nerwowego pozwoliła mi wrócić do równowagi, a włosy stopniowo zaczęły się regenerować. Praca nad lepszym trawieniem pomogła mi zmniejszyć niedobory i lepiej wchłaniać zarówno suple, jak i składniki z diety. Mam nadzieję, że dalsza praca nad tymi obszarami obniży także mój poziom prolaktyny.
Wahania wagi
Działanie na efekt: Nieważne czy ograniczałam kalorie, codziennie robiłam kardio i trenowałam 3-4 razy w tygodniu siłowo, raczej tyłam niż chudłam. Przez lata przytyłam 10 kg to dla mnie bardzo dużo, udało mi się zgubić 5, ale ostatnie 5 było nie do ruszenia. Poza tyciem po prostu puchłam, trzymałam wodę, porobiły mi się od tego rozstępy. Im bardziej słuchałam rad dietetyków, trenerów itp. tym gorzej było.
Prawdziwa przyczyna: Moje ciało nie czuło się bezpiecznie. Co pomogło? Regulacja układu nerwowego, budowanie bezpieczeństwa. Jak? Snem na czas, posiłkami na czas, łagodną jogą, pracą z oddechem, dużą ilością odpoczynku, wspieraniem nadnerczy. Przestałam dawać sygnały mojemu ciału, że mamy mało jedzenia, dużo stresu (nadmiar intensywnego ruchu), a zaczęłam je uczyć, że może puścić, bo stwarzam mu bezpieczne warunki do życia.
Na górnych zdjęciach możesz porównać opuchliznę i owal mojej twarzy. Na dolnych zdjęciach to moja ostatnia pokrzywka, wywołana spadkiem odporności i chorobą + złą dietą, która natychmiast wpłynęła na moje jelita. Zdjęcie z lewej strony jest po przyjeździe do domu z podróży. Zdjęcie z prawej strony to rano, po wdrożonych działaniach celowanych w zdrowie jelit.
Podsumowanie: dlaczego fundamenty są kluczowe?
Kiedy zajęłam się dołem piramidy, pomoc niektórych specjalistów, miała szansę zacząć działać, bo moje ciało miało nareszcie przestrzeń, by wyjść z reakcji stresowej i rozpocząć samoleczenie. I wtedy suplementy mogły być trawione i wchłaniane! Wtedy ruch stał się na powrót kojący, a nie zagrażający. Wtedy kosmetyki wspierały od zewnątrz skórę, która była dobrze odżywiona, dotleniona a przede wszystkim wspierana przez zdrowszą krew i wątrobę. Paradoksalnie odejmując środków finansowych i wysiłków w górnych piętrach piramidy, a pracując nad podstawą, dałam sobie szansę, na powrót do zdrowia. Moja droga się nie skończyła, ale zbudowałam przez ostatnie lata solidny fundament i go umacniam, a efekty są widoczne nie tylko dla mnie.
I może faktycznie coś w tym jest? : )
Jeśli chcesz zresetować swoje nawyki i budować oraz ochraniać swój energetyczny kapitał, poprawić trawienie i metabolizm, mieć więcej energii w ciągu dnia, mniej zachcianek, mniej wzdętego brzucha, więcej regeneracji i smacznego spanka, lepsze zdrowie hormonalne, słowem: jeśli chcesz zbudować solidne podstawy dla dalszych działań, które wtedy naprawdę ZASKOCZĄ i zaczną działać, koniecznie zapisz się na mój kurs W Twoim Rytmie. To już 5 edycja! Tylko do niedzieli 29.09.2024 kurs dla zdecydowanych jest w cenie Earla Bird (możesz odroczyć płatność lub kupić go w 3 ratach 0%). Jeśli chcesz poznać szczegóły (autopromocja) kliknij w poniższy baner: