Do siedliska Anahata zaprosił mnie w ramach współpracy Slowhop, ale ten wpis sponsorowany nie jest. Zostawiam go tu, bo bardzo mi się podobało i bo ten namiar może przydać się zarówno mi, jak i Wam w przyszłości. Suwalszczyzna daleko, ale ten adres warto zapisać i zapuścić się nieco dalej w Polskę niż na oblegane Mazury.
Rzuć okiem na rolkę (klik), albo obejrzyj przypięte na IG stores, które lepiej oddają atmosferę tego miejsca.
Na miejscu dostępne są:
- dwa domki (mały pomieści 8 osób) – w mniejszym dwie łazienki i kominek, większym tylko lepiej 🙂
- duży grodzony ogród
- placyk zabaw dla dzieci
- podświetlany basen (codzienne czyszczony, wspaniały)
- miejsce na ognisko
- jacuzzi (dostępne całą dobę)
- dwa miejsca do robienia grilla
- gorąca balia, z której można oglądać filmy
- sauna
- do dyspozycji są też dwa rowery i łódka, którą można pływać po jeziorze (jakieś 5 minut od ośrodka)
- można zabrać ze sobą psa 🙂
My w dodatku skorzystaliśmy z ajurwedyjskiego masażu ciepłym olejem i był to jeden z najlepszych masaży w moim życiu. Może dlatego, że odbywał się na świeżym powietrzu? Zamiast nad jeziorem stół rozstawiono w altance, a ponieważ ogród ma kilka stawów, w których kumkają żaby, przyciąga też mnóstwo ptaków, był to relaks dla wszystkich zmysłów. Masażami zajmuje się współwłaścicielka miejsca — Beata. I chociaż my byliśmy tylko przez 3 dni i tylko we dwoje, myśleliśmy, jak wspaniale byłoby zaprosić do tego miejsca rodzinę lub paczkę przyjaciół — z przekonaniem, że Anahata nadaje się zarówno dla introwertyków szukających odrobiny ciszy, samotności i wytchnienia, jak i ekstrawertyków, którzy chcą żartować razem przy ognisku, robić popisy gimnastyczne na trawie, albo grillować. Z rzeczy ważnych — możecie zamówić do domku kosz śniadaniowy — nam starczył na ponad dwa śniadania — kosze dostępne są w wersji wege i wszystkożernej, o obiady i kolacje musicie zadbać sami, ale to proste, bo domki są dobrze wyposażone w sprzęty, a pozmywa za Was zmywarka.
Jeśli kochacie obserwować ptaki i lubicie ciszę, spodoba się Wam! Okolica obfituje ponoć w atrakcje typu wpływy kajakiem, jest bardzo blisko do granicy, ale ponieważ byliśmy niecałe trzy dni, zamiast robić jeszcze więcej, robiliśmy mniej, rozpuszczając się w sensorycznym odpoczynku zmysłów i błogim lenistwie.
Bardzo odpoczęłam i chciałabym kiedyś pojechać tam większą grupą, także mocne polecanko tej miejscówki.