dietaamenstruacjaPMSy podczas których bolą piersi, a humor zmienia się co minutę. Spożywcze zachciewajki w formie melanżu czekolady, alkoholu i tłuszczów trans. W końcu sam okres. Często bolesny, niekomfortowy, męczący. Czasami problemy z anemią, czasami po prostu ból, który wyłącza nas z codziennego funkcjonowania. Mówi się, że gdyby to mężczyźni mieli okres, rynek pracy i cały świat byłby dostosowany do ich naturalnego cyklu. Zastanawiam się na ile my same dajemy sobie prawo do przeżywania tej części naszego życia z szacunkiem. Na ile my same znamy siebie i nasze ciała? Czy umiemy zrozumieć ten cykl i mu się poddać, czy raczej walczymy z nim i traktujemy jako niewygodną anomalię, którą trzeba zwalczyć? Czy kobiety luksusowe nie menstruują? Czy potrafimy zaprzyjaźnić się z własnym ciałem, uznać jego mądrość i zakochać się w tej cykliczności? Męczy mnie traktowanie okresu jako nieprzyjemnego wybryku fizjologi. Irytuje mnie walka z czymś co jest naturalne i co powinno być źródłem naszej dumy i mocy. Kiedy rozpytywałam znajome o ich poglądy na temat kobiecości, ale tej fizjologicznej, posługiwałam się roboczo pewną nazwą, mówiąc „mam do Ciebie cipkosprawę”. Ku mojemu zdumieniu #cipkosprawa przyjęła się w żargonie na dobre. Niech więc będzie nazwą całego nomen omen CYKLU.

Dziś o wpływie diety na nasz cykl porozmawiam z Babką Lekarską, dietetyczką czerpiącą całymi garściami z medycyny chińskiej, która uzdrawia poprzez gotowanie. Artykuł ilustruje Iza Bułeczka, która z kobiecych fałdek i wad konstruuje dzieła sztuki.

Okres. Mało która z moich koleżanek cieszy się na jego przyjście (no, chyba że wyklucza on niechcianą ciążę). Zazwyczaj kojarzy się on z syndromem napięcia przedmiesiączkowego, potem kilkoma dniami bólu i następnymi dniami dyskomfortu. Dziś porozmawiamy o tym, jak przestać walczyć z naszym ciałem, ale lepiej je zrozumieć i wesprzeć w sposób holistyczny. Aplikacji i serwisów mówiących o tym, na czym polega kobiecy cykl, jest mnóstwo. Ty jesteś specką od medycyny chińskiej, opowiedz proszę jak ze wschodniego punktu widzenia wygląda kobiecy cykl? Co wtedy dzieje się w naszym ciele?

Nie wnikając w szczegóły terminologii medycyny chińskiej, można powiedzieć, że jest to powtarzający się cyklicznie proces budowania i utraty krwi (jeśli oczywiście nie zajdziemy w ciążę). Najpierw, podczas miesiączki usuwana jest z organizmu martwa już krew, wyrzucane jest więc to co niepotrzebne na poziomie fizycznym, ale również emocjonalnym. Jest to czas oczyszczenia, swego rodzaju ‘detoks’, dlatego dla wielu z nas może być trudny. Naturalnie jesteśmy wtedy osłabione, senne, nie mamy energii i chęci do działania. To czas, kiedy powinnyśmy więcej wypoczywać, dużo spać, odpuszczać wszystkie wymagające zobowiązania, nie planować na te dni spotkań, projektów, wytężonej pracy intelektualnej czy umysłowej. Po miesiączce poziom naszej energii naturalnie rośnie, metabolizm przyspiesza i jest to idealny czas na wzmocnienie ciała, odżywienie i odbudowanie utraconej krwi. Kulminacją tego wzrostu jest oczywiście moment owulacji, po którym następuje naturalny spadek formy. Dla niektórych dziewczyn objawy napięcia przedmiesiączkowego mogą zaczynać się właśnie wtedy – nawet 10-14 dni przed okresem. Wchodzimy wtedy powoli w fazę zastoju – gromadzenia substancji, które nie zostały wykorzystane do przyjęcia zarodka i zajścia w ciążę, więc muszą zostać usunięte podczas kolejnej miesiączki. Ten zastój może się objawiać na poziomie energetycznym (nerwowość, drażliwość, napady gniewu), ale i fizycznym (bolesne piersi, brzuch, gromadzenie wody). Dlatego w 2 fazie cyklu, a szczególnie na kilka dni przed okresem, powinnyśmy sięgać po różne sposoby na rozpraszanie tego zastoju.

Moim zdaniem, najbardziej istotne jest to, żebyśmy zrozumiały co się faktycznie dzieje w naszym ciele podczas kolejnych faz cyklu. A potem dostosowały się do niego, zamiast z nim walczyć. Kiedy zaczniemy respektować potrzeby swojego organizmu np. faktycznie wypoczywać i regenerować się podczas miesiączki, jest duża szansa, że wreszcie pożegnamy się z PMS-em czy bolesnymi okresami. Jak pięknie powiedziała w jednym z wywiadów dr Preeti Agrawal:

Kobiety same odbierają sobie moc, mówiąc, że przez cały czas cyklu powinny być takie same.

Czy dieta ma realny wpływ na to, jak się czujemy miesiączkując?

Tak! To co jemy i pijemy ma ogromy wpływ na wszystkie procesy, jakie zachodzą w naszych organizmach, również na kolejne fazy cyklu. Przede wszystkim całkowicie zrezygnujmy z produktów przetworzonych przemysłowo – gotowych dań, napojów, słodyczy, wędlin, owocowych jogurtów itp. Zawierają one nie tylko ogromne ilości cukru i soli, ale też masę sztucznych dodatków (barwników, konserwantów, polepszaczy itp.), które mogą poważnie zakłócać równowagę hormonalną. Po prostu jedzmy prawdziwe jedzenie – urozmaicona dieta bogata w różne rodzaje warzyw, zbóż, roślin strączkowych, owoców, najlepiej naszych lokalnych i sezonowych, dostarczy nam niemalże wszelkich niezbędnych składników odżywczych w naturalnej formie. Polecam też, żeby bazować na ciepłych posiłkach, które zapewnią nam więcej energii, wspomogą metabolizm, będą również pomocne przy rozpraszaniu zastojów, o których już wspominałam. Duży wpływ na przebieg cyklu będzie miało też świadome odżywianie, dostosowane do kolejnych jego faz. Ale zanim opowiem o tym bardziej szczegółowo, chciałam jeszcze podkreślić, że nie tylko dieta ma wpływ na to jak przechodzimy miesiączkę (i kolejne fazy cyklu). Kluczową rolę grają tu również emocje, np. życie w ciągłym napięciu, stresie, pod presją czasu będzie miało od razu odzwierciedlenie w naszym cyklu, chociażby w postaci silnych objawów PMS. No i nie wolno też zapominać o roli snu (dobrego, głębokiego, w odpowiednich godzinach) w tworzeniu hormonów, regenerowaniu organizmu, w tym również krwi!

Zacznijmy może od napięcia przedmiesiączkowego. Sama bardzo źle znoszę PMSy. Dolegliwości fizyczne takie jak nabieranie wody, wzdęcia czy bolesne piersi to jedno. Ciemniejszą stroną medalu jest dla mnie nieznośne napięcie psychiczne. Na zmianę zalewam się łzami wzruszenia oglądając filmiki z kotkami na fejsie i jestem zła jak osa, wybuchając z byle powodu. Z tego co wiem, nie jestem odosobniona w takim przeżywaniu czasu poprzedzającego menstruację. Czy znasz jakieś sposoby, które pomogłyby złagodzić to napięcie?

Po pierwsze, pamiętajmy, że PMS nie jest naturalnym stanem. Zarówno miesiączka, jak i czas przed czy po niej, powinny być bezbolesne, nie powinnyśmy wtedy odczuwać dyskomfortu czy rozdrażnienia.  PMS jest więc sygnałem od naszego organizmu, że dzieje się coś nie tak, że jest wiele napięcia na poziomie ciała i emocji – w medycynie chińskiej mówi się, że jest to silny zastój energii. Warto się temu dokładniej przyjrzeć i popracować nad tym wcześniej. A co można zrobić, żeby pomóc sobie doraźnie? Sięgać po wszystko, co ten zastój pomoże rozproszyć. Bardzo skuteczne mogą być pite regularnie herbatki i napary ziołowe np. koper włoski, krwawnik, serdecznik, nagietek, mięta, rumianek czy liść maliny. Dieta w tym czasie powinna być lekka, aby nie obciążać dodatkowo organizmu. Jedzmy lekkostrawne, nieduże posiłki, raczej warzywne z dodatkiem zbóż, z małą ilością mięsa, pamiętając o ziołach, takich jak rozmaryn, bazylia, tymianek, majeranek. Przy bólach podbrzusza i bolesnych piersiach pomocna będzie fasolka adzuki (np. w formie pasty, potrawki, duszona z marchewką itp.). Można ją jeść codziennie na 1-2 dni przed miesiączką oraz w jej trakcie.

Ale istnieje też wiele niedietetycznych sposobów na złagodzenie objawów PMS czy wszelkich innych napięć, np. w sytuacjach stresowych. Pomoże chociażby aromaterapia z użyciem olejków eterycznych z cytrusów, ruch fizyczny – szczególnie ćwiczenia otwierające i poruszające partie bioder oraz masaże, refleksoterapia, akupunktura.

Kolejną sprawą jest pierwszy dzień okresu. Bywa bardzo bolesny i no cóż… krwawy. Duże ilości krwi, bolesne skurcze, a czasem migreny lub nawet rozwolnienie. Wiem, że istnieją jogiczne asany, które mają pomóc radzić sobie z mensturacyjnymi bólami, ale wiem też, że są dziewczyny, które od rana faszerują się ketonalem lub zwijają w łazience na podłodze płacząc z bólu. O żadnych ćwiczeniach nie może być w takim stanie mowy. Jak poratować się w naturalny sposób?

Tak, jak już wspominałam przy PMSie, przede wszystkim nie wolno takich objawów traktować jako ‘naturalne’. Takie przechodzenie okresu naturalne nie jest i świadczy o bardzo dużej nierównowadze w organizmie, zarówno na poziomie fizycznym, jak i emocjonalnym. Nie bagatelizujmy tego – zwłaszcza przy silnych bólach i intensywnym krwawieniu, zwróćmy się do specjalisty – ja ze swojej strony mogę oczywiście polecić terapeutów medycyny chińskiej, którzy zalecą odpowiednią dietę, mieszankę ziołową czy zabiegi akupunktury. Kiedy dolegliwości nie są aż tak dokuczliwe może nam pomóc np. napar z nasion kopru włoskiego, serdecznika, nagietka, mięty z imbirem, lekko rozkurczowe działanie ma też liść maliny, znakomite ‘kobiece zioło’. Z warzyw można sięgnąć po bakłażana, wspomnianą już przeze mnie fasolkę adzuki, fenkuła oraz zioła i przyprawy, takie jak kurkuma, rozmaryn, oregano, majeranek czy świeży imbir. Generalnie polecam, żeby podczas miesiączki jeść lekkie, nieduże posiłki (świetnie sprawdzą się zupy), aby nie obciążać układu pokarmowego. No i oczywiście odpoczywać, regenerować organizm, dbać o to, żeby go w żaden sposób nie wychładzać, ponieważ jest wtedy szczególnie narażony na wniknięcie zimna. Ubierajmy się więc ciepło, dajmy sobie spokój z basenem, jedzmy ciepłe posiłki i pijmy tylko ciepłe napoje.

Czy jeśli zadbam o odpowiednią dietę wcześniej, mogę liczyć, że później moja menstruacja będzie miała łagodniejszy przebieg?

Zdecydowanie! Tak jak już mówiłam wcześniej – na to jak przechodzimy miesiączkę, jak się czujemy przed nią i po niej, nasz sposób odżywiania ma ogromny wpływ. Mam tu na myśli wszystko to, co jemy i pijemy codziennie, dzień po dniu, a nie tylko przed samym okresem. Po miesiączce pamiętajmy o odżywianiu krwi – jedzmy buraki, dużo zielonych warzyw (szpinak, jarmuż, pokrzywę, brokuły, natkę pietruszki), pełnoziarniste węglowodany (różne odmiany ryżu, kasze, płatki owsiane, amarantus, komosę ryżową – quinoa), warzywa strączkowe np. soczewicę. Koniecznie włączmy do diety dobrej jakości nierafinowane oleje roślinne (np. oliwę z oliwek, olej lniany, awokado) czy nasiona i orzechy (siemię lnianie, nasiona chia, orzechy włoskie), które są źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych, działających przeciwzapalnie. Sporo energii dadzą nam też bardzo odżywcze warzywa takie jak dynia, marchew, słodkie ziemniaki. Dzięki temu będziemy lepiej przygotowane na 2 fazę cyklu, podczas której obniża się poziom glukozy, serotoniny czy witamin z grupy B we krwi. Dlatego wiele z nas dopada wtedy silna ochota na słodycze. Pomóc mogą węglowodany złożone, sporo słodkich warzyw (buraki, dynia, słodkie ziemniaki), ale też nieduże i częste, regularne posiłki. Do tego warto dołożyć herbatki ziołowe i inne produkty, o których wspomniałam przy okazji pytania o PMS.

Rosnący poziom progesteronu potrafi też zrobić ze zdrowej cery pole bitwy. Bolące gulki, krostki i inne nieprzyjemności. Jestem pogodzona z tym stanem rzeczy, chociaż gdyby tak znalazła się jakaś starochińska sztuczka…

Nie wiem czy istnieje na to starochińska sztuczka ;), ale jestem pewna, że zrównoważony sposób odżywiania, oparty na prawdziwym jedzeniu i prostych posiłkach – czyli to, o czym tu cały czas mówimy – będzie bardzo pomocny. Jeśli faktycznie pojawiają się u nas takie problemy z cerą (zwłaszcza przed miesiączką), bezwzględnie unikajmy przemysłowo przetworzonych pokarmów, słodyczy, polecam też odstawienie pszenicy, która może dawać takie nieprzyjemne efekty. Nie należy też jeść zbyt pikantnych, mocno rozgrzewających dań (typu curry) oraz tłustych i słonych pokarmów (na tej liście będą rozmaite słone przekąski, wszystko, co smażone, majonez, czekolada, pasta tahini itp.). Warto też pamiętać o tym, żeby nie jeść późno wieczorem i żeby ostatni posiłek był nieduży i lekkostrawny.

Co może zrobić dla kobiety akupunktura w sprawie jej cyklu?

Wspominałam już o akupunkturze w kontekście PMS-u. Może być ona niezwykle pomocna przy wszystkich problemach z miesiączkowaniem – bolesnych okresach, nieregularnym cyklu, napięciu przedmiesiączkowym itp. Efekty zabiegu będą zazwyczaj odczuwane natychmiast, szczególnie w przypadku bólu, ale również długofalowo. Ja doświadczam na sobie dobrodziejstw akupunktury, więc mogę z całego serca polecić wszystkim poszukanie w swojej okolicy dobrego, sprawdzonego akupunkturzysty.

Na koniec chciałabym jeszcze zaprosić wszystkie dziewczyny, które interesują się wpływem odżywiania na nasze zdrowie i kobiecość do mojej grupy na Facebooku ‘Uzdrawianie przez gotowanie’. Dzielę się w niej swoją wiedzą i doświadczeniem podczas transmisji live, na tematy wybrane przez grupę. Znajdziecie tam, m. in. trzy live’y z cyklu ‘3 dni z kobiecą dietą’, gdzie bardziej szczegółowo omawiam to, o czym rozmawiałyśmy podczas tego wywiadu.

1 2

...

14 komentarzy

  1. Dla mnie miesiączka zawsze była przerwą – jeśli robię się bardziej zmęczona, czy senna to zaszywam się z książką i pozwalam sobie uprzejmie przeczekać ten moment. Tekst przyjemnie się czyta 🙂 Szkoda tylko, że Babka Lekarska nie zdradziła recepty na to jak się nauczyć bezwzględnie unikać przetworzonych słodkości. Mogę ich nie jadać na codzień ale WTEDY tak baaaaardzo mi się chce! 😀

  2. Blum

    No ja to rozumiem tak, że jak dieta jest zrównoważona, a w odpowiednim momencie bogata w słodkie warzywa, to ochota na słodkie powinna być mniejsza. 😀 przetestuję, bo ja przy pierwszy dniu okresu mam kompo „pizza hut + brownie + wino” najchętniej…

  3. Tak, jak napisała Blimsien – jeśli nasz sposób odżywiania jest zrównoważony, bogaty w słodkie warzywa (ale też zboża, strączki), to ochota na słodkie systematycznie powinna się zmniejszać. Co nie znaczy, że przed samą miesiączką czy podczas niej nie dopadnie nas słodka faza 😉 Ja sobie z tym radzę tak, że szykuję sobie coś pysznie słodziutkiego sama – wtedy opcja kupnych ciastek i pizzy na wynos nie ma racji bytu 😛 A duuużo o słodkościach i jak sobie z nimi radzić mówiłam w dwóch ostatnich live’ach na wspomnianej w artykule grupie na Fb. Korzystajcie 🙂

  4. Kurde, jaki dobry tekst! Bardzo rzadko zdarza mi się cierpieć na bóle okresowe, najgorsze co mnie wtedy spotyka to napady na słodkie i bolące piersi. I to tak konkretnie, że mam wrażenie że urosły o dwa rozmiary i parzą! Nie wiem czy to normalne… Oczywiście dopadają mnie też humory…. Muszę bardziej popracować nad dostarczaniem sobie słodkich warzyw w fazie w której mój organizm tego potrzebuje, może w ten sposób uniknę rzucania się na słodycze jak oparzona?? Naprawdę, genialny tekst. I do grupy właśnie dołączam! Pozdrawiam!

    ps. Blimsien, mam wrażenie, że będzie z Ciebie taka Michalina Wisłocka XXI wieku 😉 !!!

  5. Blum

    Natalia – cieszę się, że Cię zainteresował. Z Michaliną to przesada, ale mam dość czytania bzdur i wtórnych treści w gazetach. Chciałabym naprawdę udostępnić tu trochę miejsca osobom, które mają coś do powiedzenia w #cipkosprawie, a poprzez kręgi w jakich się obracam i moje zawodowe sytuacje, naprawdę znam takich osób sporo!

  6. Adaśka

    u mnie podczas okresu bywało że w ogole nic nie jadłam… zdecydowanie zanim założyłam wkładkę hormonalną levosert po prostu leżałam i stękałam. kilka razy wylądowałam w szpitalu ze względu na omdlenia i wymioty…meczylam sie z bardz intensywnymi krwawieniami do 26 roku życia. w tej chwili jest juz decydowanie lepiej – da się zyc z okresem 🙂 a nawet zaczelam biegac i zdarzylo sie wyjsc kilka razy podczas miesiaczki, wiec naprawde nie jest zle ;p

  7. Moje miesiączki od samego początku były nieregularne – szybko okazało się, że cierpię na policystyczny zespół jajników. Przez wiele lat nie byłam w zasadzie leczona, jedynie doraźnie. Przerwy w miesiączkach wynosiły nawet do 6-7 miesięcy. Lekarz prowadzący nie chciał mi, jako młodej dziewczynie podawać hormonów – jak twierdził – niepotrzebnie mnie faszerować. Po przeprowadzce do innego miasta zmieniłam lekarza. Od około roku biorę tabletki antykoncepcyjne – nie w celu antykoncepcji, choć przyznam,że to „pozytywny skutek uboczny” 🙂 lecz właśnie uregulowania hormonów i pracy jajników. Od tego czasu miesiączki oczywiście występują regularnie,ale czuję,że są…sztuczne. Nie mogę znaleźć innego określenia. Już na tydzień przed bardzo bolą mnie piersi, jestem nerwowa, 1-2 dni przed mam ogromny apetyt na każdy rodzaj jedzenia. Wcześniej nigdy nie miałam takich problemów czy objawów i szczerze mówiąc dziwiłam się kobietom, które prawdziwie „przeżywały” okres, sądziłam,że demonizują. Miesiączki bywają bardzo bolesne, choć nie zawsze. Staram się unikać brania tabletek rozkurczowych i przeciwbólowych ale trzeba jakoś funkcjonować – chodzić do pracy etc. Szczerze mówiąc nie wiem jak sobie pomóc. Czasem myślę,że lepiej byłoby odstawić hormony i mieć okres nieregularny,ale naturalny,niż taki „wywołany”.

  8. Mela – oczywiście do każdego przypadku trzeba podchodzić indywidualnie, jednak wg mnie antykoncepcja hormonalna ma tak wiele skutków ubocznych, że nie polecałabym jej nikomu. Przy zespole policystycznych jajników odpowiedni sposób odżywiania ma ogromne znaczenie, podobnie zresztą jak kwestie emocjonalne, kumulowanie napięcia, nieradzenie sobie ze stresem, nadmierne rozmyślanie i rozpamiętywanie różnych sytuacji. I to można zmienić na poziomie diety i pracy z emocjami. Z drugiej strony, nieregularne miesiączki to nie jest stan 'naturalny’ – jeśli wrócą po odstawieniu hormonów, trzeba było by się zastanowić nad ich przyczyną i jak można temu zaradzić. W każdym bądź razie zalecam Ci powrót do naturalnego rytmu organizmu i wspomaganie go, również naturalnymi, sposobami.

  9. Blum

    Karolina – a ja zapytam jaką antykoncepcję polecasz? 🙂

  10. Blum, to zupełnie nie mój 'obszar działania’, dlatego nie mogę polecić jakiejś konkretnej metody antykoncepcji. A skutecznych sposobów dietetycznych raczej na to nie ma 😉

  11. Blum

    Rozumiem, myślałam, że masz coś osobistego do powiedzenia. Teraz niby ma wejść ziołowa tabletka antykoncepcyjna, ale jeśli działanie ma być takie jak zwykłej, to ja nadal mówię nie. Nie chcę żeby moje ciało traciło swój naturalny cykl.

  12. Oczami wyobraźni widzę siebie co miesiąc chodzącą na uczelnię z wielkim bakłażanem posypanym majerankiem 😀 Nie umiem w odżywianie i hasło „zrównoważona dieta” brzmi dla mnie gorzej nawet niż „staro-cerkiewno-słowiański”. Ale majeranek brzmi mniej groźnie, podobnie jak usunięcie z diety przetworzonych produktów. Aczkolwiek mam wrażenie, że żeby miesiączka i PMS przestały mnie masakrować przez połowę miesiąca, musiałabym usunąć największą przeszkodę, czyli siebie, bo to ja jestem znerwicowana i nadwrażliwa.
    Widzę na własnym przykładzie, że sport działa świetnie. Nawet niekoniecznie sport, wystarczy dużo ruchu, chodzenie wszędzie pieszo, zmęczenie się. Miałam taki czas, gdy codziennie robiłam cztery kilometry, często biegiem, bo tramwaj uciekał, i miałam o wiele lżejsze miesiączki. Niestety, teraz mieszkam w mieście i nie muszę walczyć o przetrwanie, rozleniwia mnie to miasto..

  13. Blum

    Hipis – niestety, ale często nie ma drogi na skróty. Jednocześnie zaletą higienicznego stylu życia, takiego gdzie równie ważna jest dieta, regeneracja i emocje oraz spokojny umysł jest to, że nie tylko oznacza to lżejsze miesiączki, ale też lepszą cerę, sen, wolniejsze starzenie się itp. Więc z jednej strony to „gównorady” bo oznaczają – zacznij wreszcie żyć w zgodzie ze swoją naturą, z drugiej… długodystansowo to jedyne słuszne rady 🙂

  14. Fanaberia

    Na upierdliwy i dający popalić pms nie ma nic lepszego niż………wiesiołek, a dokładnie olej z wiesiołka tłoczony na zimno. Od lat stosuję wiesiołka w kapsułkach (Zielone opakowanie z napisem Gal) i nie mam kompletnie żadnych problemów z pmsem i bolesnymi miesiączkami (włosy mam mocne i gęste jak nigdy wcześniej).

Leave a Reply

.