Właśnie skończyłam 32 lata i tak, uważam to nie tylko za powód, by świętować, ale pozwoliłam się sobie również zainspirować i przygotować związaną z tym serię wpisów. Wiem, że wiele kobiet przeżywa trzydzieste urodziny, jako coś niechcianego. Koleżanki wyglądają trzydziechy z równą nerwowością, co ja 2050. Co jakiś czas dostawałam też po życzeniach pytania: i jak? Jak jest teraz? Jak się czujesz?
Oto jak:
- Tak, po ukończeniu trzydziestki czuję, że ciało wchodziło w tryb zużywania się. Kace są boleśniejsze i dłuższe oraz niezasłużone (a przynajmniej w stosunku do tego, co kiedyś człowiek mógł wypić). Ciało wolniej się regeneruje i trzeba dbać o regularny sen i mieć na siebie uważność. Czy w wieku lat 20 nie trzeba? Trzeba, ale wtedy robi się głupie rzeczy i eksploatuje ciało na maksa zarwanymi nocami (bo tańce!), papierosami, alkoholem, fast foodami i różnymi innymi dziwnymi historiami (kto nie miał podkrążonych oczu podczas sesji na studiach?).
- Tak, moja twarz i szyja wyglądają starzej. Muszę mniej jeść albo więcej się ruszać, żeby utrzymywać swoją normalną wagę.
- Jest absolutnie cudownie! Lepiej znam siebie, nie przejmuję się nieważnymi rzeczami oraz opiniami innych na mój temat. Mam więcej dystansu i lepiej potrafię bronić swoich granic. Mniej we mnie zahukanej dzieweczki.
- Nadal wydaje mi się nader często, że nie wiem, co ja w ogóle robię w życiu i przypomina mi się, że do tego czasu miałam mieć już wszystko rozkminione. Uprzejmie donoszę — nigdy nie będzie rozkminione i nigdy nie będziemy gotowe na wyzwania. Bój się i rób! Po prostu! Na tym polega życie i wreszcie to rozumiem, więc śmiało działam, zamiast czekać na tę mityczną mądrość, ogar i gotowość.
- Nie poświęcam swojego czasu ludziom, którzy mi nie robią. Bo mogę.
- Wraz ze znajomością siebie przyszedł szacunek do własnych wyborów oraz zaufanie, że zazwyczaj wiem, co robię, a kiedy nie wiem (patrz punkt 4) to i tak dam radę, bo mam już bagaż doświadczeń i wyszłam z wielu trudnych i stresujących sytuacji.
- Czy to tylko ja, czy Wy też po 30-tce zaczynacie się bardziej sprężać z tym, co naprawdę chcecie zrobić w życiu? Czuję już, że czas upływa i nie chcę go marnować.
- Doświadczyłam śmierci starszych członków rodziny, zarówno swojej, jak i mojej najbliższej przyjaciółki. Moja młodsza siostra, którą zawsze miałam za małego smarka, jest już kobietą. Nie dziewczyną. Kobietą. Wow!
- Rozumiejąc złożoność życia, łatwiej jest wybaczyć swoim rodzicom (patrz punkt 4) i z roszczeniowej postawy „jak mogliście zrobić XYZ swojemu własnemu dziecku” zobaczyć w nich dorosłych równie niepewnych i zagubionych, co ja dziś. Oni też nie byli gotowi, bali się i robili. Dziś jestem wobec nich mniej krytyczna i mam więcej zrozumienia dla nich, jako ludzi (patrzę na nich jako dorosła kobieta, a nie niedokochane dziecko).
- Jestem mniejszą materialistką. Zapełniłam już dziurę niedostatku. Kupuję mniej, mądrzej, doceniam prostotę — rytuałów, spotkań, codzienności, przedmiotów, których używam.
- Z etapu brania wkroczyłam w moment dawania. Prawdopodobnie powinnam być już wg biologii matką, ale nie jestem, mimo to, czuję, że nagromadziłam już tyle (przeżyć, mądrości, doświadczeń), że powoli, zamiast wyciągać ręce w geście DAJ, czuję, że mogę i chcę obdarowywać innych i opiekować się nimi.
- Nie zmuszam się i nie kryguję. Ciężko mi ulec presji.
- Nie porównuję się do innych, bo wiem już, że życie to nie wyścig i że drogi są kręte. Ten proces zaczyna się chyba w momencie, w którym kończysz naukę i idziesz do pracy. Zauważyłam wtedy, że niektórzy są o dekadę ode mnie starsi, ale życiowo są w proszku, a inni są młodsi i mają spektakularne sukcesy na koncie w różnych dziedzinach. Czasem to wszystko się zmieniało i ostatni byli pierwszymi i tak dalej… po 30 łatwiej jest rozumieć, że każdy ma swoją drogę i nie da się tu nic przyspieszyć.
- Jestem w większej przyjaźni z moim ciałem niż kiedykolwiek. Tak, ono się zmienia i nie zawsze mi się to podoba, ale moje podejście do siebie zmieniło się diametralnie. Jako dwudziestolatka miałam milion folderów ze zdjęciami czegoś, do czego dążyłam — tatuaży, włosów, figury, cycków, pośladków, talii… dziś w ogóle mnie to nie interesuje. Swoją drogą wyszedłby z tych skrawków niezły mutant, ale wtedy wydawało mi się, że powinnam do idealnego wyglądu dążyć.
- Lubię siebie i lubię życie i mam luźniejszą gumkę w majtkach. Mniej się spinam, bardziej jestem tu i teraz.
Podsumowując — uważam, że 30 to wielka ulga, samopoznanie, odpuszczenie i oddech. Za nic nie chciałabym mieć znów 20 lat, o nastu nie wspominając. Życie po 30 jest łatwiejsze i przyjemniejsze. Kocham dorosłość.

4 komentarze
Zostały mi do 30-stki 4 lata….Myślę o niej trochę z przerażeniem, bo nadal nie wiem do końca co chcę robić w życiu.. Próbuję, a przecież chyba w wieku 26 lat powinnam wiedzieć.. tyle, że ja ciągle błądzę. Dziękuję za ten wpis, bo wiem, że będzie dobrze to po prostu kolejny etap w życiu. Dojrzalszy, fajniejszy.
No to jeszcze 8 lat i 40 – to jest dopiero wypas! 🙂 Zaczynam inaczej rozumieć powiedzenie „życie zaczyna się po 50″…?
Ja za rok 30! Nadal troche dziwnie mi o sobie myslec jak o doroslym czlowieku. Nie mam jakiejs superdobrze platnej pracy ani meza ani dzieci, ani nawet psa, nie mam tez na szczescie zadnych kredytow ani wiekszych problemow czy zobowiazan. No ale czuje sie bardziej asertywna i bardziej dbam o siebie, o granice o swoj czas i o to z kim go spedzam i nawet mam wiekszy luz do tego jak wygladam – staram sie nie byc dla siebie surowa. Czuje sie bardzo dziwnie z tym wszystkim bo mam wrazenie, ze z zewnatrz jest presja taka ze jak sie ma 30 lat to kurde czas najwyzszy wiedziec co sie chce robic w zyciu, byc 'ustatkowanym’ itp itd a ja niestety jeszcze troche szukam swojego miejsca w swiecie. Fajnie ze masz taki spokoj w sobie i bardzo fajne podejscie ! Sciskam
Trafiłam tu przypadkowo i zakochałam się od pierwszego zdania 😉
Ja od miesiąca jestem po trzydziestce… sześć lat 😀 Od kiedy mam tę trójkę z przodu, czuję się ze sobą coraz to lepiej. Niemal wszystko co napisałaś, jest także moim doświadczeniem. Mniej się spinam, mniej czasu i uwagi poświęcam rzeczom, sprawom mało istotnym, doceniam czas, który ma, bo wiem, że jest go coraz mniej, a nie więcej. Bardziej lubię swoje ciało, zrozumiałam wreszcie co lubię w seksie i zaczęłam po to sięgać. Przestałam się przejmować co ktoś o mnie pomyśli, nie zaprzątam sobie głowy opiniami obcych osób. Mam syna, którego kocham coraz mądrzej. Coraz więcej widzę w życiu szarości, w miejscach, gdzie wcześniej widziałam czerń lub biel, nauczyłam się nie oceniać NIKOGO, bo życie nauczyło mnie, że nic nie jest na pewno i często nagle okazuje się, że nie jesteśmy tym, za kogo się uważaliśmy… Poza tymi wszystkimi wewnętrznymi wartościami, mimo że pojawiło się kilka siwych włosów i cycki już mniej jędrne, nigdy nie czułam się lepiej w swojej skórze i nigdy nie miałam takiego powodzenia u mężczyzn, jak mam od 3-4 lat…
Kocham być po 30-tce 🙂