Dostałam wiadomość. Pozwolę sobie zacytować „Najpierw tło wydarzeń: na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego, z pomocą dr Lidii Rodak, która obraca się w silnie feministycznych i równościowych tematach, utworzyłyśmy z kilkoma dziewczynami Koło Antydyskryminacyjne Tytnida. Zaczęłyśmy działać, zorganizowałyśmy kilka warsztatów i odkryłyśmy, że chcemy poprzez to Koło docierać do ludzi właśnie przez warsztaty, ciekawe spotkania, rozwój osobisty. Nie było tajemnicą, że przyświecają nam feministyczne teorie, nastawienie, punkt widzenia – bell hooks, Gilligan, te tematy. Zaczęłyśmy zajmować się tematami feminizmu troski, dużo rozmawiałyśmy o sisterhoodzie i poleciłam w tym kontekście Twojego bloga.” I że miałabym iść i opowiadać o różnych rzeczach bo jestem częścią NOWEJ FALI FEMINIZMU. Zaczęłam myśleć. Myślę o tym dużo. Dziewuchy dziewuchom. Brzydkie słowo na F jest teraz gorące jak już dawno nie było. Co to znaczy być feministką?
Trochę lubię teorię, a trochę nie. Nie wymienię czym się kierowały poszczególne feministyczne fale, ani co zajmowało naczelne feministki poszczególnych dekad. Nie jestem zbyt akademicka. A jednak, uważam, się za feministkę. Jak zostało powiedziane (nie będę szukać przez kogo) feminizm to jedyny rozsądny kierunek kiedy jesteś kobietą, bo zwyczajnie głupio byłoby nie być po swojej własnej stronie. A jednak nie czuję, żebym należała do żadnej feministycznej wspólnoty. Ja w ogóle jestem raczej outsiderką. No i kul. Zastanawiając się więc na czym polega mój feminizm pomyślałam sobie, że na chęci realizowania siebie i lubieniu siebie i uznaniu swoich potrzeb. Mam potrzeby i chcę móc je realizować na równych prawach z innymi. Mężczyznami. Ale chętnie też dam prawo zwierzętom do realizowania swojego potencjału. Może więc po prostu jestem some weirdo hippie, która uważa, że każdy z nas jest piękny, wyjątkowy i powinien mógł w pełni zamanifestować swój potencjał światu i rozwijać go. Niezależnie od tego kim jest. Jeśli jest drag queen to też okejka. A przy okazji jestem dziewczyną. Więc na poszerzaniu swoich opcji i możliwości mi zależy.
Uważam, że mężczyźni też mają wiele ograniczeń. Ale będąc kobietą nie chcę uczyć ich jak być fajnymi mężczyznami. Muszą wykombinować to sami. To samo działa w drugą stronę. Nie życzę sobie żeby żaden facet mówił mi co to znaczy być fajną kobietą. Ale więcej! Nie życzę też sobie, żeby żadna kobieta mówiła mi jak być fajną kobietą. Ja bardzo mocno stawiam na to, że tylko my znamy samych siebie i możemy dobrać optymalną formułę dla bycia fajnym sobą. I powinniśmy się tym pilnie zająć. A jednak wjeżdża tu temat płci. No nie da się tego uniknąć.
Jakiś czas temu, mój bliski, opowiedział mi historię, jak to siedział w knajpie na śniadaniu i przysłuchiwał się rozmowie kwalifikacyjnej odbywającej się stolik obok. O pracę ubiegała się laska. Bliski tak w ogóle z zawodu jest panem szefem, więc ludzi zatrudnia. I naparza mi w klawiaturę swojego telefonu „no nie mogę uwierzyć, ta dziewczyna jest taka fajna, ale tak źle handluje z potencjalnym pracodawcą, tak bardzo chciałbym kopnąć ją w kostkę i dać jej kilka tipów. Słuchać tego nie mogę!”. Po tym jak rozmowa kwalifikacyjna się zakończyła, a potencjalny szef odszedł w siną dal, Bliski zagadał do laski. Wymienili kilka zdań i on na koniec życzył jej, żeby wszystko poszło po jej myśli. A wiecie co ona mu na to? „Spokojnie, dam sobie radę. Jestem przecież dziewczyną”.
BUM! I to weszło na stałe do naszego słownika. Ten zwrot jest ekstra. Bo ile razy słyszałyście, że „nie wchodź na drzewo bo dziewczyny…” albo „dziewczyny mają problem z przedmiotami ścisłymi” albo „nie dasz rady, bo jesteś dziewczyną”, „bijesz jak dziewczyna” i co tam jeszcze. Za to choćbyś miała dwie lewe gałki oczne i dwie lewe ręce będąc standardowo praworęczną, na bank będziesz boginią domowego ogniska i dobierzesz firanki do pokrowców na poduszki w salonie. A takiego wała! Dla mnie zwrot „dam sobie radę, w końcu jestem dziewczyną” był tak świeży. Nikt tego nie artykułuje głośno! Nikt nie mówi swoim córkom, jakby to była najoczywistsza oczywistość, że dadzą radę tylko z tego powodu, że są dziewczynami. A dziewczyny naprawdę dają radę, dają radę na wielu frontach.
Więc mój femiznim to bycie sobą, a przypadkiem tak wyszło, że jestem dziewczyną. I oczywiście, że daję radę! Wczoraj wrzuciłam na insta zdjęcie z moją nowiutką, różową deskorolką, którą kupiłam sobie, bo poczułam się ostatnio przytłoczona handlowaniem z rzeczywistością dla dorosłych. I napisałam pod tą fotą, że moim zdaniem świat będzie należał do ludzi, którzy rozwijają się całkiem inaczej niż ci przed nami. Nie mamy już podziału na okres nastoletniości, młodości i dorosłości. Nie ma rytuału przejścia, jest wiele zagubienia. Możesz mieć czterdzieści lat i chodzić w conversach i kupić sobie gitarę basową. I teraz cała sztuczka polega w mojej opinii na tym żeby:
– być dojrzałym – umieć obchodzić się z własnym ciałem, emocjami, być w jakościowych relacjach, być niezależną finansowo, nie mieć długów, poruszać się po świecie, samo stanowić o sobie. Umieć o siebie zadbać. Czyli robić to co kiedyś robili za nas rodzice.
– pielęgnować dzieciaka w sobie – właśnie tak, to idealne czasy kiedy nie musisz z racji wieku zabijać tego dziecka w sobie. Na boginię! Kup tę deskorolkę, kup te trampki, kup motocykl. Nie pozwól tylko, żeby to były gadżety zwalczające kryzys wieku średniego lub ucieczka od dorosłości. Nad dorosłością pracuj ale nie myśl też, że teraz kiedy nagle jesteś dorosła musisz już tylko naparzać kotlety i oglądać lamerskie M jak miłość. Albo trzymać się kurczowo młodości jak Kuba Wojewódzki swojego porshe i nie móc połączyć bycia dzieciakiem pełnym ciekawości świata i bycia kimś kto OGARNIA. Po prostu do bycia ogarniającym dorosyłm dodaj świeżość i radość bycia dzieckiem. Zabawę i spontan.
– rozwijać się. Tak, porzucić lub choćby przytemperować ego. Widzieć siebie w innych. Modlić się lub medytować, wyprowadzać psy ze schroniska lub pogawędzić miło ze starą sąsiadką. Tak! Rozwijać się duchowo. Tak często zapominamy o tym płynąc z obecnie panującym przekonaniem, że człowiek ogarnięty to taki, który ma spoko pracę, dobrą sytuację finansową i związek, najchętniej małżeński. A ja bym powiedziała – poznaj siebie. Doznaj wglądu. Cały czas dorastaj, dojrzewaj i mądrzej emocjonalnie. Dlaczego do licha własne mieszkanie lub korpokariera miałyby być ważniejsze niż to? Kiedy będziesz stara jak piernik fajnie gdybyś była mądra życiowo, a nie tylko siwa.
To moim zdaniem trzy filary bycia świetnym dorosłym. Jak dobrze zbilansowana dieta. A teraz dodaj do tego dziewczyńskość. Bo my ciągle jeszcze nie robimy rzeczy, bo nie wypada. Bo nie mamy wzorców. Ciągle jeszcze tak globalnie, na polskim podwórku nie lubimy siebie samych i innych lasek. Mamy z tym problem i poczucie niemocy, które często zwalczamy… walką. Walcząc o lepsze ciało z Chodakowską. Walcząc o podwyżkę i rozwijając szklane sufity. Czasem walczyć trzeba (na przykład po to, żeby nie musieć skrobać się wieszakiem) ale ogólnie o wiele lepiej, zamiast rozpychać się w beznadziejnej piaskownicy, jest iść do innej, z fajniejszymi dziećmi i tam budować swoje babki z piasku. Iść do tej piaskownicy mentalnie, nie chodzi o getto dla fajnych ludzi. Chodzi o to, żeby zamiast likwidować kiepskie rzeczy i zjawiska, dodawać i kreować nowe, fajne, świeże. One urosną, pociągną za sobą innych i wyprą stare wzorce.
Więc dziewczyno! Niezależnie od tego co chcesz w życiu robić, rób to! Pisz książki, rób na drutach, wydaj książkę kucharską, naucz się salsy, zostań fizykiem kwantowym, bądź szefową korporacji albo nauczycielką zen, obijaj dupę na skejtparkach, naucz się programować, bądź makijażystką, laską podnoszącą ciężary w boxie, bądź miła i słodka albo bądź straszną francą. Zarabiaj grubą flotę, albo rzuć wszystko i podróżuj. Miej dzieci i wychowuj je na super ludzi, albo żyj z kotem i czytaj książki. Poznaj siebie i naucz się jak zrealizować swój potencjał w pełni. Będąc dziewczyną. Bo bycie laską w niczym nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, wnosi wspaniałą jakość w Twoje działania.
Więc wiem, że sobie poradzisz. W końcu jesteś dziewczyną!
14 komentarzy
Wzruszyłam się!
Dziękuję! Potrzebowałam tego tekstu. Czuję jak piszesz, a zewsząd słyszę, jak powinno być. Screw it. Jestem taką dziewczyną, jaką chcę być! I teraz będę w tym stanowcza 🙂
Z ciekawości zapytam, czy ten zwrot o handlowaniu robi się jakoś szczególnie popularny? Widziałam go juz w innym miejscu i osobiście strasznie mnie zirytował(bez urazy), ale teraz mnie juz zaciekawiło czy to nowy modny zwrot.
Anonim -nie mam pojęcia. Ja używam dużo anglicyzmów i często je spalszczam. Jakbyktoś usłyszał np „omigot” to jest to zwrot mój i P.
Drukuje !
Świetny tekst. Warto go będzie przy sobie mieć XD
B.
często prowadzę dziewczyńskie rozmowy o tym jakie my, kobiety jesteśmy silne. Wiele z Nas ogarnia jednocześnie swoje pasje, pracę zawodową, dom, rodzinę. Jesteśmy wielozadaniowe i każdego dnia zmagamy się z tym planem jakby to była bułka z masłem nie widząc w tym nic wyjątkowego 🙂 Jest Naszą ogromną mocą to, że potrafimy się skupić na wielu ważnych rzeczach na raz i tylko od Nas zależy ile z tego wyciśniemy. KasiaJ
a i zapomniałam wspomnieć, ze bardzo się cieszę z zacierającej się granicy wieku. Być może to naturalny proces odczuwany przez wiele z Nas bez względu na epokę w jakiej żyjemy,ale panie w wieku 30 plus to już były bardzo dojrzałe babki (moja mama nie,moja mama wtedy zakładała nogi na głowę ćwicząc jogę), a teraz sama mam 33 i po etapie zakładania gniazda rodzinnego zaczynam myśleć o swojej samorealizacji i cieszę się, że tak naprawdę nie ma rzeczy, której nie wpadałoby z racji wieku mi robić 🙂
KasiaJ
Uwielbiam Cię Dziewczyno 🙂 a dzięki Tobie zaczynam też siebie.
Amen 🙂
Niby widzę, ze ja i moje koleżanki radzą sobie naprawdę dobrze, wielokrotnie lepiej niż faceci. Niby sobie powtarzam ze jesteśmy super i dajemy radę i co więcej dajemy sobie rade po swojemu. A jednak to trochę brzmi jak mantra, jak konfirmacja, z którą potrzebuję być w kontakcie. Chyba po to mi feminizm- kobieca wspólnota, która daje mi siłę i wsparcie kiedy mam gorszy czas. Chce od feminizmu takiej właśnie mantry, ze my kobiety jesteśmy super i jesteśmy silne naszą kobiecą mocą.
Bardzo chwytliwy tytuł i od dawna „jest w moim słowniku”, a tekst czyta się jak zwykle super i bardzo się z nim identyfikuję 😉
blimeczku- tyś chyba jest ramoneskowa, prawda? A jakis „płytki” post o ramoneskach? Kocurek uprawiał wspinaczkę w szafie i zajechał mi pazurami moją kilkuletnią ramonkę z ekoskórki – przed znalezieniem zastępstwa chciałabym nacieszyc oczy pięknymi kurtkami a Ty mi się wydajesz być ramoneskowy ekspert.
Lidiu – ale co miałabym niby o nich napisać? Poza tym, że je zbieram namiętnie i w nich mieszkam?
Ja kupuję zawsze z eko skóry, raczej oversize niż nie – bo mieszcze pod nie sweter i fajnie wyglądają takie wielkie na zwiewne sukienki. Taka jestem 🙂
Pingback: abh eyeshadow palettes matte eyes makeup uk 12 colors wholesale