Trigger alert. Ten wpis nie jest dla wszystkich. Jeśli sądzisz, że opowieści o przechodzeniu z korpo na bycie własną szefową Cię wkurzają, jest szansa, że się wściekniesz.
Choć obiecuję się nie wywyższać. W moim życiu co kilka lat zachodzą zmiany w funkcjonowaniu. Trochę dlatego, że dojrzewam, trochę bo zmieniam środowisko w którym przebywam, a po części dlatego, że zmieniają się moje potrzeby. Wiele lat żyłam „na zapas” jakby mój styl życia miał być dobry nie tylko tu i teraz, ale już zawsze. Forever & ever. Teraz daję sobie prawo, do robienia tego co służy mi w danym momencie. Staram się nie tracić perspektywy, ale nie snuję już wielkich planów. Siłą rzeczy, mój styl życia bardzo się zmienił odkąd nie jestem biurwą (tak, kiedy pracowałam na etacie również używałam tego sformułowania, nie nie próbuję obrazić etatowych pracowników…ufff). Nie muszę wstawać tak wcześnie rano, nie muszę brać ze sobą posiłków do biura i nie muszę kombinować pod kątem mikrofali. Moje rady mogą więc nie być dla Ciebie. Z resztą to w ogóle nie są raczej rady. Po prostu wiele się zmieniło.
1 NIE ZNOSZĘ ŁATKI WEGE
Nie jem mięsa od bardzo dawna i nadal używam #wege #vegan na instagramie, nadal kocham kuchnię roślinną, ale wraz ze wzrostem mojej świadomości, metkowanie się zaczęło mi przeszkadzać. Tak samo jak przeszkadzają mi fanatyczni weganie. Fanatyczni wielbiciele partii politycznych. Fanatyczni ateiści. Fanatyczni katolicy. Wszystko co skontrastowane do czerni i bieli mnie razi i zużywa moją energię. Nie, dzięki!
2 UWAŻAM NA SWOJE MYŚLI KIEDY GOTUJĘ
Może Cię to śmieszyć. Mówię do roślin, gadam do siebie, rozmawiam ze zwierzętami, a kiedy przygotowuję posiłki staram się być spokojna i myśleć o zdrowiu albo osobach, dla których gotuję. Gotowanie od zawsze jest dla mnie czynnością medytacyjną. Lubię robić niemal wszystko ręcznie i znajduję dużo przyjemności w kuchni roślinnej doceniając piękno produktów z których przygotowuję potrawy. Wiem, że dla ludzi, dla których liczą się wibracje i intencja często niewyobrażalnym jest jedzenie na mieście. Ostatecznie to oddawanie swojego zdrowia w cudze ręce. Nigdy nie wiadomo o czym myśli kucharz. Jeśli chodzi o mnie… ekhm patrz punkt 1!
3 UNIKAM SUBSTYTUTÓW
Podróbek mięsa czy nabiału. Nie neguję ich. Kiedyś dużo ich używałam i kochałam wegetariańskie i wegańskie fastfoody. Dziś jem wysokiej jakości nabiał i nie namówicie mnie na żółty ser w wersji vegan, który ma rozpływać się w moim burgerze. Nie wynika to jednak ze zmiany świadomości, a jedynie smaku. Nie używam więc ani mlek roślinnych (na ogół) ani sztucznych miodów. Wróciłam do podstaw, dawkuję z umiarem.
4 STAWIAM NA EKO
I jeśli sądzisz, że przepuszczam monety w sklepach ze zdrową żywnością to jesteś w błędzie! Mam słoneczny balkon, a na nim hoduję zioła i pomidory. W tym roku na próbę, w przyszłym myślę o całkiem poważnym miejskim warzywniku! Mam teraz też więcej czasu, żeby pozbierać jedzenie, które rośnie. Dziko rosnące orzechy. Maliny skłębione przy płocie, grzyby w lesie lub… cokolwiek co rośnie na działkach moich znajomych. To trochę straszne, bo mam 30 lat i czasem marzę o własnej kurze… 😉
5 ZWRACAM UWAGĘ NA ILOŚĆ
Kiedyś marnowałam dużo jedzenia. Ciężko jest gotować dla siebie jako singla, ale nawet będąc w związku nie lubiłam planować i w efekcie część zakupów (często robionych podczas wielkiego głodu) nadawała się już tylko do śmieci. Dziś staram się nie przestrzelić z ilością i planować posiłki. Korzystam z książek kulinarnych, fantazji i pinteresta. Wszystkie plany biorą jednak w łeb kiedy przyjeżdżają do nas dzieci. Wtedy wszystko jest „ble” oraz „za zdrowe”, „zbyt warzywne” itp. Chłopaki przerzucają się na bar mleczny lub kuchnię w pełni przejmuje mój konkubent, żeby dogodzić podniebieniu latorośli.
6 STARAM SIĘ GOTOWAĆ CODZIENNIE
Oprócz zup. Wyczytałam kiedyś, że wg ajurwedy świeżo przygotowane posiłki to te, które nie zimują w lodówce, ale są spożywane zaraz po przygotowaniu. Coś w tym jest. W tym roku testowałam wiele różnych szkół gotowania i zrozumiałam, że nie tylko składniki, ale też sposób ich przygotowania się liczy. Korzystam z własnej intuicji (wszak to siebie odżywiam, nie Kowalską) i wskazówek zaczerpniętych z ajurwedy lub kuchni pięciu przemian.
7 UNIKAM TRENDÓW
Nadszedł czas, w którym oprócz tego, że unikam tendencji w modzie, unikam ich również w kuchni. Unikam mody na superfoodsy, na monodiety, posty i inne bzdury. Po prostu jem i obserwuję siebie. Jestem racjonalna. Dopiero dziś mogę podpisać się pod twierdzeniem, że nie każda dieta jest dla każdego. Nawet jeśli kiedyś uważałam, że wszyscy mogą być roślinożercami. Przyznanie tego przychodzi mi z trudem bo ideologicznie jest nie po mojej myśli.
8 JEM DLA PRZYJEMNOŚCI
Zdziwiona? Pożywienie może być najzdrowsze w galaktyce, ale jeśli mi nie smakuje, nie będę go jadła. Moje życie jest za krótkie na takie hece! Kiedy pan Leszek zasugerował, że powinnam włączyć do diety jajka (których nie mogłam jeść przez wiele lat, bo powodowały u mnie odruch wymiotny, a nagle mi znów smakują) zapytałam go w jakiej formie powinnam je spożywać. Powiedział mi wtedy – W takiej, w jakiej będą pani smakować. Jak się pani będzie zmuszać, to nic nie będzie z najlepszej sałatki, wtedy lepiej zjeść ze smakiem fast fooda. I ja w to wierzę. Jedzenie ma cieszyć, ma smakować, ma radować. Nie mówię, żeby od razu grzać do McDonalds, mówię tylko, żeby nie być jedzeniowym terrorystą.
P.S Serio… wierzę, że nasze myśli i emocje, mają o wiele większy wpływ na nasze zdrowie niż to, co wkładamy do środka.
P.S2 Tak, wierzę też w umiar. I w świadomość.
5 komentarzy
Och jak bardzo się zgadzam! Jem jak potrzebuje i to co mi smakuje. Dawniej, próbowałam chudnąć na różne sposoby – eliminacja, różne diety, liczenie kalorii,liczenie makro, owsianki? Jaganki i wege. Nic to nie dało.
Schudlam dopiero jak przestałam się stresować jedzeniem i zaczęłam jeść to co lubię i na co mam ochotę. A jadlam i mniej zdrowo, i bardziej kalorycznie. Wystarczyla zmiana w głowie.
Zwracam sie do Ciebie zatem jako do doswiadczonej wege. Ja dopiero zaczynam. Czy powinnam suplementowac w diecie wegetarianskiej? Jesli tak, to co? Slyszalam o zelazie i vit B 12, ze to konieczne. Czy cos jeszcze? Co o tym sadzisz? Bardzo Cie prosze o odpowiedz. Judyta
B12 na wegu jest musem, ale ja polecam też D3 ponoć dobrze z K2. D3 w Polsce potrzebna jest każdemu bo sorry taki mamy klimat. Jak masz wątpliwości, sprawdź poziom tej witaminy, ale dopiero na wiosnę, teraz możesz mieć jeszcze zasoby z lata (d3 wytwarza sie w kontakcie ze słońcem).
Polecam też morfologię raz w roku żeby sprawdzić czy wszystko hula, ale to również polecałabym wszystkożercom.
A ja powiem, że jeśli tylko masz warunki, to polecam kurkę. Od zawsze pamiętam, że rodzice takowe mieli, tak więc jajka naturalne, do kur, które jedzą to co my, skubią trawę na podwórku, a najchętniej świeże liście z ogródka mamy, to najlepsze i jedyne, jakie jem. Jeśli tylko jajka jeść lubisz i masz warunki to serdecznie polecam 🙂
bbika – póki co mieszkam w kamienicy w mieście więc odpada, ale kiedyś… kto wie 🙂 na rosół nie pójdzie, mogłybyśmy się dogadać taka kurka i ja 🙂