rauchoweMoja przyjaciółka mówi, że nie warto kupować książek o zjawiskach, które dzieją się w internecie, bo już w momencie ich publikacji, są dawno nieaktualne. Świat zmienia się szybciej niż kiedykolwiek!

Mamy drukarki 3D i wszystko online. Online zamówisz pizzę, jajka, buty, wibrator albo namiot. Możemy pracować zdalnie, albo w wielkim wieżowcu, mając na szyi kartę, która otwiera nam korpodrzwi. W dodatku basen, żłobek i paintball opłaci ci firma, żeby zhomogenizować twoje środowisko pracy. Być może kiedy skończysz studia, to czego się nauczyłaś, będzie już NIEWAŻNE. Dawno też pytanie kierowane do dzieci „kim chcesz być jak dorośniesz” nie było tak totalnie oderwane od ziemi. Czemu? Bo prawdopodobnie zawód, którym będziesz się zajmować jeszcze yyy… nie istnieje? Ja mówiłam rodzicom, że chcę być malarką lub też weterynarzem. No prawie się sprawdziło, piszę o eko i jestem pracownikiem kreatywnym. Ciekawe jak miałabym im powiedzieć, te 25 lat temu, że będę mieć własną stronę oraz pisać artykuły, które potem będę mailem wysyłać do klientów. Może by uwierzyli, gdyby tylko wiedzieli, że powstanie internet! Myślę, że podobnie mają programiści, ludzie od online, analitycy ruchu sieciowego albo w ogóle ludzie związani z technologiami. Choć gdybym opowiedziała rodzicom o parze znajomych architektów, którzy zamiast stawiać potężne wielopokoleniowe domy z cegły, pomagają ludziom stawiać chatki wielkości małych mieszkań, modułowe, z drewna, w pięknych okolicznościach przyrody… z hamakami w środku, czy uwierzyliby?

Pomyśl teraz jaki sens ma słuchanie rad starszych pokoleń kiedy podczas naszego własnego życia świat fiknął kozła już kilka razy i nic nie jest jak dawniej. Rozwój technologii to nowa rewolucja przemysłowa! I ten świat już raczej nie zwolni. Dlaczego więc miałabyś słuchać rad starszych pokoleń?

Czy nie na tym właśnie opiera się rozczarowanie dzisiejszych ludzi na śmieciówkach? Bardzo uwierzyli oni rodzicom i systemowi, kiedy ci mówili, że trzeba iść na studia, a potem dostać dobrą pracę. Ha-ha. Rozmawialiśmy ostatnio o tym w gronie znajomych. Maro, król sanitariatów, Karo, królowa onlajnu i ja, przygasła gwiazda projektowania dla polskich sieciówek. Karo opowiadała jak w jej branży, jeszcze kilka lat przed tym jak zaczęła pracę, zarobki były takie, że mogłaby kupić mieszkanie za gotówkę. Albo przynajmniej z solidnym wkładem własnym. Mieszkanie w Warszawie. Nie kawalerkę – klatkę na człowieka. Maro również roztaczał wizje ile się zarabiało w branży sedesów. No cóż, w modzie nadal zarabia się raczej chujowo i nie wiem czy kiedyś było lepiej, wiem natomiast ile kiedyś dostałabym za tekst, za który teraz dostaję mniej więcej dwa razy mniej. Więcej zarabiało się też w reklamie, nie mówiąc już o grafikach i fotografach. Taki to pożył jak był dobry! Znajoma też opowiadała mi ostatnio o pewnej podstarzałej i wyniosłej prezesce, która w jasny sposób jej unaoczniła, że będąc w wieku lat 30, to ona była już królową świata, a nie popychadłem. Może zmyślam, ale żywię głębokie przekonanie, że w latach ’90 wystarczyło znać język, być trochę mądrzejszym od małpy i mieć turbotupet, żeby być na samym szczycie. To było raczej „kto pierwszy” niż „kto najlepszy”, nikomu nie umniejszając.

Patrząc na powyższe, wydaje mi się logiczne, że nie ma co się porównywać ani z naszymi rodzicami, ani nawet z ludzmi starszymi o 20 lat! Realia i możliwości były całkiem inne! I wcale nie chcę przez to powiedzieć, że lepsze, a my jesteśmy ofiarami swoich czasów. Nie, nie! Może możemy żyć w vanie? Sprzedawać lifestyle? Albo niepryskane jabłka na targu pietruszkowym, co naszym rodzicom nie mieści się w pale, bo kiedyś to wszystkie jabłka były niepryskane i WTF is organik? Może nie ma co próbować ogarnąć aspiracji ludzi przed nami, tak jak nie warto chodzić w garnosnie z wywatowanymi ramionami w stylu lat ’80? Może w tych zmiennych czasach zamiast słuchać innych, jak powinno wyglądać nasze życie, co trzeba zrobić, już wiedzieć, już umieć i mieć osiągnięte, warto przyjąć do wiadomości, że jesteśmy innym pokoleniem? W innej gospodarce? W innym klimacie społeczno – politycznym?

Kiedyś były wielopokoleniowe domy (jak oni to wytrzymywali, wyobraź sobie mieszkanie z rodzicami po 20 roku życia!), a teraz mamy grupy wesołych 30 i 40 latków wynajmujących razem ultradrogie mieszkania. I co? I możemy funkcjonować jak rodzina z wyboru. Gotować, grać w planszówki, pić wino, robić zakupy chorym współlokatorom, dbać o siebie nawzajem i tak dalej. To nie są czasy kiedy każdy z nas będzie miał swój samochód (bo strefa, bo parking, bo korki, bo nieeko) i to nie są czasy kiedy każdy będzie marzył o kredycie. Może nasze czasy stawiają przed nami nowe wyzwania? Może to nie znaczy, że jesteśmy przegranymi, nawet jeśli nie mamy tyle zasobów co inne pokolenia? A skoro już tak, możemy założyć sobie trampki w wieku lat ’80, zapisać się na senior speedating, sprzedać wszystko i podróżować po świecie, być korpoludkiem, być neo-hippisem, szukać siebie, szerzyć miłość, kopać PKB, robić co nam się podoba. Ale w swoim własnym stylu. Bez odhaczania punktów „must have” i „must do” z listy naszych starych.

Co myślisz? Czym różni się Twoje życie od życia Twoich rodziców, kiedy byli w Twoim wieku?

*Zdjęcie to właśnie dom modułowy Marii Rauch, a zdjęcie robiła Agnieszka Majweska

...

21 komentarzy

  1. Moi rodzice do tej pory uważają, że zmarnowałam ogromną szansę i po studiach nigdy nie znalazłam pracy w wyuczonym zawodzie. Studiowanie (nawet jeżeli musiałam się zadłużyć na 30 tyś co będę spłacać jeszcze przez jakieś 5 lat, a studia skończyłam dawno) to nadal dla tamtego pokolenia jest prestiż. Ciężko natomiast jest im pojąć mój aktualny wybór drogi zawodowej, czyli praca we fryzjerstwie. Przecież to jest ten zawód, który był wybierany przez dziewczyny, którym nie chciało się uczyć i szły do zawodówy. Nie pojmują jak zawody typu, fryzjer,kucharz itp się zmieniły przez ostatnie lata. Że dla Naszego pokolenie często ważniejsza jest samorealizacja, że czasem trzeba wszystko odwrócić o 180 stopni i zaczynać od nowa. Oni żyli w zupełnie innych czasach; po szkole szli do zakładu pracy i pracowali tam przez długie lata, często aż do emerytury. KasiaJ

  2. Zgadzam się z Tobą, że obecnie życie w porównaniu do tego, które mieli nasi rodzice znacznie różni się odnośnie pracy, wypłaty, mieszkań, możliwości, a nawet pryskanych jabłek tak jak wspomniałaś. Jednak uważam, że w pewnym stopniu nadal rodzice mają swoje rady i drogocenne wskazówki, które mogą przekazywać innym pokoleniom. Może nie mają pojęcia o biznesie, walutach i połowie świata, ale posiadają również tą przydatną wiedzę.
    Pozdrawiam 😉

  3. Prawda. Choć moja mama starała się rozumieć moje rzucenie studiów, to i tak w oczach widać było iskierkę smutku czy żalu, no i strach, że bez nich nie poradzę sobie w życiu. Rodzice trochę nie rozumieją dzisiejszego świata, ale trudno im się dziwić skoro wszystko tak zapierd… a oni zawsze byli uczeni spokoju, systematyczności. I sądzę, że strasznie trudno jest im nas wspierać, bo się o nas boją i martwią, bo nie nadążają, bo to nie ich świat. Sama często nie nadążam! I trochę mam wrażenie, że przez wychowanie w ich wizji świata, ciężej mi zrobić ten odważny krok, skoczyć na głęboką wodę, bo mam wrazenie, ze u nich się nie ryzykowało, trzeba było mieć plan, zapracować sobie.

  4. Oj tak! Zgadzam sie, nie warto zyc wedlug ich zasad, ale warto posluchac co mowia. Moj tata ostatnio powiedzial do mnie: masz 30 lat, za 10 lat juz nie bedziesz mogla miec dzieci. Jedna corka ulozyla sobie zycie (siostra wyszla za maz), a Ty nie. Ich zycie bylo inne, moje tez jest inne, kazdego jest inne, choc na pozor takie samo. Jest inaczej, to fakt, nie musze zyc wedlug ich stereotypow. Mam prawo wybierac, decydowac co jest dla mnie dobre. Przeciez nie polece szukac meza i nie zaczne produkowac dzieci, tylko po to, zeby miec 'ustabilizowane zycie’ (zeby tate zadowolic). Wlasnie takie popychanie nas ciagle do przodu, skoncz studia, zrob kurs, naucz sie jezyka. Ciagle gnac do przodu, nie zastanawiac sie zbytnio. Powiedzieli mi: miala bys meza i dzieci, to tyle bys nie rozmyslala, nie miala bys na to czasu. Ale czy ten czas wlasnie nie jest nam potrzebny, zeby dojrzec? Zeby podejmowac odpowiedzialne, swiadome decyzje zgodne z nasza wola? Teraz to ja moge tylko posluchac co mowia starsi, z niektorymi jeszcze podyskutuje. Z rodzicami musze dyskutowac, bo widze, ze ich boli moje postepowanie. Rodzice przy moich argumentach przyznaja mi racje, ale z ciezkim sercem, bo zdaja sobie sprawe, ze mogli inaczej poprowadzic swoje zycie…

  5. Słuchać zawsze warto, stosować się niekoniecznie, ale to już po to mamy własny rozum.

  6. W moim wieku (29) moja mama miala juz jedno dziecko i byla rozwodka, a ja jetem sama i co moze nie miescic Ci sie w glowie mieszkam z…mama. 😉
    Podoba mi sie Twoje podejscie w kwesti zmieniajacych sie warunkow zawodowych. Rzeczywiscie nie warto sie porownywac.
    A starszych mozna czasem posluchac w kwestii madrosci zyciowych o ile sa postepowi i nam zyczliwi.

  7. Blum

    Aha – to prawda. Ja się zastanawiam jak mysię odnajdziemyza20 lat.Wszystko się zmienia bardzo szybko, a różnice powstają już pomiędzy rodzeństwem a co dopiero pokoleniami.

    W sferze życia osobistego też wiele zmian.Kiedyś nie było tindera, kołczserfingu, możliwości podróżowania po całym świecie, związków partnerskich itp

  8. Anna P.

    Nie mogę zgodzić się z tezą tego artykułu. Piszesz tak jakby życie naszych rodziców było jednostajne i określone od początku do końca. Przecież poprzednie pokolenia zaczynały edukację w jednym czasie, a życie dorosłe kontynuowany w kompletnie innym systemie. Moi dziadkowie urodzeni pod koniec XIX wieku uczyli się po niemiecku w państwie, które było pod zaborem pruskim, a życie dorosłe wiedli w wolnej (choć nie zawsze) Polsce. Moi rodzice edukowali się w wolnej przedwojennej Polsce, a później funkcjonowali w kompletnie innym systemie. Technologia zmienia się intensywnie od 200 lat, więc to też nic nowego dla poprzednich pokoleń.
    Arystoteles też niewiele wiedział o XXI wieku, a czasami warto go posłuchać.

  9. Blum

    Anna P. – nie mówię, że nie mają swojej mądrości, albo ponadczasowych prawd. Ale obyczajowość i styl życia tak bardzo się zmieniły!

  10. Anna P ciekawe spostrzeżenie. I ciekawe,czy my jako rodzice dorosłych dzieci będziemy tak bezproblemowo nadążać za życiem jak chcielibyśmy by Nasi rodzice nadążali 🙂 KasiaJ

  11. Ja podobnie jak Lara- mieszkam z mamą;) Żadna z nas tego nie planowała. Od mojego 17 roku życia mieszkałyśmy osobno aż tu nagle po 10 latach sytuacja i moja i mamy się diametralnie zmieniła, jesteśmy teraz dla siebie. Strongtogether! i jest fajnie! 😉
    Moja mama w moim wieku miała już dwójkę dzieci i męża….Totalnie nie można porównywać tych czasów!

  12. Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka, są rodzice które nadążają i widzą że nic nie jest takie jak kiedy oni byli w naszym wieku, a są też tacy, którzy sądzą że jedyna słuszna droga to praca w biurze od 8 do 16. Nie wiadomo jak my będziemy nadążać za zmianami mają własne dzieci. Jedno jest pewne, tylko my sami decydujemy o swoim życiu i obojętnie czy słuchamy rodziców czy nie, do nas należy wybór własnej drogi.

  13. Moj tata ciagle powtarza, ze kiedys moge byc nikim, bo nie skonczylam studiow i jestem tylko zwyklym technikiem 😉 ale co mi tam! Nie zamierzam mu nic udowadniac a robic tak zeby bylo dobrze tylko i wylacznie dla mnie i zeby byc szczesliwym na tym padole, ole! Tak out of blue- gdzie jest Adi?!

  14. A ja tam lubie over-size garsony z poduszkami z lat 80… jedna nawet ukradlam mamie z szafy i wymiatam. Wszystkim sie podoba ;-))

  15. Jestem najmłodsza z rodzeństwa, pierwsze dziecko wolnej Polski. Studia skończyłam, pracy w zawodzie nigdzie nie podjęłam, bo… biotechnolog może brzmi dumnie, ale w moim mieście zarabia mniej niż kelnerka. Życie. Aż się uśmiechnęłam, kiedy wspomniałaś o drukowaniu w 3D – też dobrze brzmi, ale zarobić na tym trudno (paradoks – mam firmę zajmujące się drukiem 3d). Ostatnio jestem w kompletnej dupie – poprzednie pokolenie nie rozumie mnie ni w ząb, a moi rówieśnicy uwierzyli swoim rodzicom w pracę od 8 do 16.

  16. Blum

    Emilia – wiesz… czasem zazdroszczę naszym starym. Mieli zdecydowanie mniejszy wybór i mniej wolności, ale też mniejsza odpowiedzialność i więcej balansu w życiu, stabilizacji. Dziś to rarytas.

  17. Po pierwsze -25 lat temu istnial juz internet, taki tam błąd, po drugie warto sluchac ludzi 20 lat starszych, bo pewne aspekty zycia nigdy sie nie znieniaja i nasi rodzice znaja sie lepiej na relacjach miedzyludzkich, bo nie zyli w swiecie online, ale glownie zyli na codzien i miedzy innymi ludzmi nie miedzy appkami. Ich mniejsza wiedzą na temat technologii powinna nas uczyc, ze da się zyc i cieszyc życiem, ulozyc sobie zycie i znalezc milosc bez komputera, a nie sugetowac ze rodzice sa zacofani i nieaktualni, wiec nie mozna ich docenic 😉

  18. Blum

    Kasia – to ciekawe jak ludzie interpretują ten tekst. Ja nie mówię, że ktokolwiek jest zacofany, a jego wiedza bezwartościowa. Mówię raczej o zmiennych realiach,nie oceniam ludzi.

    Myślę też, że moi rodzice nie mieli aż do rozwodu zbyt dużej wiedzy o relacjach, bo mieli stosunkowo mało społecznych interakcji w porównaniu do tego ile mamy ich my (częste zmiany pracy, miast, różne kursy, szkoły, dużo więcej randkowania, późniejsze zamążpójście itp)

  19. Moje starszeństwo ciągle się boi. „Bylebyś tylko studia skończyła, ucz się, przyda Ci się do pracy” i skończyłam inne niż zaczęłam. Bardzo możliwe, że wcale mi się nie przyda, bo mam wszystko poza językiem kraju, w którym mieszkam. Więc zanim tę pracę dostanę to albo cud się wydarzy (czyli oferta z językami, które znam i wystarczą), albo pozwolę sobie nauczyć się francuskiego na C1 (a zaczynam od A1, wyzwanie podjęte). Teraz martwią się „Bylebyś tam pracę znalazła, może chociaż sprzątać możesz”. Dzięki. To po to były te łzy i pot na studiach? Po to zginanie się na praktykach i udawanie głupszej niż „menadżerowie”? No naprawdę. Starszyzna wie, że „MY” teraz naprawdę możemy wszystko, co tylko sobie wymyślimy, bo przecież jesteśmy tacy, jak mówią, „zapatrzeni w siebie i bezczelni”. Ale boimy się mniej, nie boimy się elektroniki, nie boimy się zostawić wszystko i zacząć od nowa. Dlatego możemy wszystko, jeśli tylko chcemy. Jesteśmy jak wycięci z definicji kultury prefiguratywnej M.Mead – starsze pokolenie nie nadąża (lub nie chce?), dominuje nowość, której oni się boją, a dla nas jest po prostu życiem.

  20. Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam tekst jak i same komentarze. Cóż, wcześnie zrozumiałam, że studia mi się na niewiele przydadzą poza tym ile sama wyniosę z praktyk(robię je, bo lubię się uczyć, nadal myślę, że po kij mi papierek skoro i tak będę zmieniała często robotę). Nie ma co porównywać czasów i o ile z mamą nie mam problemu z tatą jest gorzej.. Wg niego szczytem sukcesu jest biuro i tytuł przed imieniem i nazwiskiem, który rzekomo do czegoś zobowiązuje, bo „nie po to robiłaś studia, żeby teraz pracować jako ta i ta..” Pomimo tego, uważam, że ja jestem kowalem własnego losu i to moje życie, rodziców rady się przydają, ale co do obecnych czasów ich myślenie trąci myszką.

Leave a Reply

.