Cześć! Ostatnio coraz częściej o to pytacie. Już spieszę z wyjaśnieniami!
Kawałek historii:
Bloguję nieprzerwanie od około 15 lat! Piszę od zawsze. Kiedy zaczynałam, pisanie było dla mnie naturalną potrzebą, środkiem wyrazu, czymś, co robię i już. Około 10 lat temu założyłam kulinarnego wege bloga, bo wydawało mi się, że w Polsce mało jest takich miejsc, gdzie bezmięsne jedzenie nie wygląda jak tektura zmieszana z trocinami i chciałam odczarować trochę ten wege wizerunek. Potem coraz więcej pojawiało się pięknych wege blogów, a jeszcze później Jadłonomia dostała program w telewizji, a ja… zrozumiałam, że chociaż lubię gotować i lubię jeść, nie chcę mieć bloga o jedzeniu. Posty, które budziły największe zaangażowanie, dotykały ducha, emocji, szukania siebie, radzenia sobie po rozpadzie związku. Po wielu latach milczenia pozwoliłam sobie przestać być wojowniczką, a zacząć być mięciutka. Zaczęłam pokazywać swoją duchową stronę. Ale tego jest więcej, jestem WWO (osobą wysoko wrażliwą), cierpiałam na nerwice, moje ciało mocno psychosomatyzuje i jestem bardzo wrażliwa. To powoduje szereg komplikacji zdrowotnych i emocjonalnych, życie choć dobre, smaczne i wspaniałe, też bywa, że mnie nie głaskało. Zaczęłam szukać różnych sposobów, żeby sobie pomóc. Pracowałam ze sobą, weszłam na ścieżkę serca, zaczęłam grzebać w duszy, chciałam pokochać się, zaakceptować, zrozumieć i mieć narzędzia, by o siebie zadbać. Zaczęłam o tym pisać — tak zrodziło się osiędbanie. Stało się moją misją, a zresztą o tym więcej przeczytasz w zakładce o mnie.
W międzyczasie zmieniłam pracę i z piszącej projektantki, stałam się piszącą copy oraz dziennikarką. Na full time. Piszę, szukam informacji, robię wywiady, szukam tematów od rana do wieczora. Piszę o dobrych praktykach miejskich, o zdrowiu, urodzie, ciele, psychologii oraz kuchni.
Nie da się pracować tak dużo, kiedy chce się mieć zrównoważone życie. A ja chcę. Chcę osięzadbać. Mam też rodzinę, bo… Blimsien już jakiś czas temu stuknęła 30tka! Nie mam ani tyle czasu, ani przestrzeni, ani sił, co te 10-15 lat temu. Zauważyłam, że moje najciekawsze tematy wyprzedaję portalom i magazynom. Było mi żal, ale w perspektywie oddania treści za darmo u siebie, a zarobienia na rachunki, zawsze wygrywało to drugie. Kocham moich klientów i firmy, z którymi pracuję. Jednak zawsze treści pisane dla kogoś mają swoje ograniczenia. Klienci mają swoje wymagania, produkty, które chcą lokować, redakcje swoje animozje, ambicje i politykę, jako freelancer muszę się dostosować. Doszłam do momentu, w którym oddając kolejny tekst redakcji, która pół roku kisi go w szufladzie, poczułam, że muszę coś zmienić.
Jednocześnie mój warsztat przez ostatnie lata ewoluował. Zaczęłam robić wywiady z ludźmi, którzy naprawdę mnie interesują, których wiedzy łaknęłam. Te wywiady tu są. To wiedza, która służy dobrostanowi. Chcę zamienić Blimsien w encyklopedię osiędbania, bycia dla siebie mądrą, czułą i kochającą.
Pomyślałam, że zamiast wyprzedawać tę wiedzę i kontakty portalom i redakcjom, mogę przede wszystkim serwować ją Wam. Właśnie tu. Żeby robić to na serio, żeby mieć na to miejsce i czas, potrzebuję jednak przestrzeni w życiu. Przesunięcia środka ciężkości z magazynów, portali i klientów copy, na tę przestrzeń.
Ten czas, pieniądze i możliwość tworzenia takiego rodzaju treści, jest możliwy dzięki Matronkom – kobietom, które wspierają mnie na Patronite.pl.
Realne, materialne wsparcie pozwala mi:
♥ nie wziąć kolejnego komercyjnego zlecenia i poświęcić ten czas na pisanie artykułów dla Was
♥ spotkać się ze specjalistą i przeprowadzić z nim wywiad (nagrać, spisać, zredagować, puścić w świat)
♥ iść na warsztaty i podzielić się z Wami tym doświadczeniem oraz wiedzą
♥ kupić nowe produkty i polecić je, lub milczeć na wieki, jeśli się nie sprawdzą
♥ opłacić hosting, domenę, internet
♥ spłacić raty za sprzęt: aparat fotograficzny, dyktafon (a jeśli podcasty staną się normą, pewnie będzie potrzeba jeszcze więcej rzeczy typu słuchawki czy mikrofon)
♥ mieć czas na moderowanie i śledzenie wątków na Gilr Gangu, żeby atmosfera była tam nadal miła i bez przemocy
♥ zaopatrzyć się w lektury związane z tematyką bloga i mieć czas je przeczytać, polecić te warte polecenia
♥ eksperymentować w kuchni (nie macie pojęcia ile rzeczy, które gotuję nigdy nie zawita na tej stronie ; p.s piękne kiełki z buraka śmierdzą kryptą, to była droga lekcja)
Wbrew pozorom, to wszystko jest czasochłonne. Już dawno powiedziałam sobie, że nie chcę być stroną polecającą produkty za barter od wszystkich sponsorów, którzy mają ochotę mi coś podarować. Chcę tworzyć treści, nie potrzebuję więcej ubrań, kosmetyków, ani sprzętów. Potrzebuję czasu i wolności oraz osób zainteresowanych tym, co mam do zaoferowania.
Część Matronek jest ze mną od dawna i chce mnie wesprzeć w podzięce za lata, które ze mną spędziły. To wzruszające. Część osób oczekuje nowych, dobrych treści i chcą mieć pewność, że one powstaną. Część nie może znaleźć za wiele dla siebie w gazetach i magazynach dla kobiet, a lubią i chcą czytać. Wspierając, sprawiasz, że te treści się tu pojawią. Co więcej, ja co jakiś czas pytam o to, czego potrzebujecie, co ważne, co pilne, co istotne. Można więc powiedzieć, że to teksty na zamówienie. Zamiast redaktor działu — zamawiacie Wy! Moim zdaniem to taki Netflix naszych czasów, kiedy można sobie zamówić treści na życzenie 🙂
Oczywiście nadal na blogu większość treści będzie dostępnych dla wszystkich. Chcę jednak, żebyś wiedziała, że te treści powstają również dzięki wsparciu Matronek. Wieloma inspiracjami dzielę się na Instagramie (zwłaszcza polecam instastories, tam często mówię o ważnych rzeczach), dużo inspiracji znajdziesz na moim Pintereście. Nie miej, mi jednak proszę za złe, że część postów jest zahasłowana. One są tylko dla Matronek. Jeśli ktoś mnie docenia i pomaga mi rozwijać to miejsce, chcę, żeby również poczuł się doceniony i widział sens we wymianie dobrej energii i wdzięczności. Matronki są wdzięczne za treści, ja jestem wdzięczna za ich życzliwość i to, że nadają mojej pracy sens. To mnie napędza, inspiruje i pozwala działać.
Jest też dla mnie jasne, że jeśli tego wsparcia zabraknie, moje skupienie powróci na tor komercyjny, pracy dla innych. Nie umiem (jeszcze?) założyć własnego magazynu, ale umiem i chcę dać mega wartość właśnie tu. Żebyś była dopieszczona, zadbana i nie musiała testować wszystkiego. Żeby to było miejsce, kiedy jest Ci źle, gdzie możesz znaleźć sposób, radę, praktykę dla siebie. Albo przynajmniej poczuć, że nie jesteś w swoim doświadczeniu sama. Ja tam byłam, bywam, inne kobiety też. Wszystkie w tym jesteśmy.
Dlatego, jeśli masz ochotę na dodatkowe artykuły, podcasty, listy, wstęp do gangu — Zostań Matronką.
♥
Namaste
Blum
2 komentarze
Czytam Twojego bloga od początku jego istnienia i muszę przyznać, że jestem zawiedziona z powodu wprowadzenia płatnych artykułów. Rozumiem, że potrzebujesz środków na prowadzenie bloga ale pisanie o opłatach za hosting, domenę, internet jest nie fair. Doceniam Twoją szczerość ale każdy bloger musi płacić za te rzeczy a tutaj odniosłam wrażenie, że potrzebujesz kasy na opłaty.
Jak nie dajesz rady z utrzymaniem bloga to może z niego zrezygnuj.
Natalia – bynajmniej! Przez lata to ja utrzymywałam bloga płacąc za wszystkie pomoce, sprzety, produkty i baaardzo sporadycznie podejmując super przemyślane współprace reklamowe – głównie na zasadzie afiliacji.
Nie wyobrażam sobie utrzymywać bloga tej jakości, a jakością tą jest autentyczność z pieniędzy reklamodawców. Chcę polecać rzeczy najlepsze i najskuteczniejsze, a nie to, za co inni chcą mi zapłacić. Uważam, że w mojej kategorii, która jest dość delikatna, to byłoby mniej etyczne niż w przypadku szafiarek, czy blogów lifestylowych. Nie będę przecież polecać usług terapeutów czy suplementów, których nie próbowałam, nie znam, nie ufam, dlatego, że mi zapłacono.
Blog jedynie zyskuje na Patronite – zobacz ile w zeszłym miesiącu pojawiło się wpisów. Te wpisy nigdy nie zobaczyłyby światła dziennego, gdybym miała poświęcić im mój czas prywatny. A to dlatego, że zwyczajnie przygotowanie tych treści zajmuje bardzo dużo czasu, niezależnie czy to jest przepis, czy to sposób na coś, polecenie konkretnej metody czy książki. Na rzeczy, które warto pokazać światu, przypada masa książek gniotów, nieudanych przepisów itp. Dzięki Patronite mogę zrezygnować z części moich zleceń czy np. artykułów, które normalnie sprzedawałabym do magazynów (które też musiałabyś kupić, gdybyś chciała je przeczytać), a w dodatku mogę pisać swoim językiem i o rzeczach, które naprawdę uważam za ważne, a nie któ®e narzuca mi redakcja.
Szanuję to, że uważasz, że to nie fair. Ja uważam, że dowożę wartościowe treści, na których tworzenie nie miałabym czasu, gdybym pracowała tyle ile wcześniej. Wtedy faktycznie misiałabym zrezygnować z prowadzenia blimsien, a ani ja, ani czytelniczki tego nie chcą.
Nie rozumiem tylko, czemu korzystając z treści, które dzięki ich zaangazowaniu masz za darmo, jesteś zawiedziona. Pomyśl o tym tak: gdyby nie MAtronki, te teksty byłyby tylko w mojej głowie.
Pozdrawiam serdecznie
Blum