Dla mnie domowo oznacza sezonowo, żywo, z zaangazowaniem. Dom musi mówić o swoich właścicielach.
Dla mnie domowo oznacza sezonowo, żywo, z zaangażowaniem. Dom musi mówić o swoich właścicielach.

Domowa atmosfera – to właśnie ona sprawia, że czuję się odprężona, ukojona i chętnie przebywam w danym pomieszczeniu. Mam duże doświadczenie w kreowaniu domowej atmosfery gdziekolwiek jestem, bo wynajmowałam wiele pokojów i mieszkań. Wbrew obiegowej opinii uważam, że o atmosferę zajmowanego miejsca można zadbać nawet w mieszkaniu wynajmowanym lub pokoju we współdzielonym mieszkaniu. Nie wiem, czy kiedyś będę mieć mieszkanie na własność i nie widzę powodu, żeby odkładać kreowanie przytulnego, intymnego klimatu na później.


Wielokrotnie pytacie mnie o te zajączki na ścianie. To słońce odpijające się w kuli disco.
Wielokrotnie pytacie mnie o te zajączki na ścianie. To słońce odbijające się w kuli disco zawieszonej na karniszu. Efekt daje mi wiele radości i optymizmu!

JAK STWORZYĆ DOMOWĄ ATMOSFERĘ W WYNAJMOWANYM MIESZKANIU?

Processed with VSCO with g3 preset
Lampiony kupiłam milion lat temu w Rossmanie. Krzesła są z drugiej ręki – prawdopodobnie z jakiejś starej szkoły. Klosze kupiliśmy na targu staroci (3 zł sztuka), podobnie jak stół. Poduszki czeka wymiana. Kobiece grafiki wyszły spod pędzla Nadii Linek.

NAJLEPIEJ WYNAJĄĆ PUSTE MIESZKANIE O NEUTRALNYCH ŚCIANACH.

Najlepiej wynająć proste mieszkanie, bo najłatwiej nadać takiemu lokum osobisty charakter. Im mniej pomarańczowych ścian i mebli właściciela, tym lepiej! Zastanów się, co lubisz i zaproś to, do swojej przestrzeni. Możesz wydrukować zdjęcia swoje i przyjaciół (np. w formie polaroidów, prosto ze swojego Instagrama, choćby TU). Ja kupuję też plakaty i grafiki polskich artystów (nie kupuję obrazków ze sklepów z wyposażeniem wnętrz czy IKEA, to dobre do hotelu, ale nie do domu!). W mieszkaniu mamy też poprzyczepiane karteluszki z naszymi zapiskami, laurki narysowane przez dzieci i fotki z instaxa. Drzwi w toalecie oblepiliśmy vlepkami (tak, jesteśmy kidultsami) gdzie skejtowe vlepy A., mieszają się z moimi naklejkami i motocyklowymi plakatami i vlepami Radży. Lądują tu też prawie wszystkie vlepki naszych znajomych.

Nie tylko kadzidełka i girlpowerowe postery. Kibelek to świątynia męskości, kalendarz z motocyklami, plakaty i skejterskie i motocyklowe vlepy!
Kibelek to świątynia męskości, kalendarz z motocyklami, plakaty i skejterskie i motocyklowe vlepy!
Rodzinne i osobiste pamiątki wetknięte za lustro. Przyjrzyjcie się, to oderwane drzwi od starej szafy, lustro było wewnątrz. Skrzydło tworzy drewnianą ramę.
Rodzinne i osobiste pamiątki wetknięte za lustro. Przyjrzyjcie się, to oderwane drzwi od starej szafy, lustro było wewnątrz. Skrzydło tworzy drewnianą ramę.

JAK PRZYTULNIE OŚWIETLIĆ MIESZKANIE?

Nad kuchenną wneką zamontowaliśmy tablicę, która umiejscawia w czasie różne nurty w sztuce. Wojtek znalazł ją kiedyś pod śmietnikiem. Jest bardzo klimatyczna!
Nad kuchenną wnęką zamontowaliśmy tablicę, która umiejscawia w czasie różne nurty w sztuce. Radża znalazł ją kiedyś pod śmietnikiem. Jest bardzo klimatyczna!

Zamiast górnego, mocnego światła lepiej sprawdza mi się kilka małych lampek, które stwarzają miłą, intymną i domową atmosferę. Obecnie można przebierać w żarówkach w loftowym stylu, uroczych cotton ballsach, lampionach czy choinkowych lampkach. Ważne, żeby żarówka dawała ciepłe światło. Świetnie nadaje się do tego celu lampa solna. Maharadża na początku nie był zachwycony, bo lata ’90, bo new age, ale teraz lampka stoi koło wielkiej lava lampy i daje najmilsze, najcieplejsze światło świata!  Zagłówek łóżka zdobią małe choinkowe lampki, inne wiszą w przedpokoju, a lampiony w kuchni. To zbiór lampek z mojego całego życia. Nawet najobskurniejszy pokój zmienia się w przytulny, kiedy ma ciepłe oświetlenie. To rozwiązanie sprawdzałam w każdym wynajmowanym mieszkaniu i pokoju. Kilka źródeł światła rozstawionych po kątach działa lepiej niż światło zapalone pod sufitem.


JAK STWORZYĆ W MIESZKANIU PRZYTULNĄ ATMOSFERĘ?

Każdy dom ma swój specyficzny zapach. Ostatnio przyjechała do mnie moja eks współlokatorka i przyjaciółka Jaga i zauważyła, że u mnie zawsze pachnie tak samo, nieważne gdzie mieszkam. Faktycznie, używam zawsze tych samych kadzideł i podobnych olejków eterycznych lub świec zapachowych. Ostatnio skłaniam się zwłaszcza ku olejkom, bo oprócz zapachu, mają też wartość terapeutyczną. Zimą rozpylam cytrusy i sosnę, latem lawendę i drzewko różane, albo rozmaryn. „Firmowy” zapach własnego domu jest cudowny, bo nawet kiedy często się przenosisz, zawsze ten zapach jest zakorzeniaczem i kotwicą. U niektórych zawsze pachnie tym jedynym płynem do płukania tkanin, a u innych domowymi wypiekami. Działanie zapachem to wspaniały patent na uprzytulnienie mieszkania, zwłaszcza, gdy zmieniasz go sezonowo.


Coś starego – STAROCIE W DOMU!

Szafka kuchenne była z kolei częścią kredensu. Pod spodem przyklejone notatki z kursu NVC i przyprawy. Nawet jeśli nie możesz wiercić dziur, obrazki zawsze można oprawić i postawić na meblu lub bezpośrednio na podłodze.
Szafka kuchenna była z kolei częścią wielkiego kredensu. Pod spodem przyklejone notatki z kursu NVC, zdjęcia znad oceanu i przyprawy. Nawet jeśli nie możesz wiercić dziur, obrazki zawsze można oprawić i postawić na meblu lub bezpośrednio na podłodze. Zdjęcia przykleiłam delikatnie ozdobną papierową taśmą.

Moje pierwsze samodzielne mieszkanie to było w nowym budownictwie wypełnione sprzętami z IKEA. Byłam podekscytowana wizją mieszkania na swoim, świeżo skończyłam 20 lat i nie wiedziałam, jak to zrobić inaczej. Wiele mieszkań później, mam takie spostrzeżenia, że nie lubię ani nowego budownictwa, ani wnętrz, jak z katalogu IKEA. Po pierwsze – wszystkie wyglądają tak samo na całym świecie (ot, uroki globalizacji), po drugie budowane są z lekkich i tanich materiałów. Po trzecie – brakuje im duszy. To samo mogę powiedzieć o syntentycznych narzutkach z Pepco (sama mam dwie) czy różnych tanich dodatkach z plastiku imitującego drewno itp.  Wcale nie marzę jednak o kaszmirowych kocach, bo mam psa, a dom służy do życia i póki nie jest to dla mnie wydatek rzedu „na waciki” nie chcę drżeć w obawie przed tym, że coś w domu się zniszczy.

Wielką miłością darzę meble z drugiej ręki. Nie tylko jest to najbardziej ekologiczne postępowanie, jakie znam, ale często są one po prostu ładniejsze, solidniejsze i dają poczucie przytulności. Zauważyłam jednak, że same starocie + wytarty parkiet + stare okna = delikatny skansen. Tworzą klimat jak ze starej sali od bioli, gdzie na tyłach klasy, na regale stała zdechła paprotka, klatka z chomikiem Romanem i żaba w formalinie. Dlatego starocie lubię przełamywać nowymi dodatkami i żywymi kolorami. Jest szansa, że nawet te puchate narzutki z poliestru jakoś się w tym uratują ; ).


Coś żywego – rośliny w mieszkaniu!

książki kucharskie
Zimujące zioła, kilka szczepek, które się ukorzeniają i sukulenty.

Nie ma dla mnie nic smutniejszego, niż dom, w którym jest… sterylnie i zimno. Bardzo nie lubię mieszkań, które mogłyby należeć do każdego. Ponoć ideałem Japończyków jest mieszkanie tak sterylne i minimalistyczne, że po wyjściu właściciela nie sposób odgadnąć jego płci, wieku, ani zawodu osoby, która ten dom zamieszkuje. To zupełnie nie dla mnie! Uwielbiam przytulne domy moich znajomych, które pełne są życia, osobistych przedmiotów i emanują energią właścicieli. Część takiego wystroju i domowego ciepła dają w moim odczuciu rośliny.

Można je uprawiać, nawet gdy nie ma się ręki do kwiatów. Kaktusy, sukulenty, aloesy, wężownice i rośliny o grubych, mięsistych liściach są łatwiejsze w obsłudze niż palmy, bananowce czy rośliny, które trzeba doświetlać zimą specjalnymi lampami lub nawilżać dla nich powietrze. Ja lubię też uprawiać zioła w doniczkach – ładnie wyglądają, pięknie pachną i wzbogacają moją kuchnię.

Moja wychowawczyni w podstawówce zawsze mawiała, że dom bez książek jest jak ciało bez ducha! Uwielbiam posiadać książki, jednak każdy, kto przeprowadzał się kilka razy, wie że dźwiganie kartonów pełnych tomiszczy, to męka. Po sprzedaniu/oddaniu moich książek, teraz w papierze kupuję głównie poradniki czy książki, z którymi pracuję i wiem, że będę w nich kreślić, zaginać rogi itp. Zostawiłam ważne książki, książki z poezją, albumy. Poza tym mam czytnik Kindle i na niego staram się kupować e-booki, o których wiem, że przeczytam je raz i już nie będę do nich wracać. To najrozsądniejsze, co udało mi się zrobić, ale w głębi duszy nie przestałam ani marzyć o biblioteczce, ani o spiżarni 🙂


Chcesz czytać mnie częściej? Wesprzyj mnie na Patronite i zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści oraz podcastów! Kliknij tu:

baner

 

 

...

21 komentarzy

  1. Joanna Glogaza

    Aaaa nienawidzę scandi z pepco! Kula <3 Pięknie tam u Was!

  2. Piękne mieszkanie, jednak muszę powiedzieć że często gdy pokazujesz swój styl życia uderza mnie ze troszkę dyskredytujesz ludzi, którzy lubią inaczej..
    Kiedyś gdy wychwalałaś pracę z domu i dostawalo się ludziom z korpo. teraz z kolei mieszkanie z pepco instagrama i Ikei. A co jeśli ktoś nie chce mieć duszy? 😉
    Jego sprawa. Dla mnie fajnie gdybyś po prostu pokazała swoje mieszkanie i nie próbowała z tego zrobić poradnika. Serio, jeśli ktoś będzie chciał kupić sobie stary mebel to sobie kupi. Twoje wpisy niestety wiele tracą, kiedy próbujesz „promować” swój styl życia.

  3. Czytałam gdzieś ostatnio, że wielu z naszego pokolenia to ludzie o dwie raty od bezdomności. Szkoda mi życia, tych 30 lat, za cenę mieszkania. W tym xzaseo zmienić się i w świecie iiwe mnie może się wszystko. Póki co pozdrawiam z lokum wynajętego na czas podróży, z której wrócę do wynajętego mieszkania 🙂

  4. Blum

    Zuza, dzięki za Twój komentarz. Nie próbuję promować swojego stylu życia czy mieszkania, ale to pytanie pojawia się dość często w moich social mediach, kiedy mówię, że mieszkamy bardzo tanio, głównie kupując stare meble lub zgarniając je spod śmietników. Ludzie pytają, jak to możliwe, że ten misz masz do siebie pasuje i że wszystko jest przypadkowe, ale bardzo „nasze”.

    Wiem też, że wiele osób wynajmujących pokoje czy mieszkania ma wrażenie, że nie może nic z tym robić, albo że nie warto, bo takie lokum jest tylko na chwilę. Ja się z tym nie zgadzam i pokazuję, jak można to zrobić super małym zasobem finansowym (większym zasobem czasowym). Nie chcę też promować kompulsywnych zakupów w sieciówkach typu Pepco i nie uważam tego za kwestię gustu. Sama też kupuję czasem w tego typu sklepach poszczególne dodatki, jednak dla mnie, to ten sam rodzaj wpychania ludziom shitu, jaki uprawiają odzieżówki. Prawie wszystko jest tam made in China, zrobione z tworzyw sztucznych, tak tanie, że nie trzeba nawet myśleć czy potrzebne.

    Bardzo mi zależy, żeby promować rozsądny konsumpcjonizm i dawanie rzeczom drugiego życia. Tu pełna zgoda – promuję to. Może ktoś lubi inaczej, oczywiście, że kupowanie z drugiej ręki niesie ze sobę pewne ograniczenia (nie można po prostu iść, wybrać i kupić, to będzie raczej styl cygański niż wybrany przez nas) jednak chciałam pokazać, że się da.

    Mój wpis jest też bardzo osobisty, bo jest o moich przekonaniach, guście i wyborach. O tym jak MY mieszkamy i jakie są nasze sposoby. Jest dla mnie totalnie zrozumiałe, że nie są one przydatne dla ludzo o innym guście czy przekonaniach 🙂

    Pozdrawiam i dziękuję za to, że zabrałaś głos!

  5. Blum

    Pau – jeśli ktoś ma potrzebę mieszkać na swoim, ma możliwości, chce tego – czemu nie. Dla mojej psychiki, to by było trudne do udźwignięcia, zwłaszcza, że z powodów, o których pisałam, nie widzę sensu. Chyba, że naprawdę mielibyśmy tyle gotówki. Jakiś milion 😀

  6. pieknie, mogłabyś zawodowo odpicowywać mieszkania pod airbnb albo sprzedaż:) Rozumiem Twój punkt widzenia z wynajmem, sama długo wynajmowałam z takich powodów. Ciekawe też jak bardzo zmieniły się czasy i nasze wymagania co do komfortu i poczucia prywatności. Za dzieciaka pamiętam że w takim mieszkaniu jak Twoje mieszkały normalnie 4 osobowe rodziny, nierzadko ze zwierzakiem i nikt nad tym nie deliberował:)

  7. Blum

    basiu to prawda! Jednak ci ludzie zazwyczaj wychodzili do pracy, a nie kisili się cały dzień w jednym miejscu i mieli w nim wszystkie narzędzia pracy i miejsce na nią. Myślę też, że z własnymi dziećmi jest inaczej z wielu powodów (choćby innych granic w intymności). Zastanawiam się też, do czego byliśmy przyzywczajeni dawniej. Czytałam ostatnio z racji mojej pracy artykuł, który mówił, że na każdą osobę powyżej pewnego wieku (to było jakieś 13-14 lat) powinien przypadać 1 pokój, a jeśli rodzeństwo jest mieszane, to powyżej takiego wieku powinno mieć własny pokój z racji płci. Chodziło o to, że w Polsce mamy własnie nadal zbyt duże zagęszczenie ludzi na metr kwadratowy. A my śpimy w jednym pokoju z 9 latką 😉 Ale racja, kiedyś w dużo mniejszych mieszkaniach mieszkali teściowie, młoda parka i ich dziecko/dzieci.

    Ja bym umarła.

    Odpicowywaczem numer 1 jest mój Wojtek i często sprzedaje odnowione meble albo sprzęty (w naszym domu zawsze wala się kilka rozpoczetych projektów).

  8. Fajnie, ze dzielisz sie takimi patentami i z doswiadczenia wiem, ze naprawde duzo nie trzeba zeby przestrzen nabrala klimatu. Wynajmowalam juz kilka miejsc i za kazdym razem ludzie mowili mi, ze te miejsca sa bardzo moje. Teraz tez wynajmuje i choc czasem mysle, ze troche szkoda, ze caly czynsz idzie w rece kogos innego a sama nic z tego nie mam to jednak na razie to dobra opcja dla mnie. Zupelnie nie widze siebie w mieszkaniu w bloku albo w kamienicy, predzej gdzies za miastem w wybudowanym przez siebie domu. I wiem, ze to nie musi byc droga inwestycja, nawet za kilka tysiecy da sie to zrobic. Myslalam tez o morskim kontenerze, ktory nie dosc, ze jest ekologiczna opcja to jeszcze mobilna:) Wszystko zalezy od potrzeb. Pozdrowienia

  9. Blum

    Anja – ja na to patrzę, jak na płacenie rachunków… to nie tak, że nic z tego nie mam na własność, mam dach nad głową i mam dom. Za to płacę 🙂
    Co do kontenerów i domków XS myślimy podobnie, mam nadzieję, że kiedyś będę mogła updatować ten wpis o właśnie naszą relację z budowy takowej konstrukcji 🙂

  10. Bardzo spodobał mi się ten wpis. W zeszłym roku wynajęliśmy z chłopakiem mieszkanie, które było zagracone, zaśmiecone (dosłownie! łącznie z resztkami jedzenia) i przez kilka wcześniejszych lat nikt o nie nie dbał, przez co koszty wynajmu mamy bardzo niskie. Pozwoliło nam to urządzić mieszkanie od podstaw po swojemu. Kosztowało nas to mnóstwo czasu i energii, ale też nabyliśmy nowe umiejętności remontowo-dekoratorskie i bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Jeśli chodzi o sposoby na naszą przestrzeń, to zastosowaliśmy te kilka miesięcy temu prawie wszystkie Twoje rady z tego wpisu! I to działa 🙂 Rośliny, książki, rzeczy z drugiej ręki i z odzysku, odpicowane przez nas meble, trochę sztuki i zdjęć na ścianach, do tego lawendowy i geraniowy olejek eteryczny. I po raz pierwszy czuję się w wynajmowanym mieszaniu jak u siebie w domu! Dopiero teraz poczułam ile energii odbierały mi te wszystkie sytuacje, kiedy stresowałam się rysą na ścianie, plamą na wykładzinie lub dziurą po gwoździu w ścianie, po prostu wcześniej mieszkania, w których byłam i rzeczy znajdujące się w nich traktowałam jako czyjeś – zupełnie nie moje – więc nie mogłam poczuć się tam jak u siebie, ciągle tylko czułam się jak u kogoś.
    Jesli chodzi o kupno mieszkania – mi też to nie jest potrzebne. Bo teraz czuję, że chcę być w tym miejscu, w którym jestem, mieszkać we dwoje w centrum miasta, ale nie wiem czy to samo będę czuła za miesiąc, rok lub dziesięć lat. 🙂
    A kula w oknie jest fantastyczna!

  11. Ja nie jestem ani zwolenniczką kupowania, ani wynajmowania, wszystko zależy od mojej sytuacji w danym momencie. W jednym aspekcie jednak nie zgodzę się z Tobą, jako osoba która zajmuje się podnajmem oraz trochę siedzi w nieruchomościach – to wszystko jest takie kolorowe, póki właściciel nagle nie podniesie Ci czynszu o 500zł bo administracja mu podniosła, albo nie powie, że córka przeprowadza się do Warszawy i będzie w tym mieszkaniu mieszkać a Ty masz teraz miesiąc na znalezienie nowego miejsca.
    Wydaje mi się, że po tym ile ciężkiej pracy zainwestowaliście w to mieszkanie, i żeby poczuć się w nim jak w domu, byłby to dla Was ogromny cios. I dlatego myślę, że ludzie tak na potęgę kupują mieszkania 🙂

  12. Zdecydowanie podzielam Twój pogląd na wynajmowanie i kupowanie. Zawsze bardzo mnie śmieszyły te argumenty, że wynajmowanie = nieodpowiedzialność, leniwość itd. Czemu nie pozwalamy sobie na różnorodność poglądów i potrzeb?
    Ja całe życie mieszkałam z rodzicami w mieszkaniu wynajmowanym, kontynuowałam to podczas studiów i po zakończeniu także. Zawsze natomiast wynajmowałam mieszkanie od osoby, z którą czułam nić porozumienia i która pozwalała mi na dowolne malowanie ścian, wbijanie gwoździ w ściany itd. Jasne, pod warunkiem zostawienia mieszkania w stanie zastanym. Ale bez przesady – pomalować ścianę da radę każdy. Nie wyobrażam sobie wynajęcia mieszkania od osoby, która mi na nic nie pozwala, albo mnie kontroluje. W końcu to nie hotel.

  13. I cd, który wcześniej się nie zmieścił.
    Z innej beczki – pytałam na insta, czy ktoś wie, jak odnowić parkiet bez cyklinowania go. Co prawda nigdy tego nie robiłam, ale zajmowałam się renowacją mebli, więc miałam jakieś pomysły, których potwierdzenie znalazłam w sieci.
    Opcje są w zasadzie dwie. Pierwsza, bardziej „vintage” – pastowanie. Po dokładnym wyszorowaniu parkietu szczotą, należy do zapastować. Tylko trzeba nałożyć wiele warstw. Czytałam, że efekty mogą być zaskakująco dobre. Tylko to trochę mordęga.
    Inna metoda, to nałożenie na umyty parkiet preparatów z polimerami, woskami i olejami, które odżywiają i zabezpieczają drewno, jak i odświeżają stary lakier. Z najbardziej polecanych produktów znalazłam: Voigt PARKIETY VC 576, Voigt VC 340 i Bona Polish Gloss.
    Voigta nie znam, z Bony używałam lakierów do drewna i były super. A natestowałam się trochę lakierów.
    Mam nadzieję, że to trochę pomoże! 🙂

  14. jaka burza w komentarzach 😉
    Z mojej perspektywy…nigdy nie potrafiłam poczuć się jak u siebie w wynajmowanym mieszkaniu. Wiedziałam,że jestem tam na chwilę i szkoda mi było w takie mieszkanie inwestować. Ale ja zawsze miałam bardzo silną potrzebę posiadania własnego gniazdka, bycia u siebie. Zresztą podobnie jak ktoś wyżej napisał…jeśli mam komuś płacić za mieszkanie, które nigdy nie będzie moje i najprawdopodobniej się z niego wyprowadzę to wolę płacić za takie, które moje będzie. Ale może łatwo mi się piszę, bo za hipotekę jakimś cudem płacę 400zł/mies 😉
    Jeśli chodzi o to co nadaje klimat i mówi coś więcej o włascicielach i ich upodobaniach to wg mnie są to zdjęcia na ścianach, książki, mnóstwo kwiatów, hand made pomieszany ze starociami i sieciowkami. Lubię eklektyczne klimaty chociaż moja mama uważa,że to poprostu bajzel na kólkach. Tak wiec ile osób tyle opinii. Pozdrawiam. KasiaJ

  15. Blum

    KasiaJ – ja też lubię takie osobiste wstawki, łączą się u mnie ze wspomnieniami i mnie zakotwiczają… ale jest tez to choroba chomika 😀 nie ma co ukrywać. Jestem paskudnie sentymentalna.

  16. Justyna

    Hej! Piszesz o grafikach polskich artystów – gdzie ich szukasz?

  17. Blum

    W kuchni wiszą prace Nadii Linek – https://nadialinekwomen.myportfolio.com. Czasem kupuję coś na targach plakatu (przywiozłam fajne prace węgierskiej artystki), dużą popularnością cieszą się prace Kasi – https://panlis.pl, uwielbiam też plakaty Dawida Ryskiego – http://dawidryski.pl/pl/c/plakaty-cyfrowe/1. W tym roku Medicine rozszerzyło też swoją ofertę o rzeczy do domu, oni współpracują blisko z polskimi artystami – https://wearmedicine.com/k/ona/akcesoria/home

    Moim zdaniem w Polsce jest multum utalentowanych ludzi z oryginalną kreską i aż szkoda wydawać na masowe przedruki z sieciówek wnętrzarskich skoro można wspierać naszych, a problemem jest raczej brak ścian niż brak artystów.

  18. Pingback: Majowa piąteczka: miesiąc denerwowania się w internecie – Żegnaj, kokonie bezpieczeństwa

  19. Ja to mam z długofalowym wynajmem jeden zasadniczy problem – patrząc realistycznie na rzeczywistość ekonomiczną w Polsce, należy się spodziewać, że nasze dochody na emeryturze poważnie stopnieją. Czy wtedy nadal wynajem będzie dobrym rozwiązaniem? Zakup mieszkania w pewien sposób odciąża finansowo ten etap życia. I ja wiem, że wzmianki o emeryturze są najczęściej zbywane tekstami o tym jak to należy chwytać dzień i cieszyć się młodością – ale statystyka sugeruje, że większość z nas, kobiet, na emeryturze spędzi jakieś 20 lat życia… Dodatkowo, przy tym, jak nieuregulowany jest rynek wynajmu w Polsce, mieszkanie w wynajętym mieszkaniu wcale nie jest – długofalowo – decyzją pozbawioną ryzyka.

    Tak tylko, food for thoughts, z mojego pragmatycznego kącika.

  20. Blum

    To też prawda oczywiście. Ja jestem. ztych, które uważają, że mieszkanie powinno być prawem a nie towarem i że w tym przypadku wolna ręka rynku to pomyłka. Niestety w Polsce państwo nie ma polityki mieszkaniowej (ja bym chętnie wynajomwała długoterminowo od państwa, jak to się dzieje w Szwecji – kiedy dostaniesz swoje mieszkanie mieszkasz w nim do śmierci, po prostu nikt go nie może odziedziczyć, Ty nie możesz go sprzedać ani podnająć, choć możesz zamienić się z kimś w dzielnicy, która ci bardziej odpowiada).

Leave a Reply

.