Peeling to jeden z moich ulubionych rytuałów, które regularnie robię w domu. Niweluje problem z rogowaceniem mieszków, sprawia, że skóra jest gładka i miękka. Niestety dobre sklepowe peelingi są coraz trudniejsze do kupienia. Lubię mocne ścieraki, ale nie takie, które mogą spowodować mikro ranki na skórze (ponoć pestki moreli i orzechów nie są wcale takie dobre), kulki z mikroplastiku odpadają z powodów oczywistych, nie lubię peelingów zbyt oleistych, bo lepka warstwa na skórze sprawia mi dyskomfort. Ulubione bazują na soli lub cukrze, wtedy jedyną kwestią pozostaje zapach (żeby nie był mocny i sztuczny) oraz cena, a ta coraz częściej wynosi ok 50 zł za słoik. Dlatego z pokorą wróciłam do najprostszego less waste peelingu z fusów kawowych. Nic się nie marnuje. Dodaję do nich miód i to wcale nie taki najlepszej jakości, a najtańszy. Można dodać oleju, ale wtedy pucowanie wanny lub prysznica gwarantowane.
PRZEPIS NA PEELING KAWOWY Z FUSÓW
Na 1 miarkę kawy (pojemność sitka z kawiarki) dodaję łyżkę miodu i mieszam razem na gęstą pastę. Miód pod wpływem ciepła ciała lekko się rozpuści i peeling będzie miał luźniejszą konsystencję.
Ja zaparzam kawę z cynamonem i używam takiej. Cynamon może działać jednak drażniąco. Możesz używać fusów po zaparzonej kawie, albo kupić tanią kawę mieloną i korzystać z niej bez zaparzania.
2 komentarze
Należy jednak pamiętać przy takim słodkim peelingu żeby dobrze omijać okolice intymne bo może powodować infekcje drożdżowe.
No tak, wtedy lepiej zastosować na bazie oleju, żelu z aloesu jeśli nie ma się uczulenia itp.