A gdyby tak samodzielnie robić środki do sprzątania domu? Gdyby faktycznie mogło to być tanie, lesswaste i w dodatku skuteczne oraz bardziej przyjazne dla środowiska?
Jest kilka powodów, dla których nie chciałam się zabierać za ten eksperyment. Po pierwsze szkoda mi było czasu i energii na całe przedsięwzięcie, gdyby efekt miał być niezadowalający. Po drugie, nie chciałam posuwać mojej eko fazy do ekstremum. Po trzecie, jestem zajętą osobą i nie lubię poświęcać swojego czasu, na kolejne i kolejne rzeczy, które trzeba przygotować od zera. Już dziś marzę o kurze, boję się, że nieuchronnie kupię kozę, będę trzymać ją na balkonie i wyrabiać samodzielnie ser.
ALE po przemyśleniu sprawy, uznałam, że jest kilka powodów, dla których podejmę się tego wyzwania.
LESS WASTE
Tak, to jest mój najważniejszy powód. Mam dość tego, że wszystko jest pakowane w plastik, plastik w papier, a papier zadrukowany. Męczy mnie ilość tych butelek w domu, chciałabym to ograniczyć.
OSZCZĘDNOŚĆ
To drugi z powodów, który wynika z pierwszego. Wiem, że są eko odpowiedniki środków czystości, jednak zazwyczaj, są one o połowę droższe. 20 – 30 zł za żel do WC, 20 zł za płyn do mycia podłóg, kolejne tyle za specyfik do czyszczenia łazienki i kuchni, robi się tego sporo, plastiku wcale nie jest mniej, różnią się składy. Można też kupować oczywiście produkty zrobione z sody, płatków mydlanych i octu, które są zamknięte w słoikach. Tylko… po co? Skoro zrobienie ich samodzielnie zajmuje 5 minut?
ZDROWIE
Kiedyś o tym myślałam, potem uznałam, że zanieczyszczeń jest tak dużo (farby, sztuczne tkaniny, smog), że moje spinanie się o skład domowej chemii nie ma sensu i prędzej wykończę siebie, niż chemia mnie. Potem jednak zaczęłam natrafiać na doniesienia o tym, że domowa chemia szkodzi na płuca w podobnym stopniu, co palenie papierosów. Może tego o mnie nie wiecie, ale uwielbiam palić papierosy. Nie po to rzucałam palenie, żeby teraz szkodzić sobie chemią. Ten argument (prawdziwy lub nie) ostatecznie kopnął mnie w tyłek i pomyślałam, że no dobra, robię to!
PRZEBIEG EKSPERYMENTU
Zauważyłam, że jeśli zmiany mają na stałe zagościć w moim życiu, muszę zmierzać do nich małymi kroczkami. Wielkie rewolucje, zazwyczaj kończą się spektakularną klapką. Musiałam od czegoś zacząć i na pierwszy strzał poszły:
Proszek do prania
Płyn do płukania tkanin
Tabletki do zmywarki
Głównie dlatego, że żeby je zrobić, potrzebowałam mniej więcej tych samych składników. Chciałam też zacząć od tego, co ma największy kontakt z nami – tkaniny, naczynia, sztućce. Pierzemy i myjemy non stop, korzystamy kilka razy dziennie.
Produkty zrobiłam i są w fazie testowania. Dam Wam znać, jaką mają skuteczność oraz czy ich zrobienie było trudne, oraz kosztowne. Żeby to przetestować, potrzebuję przynajmniej trzech tygodni. Chcę sprawdzić czy pranie nadal będzie miękkie, czy nie będzie szarzało. Nie chcę ulegać hurra optymizmowi, jeśli okaże się, że środki są nieskuteczne, z pewnością o tym napiszę. Oczywiście podam też receptury wraz ze źródłami 🙂
Jeśli chcecie, mogę też podzielić się z Wami moją opinią o kupnych środkach czystości, które jak wspomniałam, są droższe i nadal w plastiku, ale są kompromisem pomiędzy typową chemią gospodarczą, a DIY. Jeśli tylko potrzebujecie moich rekomendacji, dajcie znać w komentarzu.
Ten eksperyment odbywa się dzięki wsparciu Matronek na Patronite! Dołącz do nich i pozwól mi pisac częściej + zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści:
11 komentarzy
chetnie się dowiem jak Twój eksperyment, bo sama nie zabieram się za to z podobnych powodów co Ty nie chciałaś:)
używam octu do kibla jako bakteria killer, proszek do prania standardowy i płyn do płukania, a środki czyszczące staram się kupować Frosch, jest eko i nietestowany na zwierzętach. Bardzo się zniechęciłam do orzechów piorących i ekologicznego płynu do zmywarki, po którym zrobił się w niej grzyb. Nie działają też na mnie niestety eko szampony (od razu łupież) i pastę do zębów też lubię taką klasyczną. I tak, jest to szaleństwo że po zamówieniu od firmy która mieni się eko dostaję paczkę w folii bąbelkowej, plastiku powinni zakazać
Ja nawet nie formuję tabletek, tylko wsypuję sodę i kwasek cytrynowy do zmywarki, kropelkę płynu do naczyń eko i myje się świetnie, nie lśnią naczynia jakoś obłędnie, ale do codziennego mycia idealne rozwiązanie 🙂
Basiu – może używają ponownie folii bąbelkowej, którą już ktoś użył wcześniej? Ponoć ta marka w której zamówiłam półprodukty tak robi i coraz częściej się z tym spotykam w wysyłkach online. Warto spytać w sumie 🙂
Eh, mam nadzieję, że u nas nie będzie grzyba. Póki co, zmywarka raz domyła wszystko luksusowo, za drugim razem totalna dupa i trzeba było myć wszystko ręcznie, wszystko było tłuste i takie ukiszone – ohyda!
Dlatego eksperyment musi potrwać dłużej niż kilka dni. Mam nadzieję, że zadziałają te patenty szczerze mówiąc, bo w używaniu przejmne, pachnie dużo lepiej, zdrowsze i sporo tańsze. No ale te plusy będą nieważne, jeśli po prostu te środki nie będą działały…
Ja trochę nie na temat, ale popraw link do patronite, zgubiłaś „:”! 😉
Ja Was kocham <3 bardziej o mnie dbacie niż ja o siebie dbam!
Lukrecja – ja też zrobiłam proszek, ale jeszcze z solą i boraksem. Natomiast sam proszek obłędnie pachnie miętą, ale umyte naczynia niczym – co mi nie przeszkadza, ale nie wiem po co mi tam ta mięta w składzie 😉
Bardzo lubię Cię czytać, ale zastanawia mnie dlaczego do większości artykułów nie wrzucasz swoich zdjęć. tzn może się mylę i to zdjęcie akurat jest twoje ale kurcze jak oglądam te niektóre fotki to mam wrażenia że one klimatu twojemu blogowi odejmują.pardon jeśli wyszło czepialsko i niemiło ale z założenia chciałam po prostu spytać jak człowiek. Wiem że prowadzenie bloga może zajmować wiele czasu i może nie lubisz cykania fotek ale kurcze jakoś tak nie przepadam za przyklejania fotek z pinterestu.
Marta – masz rację, mieszam swoje zdjęcia ze zdjęciami ze stocków. Głównie dlatego, że potrafię pisać, drążyć tematy i zajmuję się głównie tym. Robię kiepskie zdjęcia i chociaż poooowoooli podciągam się w tej dziedzinie, nie chcę Wam psuć odbioru nieostrymi fotkami z kijowym światłem.
Jest szansa, że kiedyś albo będę tyle zarabiać na blogu, że będzie stać mnie na wynajmowanie fotografa, ablo sama dojdę do przyzwoitego poziomu. Jednak póki co, z szacunku dla czytelników pozostaje mi mieszanie swoich zdjęć z takimi gotowymi.
Dodatkowym aspektem jest to, że często używam zdjęć z ludźmi, a sama nie mam jak się fotografować i nie czuję też potrzeby nieustannego upubliczniania swojego wizerunku 🙂
*ale staram się inwestować w skille i sprzęt, tylko po prostu moim priorytetem jest sama treść – w tym eksperymencie ważniejsze było dla mnie zrobienie researchu, wybranie receptur, kupienie składników i samo testowanie ich niż zdjęcie butelek! Ale obiecuję, że przy omawianiu eksperymentu będą moje foty. Z resztą tymi dzielę się hojnie na instagramie 🙂
Oooo ja czekam na info o zmywarce. Przestaliśmy jej używać ze wzgledu na chemię z tabletek, która, mam wrażenie, zostawała na naczyniach. Ale jak będzie patent na mniej szkodliwe mycie w zmywarce, to ja baaaardzo chętnie!
Rozumiem. Wydaje mi się, że nie doceniasz swoich zdolności bo te pojedyncze fotki twojego autorstwa, które wrzucasz są bardzo spoko. Nie chodziło mi też o to żeby było więcej twojej buzi (upublicznianie wizerunku) ale jeśli jest post o środkach czystości to ja chętnie dowiem się jak wyglądają takie mikstury diy po przyrządzeniu.
Marta – dziękuję 🙂 Zmobilizowało mnie to trochę przyznaję. Bardzo nie lubię robić zdjęć, bo całkiem inaczej widze światło i kadr niż to, co dostaję jako efekt końcowy 🙂 Postaram się wrzucac więcej swoich, a wraz z przyjściem wiosny, będzie to na pewno łatwiejsze! Dzięki za mobilizację.