Home office to nie jest łatwy kawałek chleba. Łatwo ulec rozproszeniu, praca może mylić się z życiem po godzinach, a po kilku latach takich działań można mieć po dziurki w nosie własnego mieszkania, które miało być schronieniem, a stało się klatką. Niektórzy świetnie funkcjonują w domowym biurze – ja do takich osób z pewnością nie należę. Kusi mnie dres i praca z kanapy oraz odwlekanie zadań, które powinny zostać zrobione natychmiast . Sprawdziłam, jak inni sobie radzą z zachowaniem zdrowia psychicznego i co robią, żeby produktywnie zacząć dzień w domowym biurze.
Na potrzeby tego tekstu zrobiłam małą ankietę na Instagramie. Tylko 37% z Was przyznało, że ma czas na poranek w duchu slow. 75% uważa, że pożywne śniadanie zjedzone rano sprzyja produktywności a 76%, że rozpoczęcie dnia od ruchu bardzo pomaga. Co mnie zdziwiło 71% ankietowanych wybiera pracę w dresie lub czymś wygodnym. Ja mam tu zupełnie inaczej – im bardziej jestem obciśnięta ubraniami, uczesana i umalowana, tym bardziej mój mózg rozumie, że jestem w trybie zawodowym. 81% przyznało, że w skupieniu bardzo pomaga własny, przeznaczony tylko do pracy kąt a tylko 24% zaznaczyło, że do pracy potrzebuje towarzystwa innych ludzi.
Zapewne wiele zależy od tego ile osób pracuje w domu na HO, jak długo to trwa, jak dobra jest nasza organizacja pracy, ale też na czym polega jej charakter. Ja pracuję dla klientów, ale sama – poza deadlinami nie ogranicza mnie więc nic, co z pozoru daje elastyczność, ale też bardzo skutecznie zaburza rytm i rozstraja ciało. Godziny spania i czuwania oraz jedzenia posiłków się zmieniają. I chociaż doceniam to, że nie muszę tracić czasu na dojazdy i zabierać obiadów do biura, to jednak dni spędzone w domu nigdy nie są tak produktywne, jak praca w pracowni. Brakuje mi też ludzi i przepływu pomysłów oraz żartów. Klepanie w klawisze w samotności nie sprzyja mojemu zdrowiu psychicznemu, a spotykanie się na Zoomie czy popularne calle niespecjalnie dotyczą mojej branży. Byłam bardzo ciekawa jak Wy radzicie sobie z pracą z domu i spisałam Wasze, czasem bardzo sprzeczne sposoby.
CO ZROBIĆ, ŻEBY PORANEK ZAPOCZĄTKOWAŁ PRODUKTYWNY DZIEŃ NA HOME OFFICE?
- Wziąć chłodny prysznic i zjeść pożywne śniadanie.
- Koniecznie zacząć dzień od dawki ruchu. Wymieniłyście jogę, spacer z psem lub bieganie (podczas słuchacie podcastów lub audiobooków).
- Wysokie miejsce na liście sposobów zajęła pranayama, czyli ćwiczenia oddechowe.
- Dobra muzyka na rozbudzenie i miły początek dnia to również i mój sposób. Playlistę na dzień dobry, której słucham znajdziecie na moim profilu Spotify (jestem jako Blimsien / Nina).
- Niektóre z Was wstają nawet 2 h wcześniej, niż potrzebują, byle tylko mieć czas na powolny poranek dla siebie. Niektórzy nazywają to Miracle Morning. W takie poranki praktykujecie jogę, piszecie w dzienniku lub senniku, przygotowujecie listy zadań, robicie sobie domowe SPA, niespiesznie pijecie ziołowe herbatki lub czytacie książki. Sama stosowałam kiedyś podobną metodę i pisałam o niej TU (klik). Później niestety wszystko mi się rozregulowało. Obecnie nie wyobrażam sobie upchać rano tyle przyjemności, bo wtedy z powodu charakteru mojej pracy, realnie siadam do biurka ok. 12:00 (nie gonią mnie spotkania ani rozmowy telefoniczne). Niemniej jednak to sposób, który podawałyście bardzo często. Wymienia go również Lakhiani Vishen, autor książki Budda i Twardziel. Opisuje w niej, jak uwalniając poranki swoich pracowników i nie zmuszając ich, by byli w konkretnych godzinach w siedzibie firmy (poza potrzebą spotkań itp.) znacznie podniósł produktywność zespołu.
- Wyjść z domu wcześnie rano – z psem, po bułki, do paczkomatu. Cokolwiek, byle tylko złapać światło słoneczne i obudzić ciało sygnałem, że nastał dzień. Niektórym z Was pomaga to również oszukać ciało, że wracając do domu, wchodzi do biura i rozpoczyna dzień pracy.
- Zjeść dużą żabę o poranku. To metoda, która polega na rozwaleniu najtrudniejszego zadania danego dnia bez ociągania. To podejście zakłada, że kiedy najtrudniejsze już za nami, z łatwością możemy zabrać się za mniej ważne zadania, bo mamy poczucie sprawczości i mocy.
- Zacząć od małych zadań. Nawet niezwiązanych z pracą – rozpakowanie zmywarki lub włączenie prania sprawiają, że czujecie, że Wam wychodzi i macie siły na większe żaby.
- Pościelić łóżko i nigdy nie pracować z kanapy.
- Koniecznie przebrać się z piżamy w ubrania, które nie są dresem, ale czymś choć trochę „roboczym”.
- Zrobić makijaż.
- Zacząć dzień od energicznego tańca improwizowanego.
- Pozwolić sobie nic nie robić a zaległości nadrobić podczas zwyżki energii.
- Oklepać meridiany po wstaniu z łóżka.
- Zrobić osiągalną to do list i zacząć odhaczać (chętnie poczytałabym o tym, jak tworzyć skuteczne listy zadań – polecicie coś?).
- Kawa.
- Wypracować sobie powtarzalny rytm wokół obowiązków zawodowych, tak jakby chodziło się do pracy.
- Przewietrzyć dobrze mieszkanie, zanim usiądzie się do obowiązków.
- Zrobić sobie plany na wieczór, żeby czuć się zmobilizowaną (nie mam pojęcia, co można zaplanować w pandemii – filmowy wieczór? Wieczór z książką? Umycie umywalki?).
- Zostawić telefon z social mediami w drugim pokoju.
- Zacząć dzień od sprzątania. 20 minut ogarniania sprawia, że energia do działania przenosi się również na zawodowe obowiązki.
- Wstawać i kłaść się spać o stałej porze.
- Zacząć dzień od żwawej przejażdżki na rowerze.
- Nastawić minutnik i pracować małymi zrywami. Najczęściej wymieniacie metodę Pomodoro.
Zapytałam Was też, co robicie, kiedy na home office zdarzy się Wam odwlec zadania do zrobienia. Większość z Was jest tym bardzo zestresowana i czuje się przytłoczona, ale część podchodzi do tematu sprytnie i zadaje sobie pytania pomocnicze: dlaczego to odwlekam? Dlaczego nie chcę tego zrobić? Czy to trudne? Potrzebuję wsparcia? Nie mam weny? Czy mogę zamiast tego zadania, zrobić teraz jakieś inne, żeby nie wyrabiać „dupogodzin”? A może to zadanie jest zbyt nudne?
Samoświadomość pomaga się Wam ogarnąć.
Mnie najbardziej pomaga niestety: udawanie, że chodzę do pracy, makijaż i odpowiedni strój, stały rytm dnia, dobra to do list i apka na telefon blokująca social media i dopingująca mnie do pracy nad zadaniami. A co pomaga Tobie? Jest coś spoza listy z Instagrama, co chcesz dodać?
3 komentarze
Wow, dzięki, super wpis. Dla mnie metoda EFT, przerwy na rozmowy z koleżankami, przerwy na śpiewanie, ruch, oddychanie, głośne wydechy, przeklinanie jak zajdzie potrzeba. No i ciągle dostarczam sobie glukozy, jabłka, ogórki, smoothie (rady od Anthony’ego Williama) – bardzo często jem, bez tego jest bardzo kiepsko ale to już mój stan zdrowia.
Może u mnie to nie home office, ale na zwolnieniu w ciąży siedzę w domu od listopada, w tym czasie prowadzę bloga, piszę książkę, uczę się, studiuję itd. Więc ogarniam to trochę tak, jakby to był home office. Dla mnie kluczem jest dobry poranek – śniadanie, 2 minutki rozciągania, chwila medytacji itd. Oczywiście muszę się ubrać, bo bez tego nie ma mowy o produktywności. Zakładam sukienkę czy to na co mam ochotę i do dzieła 😉
Proszę bardzo – polecam o listach zadań i w ogóle jako poradnik planowania i czytadło – „Zrobione! Naucz się kończyć to, co zacząłeś” Jona Acuffa. Mądre i śmieszne.