Ten „dziewczyński, ciałopozytywny” dokument miałam zobaczyć już podczas Doc Against Gravity, ale się spóźniłam. Widziała go za to moja przyjaciółka, której opinii ufam i miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się go obejrzeć. Czy bałam się rozczarowania? Tak. Jestem po czubeczki uszu przesycona tematem kobiecego ciała i jego akceptacji oraz kobiecych rozmów. Mam wrażenie, że z racji tego, co robię, kręgów, w jakich się obracam, jestem bardzo wyeksponowana na te tematy i chciałabym już o nich nie musieć mówić. Na przedpremierowy pokaz, na który zaprosiło mnie Glamour, zabrałam ze sobą znajomą reżyserkę.
Nie było nic w filmie Anny Hints, co by mnie zaskoczyło. Ani poruszane tematy: aborcja, przemoc na tle seksualnym, akceptacja swojej orientacji, rodzinne opowieści, ani sposób portretowania ciał. Oczywiście miałam mnóstwo pytań o techniczne aspekty realizacji tego obrazu. Czy operator był kobietą? Jak to możliwe, że szkło nie parowało? Naprawdę w filmie wystąpiło aż 25 kobiet? Wydawało się, że tylko kilka. Jeśli chodziłyście kiedyś na kręgi kobiet, nie zdziwi was ani tematyka filmu, ani jego uniwersalność.
To, co najbardziej mnie złapało to podobieństwo kulturowe i przyrodnicze. Cztery pory roku. Śnieg i soczysta zieleń. Ta sauna mogłaby przecież stać gdzieś w Polsce. Czy spotykałybyśmy się w niej równie często? Czy mogłybyśmy siedzieć w niej nago, czy szczelnie okryte ręcznikami? Zdziwiło mnie, że rodzice w Estonii podobnie reagują na głębsze rozmowy, na emocje, że podobnie trudno, jak naszym rodzicom powiedzieć „martwię się o ciebie” albo po prostu „kocham cię”.
Czy to, co napisałam dotychczas, brzmi mało zachęcająco? Niesłusznie. Ciało jest pięknie pokazane w tym filmie, trochę tak, jak widzi się je podczas lekcji rysunku. Każda faktura, obłość, kanciastość jest nie tylko dozwolona, po prostu JEST. Podobnie jak tematy. Ponieważ prowadzę warsztaty, przez lata zwoływałam też kręgi, znam wiele podobnych historii, a jednak… po wyjściu z kina film okazał się przełamać lody pomiędzy mną a moją znajomą. Choć nasza znajomość ma grunt zawodowy, niewiele w niej bliskości na tle prywatnym, zatem i kontekst nigdy nie sprzyjał dzieleniu się prywatą, w ciągu kilkunastu minut w samochodzie zaczęłyśmy opowiadać sobie o związkach, o naszych kolegach, o doświadczeniach podobnych dla tak wielu kobiet. Ten kręgowy pierwiastek zadziałał i zdziwiło mnie, że nasza rozmowa była zupełnie lekka, jakbyśmy i my na chwilę przysiadły się do kobiet w saunie i tylko kontynuowały rozpoczęte przez nie wątki.
Obie uznałyśmy, że ciekawie byłoby zobaczyć ten film z mężczyzną. Może z partnerem, może przyjacielem, może wysłać na niego ojca. Czy mężczyźni byliby bardziej zszokowani? Czy byłoby tam coś, co zmieniłoby ich myślenie? A może byłyby w tych okruchach opowieści coś, do czego sami mogą się odnieść? O czym rozmawialiby mężczyźni w saunie? Czy mają swoją przestrzeń na dzielenie się historiami innymi niż te o samochodach, grze w piłce i pracy? Czy wiedzą, jak uniwersalne są opowieści snute przez bohaterki filmu? Czy mają własne, które są równie uniwersalne?
Idźcie tej jesieni do kina. Zaproście znajomych. Mamy, może babcie? Może braci lub przyjaciół płci obojga. Niech ten film będzie początkiem poznawania siebie. Niech święta sauna zrobi i Wam przestrzeń na intymne opowieści.
1 Comment
Zobaczyłam ten film dzięki Twojej rekomendacji. Inaczej prawdopodobnie nigdy bym o nim nie usłyszała. Dziękuję.