Jestem miss czerwca. Kocham i uwielbiam. Piwonie w rozkwicie, pierwsze maliny, wypady w naturę, letnie popołudnia z miło sączącym się światłem, młodą kapustę, truskawki. Za wszystko! Ten czerwiec był inny niż każdy, jak cały ten przedziwny rok. Spędziłam go niemal w całości w Szczecinie, wracając do Warszawy z powodu kręgu organizowanego ze Slow Living Poland. Warszawa wydała mi się głośna i nużąca, choć w samym Szczecinie tak bardzo za nią tęskniłam.
Szczecin jak zawsze. Masa przestrzeni, zieleni i wody. Kocham i nienawidzę. Zachwyca mnie i męczy ciasnotą, której nie potrafię wyjaśnić, a którą czułam od dziecka. To było dobre miejsce, żeby się tam urodzić i dobre, żeby je opuścić. Jak port, którym w istocie Szczecin jest.
Zatrzymałam się w domu mojego taty. Jeśli nie przytyłam do rozmiaru kuli, to tylko dlatego, że co drugi dzień starałam się chodzić przez dwie godziny po puszczy. Ale za to ile ugotowaliśmy w czerwcu!
Polskie lato pachnie dla mnie sosną. Rozgrzaną sosną i piaskiem i jeszcze czymś. A z resztą pisałam o tym tu:
Ta sosna kojarzy mi się z morzem i musicie mi wybaczyć, ale zdjęcia kamienic poczekają na osobnego posta, bo w moim sercu morze i pieski mają pierwszeństwo zawsze!
Kto był taki dzielny i sam spacerował po falochronie?
Co innego z odwagą jeśli chodzi o fale. Fale gryzą psy w tyłki. Nawet takie grzeczne psie panienki jak Luna.
Proste przyjemności bywają najlepsze. Zgodzicie się ze mną?
Psyjaciółka.
Polskie morze jest obłędne. To akurat Rewal. Moja pierwsza praca w życiu polegała na maszerowaniu przez rozgrzany piach na dystansie około 10 km dziennie i sprzedawanie jedzenia. Nie pamiętam, żebym zarobiła więcej niż 30 zł dniówki, starczało tylko na imprezkę w Dziwnówku ; ) znam za to smak własnoręcznie zarobionych pieniędzy oraz wszystkie nadmorskie reklamowe zakrzyknięcia: jagodzianki, jagoooodzianki! Lody, jak byki nadziewane na patyyyyki! I wiele innych. Koniecznie z odpowiednią intonacją. Z „suche precle śmierdzące skarpetą” nic specjalnie się nie rymowało, więc dzwoniłyśmy dzwoneczkiem.
Jak już mowa o plażowym guilty pleasure nie mogło GO zabraknąć. Jego tego gofra! Z bitą smietaną i wiśniową frużeliną, gdyż to jedyny obowiązujący, najsłuszniejszy rodzaj gofra. Niech będzie pochwalony!
Jest to klasyczny psi hopsasam, czyli sus uchwycony w obrazie. Oczywiście przeszkoda została pokonana bez trudu!
Tak pięknie mamy w Polsce!
Powodem, dla którego wylądowałam w Szczecinie na miesiąc był fakt, że nie mamy gdzie mieszkać, a ciężko przenocować dwie dorosłe osoby i psa przez kilkadziesiąt dni. Remont myszkanka nadal się dzieje. Mój partner pracował nad nowym miejscem, a ja zebrałam wszystkie siły, żeby zarobić pieniądze potrzebne do przyspieszenia prac.
Pierwsze przymiarki! No i to lustro, zwariowałam na jego punkcie.
Trochę świrowałam w związku z podróżą PKP, ale okazało się, że wszystko poszło gładko. Dziękuję konduktorom, którzy pozwolili na przewiezienie psa na fotelu (oczywiście z rozłożonym kocykiem). A panienka przespała całą podróż (ponad 7h) wzorcowo! Zuch dziewczyna (słyszycie, że mówię to takim tonem, jak do pieska?).
Dzień po warsztatach świętowaliśmy moje 33 urodziny. Prawie utopiłam się we Świdrze. Poinformowany o tym fakcie mój ojciec skomentował: głupia, przed wyborami?
Okazało się, że w Warszawie najlepsze śniadania są w Sexy Duck. Jajka sadzone na grzankach i sałatka to dobry start w nowy dzień.
Teraz mieszkamy w centrum. Nie chciałabym na dłuższą metę.
Oczywiście nie utonęłam i zagłosowałam. Głosowanie jest ważne!
Taki był czerwiec. Dziwny, ale też wspaniały! Dawno nie spędziłam tyle czasu z moimi rodzicami. A w lipiec weszłam może nie z nową energią, bo z powodów ciągłego przemieszczania się i braku mieszkania jestem lekko przytyrana, ale weszłam z BIUREM. To oznacza, że od teraz prowadzę moją firmę z dala od domu. Szanuję to i kocham i wierzę, że to krok milowy w osiągnięciu równowagi pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym. Trzymajcie prosze kciuki!

3 komentarze
Z tego wpisu bije moc i szczęście <3 Trzymam kciuki za wszystko!
Ale mi się chce nad morze…
Piekny czas. Odnoszę wrażenie że tym wpisem utwierdzilas resztę Polski że Szczecin jednak leży nad morzem 😀