Zadziwia mnie ten rok. Sposób w jaki przeplata małe zachwyty i chwile goryczy, radość i wdzięczność, co rozpiera serce a potem ból tak słony i żrący, że aż rozrywa ciało. Być może ten rok jest tak bolesny i intensywny, by zasiać w nas ziarenka zmiany, które zaowocują czymś dobrym. Tak sobie to tłumaczę. Zachwycam się, wzruszam, płaczę zwinięta w kulkę. Przesypiam, zajadam, perfekcyjnie zdrowo sobie z tym radzę. Cały kalejdoskop w 12 tylko miesiącach. Dziś o 11 z nich.
Dużo bywałam w lesie. Również z cudownymi ludźmi. Może i grzybobrania nie były bardzo obfite w tym roku, ale za każdym razem przywoziliśmy z kilogram grzybów.
Zobaczcie ją jaka szczęśliwa. Pandemia sprawiła, że tak bardzo doceniłam tę dziewczynkę. Jej radość życia jest zaraźliwa. Chęć przebywania na świeżym powietrzu też.
Przypomniało mi się, jak cudowną i wspaniałą rzeczą są łazanki z kwaśną kiszoną kapustą i grzybami leśnymi! I jeszcze, że ostatni raz jadłam je w stołówce w szkole podstawowej. Idealny przepis, żeby jakoś zużyć te grzyby nazbierane przez jesień. Chcecie?
Luna dziewczyna z kosmosu. Księżycowa. Ukochana.
Huba udająca liście dębu czy na odwrót?
Przez pandemię wszystko dzieje się w świecie online. Strasznie mnie to zmęczyło. Zajęcia, warsztaty, spotkania osobiste, konferencje i zajęcia sportowe. I tu z pomocą przychodzą karty do jogi, które służą do układania sobie sekwencji z poszczególnych asan. To raczej opcja dla zaawansowanych, bo dobrze wiedzieć, jak wykonać daną pozycję i ponieważ każda asana pojawia się w talii tylko raz, praktyka podpowiada, gdzie dodać psa z głową w dół, czy co prosi się o skłon w przejściu pomiędzy asanami. Dla początkujących joginów wartość będą stanowiły opisy z tyłu każdej karty:

Oczywiście listopad nie był tylko czasem herbatki, gotowania, czytania książek i unikania pandemii. Myślę, że doskonale wiecie, co oznacza to zdjęcie i dlaczego wszyscy stoimy na środku skrzyżowania.
Chwil odpoczynku też nie zabrakło. Listopadowy spadek motywacji zainspirował mnie do przeniesienia wałka do jogi z maty prosto na łóżko. Wspaniały jako podpórka podczas czytania, albo półka na psią głowę ; ) Zła wiadomość jest taka, że listopad był ostatnim miesiącem, kiedy mój kod zniżkowy do Plantule działał, więc choć będę polecać nadal, to już w regularnej cenie.
Miejskie parki były jak kadry z filmów z piękną ścieżką dźwiękową.
Ubolewam nad tym, że tej jesieni ominął mnie szał pieczenia. Po przeprowadzce nadal nie mamy piekarnika, ale może Wy skusicie się na to proste ciasto z miodem.
Co jakiś czas odzywają się do mnie różne wydawnictwa z recenzenckimi egzemplarzami książek. Jestem wybredna, bo zauważyłam, że mamy zalew koszmarnie napisanych lub bardzo źle przetłumaczonych książek o niczym. Bałam się, że ta będzie jedną z nich, ale mój rys pracoholiczki kazał mi jednak po nią sięgnąć. Myliłam się! Ta książka jest fantastyczna, co chwilę coś w niej zakreślam, a autorka nie opisuje tylko swojej historii (w znanym amerykańskim stylu), ale odwołuje się do historii, religii i wielu badań.
Jeśli macie problem z tym, że za dużo pracujecie, przenosicie swoje ambicje na grunt prywatny (jeszcze jeden język, jeszcze jędrniejsze nogi, jeszcze jeden kurs szydełkowania itp, itd) lub co gorsza przyjaciół, partnera i dzieci – sięgnijcie po tę lekturę. Mi bardzo pootwierała głowę i skonfrontowała mnie z różnymi zupełnie nieprzydatnymi przekonaniami, które postanowiłam wymieść raz a dobrze ze swojej głowy.
Wbrew pozorom to nie wino a zakwas z buraka. Piję codziennie rano.
Właściwie dość niespodziewanie dla nas samych, sytuacja zawodowa ułożyła się tak, że mieliśmy okazję zjawić się w Zakopanem.
I pierwszy śnieg. Lodowate górskie potoki. Cudownie. Kocham, naprawdę kocham Polskę.
Kto widzi księżyc?
Miłość do zup nadal trwa. W listopadzie mocno na tapecie cebulowa z soczewicą i cheddarem vitage!
Miałam też niesamowitą przyjemność pracować przy sesji dla Plantule Pillows z Agą Wanat. To już nie tajemnica, że Plantule w ukłonie dla wrażliwców stworzyli kołdry obciążeniowe i to właśnie one były tematem przewodnim sesji. Obiecuję, że napiszę o tym wkrótce więcej.
Czy Wy też widzicie, że chmury na niebie sugerują wyjazd na narty szepcząc „ski”? Ciekawe czy w tym sezonie coś jeszcze z tego będzie…

Gdybym miała TikToka nagrałabym filmik, jak to I’ve got only two moods: jeden to ten, w którym epidemia jest super wymówką, by siedzieć w domu, czytać książki, palić świeczki i ewentualnie włóczyć się po lasach. A drugi to ten, w którym naprawdę mam wszystkiego po dziurki w nosie, chcę na jogę, chcę do ludzi i zacznę niebawem szczekać na tramwaje. Aż się trochę boję jaką kropkę nad 2020 postawi grudzień, ale staram się być dobrej myśli.

2 komentarze
Chętnie poznam przepis na łazanki:) Miłej soboty
Fajne zdjęcia i ciekawe pomysły na to, co ze sobą zrobić – albo czego sobie nie robić (karty z jogą i książka). Bandana na twarzy i głosowanie nogami w ważnej sprawie, nawet w ciąży (kiedy chyba ogólnie jest ciężej fizycznie) na propsie.