Mam wrażenie, że od początku pandemii najwięcej zdjęć, które przynoszę ze sobą do domu, to zdjęcia drzew. Fotografuję głównie sosny, czasem zaplącze się pies i jego pan. Ale to nieważne, całkiem nieźle sobie radzę w tej sytuacji. Dużo gotuję, czytam, oczywiście tęsknię za tamtym przedpandemicznym światem, ale tłumaczę sobie, że w każdej sytuacji znajdę dobre strony i że umiem się adaptować. I się adaptuję.
Uwielbiam las o każdej porze roku.
Wszystko się topi. Czy wiosna naprawdę ma zamiar już przyjść? Trochę mi będzie smutno, ta zima była taka piękna.
Bardzo lubię to, że w Warszawie jest łatwy dostęp do dzikiego brzegu Wisły. Dzięki temu mogę tam być o różnych porach roku i za każdym razem zakochuję się coraz bardziej.
A tak było raptem tydzień wcześniej.
Dacie wiarę, że nigdy nie widziałam zamarzniętego Bałtyku? Wisła musi mi wystarczyć.
Niesamowicie bajkowo – cicho, ale trochę jak przed burzą. Szare niebo kotłowało się gęste i napierało na zmarzniętą ziemię. Pokochałam takie zimowe krajobrazy dzięki podróży do Tromso.
Kosmiczny krajobraz.
1 Comment
Cudowna zima… Też uwielbiam las przez cały rok 🙂