Gdzie zjeść z przyjaciółką w Krakowie? Wino, kawa, pizza, sushi a może sałatka i polska zupa? Kraków, magiczny Kraków! Im bardziej w nim nie mieszkam, tym bardziej wraca mi miłość do niego! A ponieważ spędziłam w nim część swojego tegorocznego urlopu, pokażę Wam, gdzie jadłam i co robiłam z moją przyjaciółką Sarą.
GDZIE ZJEŚĆ Z PRZYJACIÓKĄ W KRAKOWIE?
Pierwszą knajpką na naszej dziewczyńskiej mapie była Olio Pizzanapoletana, czyli bardzo insta friendly pizzeria, w której nie sposób nie wyciągnąć telefonu. Klimat to takie cukierkowe boho, a ja miałam wielką ochotę na pizzę letnią w smaku i uraczyć się winem. Sara zamówiła sałatkę, mojego pierwszego wyboru (pizza z serem burrata) nie było, ale finalnie i tak byłam bardzo zadowolona (nie jest to najlepsza pizza w Polsce, jaką jadłam, ale o tej jeszcze kiedyś napiszę). Lubię neaopolitański styl robienia placka, godną miejscóweczką jest również krakowska pizzeria Nolio, ale tam zabrałabym na randkę raczej męża lub kogoś, z kim chciałabym zjeść firmowy lunch (chociaż patrząc po moich klientkach niewykluczone, że złoto różowe Olio przyniosłoby nam więcej radości).
Olio mieści się w moim ulubionym miejscu Krakowa, czyli na Starym Podgórzu. To cudowna okolica do spacerowania, łatwo dojść idąc bulwarami wzdłuż Wisły, Podgórze to zieleń i przepiękne kamienice, a dla mnie również wspomnienia, jak latałam z teczką na zajęcia z rysunku i malarstwa oraz uciekałam do Drukarni na studenckie piwo przed zajęciami z grafiki komputerowej. Nieopodal jest wspaniały Park Bednarskiego, a przy pięknym kościele, który stoi w sercu rzeczonego Podgórza, znajduje się również pyszna knajpka z sushi i innymi daniami kuchni japońskiej.
Yatai Otsumami Bar to bezpretensjonalne miejsce, gdzie dostaniesz nie tylko pyszną rolkę sushi, ale również wspaniałe zupy, a nawet burgery. Zdecydowanie polecam, a jestem bardzo wybredna jeśli chodzi o sushi, bo nie jadam ryb ani owoców morza. W Yatai zjesz jednak również z kimś, kto ma ochotę na klasykę z rybą, po prostu wegetarianie i weganie mają szansę dostać coś więcej niż suchego klasyka z tykwą i ogórkiem.
Wróćmy teraz jednak do Olio. Wszystko brzmiało pysznie!
Do wyboru pizze z mięsem, wege i wegańskie.
Ale zobaczcie na to wnętrze! Nie rozumiem, jak w dzisiejszych czasach restauratorzy są w stanie bagatelizować wystrój swoich przybytków. Jasne — jedzenie, obsługa, jakość — liczą się najbardziej. Również muzyka, która nie przeszkadza w jedzeniu i konwersowaniu, odpowiednia temperatura, ale wszystko to, nie da darmowej reklamy, którą da KAŻDY, kto wejdzie do środka i będzie chciał się oznaczyć, bo wnętrze wygląda jak muzeum selfie i po prostu cieszy oko. Uwielbiam! Łapię się na to. Przykro mi. Kupuję to!
To nie jest szczyt oryginalności, ale nadal jest to bardzo miłe miejsce na babskie ploteczki!
Nawet piec do pizzy jest w kolorze rose gold.
Obsługa była bardzo uprzejma. Wyjaśniła dlaczego nie Olio nie zgadza się na wymianę składników w pizzy (odjąć to jeszcze, ale dodać lub pozamieniać to gorzej, nie chcą psuć kompozycji, które są przemyślane) i wymieniła koktajl, który przyszedł z piankami marshmellows (które nie są wegetariańskie, a nie było o nich wzmianki w menu).
Jeśli pogoda dopisuje nie poprzestawajcie na ogródku na zewnątrz knajpy. W podwórku jest bardzo przyjemne miejsce z leżakami i stolikami.
W takim towarzystwie i okolicznościach można wznieść toast za napisaną książkę!
Miałam ochotę na lekką pizzę z kwiatami cukinii i chociaż akurat takowej w karcie nie było, była pizza i z kwiatami i cukinią. Lekka, smaczna, wspaniała.
Sara zamówiła sałatkę, która była duża i ponoć bardzo dobra. Podano ją z miseczką pieczywa. Zrobiłam się właśnie bardzo głodna!
Czujecie to?
Uff… dość już tego różu. Przenieśmy się może dla odmiany bliżej Rynku.
Lubimy z Sarą spacerować po Krakowie. Chodzenie pomaga nam wyłuszczyć myśli, zachwycić się, posnuć fantazje i ogólnie sprzyja tworzeniu wspomnień. A jak widzę krakowskie zakątki, to aż mi się sam Grechuta gra w głowie.
Plac Szczepański to jedno z moich ulubionych miejsc. Wspaniale jest tam siedzieć i rozmawiać (ale raczej wieczorem, bo betonoza w Krakowie jest posunięta do granic możliwości, jakby cień należał się wyłącznie Plantom). Bardzo lubię też tutejszą Charlotte, o wiele bardziej niż jej starszą, warszawską siostrę (naprawdę bardzo nie lubię Placu Zbawiciela). Jeśli jednak zawitacie w okolicy, jest coś, czego nie warto przegapić!
Stojąc tyłem do płyty Rynku, (z widokiem takim jak na obecnym zdjęciu) idź w prawo, a na ścianie vis a vis Charlotte znajdziesz niepozorną budkę z perskimi lodami. Nazywa się LODY PERSKIE U TIFFANY’EGO i to jest Tiffany, którego lubię prawdziwie, nie w głowie mi pierścionki i bransoletki.
I nie wygłupiaj się nawet z lodami o smaku czekoladowym, ani inną klasyką — są tu bez smaku. Za to lody szafranowe i różane to czysta poezja. Ten szafran mnie pozamiatał, ale ja jadłabym i lody kardamonowe, ziołowe, nieco wytrawne. Jeśli więc uważasz, że szafran pachnie futrem ze starej szafy, nie bierz. Jeśli kochasz nutkę ekstrawagancji, a wanilia cię nudzi, bierz szafran. BOSKIE!
Zwłaszcza jedzone w tak wyśmienitym towarzystwie.
Jeśli wcale nie masz ochoty na sushi ani pizzę, zjedz coś lokalnego. Każde miasto ma takie miejsce! Katowice mają swojego Złotego Osła, a Kraków ma Chimerę. Chimera to kultowy bar sałatkowy, który najwspanialej odwiedzać latem. Mieści się przy ul. Św. Anny 3 i za niewielkie pieniądze można wybrać sobie miks sałatek, tart, ziemniaczków, krokietów i innych takich. W wersji wege lub nie, choć z wegańskimi chyba najciężej. Zamówisz tu sok z pokrzywy (polecam) albo pokrzywowe wino (nie polecam). Ja od lat biorę tu tartę brokułową. Desery wyglądają imponująco, ale nie wszystkie są smaczne. Niektóre to bardzo słodkie klajstry, których smaku nie czujesz już w połowie.
Chimera to umiarkowane ceny, bezpretensjonalny klimat i po prostu Kraków!
Ten chłodnik był wspaniały w upalny, letni dzień.
A sam środek przypomina wielką zieloną szklarnię.
A Ty gdzie zabrałabyś przyjaciółkę na jedzenie lub wino, kawę, herbatę w Krakowie? Podziel się ze mną i innymi czytelniczkami swoimi ulubionymi miejscami w komentarzach.
Sprawdź też:
♥ Gdzie iść na dziewczyńską randkę w Warszawie?
♥ Miejsca w Krakowie, za którymi tęsknię.
1 Comment
Kolanko na Józefa – potrawy z różnych stron świata i duży wybór naleśników, przemiła obsługa, klimat; Klubokawiarnia Ludowa przy Teatrze Ludowym – na drinka, kawę, piwo, mają też pizzę i desery, duży ogródek; no i nieśmiertelne Re z najlepszym imo ogródkiem w okolicach Rynku!