blimsien

Kiedyś bardzo długo myślałam nad podejmowanymi decyzjami. Czy są dobre? Co będę myśleć o nich w przyszłości? Jakie będą mieć konsekwencje? Czy jeśli na skutek danej decyzji coś się zawali, będę umiała się z tego wytłumaczyć?

 

Nietrudno się domyślić, że te decyzje były podejmowane z głowy. Były podejmowane ze strachu. Były podejmowane z pozycji dziecka w szkole. Starałam się, ale nie wyszło. Żeby w razie W dało się być ofiarą, móc manifestować rozgoryczenie, smutek, żal.

Dziś podejmuję decyzje z serca. Robię to szybko. Używam przy tym mózgu, tak. Głównie jednak przy podejmowaniu decyzji zdaję się na czucie. Jakie to jest dla mnie? Czy naprawdę tego chcę? Czy to napełnia moje serce? Jak czuje się ciało, kiedy o tym myślę? Czemu to dla mnie ważne? Czy mnie to cieszy? Jaka część mnie podejmuje decyzję, ta ja z głębi czy np. ego, bo „dobrze byłoby być/mieć XYZ”? Przyglądam się temu, co czuję. I jeśli czuję wielkie TAK, idę za nim. To takie proste.

I zgadnij co?

Część z tych decyzji jest słaba. Tylko że ja już nie muszę być ofiarą. Nie czuję, żebym musiała się z nich przed kimś tłumaczyć. Nie ma dyrektora, nie ma rodzica, nie ma szefa. Ja wybieram. Takie to dla mnie było. Tak chciałam. Tak mnie karmiło. Takie mi się podobało. Takie było na tamten moment.

Nawet kiedy konsekwencje są ciężkie, naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio żałowałam podjętej decyzji. Po prostu decyduję, że wybiorę teraz inaczej, bo mam więcej danych i chcę już czegoś innego.

Jak jest u Ciebie?

...

11 komentarzy

  1. Ja też nie pamiętam, żebym żałowała jakiejś decyzji, serio. I tak definiuję szczęście „szczęśliwy to ten, który nie żałuje podjętych decyzji”. I to się nie sprowadza do nieomylności, bo ta jest utopią. To się sprowadza do tego, że nawet, jak coś nie pyknie, to porażkę zamieniam na lekcję. I nic się nie marnuje 🙂
    I z moją definicją szczęścia idzie w parze moja definicja wolności: są rzeczy, na które nie mam wpływu, ale mam wpływ na to, jak na nie reaguję 🙂 Jeżeli mogę sobie na to pozwolić, to znaczy, że jestem wolnym człowiekiem 🙂

  2. Blum

    No moja poprzednia strategia w ogóle się nie sprawdzała. Wymuszanie na sobie decyzji bo „wygląda na to, że tak by trzeba było zrobić” zazwyczaj nawet jak w świecie zewnętrznym prezentowało się dobrze, nie nasycało mnie. Za to jak wybieram ja, nawet jak potem coś idzie nie tak mam takie „przynajmniej spróbowałam”. Całe życie się bałam, że wtedy będę sobie ciosać kołki na głowie tymczasem nic takiego się nie dzieje i o wiele lżej jest iść dalej!

  3. Doszłam ostatnio do tego, że będą mnie spotykać rozmaite sytuacje, a ode mnie zależy, jak na nie zareaguję. To było wyzwalające – jestem dla siebie sama filtrem. Podejmowanie decyzji, dopiero się tego uczę. Powoli. Boję się właśnie konsekwencji, ale myślę, że to prosta droga do hamowania własnego rozwoju. Jak mam wzrastać, jeśli moje poletko do nauki jest ograniczone do znanego i bezpiecznego kawałka podłogi? Muszę wychylić nos poza niego i pozwolić sobie na życie, otworzyć się na sukcesy i radości oraz porażki i smutki. Myślę, że jestem w stanie znieść więcej, niż mi się wydaje 🙂 A jeśli nie, to będę się hartować w trakcie, ale z przekonaniem, że robię to, czego ja sama chciałam 🙂

  4. Blum

    Wbrew pozorom – jest ławiej znosić konsekwencje swoich wyborów, niż żyć nie swoim życiem (chyba najgorsza konsekwencja z możliwych).

  5. Jaskółka

    „Łatwiej znosić konsekwencje swoich wyborów, niż żyć nie swoim życiem”. Wspaniałe podsumowanie, dałaś mi wiele do myślenia. Btw, cudowne zdjęcie – jak kadr z nowofalowego filmu 🙂

  6. Blum – tak myślę 🙂 moim zdaniem życie pod dyktando innych albo z ciągłymi wyrzutami sumienia jest równie złe 🙂 ale od czego jest terapia 😉

  7. Justyna

    „Nawet kiedy konsekwencje są ciężkie, naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio żałowałam podjętej decyzji. Po prostu decyduję, że wybiorę teraz inaczej, bo mam więcej danych i chcę już czegoś innego.” Kwintesencja. Bo coraz częściej się łapię na tym, że nie żałuję, nie rozmyślam, nie zastanawiam się jak powinno być. Tu i teraz. Po prostu.

  8. Pstra Matrona

    Nie pamiętam kiedy podjęłam jakąś decyzję nie z serca. Jestem totalnie po tej stronie rzeczywistości. Raczej nigdy nie żałuję. Z negatywnych rzeczy to generuje czasem takie przykre poświęcanie siebie dla innych gdy wkłada się w coś wspólnego całe serce nie patrząc czy się kalkuluje czy nie, a inni owszem patrzą i zaczynają człowieka wykorzystywać. No i u mnie generuje też trochę samotności, bo bardzo boję się stracić te wolność podejmowania decyzji tylko na podstawie tego co mówi mi serce, więc nie chcę wchodzić w bardzo bliskie relacje, bo mogłabym kogoś taką postawą skrzywdzić, albo zacząć sama zabierać sobie tę wolność w obawie przed tym.

  9. Od pewnego czasu podejmuję decyzje tylko z serca i tylko dlatego, że tak czuję. Na decyzjach logicznie przekalkulowanych wiele razy się zawiodłam, ponieważ okazywało się, że nie przewidziałam czegoś, że miałam niepełne informacje. Kiedy mówię „ja tak chcę, bo ja tak czuję” wiem, że mam rację, bo jestem pewna moich odczuć, a jeśli konsekwencje nie będą dobre nie mogę mieć do siebie żalu i pretensji, bo wiem, że postąpiłam w zgodzie ze sobą i na tamten moment decyzja była właściwa. Właśnie rzuciłam studia artystyczne aby zacząć zupełnie nowe na politechnice, co chwilę słyszę, że mam „cztery lata w plecy” i czy mi nie szkoda tego straconego czasu, a dla mnie straconym czasem byłoby zostanie na studiach, do których zupełnie straciłam serce, tylko dlatego, że bardziej opłaca się doprowadzić to do końca. Czy wszystko ułoży się po mojej myśli – nie wiem. Ale czuję, że podjęłam najlepszą decyzję.

  10. Blum

    Olga – taaak, o tym właśnie mówię!

  11. Pingback: Donald Glover i płastuga sukcesu – Żegnaj, kokonie bezpieczeństwa

Leave a Reply

.