myDwa lata temu popełniłam wpis, o tym dlaczego nie randkuję z mięsarianami i dlaczego w ogóle unikam w swoim środowisku osób jedzących mięsiwo. Często właściwie jest to tematem rozmów. No cóż. Dwa lata temu miałam całkiem inaczej w makówce i w serduszku.

Mówiłam już jakiś czas temu o tym, że straciłam ochotę na przypinanie sobie metek. Czuję, że dobrze mi to robi na głowę. Nadal jednak nie jem mięsa, a mieszkam z facetem, który je mięso i randkuję z takim, który również je mięso. To tyle w kontekście „nigdy żadnych mięsarian w bliskim otoczeniu”. Co prawda ani Marka ani Radży nie mogę nazwać rasowymi mięsarianami, bo jedzą mięso sporadycznie i raczej nie przygotowują go w domu. O ile Marek trzyma w naszej wspólnej zamrażarce ryby i czasem widzę szynkę w lodówce, o tyle naprawdę mało mnie obchodzi, co też właściwie ten mój ziomeczek i współlokator je.  Jeśli chodzi o Radżę, sprawy się mają inaczej. Podchodzę do tematu bardziej osobiście i trochę nie kumam, jak taki złoty człowiek, może godzić się na szlachtowanie zwierząt bez mrugnięcia swoją przepiękną powieką. Czuję jednak, że wywieranie nacisku, byłoby bezsensowne i nie na miejscu.

Tak naprawdę, nie chciałam nigdy spotykać się z osobą, która je zwłoki, z takiego powodu, że widok i zapach mięsa mnie odrzuca, a poza tym ze względów taktycznych. Idźcie i przeczytajcie tamtego posta to zrozumiecie. Że wychowanie dzieci, że użeranie się z matkami, że w ogóle brak otwartości i zrozumienia i tak dalej.

Przychodzę więc z updatem! Od kiedy spotykam się z mężczyznami, którzy są tak leciwi, że raczej stresuje mnie poznawanie ich dzieci, a nie matek, z matkami nie ma problemu. Nie wyobrażam sobie też, spotykania się na serio z kimś, kto w sytuacji konfliktowej na linii ja – jego rodzic, nie umiałby stanąć po mojej stronie. Ja zdecydowanie staję po stronie osoby, z którą żyję i nie pozwalam moim rodzicom na wojny podjazdowe. Przy mojej obecnej sytuacji, dzieci reagują w sumie śmiesznie. A. który jest już dużym chłopakiem z zajawką na tumblr food, w ogóle nie rozumie „jak możesz jeść witaminy Justku?”, a kiedy robię sałatkę mówi „ohyyyda, tu są warzyyywa”. Co mnie bardzo bawi. T. dla odmiany jest generalnie wegetarianką, chyba, że akurat danego dnia nie jest i je schabowego. No ale to aspekt humorystyczny. Ani ja nie wpływam na dzieci, ani one na mnie. Każdy je co lubi.

Okazuje się też, że kiedy ma się partnera, dla którego naprawdę jest się ważną osobą, w ogóle nie ma zdziwiania, że „olaboga, bo Ty to zawsze wymyślasz”. Co prawda Maharadża mówi czasem: „lubię Cię kobieto, nawet mimo tego, że nie możemy iść razem na burgera” i strasznie się stroszy na wszystkie zamienniki mięsa, ale nie jest tępym klocem, dla którego obiad bez mięska to nie obiad (koniecznie jeszcze rubaszne hehe, a potem, że nie da się zgwałcić prostytutki, a potem syk otwieranego piwka hehe). Właściwie nawet gotuje mi kamienie i trawę i jest kreatywny i jest tu pełna płynność. Okazuje się więc, że człowiek pełen miłości, otwartości i szacunku dla drugiej osoby, może mnie zaakceptować, a ja nie chcąc mu w tym szacunku, miłości i otwartości ustępować, jestem totalnie w stanie zaakceptować go jako kompletną, śliczną i wspaniałą całość. Bez potrzeby zmieniania go!

Ale są dwa „ale”

1 Naprawdę bardzo poruszyło mnie, kiedy Maharaja powiedział, że kiedyś myślał, żeby zabrać syna na ryby i „zrobić razem coś męskiego”, a potem jego świadomość zmieniła się i dzięki naszej relacji uznał, że odbieranie życia zwierzętom nie jest niczym męskim i nie jest wartością, którą należy przekazać. W związku z tym majsterkują i podzielają swoje motoryzacyjne pasje. Nigdy nie rozmawiałam z M. na ten temat i to, że to jakoś tak przez osmozę się wydarzyło, bardzo mi się spodobało i doceniłam go jeszcze bardziej.

2 I właściwie jest już tylko ta jedna, ostatnia rzecz… nie wiem jak wywabić kaczkę z wąsa, bez kąpieli wąsa, żeby całować bez przeszkód po wspólnym obiedzie na mieście…

*No dobra jest jeszcze coś. Uważam dziewczyny jedzące mięso za odrzucające. To moje zboczenie. I to ciekawe, bo dopuszczam myśl o jedzeniu mięsa ostatnio (ale o tym w innym poście). Nadal jednak człowiek nad mięsem jest dla mnie tak samo fujka jak samo mięso. Brrr! Baba z kabanosem nie jest moim pornosem!

...

11 komentarzy

  1. Życie weryfikuje poglądy a może to po prostu kwestia dojrzałości? Akceptacja innych, zaprzestanie szufladkowania. A wychowanie dziecka wegetarianina nie zawsze jest łatwe. Mój syn przez pierwszy rok życia był veganinem, potem zaczął jeść od czasu do czasu mięso. Miał alergie na różnego typu potrawy i znalezienie czegoś pożywnego i nie alergizującego było bardzo trudne. A dzieci są do tego wybredne. Dostał anemii i zdecydowałam, że wolę podać mięso o ile będzie na nie dobrze reagował niż ryzykować stan jego zdrowia. Cieszyłem się, że mogę dodać coś nowego do jego ograniczonej diety. Trudne to było bo sama nie jadłam mięsa około 9 lat. Przy nim znowu zaczęłam od czasu do czasu je jeść ale wiem, że to będzie tylko pewien etap mojego życia i za jakiś czas znowu będę wegetarianką, bo z tym lepiej się czuję.

  2. a skad te podwojne standardy? mezyczni ok, dziewczyny oblesnośc?

  3. Blum

    Mówię o swoich odczuciach. Kobieta jedząca mięso jest dla mnie jednym z najgorszych widoków i jest totalnie odrzucająca i niezgodna z tym co ja cenię w kobiecości. To co dla nas ładne i co nas pociąga, nie musi być poprawne polityczne. Tak samo jak odrzuca mnie kontakt fizyczny z kimś, kto przed chwilą jadł mięso, w tym wypadku dotyczy to mężczyzn. to również seksizm? 😉

  4. Blum

    Dla mnie to absurd. Nie jest to prawda objawiona, ale mój turn on lub turn off. Moja seksualność i zmysł estetyczny absolutnie nie musi podlegać poprawności politycznej. Mam prawo bać się pająków (spicism) brzydzić ryb i lecieć na 98 letnie kobiety z rudymi włosami, nawet jeśli to absurdalen i dyskryminuje resztę. Krzydwy tym nikomu nie robię, ale jak uważasz 😀

  5. Ale to jest też chyba trochę tak, że te nasze odczucia (mówisz o swoich odczuciach – każdemu przecież wolno) potem są podstawą do hejtowania (tak, wiem w tym kontekście to za mocno powiedziane) innych. Zawsze to uczucia są podstawą do takich postaw. I potem okazuje się, że kobieta kobiecie wilkiem, albo inne girl power gone 😉
    Wg mnie źródło hejtu i wszelkiej „niepoprawności politycznej” bierze się z nieujarzmionych zawczasu swoich odczuć właśnie.
    Mnie też zdziwiło, że rzuciłaś tymi dziewczynami jedzącymi mięso, wielokrotnie nawołując wcześniej do kobiecej solidarności, którą ja rozumiem m.in. jako daleko posunięte przyzwolenie na bycie, taką, jaką się chce. I nie hejtowanie innych, tylko dlatego, że są inni, niż ja. Precz z podwójnymi standardami! :D:D:D

  6. Blum

    A to ciekawe, ale ja wcale nie myślałam o Was! Myślałam o sobie. Jest opcja by wrócić do jedzenia mięsa i to jest dla mnie tak absolutnie obrzydliwe, że ciężko mi sobie siebie wyobrazić w takiej roli. Niech każdy robi co lubi i chce, natomiast nie oczekujcie ode mnie, że jak ktoś je coś obrzydliwego, uznam to za apetyczne. Nie nawołuję do hajtu, dalek ajestem od tego, ale na samą myśl, że miałabym wszamać martwe ciało, przebiega mnie dreszcz grozy. Łeeeee!

  7. o prosze..a juz mialam uwierzyc w to cale girlpower a tu sie okazuje,ze gardzisz 90% kobiet w tym kraju 😀
    Strzał w kolano level hard

  8. Blum

    To, że coś wizualnie mnie odrzuca sprawia, że kimkolwiek gardzę? Naprawdę? WOW. No nie, to nie jest mój girlpower. Homogenizacja wszystkich nie jest dla mnie siostrzeństwem.

  9. Ja nie jem mięsa od 15 lat, od 6 jestem w związku z mięsożercą-katolikiem. Było (i bywa) trudno, trzeba spojrzeć z bliska i z dystansu na rzeczy, w które się niemal ślepo wierzyło od lat. Uważam, że ten związek niesamowicie poszerzył mi horyzonty i na wiele rzeczy pozwolił spojrzeć z zupełnie innej strony. Ja nie namawiam mojego Ukochanego do niejedzenia mięsa, on mi go też nie wciska. Gotowanie mięsa trakuję jak przygotowanie karmy dla psa 😉 wiele razy zdarzało mi się wywalić (podobno) dobre mięso, bo mi śmierdziało.

    I gdyby ktoś 6 lat temu mi powiedział, że upiekę kurczaka, to bym się śmiała 🙂

    Po takim czasie, nadal uważam, że było warto, że da się, że nie trzeba się przejmować, że ktoś jest za stary, za młody, zbyt (tu wstawić swoje). Nie da sie wpakować człowieka w swoje ramy. Trzeba po prostu dać szansę miłości 🙂 i nie przejmować się innymi!

Leave a Reply

.