Odebrała radość. Kazała kupować drogie kosmetyki z apteki. Zmieniła ulubione przekonania. Odebrała celebrację. Skin coach. Bożena Społowicz. Pisałam o niej artykuł, a namieszała w moim życiu na ostro. Z jakim efektem?
Prawda jest taka, że pewnie nigdy bym z usługi skin coacha nie skorzystała. Bo drogo, bo byłam u lekarza i byłam u kosmetyczki i bo naciąganie i zawracanie gitary. Wiadomo. Prawda jest też taka, że zaproponowałam Wysokim Obcasom, że napiszę o jej usługach artykuł. Z pierwszej ręki. Testowane na żywym organizmie. Jak dokładnie wyglądał coaching możecie przeczytać właśnie w tym artykule. Wiedziałam, że żeby napisać prawdę, muszę w 100% zastosować się do planu skin coach. Bez marudzenia, że drogo, a badanie to może niepotrzebne, a dentysta to po co i czy ja, czy ja Justyna, na bank nie mogę zachować swojego ulubionego toniku z octu? Weszłam w temat na poważnie, żeby móc napisać o tym na poważnie.
Minął ponad rok. Pomówmy dziś moim językiem o zmianach, które zaszły przez ten czas, a które spowodowała Bożena. Nie będę opowiadać tego co już napisałam dla WO. Chcę pomówić o zmianie nawyków, bardziej osobiście, jak laska do laski.
1 STRACIŁAM RADOŚĆ Z ZAKUPÓW
To prawda. Kiedyś uwielbiałam wizyty w Rossmanach. Chodziłam między półkami, wybierając pachnące żele pod prysznic, setny rozświetlacz, lakiery do paznokci, maseczki i kremy. Potem, na fali zwiększonej świadomości (ha, ha tak wtedy myślałam!) przerzuciłam się na zakupy w eko sklepach. Mój wyprany na zielono mózg był przeszczęśliwy, że kupuję coś bez SLSów (które w danym kosmetyku potrafiły być zastąpione czymś o takim samym działaniu, co po prostu nazywało się inaczej) lub namiętnie robiąc kosmetyki sama. Nagle okazało się, że nie tylko sobie nie pomagam, ale jeszcze szkodzę i muszę PRZESTAĆ. Przestać poprawiać sobie humor przypadkowymi zakupami. Przestać szperać po pinterestach i blogach, w poszukiwaniu porad. Po prostu stać się kosmetyczną minimalistką. Im więcej wiem o składach i tym jak działa skóra, tym bardziej boję się kupować kosmetyki. Większość z nich działa naprawdę świetnie. Ale tylko na poprawę humoru.
2 ZACZĘŁAM KUPOWAĆ ULTRADROGIE KOSMETYKI
Krem za 100 zł, tusz za 150zł albo podkład za ponad 200zł. Auć! Wcześniej zawsze kupowałam średniopółkowe kosmetyki z sieciówek. Teraz zaczęłam stosować celowane kosmetyki, idealne dla mnie. No i tak, jak trzeba je kupić to płaczę z bólu. Ale prawda jest taka, że kremu używam tylko kilka razy w tygodniu. Nie używam tonika. Nie używam miceli. Nie nakładam nic na noc na skórę. W większości wypadków nie używam też balsamów, nie pamiętam kiedy kupiłam peeling. Używam bardzobardzo mało kosmetyków. Dlatego choć ceny są zaporowe i tak wydaję zdecydowanie mniej niż dawniej.
3 JESTEM PIELĘGNACYJNĄ MINIMALISTKĄ
I kiedy to mówię, serio mam to na myśli. Na krótki 2-3 dniowy wyjazd mogę pojechać tylko z żelem do twarzy i mascarą. Nie muszę się już malować, nie muszę używać codziennie kremu, jeśli więc chodzi o twarz serio mogę się obyć z niezbędnym minimum. Kiedy się maluję, demakijaż i pielęgnacja też nie są specjalnie różne. To duża ulga, ta moja nowa, lekka kosmetyczka.
4 NIE UDZIELAM PORAD I RZADKO RECENZUJĘ KOSMETYKI
Dawniej miałam cykl „bohater tygodnia” i chętniej pisałam o kosmetykach czy sposobach na pielęgnację. Dziś czuję, że moja wiedza jest zbyt mała, żebym mogła się rozeznać co jest prawdą, a co fałszem. Dlatego szczerze olewam rady na pintereście na temat tego jaki cudny jest olej kokosowy albo jak zrobić własny krem. Z tego samego powodu przestałam ufać urodowym blogerkom, które nie mają jednak dostatecznego wykształcenia i wiedzy, żeby udzielać stosownych rad. Nie przyjmuję też od marek kosmetyków do testów, które miałabym kłaść na twarz. Co to to nie! Kremy do rąk? Kule do kąpieli? Szampony? Proszę bardzo! Ale żadnych kremów, miceli, mleczek. Wolę nie ryzykować tym co wypracowałam przez ten rok.
5 NIE MUSZĘ SIĘ MALOWAĆ!
Choć co prawda, bez makijażu nie wyglądam jak gwiazda. Moja cera jest blada, ale oliwkowa. Nie będę więc nigdy wyglądać jak brzoskwniowy jogurt. Jasna i nietypowa w Polsce karnacja bez podkreślenia oczu, sprawia, że czuję się jak żółw Franklin. Jestem pewna, że mamy wspólnych przodków. Więc tak, lubię nadal musnąć policzki różem, lubię ujednolicić kolor skóry i lubię używać eyelinera. Lubię być wylaszczona. Uwielbiam wręcz. Różnica, która jest dla mnie bardzo ważna, jest taka, że nie muszę! Zrozumie to tylko ktoś, kto miał problemy z cerą. Idziesz na basen i czujesz się źle. Chodzenie bez makijażu do sklepu po bułki to dyskomfort, siedzenie bez mejkapu przy znajomych to potężne wyzwanie. Fajnie też mieć stałego chłopaka, który Ci akceptuje, bo powiedzmy sobie szczerze, pierwsze momenty, kiedy Twoja cera jest daleka od przyzwoitości i masz pokazać się bez makijażu potrafią być mocno frustrujące. Ludzie bywają oceniający, brzydka cera wpływa na maksa na samoocenę, przynajmniej tak było u mnie. Miałam zrywy „walczę” i „nic nie mogę zrobić, nigdy nie będzie dobrze”. Dziś mam zdrową skórę! Czasem się przetłuszcza, czasami pod wpływem hormonów pojawią się niedoskonałości, czasem się przesuszy, ale to jednak zupełnie zdrowa, piękna skóra, którą bez dyskomfortu mogę pokazać światu.
Częścią tego dyskomfortu jest naturalnie też to, że nie mam ochoty pokazywać Wam „przed” i „po”. Robię to jednak, żeby pokazać Wam, że się da. Że udało mi się to osiągnąć dietą, pielęgnacją, ale przede wszystkim komunikacją z własnym ciałem, zrozumieniem jego potrzeb i sygnałów, które mi wysyła. Latami marzyłam o tym efekcie, a prawda jest taka, że osiągnęłam go właśnie korzystając z wiedzy Bożeny:
Zdjęcie przed wysyłałam Bożenie podczas coachingu, żeby mogła monitorować moje postępy. Jasne, jest nieostre i mało dokładne. Nie chciałam się wtedy specjalnie przyglądać temu jak wyglądałam. I tak dołowało mnie to dostatecznie. Zdjęcie przed nie jest najgorszym stadium w jakim zdarzało mi się być. Zdjęcie po jest za to w dniu najlepszym. Właśnie wstałam rano i nawet jeszcze nie umyłam twarzy jak zrobiłam tę fotkę. Nie ma na niej żadnych filtrów, nie mam makijażu, aparat w telefonie nic nie upiększał.Prawda jednak jest taka, że teraz nie wyglądam aż tak dobrze, bo mam bardziej podpuchnięte oczy i trochę mniej jednolity koloryt (grzejniki, suche powietrze, smog). A jednak żadne z tych zdjęć nie jest manipulacją. Tak to właśnie wyglądało i wygląda.
Niech to będzie najlepszą rekomendacją umiejętności skin coach. A przy okazji Bożena Społowicz napisała książkę, w której dzieli się swoją wiedzą. Dowiesz się z niej jak odchudzić swoją kosmetyczkę. Jak zrobić własne bezpieczne kosmetyki. Jakie rytuały pielęgnacyjne stosować, a jakie odpuścić. Holistyczne podejście do skóry z pomocnymi ćwiczeniami i podstawowy plan skin coachingu dla cer, z różnymi problemami i skłonnościami. Czemu podstawowy? Nazwałam go tak, bo nie jest spersonalizowany i dostosowany pod konkretną osobę, ale pod typ skóry/problemu. Poza tym książka jest pięknie wydana i napisana lekkim językiem.
Gorąco polecam tym z Was, które nadal problemy ze skórą mają. Mam nadzieję, że i Wam pomoże.
64 komentarze
Czytam i myślę, że książka jest jednak dla mnie. Nie zliczę ile dołów i problemów miałam przez późny trądzik(późny, bo dostałam go dopiero na studiach. Z zazdrością patrzyłam na ładne cery koleżanek i frustrowało mnie, kiedy nawet idąc do piekarni, którą miałam o ironio, pod domem musiałam się „maźnąć” bo się wstydziłam). Dopiero teraz, na magisterce, udało mi się uspokoić i choć trochę wyleczyć cerę naturalną pielęgnacją i dietą, na tyle skutecznie, że pojedyncze niespodzianki pojawiają się tylko przed okresem(a kiedyś potrafiło mi codziennie coś wyskakiwać). Dziękuję za ten wpis, bo jest dla mnie nadzieja i za odwagę, bo dziś mało kto w dobie internetów, pokazuje swoją cerę taką jaka jest(królują ideały przecież)
Ach ten prowokacyjny tytuł 🙂 Bardzo fajny artykuł, teraz idę przecztać ten w WO 😉
Carrie – dobrze wiem o czym mówisz. Ja kiedy miałam złą cerę, malowałam się codziennie do pracy. Moja skóra jest blada ale napigmentowana w taki sposób, że po każdym zadrapaniu, każdym pryszczu, każdym wszystkim zostaje mi przebarwienie, które schodzi miesiącami… Więc nawet kiedy skóra była gładka, to i tak miała dużo kropek i plamek. Oczywiście po przykryciu podkładem wyglądało to nawet nawet, więc na moje smęcenie, kumpele odpowiadały, że przesadzam. Ale nie widywały mnie bez makijażu raczej. Mówienie komuś kto ma fatalne doły w związku ze zdrowiem swojej skóry „przesadzasz” jest jak mówienie komuś z depresją „ogarnij się”.
To, że udało mi się doprowadzić skórę do pełnego zdrowia to jedna z najwspanialszych zmian w moim życiu. A dzięki minimalistycznej pielęgnacji, nie muszę już o tym w ogóle myśleć. Pilnuję tylko diety, żeby nie przegiąć.
Wiola – trochę tak, trochę nie. Czasem naprawdę mi smutno, że straciłam swoje rytuały, olejki, wycieczki do Kosmyków i innych Pigmentów, Biochemie Urody itp. Była to forma pasji. Dziś po prostu kupuję kosmetyki jak papier toaletowy. Obcięłam dużą część konsumenta w sobie, no ale za to jaka cera!
A stosujesz jeszcze peeling z sody? Albo jakikolwiek?
A co z profilaktyką starzenia…?
Mely – z sody czasem tak. Ale nie sądzę, żeby skin coach to aprobowała, jednak ja czuję, że mi służy. Nie dodaję już soli ani soki z cytryny. Tylko soda i żel i delikatnie myju myju. Poza tym raczej i ciało i twarz – peeling w formie masażu szczotką na sucho.
Anonim – co z nią? W książce jest opisana. Dla mnie to unikanie bezpośredniego słońca, odpowiednia dawka snu, medytacji i dieta.
Kurde Blum, meeeega zazdroszczę i gratuluję!
To wszystko o czym piszesz, jak się czułaś- cała ja…Tym bardziej, że jako nastolatka problemów z cerą nie miałam, a teraz przed 30stką trądzik!
U mnie też minął ponad rok odkąd byłam u Bożeny, którą zresztą bardzo polubiłam:) Stosowałam się do wszystkiego. Niestety nadal zmagam się z dużymi problemami, raz jest lepiej raz gorzej ale generalnie problem nadal jest. Opadły mi już ręce, frustracja ogromna….Od stycznia znowu wróciłam do walki, idzie wiosna i latem w tym roku mam zamiar móc wychodzić z domu bez makijażu!
W moim przypadku minimum kosmetyków i dobra dieta nie wystarczyła….próbuję więc dalej….
(pisałam też podobny komentarz z komórki ale wydaje mi się, że blog go odrzucił- jeśli jednak gdzieś tam jest usuń aby się nie powielił z tym;)
Ja polecam bo widać jaką mi to zrobiło robotę. Ale faktycznie stosowałam się do wszystkiego – suplementy, pielęgnacja, kosmetyki, wszystkowszystko. Skóra zmieniała się przez ok 3 miesiące, potem przeszłam na pielęgnację dla zdrowej skóry i tak jest do dziś.
Ale jak to bez kremu kilka dni? 😀 😀 😀 Pewnie pijesz bardzo dużo wody? (niestety nie widzę artykułu z WO)
Fajnie, cieszę się, że jesteś zadowolona z rezultatów. Nigdy o czymś takim nie słyszałam. Obawiam się tylko, że dużo ludzi reaguje alergicznie na słowo „coach”. W każdym razie, co do blogerek urodowych, to znajdzie się kilka, które mają wykształcenie i wiedzę, także myślę, że takie warto obserwować.
Ania – skóra nie potrzebuje kremu, wydziela sebum. Poza tym omega3, woda, sen. Używam kremów w przypadku gdy skóra jest mega przesuszona (bo hormony, bo powietrze, bo costam) albo jest mega zimno i chce ją zabezpieczyć po umyciu przed wyjściem z domu. Albo kiedy przetłuszcza się i wtedy stosuję krem, który to reguluje. Robię to kiedy czuję, że powinnam. Ale skóra przebudowywała się ponad 3 miesiace do stanu, w którym mogłabym ją tak traktować. Pierwszy miesiąc był kupą i cierpieniem.
Ja Blum też stosowałam się do wszystkiego.Nie znam bardziej zdeterminowanej osoby ode mnie jeśli chodzi o chęć wyleczenia cery;)
Niczego nie neguję;) ale jestem żywym przykładem tego, że czasem to o czym mówi Bożena nie wystarcza.
Niewygoda – ale za to jakie efekty. I następny przyczynek do #osiędbania !!! Ja nie mam dużych problemów z moją skórą – co doceniam zazwyczaj dopiero, kiedy czytam o tych, którzy mają – ale pamiętam jedną radę Bożeny „Gdyby kobiety piły tyle wody, ile powinny – nie miałabym pracy” i ją staram się stosować zawsze. No i niech mnie – sięgnę po książkę. W końcu Bożena to moja była warsztatowiczka i muszę sprawdzić, jak teraz pisze 🙂
Justa – a ja nie neguję Twojej postawy. Każdy żywy organizm jest inny:)
Blum, czy mogłabyś mimo wszystko mogłabyś zdradzić jakiego tuszu do rzęs używasz?
Śledzę poczynania Pani Bożeny w internecie i odnoszę się bardzo sceptycznie do jej działalności. Oczywiście to świetnie, że jej rady Ci pomogły. Mimo to Pani Skin Coach pisze strasznie lakoniczne posty na swoim blogu (do złudzenia przypominają te pisane przez blogereki urodowe które nie znają się na kosmetologii i chemii kosmetycznej), często popisuje się brakiem wiedzy z zakresu swojego wykształcenia, notorycznie unika odpowiedzi na niewygodne pytania (w szczególności na fanpage) i nigdzie nie idzie się dokopać do informacji gdzie zdobyła swoje wykształcenie. Do tego wszystkie rodzaje skóry pakuje do jednego worka, co na dłuższą metę jest bardzo niebezpieczne i może zrobić więcej szkody niż pożytku.
Przyłączam się do pytania o tusz do rzęs.Czy SkinCoach radzi coś na ten temat? 😀
Prosze Cię powiedz mi jak skontaktowałaś sie z Panią Bożeną .Pisalam do niej ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Wlasnie czytam jej książkę i chce sie umówić do niej na wizytę. Pozdrawiam
Chyba nie chce wygrać tej ksiażki https://www.facebook.com/Kosmostolog/photos/a.1799975460228120.1073741828.1792890600936606/2214702465422082/?type=3&theater
Skin coach nie radziła mi nigdy w kontekście tuszu do rzęs, ale dostałam tusz Chanel od przyjaciółki i od tego czasu nie mam ochoty na żadne Rimmelle czy Max Faktory. Nie osypuje się, nie wysycha i nie pieką po nim oczy. Szkoda, że na opakowaniu nie jest napisane jak się nazywa.
Poniekąd totalnie zapchany grafik pani Bożeny to moja sprawka, a raczej artykułu dla WO. Więc ja nie miałam problemu z kontaktem, po prostu odkryłam nowe zjawisko, a potem ruszyła lawina i chętnych jest zwyczajnie zbyt dużo.
Dzień dobry
Mam pytanie mogłabyś napisać jakiego kremu z kwasem salicylowym, jakiego toniku micelarnego używałaś na początku swojej „drogi” jaki stosowałaś podkład mineralny? Krem z retinolem? Błagam napisz coś o tym.
Interesujący post, dziękuję Ci za niego!
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Zarówno kremy jak i tonik kupowałam w aptece lub przez internet i była to marka Sesderma. Toniku nie używałam żadnego. Podkład mineralny od Annabelle Minerals, ale pani Bożena nie jest zachwycona jednym z jego składników.
Po prostu nie znalazłam nic co by na mojej twarzy wyglądało lepiej.
Dziękuję za szybką odpowiedź!! 🙂 a czym myłaś cerę? Słyszałam dużo pozytywów o mydłach Aleppo? Jak dałaś radę te pierwsze trzy miesiące dbania o cerę odstawienie podkładu kremu itd?? Czy suplementowałaś jakoś więcej tego omega 3 czy jedna tabletka dziennie? Nie wiem jak zacząć to wszystko…
Anna – no właśnie nie chcę udzielać rad. Bo to jest cały łańcuch przyczynowo-skutkowy. Bo co z tego, że ja Ci powiem co ja, kiedy może Twoje problemy mają podłoże hormonalne? A może wymaz ze zmian trądzikowych by coś wykazał? Ja włączyłam do diety chlorofil i probiotyki. Ale też sama suplementuję wegańską multiwitaminę czy D3 z powodu mojej diety, to nie są jednoznaczne wybory czy sprawy i nie czuję się uprawniona by komukolwiek radzić.
Myłam twarz żelem Babydream, bo po prostu nie było mnie już stać na mleczka za 200zł. Natomiast teraz raczej używałabym pianki Makutu, którą Bożena poleca na blogu. Aleppo nie używałam, ponoć strasznie ściąga. Może mydło z węglem będzie dla Ciebie dobre jeśli masz bardzo zanieczyszczoną cerę?
Pierwsze dwa miesiące to była masakra, wysyp, smalec na twarzy, suche placki, czerwone plamy – całe spektrum. I na tym polega coaching w moim odczuciu, że jak panikowałam i byłam pewna, że coś poszło nie tak – p. Bożena tłumaczyła mi co i czemu się dzieje, ile to zajmie, jaki jest cykl skóry, co się właśnie wyprawia i że to normalne i żebym nie jęczała tylko trwała w nowych nawykach. Sama na bank bym uznałą, że po prostu jej rady mi nie służą i wróciła do dawnych zwyczajów. Dziś się cieszę, bo faktycznie moja skóra całkiem się zmieniła. Nawet czasem myślę, że jest bardziej normalna niż przetłuszczająca się.
Książka pomoże czy konieczna będzie wizyta?
Nie lubie pisac publicznie komentarzy ale teraz musze. Zauwazyłam ze zaczyna sie fala hejtu w stronę p. Bozeny Skin Coach i to jak to zwykle bywa zupełnie bezpodstawnego tylko by komuś dokuczyc dopiec podszytego zawiścią bo ktoś odwazyl sie napisac mądrą ksiązkę. Nie pisze ze hejt jest na tym blogu – ale dzisiaj odkryłam inny blog kosmetyczny i działo sie tam Od kilkunastu lat działam w przemysle kosmetycznym, cz wykształcenia jestem chemikiem i mikrobiologiem, wiec każda pozycje na rynku dotyczaca dbania o skórę kosmetologi czytam bardzo krytycznie i niestety do kazdej podchodzę bardzo sceptycznie dlaczego – bo niestety przez moje rece przewinęła sie ogromna ilość wpisów publikacji dotyczących profesjonalnego dbania o skore kosmetykami zawierającymi silikony acrylaty PEGI, trietanoloaminy – pseudo profesjonalistek wiedzących wszystko a tak naprawdę nic. I nagle w moje ręce wpada książka Skin Coach – przepięknie wydana pozycja na pierwszy rzut okiem widać dbałość o kazdy szczegól natomiast najważniejsze jest to co znalazłam wewnątrz a znalazlam tresci które miło mnie zaskoczyły. Pełen profesjonalizm poparty wiedzą, żadnej blabalaniny o niczym- jednym słowem a raczej zdaniem- profesjonalny poradnik jak prawidłowo dbać o skórę. Ta pozycja powinna zagościć w kazdej biblioteczce osób dbających o cerę
Anna – w książce są rozpisane programy dla różnych skór. Nie wiem jaka jest różnica w działaniu programu rozpisanego pod problem a planu pod konkretnego człowieka. Ale książka na bank jest łatwiej dostępna, ludzie nie mogą dopchać się po usługę. Ja próbowałabym zatem chyba z książką w obecnej sytuacji.
Magda – ja np. profesjonalnej wiedzy nie mam i nie rozstrzygam, która z pań ma rację. Chciałam tylko pokazać jak jest rok po. Jeśli chodzi o mnie, mogłaby pani Bożena rzucać na mnie uroki lub kazać mi jeść pokrzywy, wszystko mi jedno. Miałam cerę, która mnie dołowała, ograniczała, a teraz jestem w zupełnie innym miejscu jeśli chodzi o komfort bycia we własnej skórze, tym się dzielę, dlatego też pokazuję zdjęcia. A żadna przyjemność pokazac zapryszczoną twarz w internetach 😐 ale… dla mnie to zdziałało. Dlatego ja polecam z pełnym przekonaniem.
Pani Bozena to profesjonalistaka w kazdym calu nie patrzy na opakowania i mowi ze wow jaki fajny kosmetyk bo np firma jej wyslała kosmetyki do przetestowania, bo ładna etykieta , bo dobra firma tylko patrzy na sklad. Ja polecam takiego Skin Coacha kazdemu – profesjonalisty!
Magda- no nie wiem czy Pani Bożena jest taką profesjonalistka na jaką się lansuje. W jej książce są rażące błędy, niektóre na poziomie szkoły podstawowej, jak ten, że witaminy D nie można dostarczyć z pożywieniem (pomijam już fakt, że tutaj autorka sama sobie zaprzecza, bo poleca suplementy z wit. D, które według jej słów nie powinny być przyswajane). Takich kwiatków nie powinno być w publikacji osoby z wykształceniem jakie deklaruje Pani Społowicz.
Zauważyłam jak moja cera zmieniła się od czasu zaczęcia stosowania diety, sportu i holistycznego podejścia do mojego ciała. Jednak nadal wyjście bez makijażu to dla mnie straszna mordęga. Choć kilka razy mi się to zdarzyło i nie słyszałam krzyków od mijających mnie ludzi. Może więc nie było tak źle. 🙂 Chciałabym jednak znaleźć kogoś kto pomoże mi w odrzuceniu pudeł kosmetyków, niepotrzebnych terapii… Na razie sceptycznie, ale mówię sprawdzam. Zobaczymy 😉
Mogłabyś napisać coś więcej na temat pilnowania diety?
Kasia – dbam o zielone liściaste, o beta karoten, o to, żeby nie żreć cukru i nie przesadzać z alko. Za to propsuję kiszonki. No po prostu jem w moderacji. Nie jem też… żółtego sera ani serów pleśniowych. Co się skuszę to mnie wysypuje, po pleśniakach na maksa. Ale to tym lepiej, dla mnie i zwierząt.
Dzięki Blum!! Serio po serach tak jest? A właśnie co z nabiałem ponoć zawierają estrogen i to niekorzystne jesz twarogi jogurty naturalne?
Nasuwa mi się takie pytanie, na które nie znalazłam odpowiedzi w książce. Dlaczego nie tonik z octu jabłkowego? Składowo nic złego skórze nie robi i nie zapycha. Jestem ciekawa co Bożena powiedziała Ci na ten temat.
Hej Blum 🙂 strasznie Ci zazdroszczę, że masz już ten problem za sobą 🙂 ja nadal walczę, ale się nie poddaje 😀 Czy mogłabyś podać z jakiej firmy stosujesz kwas Omega 3? na rynku jest tyle dostępnych, że aż głowa boli, a chciałabym zacząć brać, tylko nie wiem który najlepszy 🙂
Brałam ultivię, ale nie wiem czy nadal jest wegańska. Teraz zażeram ziarna chia, czasem olej lniany ale z olejem to wiadomo jak jest, szybko się utlenia itp itd czuję, że nadal szukam swojego faworyta. Niestety wegańskie omega3 zabijają ceną zazwyczaj ;/
Kasiu – przeczytaj mój artykuł dla WO. Tam jest to wyjaśnione!
Kasia – jak kiedyś byłam na weganie, ale nie miałam zadbanych jelit to nie odczułam eliminacji nabiału na plus. Ale teraz czuję na maxa. Tzn powiedzmy, że sery typu owczy, mozarella czy feta w umiarkowanych ilościach, parmezan do smaku nie robią mi nic złego. Ale już sery typu lazur, camembertowe, śmierdziuchy, sery żółte (ogólnie twarde sery w kostkach) powodują stan zapalny na mojej twarzy. Jogurtów, twarożków, masła itp raczej nie jem, bo nie chcę w ogóle korzystać z tylu odzwierzecych produktów. Po prostu okazało się, że te które lubię najbardziej najbardziej mi też szkodzą. Więc mój nabiał jest mocno ograniczony i w sumie dobrze mi z tym. Jak jem sporadycznie i w mega małych ilościach to nie mam dramatu.
Napisałaś, że Pani Bożena zaproponowała Ci podkład za 200 zł, mogłabys podać nazwę? Jestem bardzo ciekawa ? Sama używam tak jak Ty annabelle minerals ale chętnie poczytam, a moze sie nawet skuszę na kupno tego ktory poleciła Ci skin coach ?
@blum ja biorę te omege, jedna dziennie, wiec powieddzmy że cenę da się przeżyc. http://zdrowepodejscie.pl/veganicity-omega3-dhaepa-500mg-60-weganskich-tabl-,p383583?gclid=CKfjj_7KptICFRqLsgodHf0PJA
Za to niestety nie znalazłam jak do tej pory wit D3 vegan w satysfakcjonującej dawce (min 3000IU). wiec biore wegetarianska, z wełny
Brałam viridian 2000IU (wegan), ale wyniki po 3 miesiacach miałam dalej tragiczne. Na nasz klimat ta dawka jest za mała dla mnie
Joanna – dostałam kilka propozycji, ale niestety te wegańskie były tylko online, a jeden który miałam okazję testować był dla mnie zdecydowanie zbyt tłusty i świeciłam się po nim dramatycznie. W końcu kompromisem zdecydowałam się na Chanel Perfection lumiere velcet. Natomiast wybór był mój, a pani Bożena uznała, że skład nie jest tak zły jak wszystkiego co używałam wcześniej. Kolorówki akurat nie używałam dostosowanej przez panią Bożenę. Ona optowała za tym, żeby na czas kuracji malować się jak najmniej lub w ogóle. Ja natomiast jak przestałam używac niemal wszystkiego,a zaczęłam celowanych kosmetyków, to zbiegło się to w czasie z moją przyjaciółką, która od dawna namawiała mnie na wysokopółkową kolorówkę. Wcześniej myślałam, że to kasa w błoto, ale skoro kremy zaczęły działa, postanowiłam przetestować też drogie podkłady, tusz do rzęs itp Nie chodziło mi nawet o składy ale trwałość i efekt. No i wyglądałam rewelacyjnie. Teraz używam Bobbi Brown i nie jestem zadowolona, ale Chanel zabiło mnie ceną. Natomiast wrócę raczej do takiej kolorówki.
Kiedy pracuję z domu, w ogóle się nie maluję. Co prawda czuję się przez to taka zaspano-zapyziała, ale nie widzę sensu męczyć skóry makijażem żeby klepać w komputer.
Basiu – ale super, że z alg! Ponoć takie omega 3 najlepsze! Ja D3 też z wełny dr Jacobsa.
Nie lubię wydawać na suple ale omega3, D3 i multiwitamina (ja akurat biorę fruits&greens od This is Bio) to jednak jest dla mnie jakiś basic. Tzn odkąd to suplementuję + probiotyki to czuję się super, nie przeziębiam się i nie mam sezonowych dołów. Ale to znów kilka stów co jakiś czas trzeba wydać. I tak o…
Basia, ja zamawiałam wegańską D3 (20000 jednostek) z niemieckiego sklepu Vitabay, cena bardzo przystępna a wysyłka do Polski błyskawiczna.
Blum, czy mogłabyś zdradzić jaki składnik podkładów Annabelle nie spodobał się pani Bożenie? Używam ich produktów już kilka lat, jest dobrze, ale czuję, że mogłabym znaleźć jeszcze lepszy produkt, więc z chęcią dowiem się, co było nie tak.
Czytam, czytam… i porady tej pani to dla mnie taki pseudonteligentny bełkot jak porady życiowe Chodakowskiej, Pawlikowskiej czy inne coache. Czyli zdecydowanie do pominięcia jak reszta coachowych „mondrości”. Jeśli ktoś nie umie znaleźć prostych rozwiązań to znaczy, że albo mówi o fizyce kwantowej, albo nie wie o czym mówi. A pielęgnacja skóry fizyką kwantową nie jest.
Ciekawy wpis. Zdecydowanie przeczytam ksiazke.
Tak troche z innej beczki, z cera na twarzy nigdy nie mialam problemu za to okropnie suche dlonie i fatalnie narastajace skorki ktore za kazdym razem obiecuje sobie tylko odsuwac i przeczekac (podobno po jakims czasie sie to unormowuje) a konczy sie na wycinaniu. Czy ktos moze polecic jakies sprawdzone rozwiazanie? Dzieki!
Używasz filtrów? Codziennie? Jakie masz zdanie na ten tamt?
Ola – nie używam. Nie chcę tyle chemii na sobie. Używam tylko kiedy jestem zimą w górach/latem na plaży/jest dzień a ja jestem w pełnym słońcu.
Ja nie opalam się plackiem, pracuję głównie w pomieszczeniach zamkniętych. Taka jest moja decyzja, żeby ich nie używać. Ale nie jestem ekspertem by radzić.
hmm, minimalizm tak, sama stosuję w pielęgnacji samoróbkowej i makijażu mineralnym. Trądzik wyleczony, skóra tak nawilżona, że dzień bez potrzeby kremu to norma, makijażu też nie potrzebuję za wyjątkiem korektora na czarne podkówki (od dzieciństwa). Ale żeby drogie było lepsze od taniego? no litości, umiem czytać składy, jeśli zobaczycie kogoś ryczącego ze śmiechu w perfumerii nad kremami to będę to ja. szkoda, że nie mam czasu na „kołczing kosmetyczny”, zjadłabym tę panią na raz.
no dobrze, przeczytałam artykuł, w którym podane są jakieś fakty, autorka rzeczywiście potrzebowała „kołcza”, skoro leciała na kolejne nowości i mody. przykre, że pomógł dopiero coach, bo to powinien zrobić zwykły dermatolog, ale zaliczyłam wielu, w tym tych warszawsko-celebryckich i należałoby ich wywieźć na taczkach. uzyskałam podobne efekty co autorka podobnymi metodami, tyle że samodzielnie, ładnych parę lat temu i do samoróbek dodaję składniki aktywne, których jest na rynku coraz więcej (samoróbki są koniecznością, większość emulgatorów robi mi bolesne wulkany). ale teza zamień tanie na drogie jest głupawa, zamień modne i dużo na sensowne może?
przepraszam za ton, ale ta irytująca blogonocia wepchnęła mi się w fb feeda jako sponsorowana.
Ja za bardzo nie wierzę w ignorowanie w pewnym wieku takich składników jak choćby retinol czy witamina C, szczególnie retinol na noc. Widzę pozytywy działania i uważam ,ze minimalizm jest świetny, ale do czasu.
PaniKota – miałam takie samo podejście, ale zrozumiałam, że chodzi nie tylko o sam skład, ale też stężenia składników i ich dobór tak, żeby one naprawdę mogły zadziałać. Dla mnie skin coaching to była duża zmiana przekonań. Ażeskóry nigdy nie miałam lepszej, to wierzę, że działa 🙂
Yennefer – ale ale! ja mówię o głownych zmianach. O tym, że kiedyś bez ciężkiego kremu na noc i lekkiego na dzień nie dawałam rady (tak nauczyły mnie reklamy, a skóra zostawiona sama sobie była napięta i sucha). Ja również sezonowo stosuję retinol czy jakieś sera na dzień. Nie jest to jednak moja codzienna rutyna, must have, coś bez czego nie mogę podróżować, albo coś co używam dodatkowo oprócz kramu na dzień, na noc, pod oczy itp itd. To raczej tylko bonus do mojego minimalizmu. Sezonowo daję skórze jak o coś woła 🙂
Skin coach nie czytałam, ale mogę się wypowiedzieć na temat kosmetycznego minimalizmu. Też już nie mam radości z kupowania kosmetyków i buszowania po drogerii. Jak patrzę na te wszystkie kolorowe płyny o zapachu waty cukrowej to myślę: „miałabym ta chemie nałożyć na skórę??” 😛 Od 6 miesięcy używam tylko kosmetyków którego skład jestem wstanie zrozumieć. Są drogie ale wydaje na nie znacznie mniej. Mam mydło do włosów, ciała i twarzy, wszystkie wege i mają 5-6 składników. Olejek to twarzy (jeden składnik) i masło do całego ciała (2 składniki). Wliczając pastę do zębów to jest 6 rzeczy. I to wszystko. Brak bałaganu, oszczędność pieniędzy i czasu, brak chemii. Same plusy:)
http://www.kosmetologia-naturalnie.pl/2017/04/427-demaskujemy-skin-coach-recenzja.html
Marta – warte przeczytania dla tych, którzy chcą się zdeycdować czy warto czy nie p. Bożenie zaufać. Ja mam w nosie co mówią inni bo… bo wystarczy spojrzeć na zdjęcia przed i po 🙂
Jak tu zachęcić, początkowo intrygując – super post. Bardzo obiecujący…
Wiedzialam, że clickbaitujesz tym naglowkiem 😀
Trochę zrujnowała. Nic już nie kupuję na poprawę nastroju… no może czasem jedzenie 😉 a bardzo lubiłam się taplać w beauty, w testowaniu nowych konsystenji i zapachów. Teraz jestem jak na diecie pudełkowej! Ale, że mi służy, to potulnie słucham 🙂
Hmmm a co z fltrami UV? Też nie używasz?
Wtedy nie używałam, a teraz używam ale tylko latem.
Fajny wpis, a ksiazke wlasnie czytam 🙂 Zycze duzo duuzo cierpliwosci …