Pomiędzy rzeczami, które pomagają — praktyką jogi, głębokimi wydechami, wizytą w lesie, tuleniem psa, ramionami najbliższej osoby, afirmacjami, książkami do samopomocy, wizytą u terapeuty…
jest miejsce na żałobę. Jest przestrzeń, na bycie w kipieli własnych uczuć i emocji, nawet kiedy nie są one o przyjemności. Jest miejsce na płacz, rozpacz, smutek i bunt, jeszcze zanim rzucisz się w wir ulepszania siebie i zabezpieczania własnego serca przed kolejnymi porcjami bólu, które życie nieuchronnie ci przyniesie.
Zanim zaczniesz powtarzać afirmacje do lustra o tym, jak siebie kochasz i jak to wszystko będzie dobrze, a już zwłaszcza „inaczej niż dotychczas” zrób miejsce, dla tego zranionego dzieciaka w sobie. Zrób mu miejsce jako bardziej doświadczona dorosła i po prostu pozwól mu bać się, rozpaczać i wrzeszczeć. Nie pospieszaj spraw. Nie zaklejaj różowym plasterkiem. Nie odwracaj od nich uwagi.
Zobacz, jak wiele z technik samopomocowych, manifestacji, prawa przyciągania, modlitwy czy czegokolwiek, czego teraz używasz, jest w rzeczywistości odwracaniem świadomości od bólu i strachu. Nie płacz, ptaszek leci. Smutno ci? Masz czekoladkę. Nie becz, nic się nie stało.
A przecież jest miejsce, jest miejsce na to, by płakać, przeżywać, kulić się w łóżku, w ciepłej jamie z uczuć, pościeli i zasmarkanych chusteczek. Jest miejsce na żałobę, na obezwładniające utraty, na pryskające iluzje. Zrobienie miejsca temu smutkowi, przytulenie go w tej ciepłej, wygrzanej jamie nie jest oznaką słabości, jest po prostu oznaką metabolizowania obecnego stanu. Akceptacja nie oznacza, że życie nie będzie lżejsze, lepsze, łatwiejsze. To, że nie podnosisz się od razu, wcale nie musi znaczyć, że rozpadniesz się na dobre. Może oznaczać tylko tyle, że podobnie jak w chorobie, dajesz sobie czas, by dojść do pełni sił i że to w gruncie rzeczy bardzo w porządku.
Z czułością
Blimsien
5 komentarzy
Dziękuję Blimsien, właśnie przechodzę przez żałobę po mamie i próbuję sobie pomóc terapią, medytacją, książkami, ale to i tak nawraca i właśnie dociera do mnie, że nic nie pomoże. Musze to przeżyć
Właśnie tego potrzebowałam
Jutka- ja też w trakcie żałoby, myślę, że każde zatrzymane, zpechnięte, zamrożone ze strachu przed tym bólem, ze zniecierpliwienia, z pragnienia komfortu, odbija się potem czkwaką. Dlatego jest miejsce i jesień to dobry czas, by po prostu się rozsypywać i składać, płakać i wzruszać, a potem zachwycać i pokrzepiać i spiralą przechodzić ten cykl aż po prostu nie będzie kolejnej łzy, będzie już tylko zgoda.
Blum, dziękuję, przeczytałam ten tekst w pierwszą noc po śmierci mojej ukochanej Babci i przyniósł mi chwilowe ukojenie i potwierdził to, co czułam nawet wtedy – trzeba to po prostu, albo aż, przeżyć, pozwolić, żeby Cię ścinało z nóg, potem znów na nie wstawać i znów padać. Dziękuję.
Słyszę Cię w Twojej żałobie. Wiem, jak to czuć. Trzeba czasu.