jestem w czarnej dupie

Taki moment gdzie rozsypuje się wszystko i dalej nie wiadomo. Tracisz pracę. Nie dostajesz grantu. Rzuca Cię partner. Miałaś gdzieś jechać, ale złamałaś nogę. Musisz opuścić mieszkanie. Zostawić marzenia, które przecież były tylko O KROK od tego, żeby się zrealizować!

Mówiąc krótko, jesteś w czarnej dupie. A może czarnej dziurze? A może czujesz, że jesteś jak Tarzan i właśnie puściłaś jedną lianę, ale drugiej jeszcze nie złapałaś i leeeeecisz wysoko między drzewami i nie jest to relaksacyjny lot. Po prostu modlisz się, żeby ta druga liana się pojawiła przed Twoim nosem i żeby udało Ci się ją złapać. Masz tak czasem?

Ja mam tak teraz. I nauczyłam się już nie panikować (choć jeśli chwile paniki się zdarzają, po prostu je przeżywam, zamiast odpychać i pozwalam sobie na bycie dalej). Bo co jeśli czarna dupa jest w rzeczywistości czarną dziurą, w której można posadzić coś dobrego? Coś, co wyrośnie, zakwitnie i będzie bujnie i obficie? Czyli właśnie tak, jak miało być? Czy nie prosiłaś o te zmiany tak w głębi ducha? Ja prosiłam. Wysyłałam wiele sygnałów dotyczących tego, czego oczekuję. Chciałam, żeby dom był większy, mieć miejsce do pracy, ruszyć zawodowo do przodu, mieć równą partycypację wydatków w domu. O wakacjach też marzyłam. Nawet narzekałam na Mokotów. A jednak, kiedy grunt osuwa się spod stóp, łatwo jest zrobić wszystko, byle tylko czarną dziurę zakopać! SZYBKO!

A jeśli, a jeśli, a jeśli ta czarna, czarna dziura jest okazją, żeby w niej coś wysiedzieć? Nowy model biznesowy na przykład? Nowe znajomości? Nową wizję siebie? A co, jeśli najciemniej jest przed wschodem słońca? Banał! A co jeśli, wszystko wcale się nie rozpadło na kawałki, tylko właśnie układa się w pożądaną przeze mnie całość? Co, jeśli wcale nie trzeba teraz sprężać się i działać (co zawsze było moim pierwszym odruchem), ale… zrelaksować się i być. Pobyć sobie. Posiedzieć w tej dziurze. Pooddychać tym i nawet się rozgościć. Co, jeśli teraz trzeba zaufać życiu i nie szarpać się, tylko to puścić?

No dobrze, nie widzę jeszcze większego obrazu. Mam przed oczami piksele. Co, jednak jeśli sytuacja mi służy, a ja ze strachu, w panice ją zmienię? Zmienię w byle co. Zmienię bez tej chwili, która jest chwilą magiczną, chwilą, w której pierwszą sprawą, którą trzeba odpuścić, jest stawianie oporu. Ile z nas nauczono, że walka i opór są oznaką naszej zaradności, dzielności i waleczności?

A co jeśli odpuszczenie i poprzyglądanie się temu, co jest, a jest pustka, a jest lot między lianami, a jest chaos, co jeśli to jest sytuacja jak każda inna? Transformacja dokonuje się właśnie w taki sposób — stary porządek musi się rozpaść, z jego elementów wyłania się nowy.

Nie będę na to narzekać, bo czekałam na ten nowy porządek. A Ty?


Jeśli czujesz, że właśnie dookoła Ciebie szaleje sztorm, a Ty nie masz pojęcia, co dalej robić, przeczytaj jeszcze TEN post i TEN TU. A jeśli chcesz mi pomóc tworzyć więcej wspierających treści i dostać w podzięce dostęp do podcastu Rurki z Kremem i ekskluzywnych postów, wesprzyj to, co robię na Patronite:

baner

 

...

9 komentarzy

  1. Jestem w swojej dziurze od dłuższego czasu. Duszę się w korpo, na bardzo mało mnie stać, nie idzie mi szukanie nowej pracy…ale nie chcę nowej pracy. Mam wrażenie, że los wie, że jej nie chcę bo ciągnie mnie do swojego biznesu…na który potrzebuję $$. Muszę sobie to ułożyć i podjąć decyzję bo chyba nigdy wcześniej nie czułam się jak w tym momencie.

  2. Blum

    Tak, czasami czarna dziura jest stałym lokum i czeka… aż pozwolisz sobie z niej wyjść. Aż zdecydujesz.

  3. Tak, jestem dokładnie w takim miejscu. W głowie burza, w sercu ścisk, żołądek wywalony na lewą stronę. Niby wiem, co powinnam zrobić, żeby ruszyć, ale strach paraliżuje. I chyba sobie tak przez chwilę posiedzę.

  4. Justyna

    Właśnie się tak czuję.. Przeprowadzka do nowego miasta, chłopak znalazł pracę szybciej, ja 2 propozycje odrzuciłam bo to nie jest to.. i czekam.. Wieczór paniki, rozmyślań, a dziś gdy powiedziałam nie (właśnie odnośnie 2 propozycji) jest mi lżej? To nie było to..Więc czekam, wysyłam, może przyjdzie nowe? Potrzebowałam tego tekstu, dziękuję!!

  5. Byłam w czarnej dziurze dwa lata temu. Tak mi się przynajmniej wydawało.
    Skupiałam się wtedy na sobie, na codzienności, na robieniu rzeczy, których normalnie bym może nie zrobiła – nic wielkiego, takie ot tylko otwieranie się z ciekawością na świat.
    Całkiem przypadkiem gadając z kumplem wpadłam na pomysł ozdobienia ściany „mapą marzeń”. Nawet wtedy tego tak nie nazywałam. Po prostu poszukałam zdjęć, które mi się podobały/mówiły do mnie/miały dla mnie jakieś ukryte znaczenie. Ponaklejałam je na ścianie, dodałam trochę ozdób i napisów.
    Kilka tygodni później krok po kroku różne rzeczy zaczęły się wokół mnie zmieniać. Kilka miesięcy później nie mogłam się nadziwić, jak wiele rzeczy z tej ściany zaczęło się po prostu dziać.
    O robieniu map marzeń w określonych fazach księżyca itp. zaczęłam czytać dużo później i jeszcze nie realizowałam. Ale może warto?
    Ku inspiracji – zdjęcie tamtej mojej „mapy”. Mam nadzieję, że wolno wklejać linki – https://www.instagram.com/p/BvUNgbeHBRH/

  6. Blum

    Jaka ładna ta mapa! Ja też robię mapy marzeń i listy marzeń 🙂 i u mnie również działają!

  7. Od jakiegoś czasu tkwię gdzieś blisko dna. Czasem walczę, najczęściej ze sobą, czasem odpuszczam, akceptuję. Raczej z bezsilności. Musiałam się z kimś rozstać. Czułam, że robię to dla siebie, ale sytuacja była skomplikowana. Jest poczucie winy, bo skrzywdziłam w trudnym momencie, zawiodłam i nie wiem,czy egoizm, który wziął górę był zdrowy, czy nie. Poświęciłam rzeczy, na których mi zależało, dla innych, też ważnych, ale teraz tylko czas może zweryfikować,czy się nie pomyliłam. A może tak miało być? Może pomogła intuicja, a ja nie chce jej wierzyć, bo to oznacza utratę gruntu pod nogami i nie wiem na jak długo? Najtrudniej jest wybaczyć sobie i odzyskać stracone poczucie wartości.

    Droga Blimsien, Twoje wpisy pomagają uporać mi się z tym wszystkim i znaleźć inny punkt widzenia. Nie zawsze jest łatwo, ale się staram. Dziękuję.

  8. Blum

    Ais – dziękuję! Myślę, że sytuacja jaka jest taka jest – brzmi głupio, ale akceptacja naprawdę pomaga. Nie warto czasem oceniać, wartościować czy to dobrze czy źle. Przyjąć to takim, jakie teraz jest. Przeżyć, ukochać… i dać dziać się życiu teraz. Kurs mindfullnesu nauczył mnie takiego spojrzenia z dystansu na różne sytuacje i własne emocje bo… hej, to tylko nasza ocena! I jasne, oceniając, analizując uczymy się, wyciągamy wnioski itp. Ale czasem można się zajechać rozkminiając i wartościując. Moja najdłuższa czarna dziura trwała z 5 lat. Pomiedzy zakończeniem związku długoletniego, a poznaniem obecnego partnera. Były highlighty ale miałam rok świstaka i tak co roku.

  9. Akceptacja jest trudna, bo to moja decyzja doprowadziła do tego stanu. Ale może jest jak jest, bo tak miało być? Też niedawno zaczęłam kurs mindfulness. Staram się powoli szukać dobrych stron, pozwolić dziać się rzeczom. Mam przecież czas, żeby w tej dziurze posiedzieć, a potem powoli ja zasypać,żeby nie została dziurą na zawsze. Może zostanie tylko blizna, a może coś wyrośnie. Tak czy inaczej, chce dobrze wykorzystać obecny czas. Dzięki raz jeszcze za inspiracje!

Leave a Reply

.