Ostatnio gnębiłam Was pytaniami, czego ma być więcej w tej przestrzeni i… ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu okazuje się, że jest zapotrzebowanie na posty linkujące do ciekawych artykułów, miejsc i produktów w sieci. Byłam zdziwiona, ponieważ unikam takich postów u innych blogerów i wydają mi się takimi „michałkami”, które mają zamaskować brak własnych tematów. Z drugiej strony moja lista na mypocket jest szaleńczo długa. Skoro więc mówicie, że chętnie poczytacie to, co i ja czytam, spieszę z serią Kokolores. Kokolores zawsze podobało mi się jako słowo, może się zdziwicie, ale pochodzi ono z niemieckiego! Skoro jest więc Blimsien, Kokoszenko, nie może być inaczej niż kokolores właśnie, choć wydźwięk jest pejoratywny, bo kokolores to głupoty, a kto jak kto, ja Was głupotami faszerować nie będę. To co? Zaczynamy!
VUKVUKa odkryłam, kompletując wyprawkę dla psa. Jako laska na niesamowitej wczucie czytałam o gwizdkach, klikerach, psich rehabilitacjach, sportach, karmach… uhhh! Gadżety dla psów kojarzyły mi się głównie z tymi ze sklepów sieciowych, które są brzydkie jak buty w góry (nazywane przez moją przyjaciółkę „festbutami”) lub słodkopierdzące dla tych wszystkich małych piesków i ich pańć, które czeszą je w kiteczki, piesiulki śpią na łożeczkach i noszą kubraczki. Okazało się jednak, że odkąd ostatni raz miałam do czynienia z tematem, wiele się zmieniło! Jest masa pięknych, praktycznych i pomysłowych rzeczy dla psów, które nie kaleczą oczu, ale też nie męczą zwierza. Vukvuk to mój ulubiony psi blog gdzie czytam o bidonach, piłkach i pieskim życiu właśnie. Zdjęcia są przepiękne!
KRYTYCZNIE O ZDROWYM JEDZENIU na blogu sklepu z kosmetykami. No i fajnie, bardzo lubię, kiedy blogi przy sklepach są prowadzone z werwą, rzetelnie, a nie byle jak, bo teraz każda firma musi mieć swoje treści. Linkuję ten wpis też dlatego, że latem byłam na wykładzie o kiszeniu i przetwarzaniu żywności i prowadzący opowiedział, jak jedzenie owsianek popsuło zęby jego i jego żonie. Nienamaczane zboża, strączki i kasze nie są zdrowe i mogą zmniejszać wchłanialność składników odżywczych, o czym trochę w tym wpisie przeczytacie.
W DRODZE mnie zainspirowało. Wierzę w moc mikrowypraw i bardzo nie lubię i staram się nie bywać turystką. Wolę być podróżniczką i wiem, że mogę takową być, rozbijając namiot 20 km od domu, a nie podążając utartymi szlakami w USA.
LEX SZYSZKO nie dziwi Was pewnie, że czytam takie treści, prawda? Co realnie zmieniły rozporządzenia ministra Szyszki? Dowiedz się.
RYTUAŁ ODCIĘCIA to coś dla tych z Was, które mają duszę wiedźmy. Stosowałam ten rytuał z dobrym rezultatem, choć lista osób, od których chcę się odciąć energetycznie, jest długa. Polecono mi ten rytuał w formie jednego ze sposobów poradzenia sobie z traumą po przemocy seksualnej, jakiej doświadczyłam. Uprzedzając pytania — tak, wierzę, że terapeuta może pomóc i nie sugeruję, żeby parać się magią ZAMIAST terapii. Wiem jednak, że niektóre emocje zapisują się w ciele lub ciele energetycznym i grzebanie w głowie niewiele pomoże. Wy oczywiście możecie stosować rytuał odcięcia dla odświeżenia ważnych dla Was relacji lub puszczenia dawnych przyjaciół, kochanków, członków rodziny.
2 komentarze
Rany, bardzo mi miło, że znalazłam się w tym zestawieniu. Cieszę się, że moje maniactwo psich akcesoriów raduje Twoje oczy i dodam tylko, że za tydzień pojawią się zbiory psich rzeczy z całego półrocza, czego sama się boję 😮
Vuk – a ja z radością czytam Twoje wpisy <3 i uwielbiam je!