Koreańskie naleśniki wyglądają trochę, jak pizza a trochę jak omlet. Z wierzchu są przypieczone i chrupiące, a w środku o lekko gumowatej konsystencji, którą zapewnia mąka ziemniaczana. Jeśli tylko wybierzesz wegańską wersję kimchi koreańskie naleśniki również będą wegańskie.
Ostatnio złapałam się na tym, że dawno nie gotowałam w ramach hobby. Kiedyś często testowałam nowe przepisy, uczyłam się nowych smaków czy technik. Z gotowaniem jest jak ze wszystkim – lepieniem garnków, projektowaniem sukienek, szkicowaniem ołówkiem czy pisaniem wierszy. Trzeba poznać materiały i zdobyć warsztat, żeby na końcu mieć wolność. O wiele łatwiej jest gotować z niczego, kiedy w głowie ma się bibliotekę smaków i zapachów, konsystencji i faktur. Doświadczenie pomaga automatycznie czarować, zestawiać no i sprawia, że wyrabiamy sobie gust. Dlatego dla własnej frajdy wróciłam do testowania przepisów i zamierzam dzielić się z Wami efektami.
KRÓLOWA KIMCHI
Trafiłam na nie przypadkiem w internecie i od razu wiedziałam, że spróbuję je zrobić. Ostatnio mam prawdziwego hopla na punkcie kimchi (być może moje jelita chcą mi coś dać do zrozumienia). Co warto wiedzieć – typowe kimchi nie jest zdatne dla wegan i wegetarian bo zawiera sos rybny. Ja zaopatruję się w tę koreańską kiszonkę od Zakwasowni (jest wegańska), ale z rozmów z przyjaciółmi wiem, że godna polecenia jest również ta z przepisu Jadłonomii. Z pewnością wypróbuję domową wersję, bo ostatnio jem kimchi jakbym była w ciąży, co przy kupnej nie jest zbyt ekonomiczne.
Teraz, kiedy już mamy za sobą sprawę kimchi, przejdźmy do tego z czym jeść te koreańskie naleśniki? Naszym zdaniem ciężko je pochłonąć jako samodzielne danie – są mocno kwaśne i pikantne. Z internetu wiem, że ludzie jedzą je na śniadanie np. zamiast kromki chleba by wycierać nimi płynne żółtko jaja. Mogą też stanowić dodatek do smażonego ryżu lub być przekąską, którą pakuje się z innymi rzeczami do lunchboxa. Ja uważam, że świetnie sprawdziłoby się w tym przepisie: wytrawne wegetariańskie śniadanie z azjatyckim twistem zamiast kiszonej kapusty. Jestem ciekawa z czym Wy byście je jadły. Czekam na Wasze propozycje w komentarzach.
KOREAŃSKIE NALEŚNIKI KIMCHI
Składniki:
1/2 szklanki mąki
1/2 szklanki ziemniaczanej mąki
1/2 szklanki odsączonej kimchi
1/2 szklanki soku z kimchi (ja wlałam tyle, ile miałam – ok 1/3 tej ilości, a resztę dopełniłam wodą i naleśniki wyszły i tak ostre i kwaśne, więc polecam moje proporcje)
1/4 łyżeczki soli
1 pęczek szczypiorku
1 łyżka stołowa uprażonego sezamu (+ czarny sezam jeśli chcesz i odrobinę takiego i takiego do posypania po wierzchu)
2 łyżki oleju do smażenia
Przepis:
- W misce wymieszaj dokładnie oba rodzaje mąki oraz sól. Dodaj posiekany drobno szczypior, sezam, posiekane kimchi oraz sok kimchi rozcieńczony wodą. Wymieszaj wszystko szpatułką.
- Średniej wielkości patelnię rozgrzej wraz z 2 łyżkami oleju. Skręć na średni ogień. Wlej ciasto naleśnikowe i rozprowadź szpatułką po całej powierzchni patelni. Naleśnik wygląda bardziej jak gruby omlet.
- Smaż, aż koreański naleśnik zrobi się przypieczony. Zmień strony i również smaż na złoto-brązowo.
- Przełóż naleśnika na deskę do krojenia i pokrój w małe trójkąciki. Posyp pozostałym sezamem.
Oryginalny przepis zaczerpnęłam stąd. Autorzy polecają jeszcze sos do maczania na bazie sosu sojowego, ale wtedy cała przekąska staje się bardzo, bardzo słona, dlatego ja nie polecam i proponuję raczej dodanie naleśników kimchi do azjatyckiego bowla, zamiast maczać je w sosie.
Jeśli korzystasz z moich przepisów i eksperymentów kulinarnych będzie mi miło jeśli wesprzesz Blimsien poprzez Patronite. Dzięki temu mogę publikować częściej:
4 komentarze
Odkąd rok temu zrobiliśmy pierwsze kimchi, to teraz robimy jeszcze więcej i rozdajemy znajomym. Nasz przepis jest bez sosu rybnego, tylko z sojowym. Kocham tę kapustę i już dłuższy czas myślałam jak zrobić z nich placki, ale naleśniki wyglądają przepysznie. U mnie pewnie właśnie będą obok z jajem i jakąś parówą🙂dzięki za przepis!
Ponoć do jaja w stylu jajo w koszulce są boskie. Ale one są bardzo wyraziste w smaku (naszym zdaniem) więc resztę trzeba dobrać tak, żeby to harmonizowała, bo inaczej jest za słono-kwaśnie 🙂
Ja bym chyba zrobiła do tych naleśników „mizerię” z jogurtu kokosowego, zielonego ogórka i awokado.
Mmm to brzmi dobrze! Przydałoby się je czymś ochłodzić.