blumchen

Miesiące lecą ostatnio szybciej niż bym sobie tego życzyła. Jeszcze dobrze się nie rozkokoszę, a tu już 10, 15 i koniec miesiąca. Bardzo, bardzo się boję, że tak szybko ucieknie mi wiosna i lato.

Dla mnie kwiecień był intensywny, bo prace nad nową książką ruszyły pełną parą, więc jednocześnie gotuję, konsultuję, piszę, testuję i wymyślam. Tu między innymi pomysły na to, co chciałabym zaproponować Wam do gotowania w przyszłym roku. Na razie jestem na etapie kwietnia, więc choć u nas już maj i kwiaty i szparagi, książkowo jestem jeszcze w chłodniejszych miesiącach, które wymagają czegoś konkretnego do przekąszenia.

Rześko Nina Czarnecka

Rześko Nina Czarnecka

Poza pracą dzieje się właściwie zwykłe życie. W natłoku obowiązków dopadła mnie dorosłość, gdzieś pomiędzy wstawianiem kolejnego prania a rozpakowywaniem zmywarki. Mimo to, udało mi się zaliczyć kilka spotkań w miłym gronie, kilka głębszych rozmów, złapać kilka leniwych chwil. Niektóre z nich w formie migawek uchwyconych obiektywem aparatu.

yogi

Łazienki Królewskie
Uwielbiam Łazienki.

blimsien

blimsien
Owszem, obraca mi się głowa za autami, ale moim jedynym kryterium jest design.

mozaika warszawa

Warszawa i ja.

Testowałam też różne nowe kosmetyki. Nie chcę zapeszać, ale wygląda na to, że wyjątkowo służą mojej skórze, która tej wiosny była w znacznie lepszym stanie niż co roku (choć nie obyło się bez alergicznych pokrzywek). Moi ulubieńcy to:

peacemaker Resibo blimsien

Peacemaker to bardzo lekki krem od rodzimej marki Resibo. Dostałam go od producenta w prezencie i podeszłam do tematu bardzo nieufnie, bo moja skóra twarzy jest niesłychanie wymagająca. Okazało się, że ten krem jest lekki, skóra pięknie go pije, jest nawilżona, a jednocześnie nie zapycha się (paradoks mojej skóry polega na tym, że potrzebuje natłuszczenia i nawilżenia przy jednoczesnej skłonności do zanieczyszczania się). Nie podrażnia, nie roluje się, nie jest ciężki, nie lepi się. Wspaniałość! Jedyne, co pozostawia we mnie ambiwalentne odczucia, to zapach. Od lat nie używałam pachnącego kremu do twarzy, a Peacemaker jest łąkowy i duszny. Trochę ziołowy i kwiatowy, a trochę jak podgniły. Dla mnie to zapach po ulewnej burzy, która nie przynosi ulgi. Znam ten zapach ze spacerów z Luną. Woda bardzo szybko paruje zostawiając na łące duszny ziołowo-kwietny aromat. Na pewno kupię sama drugą buteleczkę, bo na lato pod filtr świetnie się sprawdza.

tusz kia charlotta

Zupełnym przypadkiem trafiłam też na nowego ulubieńca do rzęs – wegańską maskarę Kia Charlotta. Moim zdaniem podkreśla je w sposób naturalny, a jednocześnie dość spektakularny. Nie tworzy efektu owadzich nóżek, ani posklejanej firany rzęs, ale wydłuża i podkręca. Ja jestem z niego bardzo zadowolona. Nie uczula mnie i bardzo łatwo się zmywa.  Do demakijażu oczu używam tylko rękawicy GLOV (do tego celu najbardziej nadaje się ta do skóry suchej, szkoda, że najtrudniej ją kupić stacjonarnie). Opakowanie pochodzi z recyklingu, szczoteczka zrobiona jest z rącznika pospolitego, a w jego składzie znajdują się olejki i aloes – to nie jest produkt, który wysusza włoski. Tusz Kia Charlotta nie spodoba się za to tym z Was, które oczekują od tuszu wodoodporności. Ten potrafi się odbić w deszczowy dzień lub przy łzie wzruszenia. Mi to nie przeszkadza, bo w umalowanych rzęsach najgorszy jest dla mnie mozolny demakijaż.

Nutridome body oil

Od mamy dostałam w prezencie żel Nutridome body oil ze złotymi drobinkami. Unikam takich rzeczy, bo zanim moja skóra złapie kolor otrzymuję efekt tłuczonej choinkowej bombki na bladej acz zielonkawej karnacji. Tu jest jednak inaczej, drobinki są bardzo małe, nie ma efektu brokatu, a jest piękny, zdrowy glow. Lubię taki efekt i z radością używam tego produktu na dekolt czy łydki.  Efekt wygląda następująco:

Nutridome body oil

Z nowości nie sposób wspomnieć o Lush Cosmetics. Jak już zdążyłam się zorientować wiele z nas miało rytuał polowania na te kosmetyki na zagranicznych wojażach. Teraz Lush ma polską stronę i można zamówić sobie kosmetyki prosto do domu. Aż szkoda, że zdążyłam przez te wszystkie lata trochę z nich wyrosnąć, ale z drugiej strony… nadal ciesze się na te brokaty i eksplozje kolorów jak mała dziewczynka.

lush cosmetics polska

A jeśli mówimy o kosmetykach bliższych dorosłej Blimsien, miałam okazję rozkoszować się mydełkiem Czułość od Olini.

Z kodem BLIMSIEN10 {afiliacja} jest -10% na produkty marki Olini. Bardzo polecam je Waszej uwadze.

Wegańskie, bezzapachowe i otulające powłoczką z oleju z wiesiołka sprawiło mi wiele radości, bo w ciągu dnia myję ręce wielokrotnie i po zimie są suche jak pieprz. Sprawdziło się również pod prysznicem, ale przyznaję, że nadal jestem wierna kremowemu żelowi pod prysznic, który kosztuje grosze i o którym już Wam pisałam tu (klik). 

Truflarze

Nic nie czytałam, poszłam za to do kina na Truflarzy i dałam się uwieść tej wysmakowanej, pełnej wilgoci, wizualnej opowieści o starszych panach z Włoch i ich psach. To film o miłości do lasu i może trochę o samotniczej naturze niektórych z nas. Zupełnie nic się w nim nie dzieje, ale ja bardzo lubię obserwować świat zatem książki oraz filmy, które nie są dynamiczne, a jedynie nastrojowe bardzo trafiają w mój gust. Ten kontakt z naturą z drugiej ręki był dla mnie pocieszeniem po tym jak Luna rozcięła łapę i spędziła prawie 3 tygodnie w kołnierzu, co oznaczało, że długie wyprawy na plaże, łąki i do parku musiały zostać odłożone na maj.

Luna

Teraz obie czujemy się już dobrze i mam nadzieję, że w maju będziemy nie tylko tak dużo w przyrodzie jak się da, ale też, że zaczniemy rano truchtać po parku.

kwiecień 2022

Taki był kwiecień w 2022.

...

2 komentarze

  1. Ty widzisz taką Warszawę, której ja mieszkając na Ursynowie nie doświadczam, chyba czas zacząć więcej wychodzić z domu!… *^v^* Tak swoją drogą, zawsze mnie to będzie zastanawiać – jak można obok takiej pięknej architektonicznie ścianie namazać coś sprayem tak bez sensu?…
    Z kosmetyków Resibo lubię balsam do demakijażu.
    Takie kluchy to bym jadła nawet latem! *^0^*~~

  2. Blum

    Dużo Warszawy widzę jak jeżdżę rowerem. Wtedy zawsze mi łatwo przystanąć, zachwycić się, sięgnąć po aparat. A tak to każdy ma swoje traski, ja głównie Mokotów i wszelkie chaszcze no bo z pieskiem, więc żeby dotrzeć do Łazienek to hohoho, bo z Luną nie wejdę, a jak to spacer bez Luny? A kocham Łazienki, to jest takie moje happy place.

Leave a Reply

.