Listopad da się lubić. Tegoroczny rozpieszczał wyjątkowo tak temperaturą, jak i obecnością słońca, która przedłużyła złotą jesień. A nawet szare jak ołów dni mijają teraz prędko. Podoba mi się, że noc przychodzi szybciej. Nakrywa mrokiem, jak kocykiem. Zapalam lampkę solną, parzę aromatyczną herbatę i mam czas na przedsięwzięcia, do których wiosna i lato usadzić mnie nie mogło, by wciąż czułam potrzebę przemieszczania się.
Nie jestem pewna, co zachwyciło mnie bardziej – to słodkie jak miód światło, czy kępy jarzębiny.
Lucynka chciałaby zdementować, że listopad nie nadaje się do spacerowania. Nadaje się dokładnie tak samo, jak każdy inny miesiąc. Trzeba tylko umieć go ograć.I na przykład po dłuższej lub krótszej wędrówce, rozpalić ognisko.
Albo energicznie biegać. Swoją drogą to jest jedna z tych rzeczy, za którą kocham Warszawę. Dostęp do dzikich brzegów Wisły sprawia, że jestem naprawdę szczęśliwa.
Można też zawsze założyć kurtkę. Ta jest z Chude Lata i sprawdza nam się już drugi rok. Zazwyczaj nie ma potrzeby, by ubierać Lu, ale przy nagłym spadku temperatur lub w wyjątkowo mroźne i wietrzne dni dostaje dodatkową warstwę.
Czy to za mało na poniedziałkowy zachwyt? Urzekła mnie ta ławeczka. Ja widzę tu dwie muszelki, a ty?
Zimniejsze temperatury wymagają stosownego ubioru. Goła kostka odpada! Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że to był ciepły początek listopada. Powyrzucałam stare, przetarte skarpetki i w ich miejsce kupiłam takie z 70% wełny merino. Namiar znajdziesz w tym wpisie (kilk).
Światło samo maluje historie. Tu akurat wystawia teatrzyk cieni.
Czy ona nie jest najsłodsza? Poduszki i akcesoria od Plantule Pillows mają w sobie coś, co sprawia, że zwierzęta je uwielbiają. Luna wykorzystała chwilę nieuwagi, by kimnąć na poduszce medytacyjnej. Przypominam, że z moim kodem BLIMSIEN15 kupisz Plantule o 15% taniej (to kod działający na zasadzie afiliacji).
Czasami zastanawiam się, czy jestem jedyną osobą na świecie, którą mózg wynagradza za robienie w kółko tego samego, aż nie stanie się to całkowicie… obojętne. Większość ludzi doświadcza tego z muzyką. Zapętlamy konkretną piosenkę po kilkanaście razy i tak przez kilka dni lub tygodni, by potem przestała na nas robić jakiekolwiek wrażenie. Ja to samo mam z jedzeniem. Moją listopadową obsesją był delikatny omlet oblany teriyaki, posypany szczypiorkiem i prażoną cebulką z dodatkiem kaszy jęczmiennej gotowanej z ghee i sałatką z tartych buraczków. Uwielbiam. I wiem, że za chwilę mi przejdzie.
W październiku współpracowałam z Wild Hill Coffee. Marką, która sprzedaje organiczną kawę mieloną i w ziarnach. I już wydawało mi się, że nie jestem koneserką, dopóki nie wykończyliśmy ostatniego opakowania. Powrót do kawy marketowej okazał się bolesnym doświadczeniem, więc choć już z WHC nie współpracuję, pomyślałam, że szepnę tu o nich dobre słówko. Może przyda się na prezent dla jakiegoś kawosza.
Zostałam zaproszona na śniadanie prasowe marki Dilmah. Nie spodziewałam się w sumie niczego, a to było jedno z ciekawszych spotkań na jakich ostatnio byłam. Marka wywodzi się ze Sri Lanki i wygląda na to, że całkiem serio traktuje swoje dziedzictwo. Nie będę przytaczać wizerunkowych tematów, ale skupię się na herbatkach, które tak Was zaintrygowały na Instagramie. Uważam, że mają ciekawe składy i dobrą cenę. Opakowanie z 20 torebkami herbaty kosztuje ok. 10 zł. Widziałam, że można zamówić je we Frisco, są więc pewnie w każdym dużym markecie. Zapytano mnie, czy sugerowałabym się stosowaniem tych herbat adekwatnie do opisywanej pory dnia. Co do zasady użyte w herbatkach zioła czy przyprawy was wesprą, ale żadnej roboty za was nie zrobią. Mogą wspomóc trawienie, działać moczopędnie, lekko rozgrzewać, ale to nie są ziołowe kuracje przepisywane przez specjalistę. Tak, trzymałabym się ich przeznaczenia, są bardzo smaczne, ale też nie spodziewałabym się, że napar z 10% dodatkiem ziela zadziała tak, jak 3 kapsułki, łykane codziennie według zaleceń. I to bardzo dobrze, bo herbatki mają wspomagać ciało, a nie być narzędziem, którym możemy zrobić sobie szybko krzywdę.
A skoro już jesteśmy przy naparach i kawie, warto zadbać o coś przyjemnego do poczytania. Kwartalnik Przekrój z tą okładką jest wspaniały! Dużo o pokoju, Indiach, jodze, oddechu. Z klasą i inaczej niż w środowisku jogowym. Bardzo polecam. Ja znalazłam tam wiele fragmentów, które zapoczątkowały rozmyślenia na przeróżne tematy.
Mam dla ciebie prosty patent kulinarny na jesień i zimę. Ususzone grzyby (ja najbardziej lubię ścierać kanie, ale podgrzybki czy prawdziwki też się sprawdzą) potnij lub porwij na mniejsze kawałki i zmiksuj na puszysty puder w młynku do kawy. Przesyp do słoiczka i gotowe. Taki grzybowy puder doda leśnego aromatu zupom, sosom czy właśnie kaszom. Niektórzy mówią, że w kuchni wegetariańskiej to dostawca smaku umami.
Do mojego domu trafił podarowany przez Witnamczyków kolczoch zwany szuszu. Ta roślina ma smakować trochę jak kalarepa, trochę, jak ogórek. Zupełnie nie wiedziałam, co z nim zrobić, okazało się jednak, że Szuszu ma sam na siebie pomysł. Wygląda na to, że pozostaje mi poszukać doniczki.
I na koniec jeszcze trochę światła.
