W tym archiwalnym wpisie pochodzącym z mojego wcześniejszego bloga, znajdziecie przepis na najlepsze wegańskie lody bananowe z czekoladą i cynamonem.
Jeśli kiedykolwiek miałam swoje złote krakowskie lata, to oprócz początków, będzie to teraz. Dziś, wczoraj, przedwczoraj, jutro, pojutrze. Kocham życie, a życie kocha mnie i to jest ten stan, który lubię najbardziej. Złe czasy przeszły i minęły. Łzy wyschły, serce wróciło na swoje miejsce i bije pośród białych żeber, pompuje świeżą i czystą krew, pełną pasji, dziwi się jak mogłam żyć moim emeryckim życiem. Jak mogłam tracić tyle energii nie wiadomo na co.
Moje serce jest machiną cudowną i zadziwia mnie niezmiernie. Kiedy już myślałam, że jest naprawdę bardzo, bardzo źle, kiedy wszystko, w co wierzyłam poszło się pieprzyć, ono przecierpiało (bardzo dziękuję sobie za mądrość, która pozwoliła przeżyć mi wszystkie te negatywne emocje zamiast tłumić je i udawać twardą) pomedytowało chwilę, zamarzło, rozmroziło się i odrodziło. Żywe, bijące, kochające, pełne marzeń SERCE.Serce, które nie rozpamiętuje i nie gniewa się. Serce, które nie boi się kolejnych zranień. Serce, które jest kompasem. Ho ho ho, mieć taki organ to skarb. Umieć go chronić to cnota. Pozwalać innym dotykać go, oddawać go innym pod opiekę, wielka odwaga. Bardzo mi się to wszystko podoba.
A dziś? Czasy są dobre i łaskawe. Przykrości odeszły w niepamięć. Jestem swoja własna i niczyja więcej. Mam swoje kości, swoją pachnącą, najwyższej jakości skórę i swoje błyszczące oczy. Dużo pracuję i mimo tego, że praca mnie męczy, cieszy mnie, robię tam tyle ładnych rzeczy! A po pracy czuję się jak nastolatka. Chodzę do przyjaciół którzy są dla mnie jak rodzina. Gotujemy, wyprowadzamy psa, gadamy, spieramy się albo po prostu siedzimy. Ja i S. skaczemy do jeziora i pływamy w promieniach sierpniowego słońca. Czytam sporo książek, spotykam nowych ludzi. Ostatnio zaliczyłam wschód słońca z perspektywy trawnika pod Kościołem Mariackim, leżąc i patrząc na niebo. Chłopcy rozegrali z pijanymi Anglikami mecz na środku Rynku, było pusto i pięknie.
Z Mitu chodzę na spontaniczne seansy filmowe, siedzimy w ciemności i chichramy się. Romowie grają na akordeonie pod moim balkonem i odmachują mi kiedy tylko im pomacham. Widziałam się też z M. nareszcie, po tylu latach, powłócząc nogami po chodnikach miasta i słuchając zadziwiających historii z jego życia. W nowym mieszkaniu czuję się wreszcie jak w domu. Wieczorami słucham ULTRA ORANGE i z lampką wina patrzę jak Kraków mruga do mnie swoimi oczami, widzę oświetlony Kopiec i rozkoszuję się ciepłym dotykiem wiatru na ramieniu i policzku. Napawam się stanem, w którym jestem sama i wszystko zależy ode mnie.
Nikogo nie muszę brać pod uwagę, o nikogo się martwić, nikogo nie pytam o zdanie. Zdobię ciało nowymi tatuażami, śmieję się do bólu brzucha i ubieram się, w co mi się tylko podoba. Jeszcze przyjdzie czas na podzielenie się tym wszystkim co mam, tym wszystkim kim jestem, z kimś innym. Ale nie teraz. A popołudniami, siadam na balkonie, oblana pomarańczowym światłem i piję mrożoną herbatę i zajadam się domowymi lodami. Koty mruczą zadowolone. Gołębie gruchają w koronach drzew.
Mili państwo… to jest właśnie sielanka. Oto po sztormie, wody są spokojne, po burzy wyszło słońce, Wańka-Wstańka podniosła się i… jest tak błogo. A nie wierzyłam, że tak będzie, kiedy uspokajaliście mnie pół roku temu. Chciałabym podzielić się z Wami chociaż częścią tego błogostanu. Więc niech będzie to przepis na lody. Bananowe. Tak, znów.”
11 komentarzy
Lody pewnie pyszne, ale Adziowe uszka i tak jeszcze słodsze. Cudny kić! 🙂
Adziowe czipsy chyba 🙂 Na słonku spieczone jak naczosy 🙂
wyglądają smakowicie, na pewno wypróbuję. 🙂 Blum, czy były już jakieś Rurki z kremem, czy jakimś cudem coś przegapiłam? Bo zapisywałam się chyba ze dwa razy nawet
ja też sie zapisywałam i nic mi nie przyszło 🙁
Wypróbowałam lody. Mocno bananowe, umiarkowanie słodkie. Pycha!
Cieszę się, że Tobie też smakują!
właaaaaśnie, co z rurkami, że nie dochodzą? :<
Mailchimp prosi mnie o udowodnienie, że każda zapisana osoba tego naprwdę chciała i że nie wzięłam Was z kosmosu. Póki tego nie zrobię nici z rurek 🙁
W takim razie czekamy cierpliwie na nasze rurki, ehh. Przecież mnie zajęło ze 2 tygodnie, żeby się na tą listę zapisać to jak niby nie chciałam? Rozumiem ból, bo i moje blogowanie co chwila w taki obfituje, no te wszystkie aplikacje pomocowe odmawiają współpracy, no! /^:|>
Blimsien, help. Gdzieś kiedyś, chyba jeszcze na MTP albo na Insta (nie wiem i na tym właśnie polega problem) wspominałaś o gościu, który robi tatuaże z morskimi motywami. przeglądałam wtedy jego portfolio, przekonana oczywiście, że będę pamiętać, jak się nazywa, po co zapisywać. no, i zapomniałam. na pewno wiesz, o kogo chodzi. poratuj mnie, pliz, bo to piękne rzeczy były.
W – nie mam pojęcia… nie chodziło o Kamila Czapigę?