lucciola

Jest coś, co naturalnie dajemy chłopcom, a czego w pewnym wieku odmawia się dziewczynkom. Coś, co być może same tracimy, oddajemy, kiedy zaczynamy stawać się kobietami.

Jako dzieciaki, jesteśmy podobni niezależnie od płci, bardziej rozróżnia nas osobowość. Jedni są tacy, inni są owacy. Później, niepostrzeżenie dziewczyny zajmują się pilniej nauką, malowaniem paznokci, pierwszymi próbami makijażu. Nasze ciała zmieniają się gwałtownie, przeskok pomiędzy kolegami z klasy robi się duży, „chłopaki śmierdzą”, są mniej dojrzali, tymczasem my stajemy się kobietami. Właśnie w tych momentach bardzo często zaczynamy unikać WFu, tracimy naszą zadziorność, jesteśmy onieśmielone nową rolą, mężczyźni zaczynają inaczej nas postrzegać, wszystko dzieje się tak szybko i… nasze pazurki zostają przycięte. Rodzice przejęci, żeby córka nie wróciła z brzuchem, kumple z klasy dokuczają i robią durne żarty, hormony buzują, testujemy nowe możliwości naszych ciał i czujemy się wszechmocne,a jednocześnie dorośli nas stopują onieśmieleni naszą nową seksualnością, nową energią, początkami nowej tożsamości. Wszystko się wtedy zmienia. Pamiętam jak wiele moich koleżanek wtedy „oddało” lub „po drodze straciło” to, do czego chłopcy byli zachęcani.

Kobiety tracą sport. Tracą siłę. Tracą moc. Odnajdywanie się w nowej roli to jedno, skreślanie z całego wachlarza emocji złości, agresji, klarowności co do własnych uczuć, to drugie. Jeśli uchodziło ci jako dzieciakowi bycie kapryśną złośnicą, teraz dowiesz się, że kobieta ma być delikatna, uległa, czuła, opiekuńcza i empatyczna. Nauczyciele i rodzice często negują na tym etapie Twoją moc i siłę, jeśli ucieka ona w „męską stronę”. Ja zauważyłam to dość szybko i poczułam się ogromnie bezradna. Bardzo mocno zbuntowałam się przeciwko takiemu scenariuszowi. Zapisałam się na tajski boks, starałam się przepić moich kolegów, wdawałam się w bójki. Przegięłam w drugą stronę. Byłam spanikowana, bo czułam że środowisko odcina mi dostęp do „mocy”. Że ta „moc” jest niepożądana i zła. To straszenie „nigdy nikt cię nie zechce jak taka będziesz” powodowało u mnie wielkie wybuchy agresji, autoagresji, napadów nerwicy. Chcialam być bardziej męska niż moi koledzy, kompletnie nie potrafiłam wyważyć tych dwóch energii. Czuję, że do dziś za to obrywam. Do dziś szukam balansu pomiędzy moją kobiecością, zmysłowością, wrażliwością, chęcią opieki nad innymi, czułością, miękkością, a moją siłą, stanowczością, zaradnością, jasnością co do tego czego chcę, zdecydowaniem, siłą, rozsądkiem. Dziś wiem już, że tamte sytuacje były szkodliwe, a kobieta może polegać na swojej intuicji i jednocześnie być rozsądna. Że może być czuła i opiekuńcza, ale nie musi znosić dostawania po głowie i bycia służącą. Wiem, że możesz być silna i zaradna i słaba i bezradna. Nic się nie wyklucza, trzeba tylko umieć sobie pozwolić na wszystkie emocje i stany i nauczyć się je wyrażać w odpowedni sposób. Moim zdaniem bardzo w tym pomagają zajęcia, które jako dziewczynki, nastolatki, tracimi, a które dla chłopców są naturalne. Moje dojrzewanie i starcia z tym tematem odbywały się dwanaście lat temu, wierzę, że to co dziś piszę może być przeszłością. Pamiętam jak „w swoich czasach” byłam jedną z mocniej wytatuowanych kobiet w Polsce (a przynajmniej w mojej grupie wiekowej) a dziś nie różnię się niczym od pani z motylkiem na łopatce. Świat poszedł do przodu ALE

Chcę Ci dziś powiedzieć, że w ekstremalnych sportach, w mocnych zajęciach, w zajęciach technicznych możesz być dobra i możesz poczuć wielką siłę. Ucząc się grać na instrumencie czy jeżdżąc na ostrym kole, śmigając po snowparkach, ujeżdżając fale, nurkując na 30 metrach będziesz musiała zdobyć zaufanie do swojego ciała i tego czegoś w swoim wnętrzu. To trochę jak praca z dzieckiem lub zwierzątkiem. Niby Twoje wnętrze i Twoje ciało, ale też Twoje opory, samoograniczające przekonania. A jednak za każdym razem kiedy weźmiesz do ręki gitarę lub wyjdziesz na wrotki, poczujesz się dobrze. Będziesz widzieć postępy. Poczujesz subtelne połączenie ze swoim ciałem, zrozumiesz je, Ty i ono to już nie dwa osobne byty. Poczujesz moc płynącą z takich aktywności. Jeśli wolisz pilates i grę na flecie poprzecznym, to też jest okej. Mój tekst jest skierowany być może do osób takich jak ja. Mimo wszystkich moich problemów z agresją, z tłumieniem mojej „mocy”, mimo boksu, mimo bycia małą rozbójniczką, nieśmiała dziewczynka we mnie nigdy nie chwyciła za gitarę elektryczną i nigdy nie nauczyła się jeździć na deskorolce. Wtedy nie było skateparków, wtedy nie było możliwości, nie było youtuba i tutoriali. Nieśmiała dziewczynka musiałaby ubłagać rodziców o deskę, wiosło i iść, wdzierać się do męskiego świata. Byłam tym przerażona. Dopiero dziś, wskakując we wrotki i jeżdżąc, odważając się na skatepark, widzę ile to radochy i myślę sobie „potrafisz Blum!”. Żałuję, że zamiast walczyć ze sobą i światem w wieku nastoletnim, nie miałam nikogo takiego jak ja teraz. Kogoś kto powiedziałby mi:

– jesteś okej.

– siła jest okej. wrażliwość i słabość też są okej.

– po prostu rób to co czujesz. nie musisz nikogo słuchać. jesteś wystarczająco mądra.

– nie bój się.

– jeśli musisz się bać, to bój się i rób.

Brakowało mi mądrego autorytetu, kogoś do podglądnięcia, zainspirowania się. Takiej pozytywnej wiedźmy albo raczej atomówki, która asystowałaby mi w stawaniu się mną. Dziś jest inaczej! Jest masa inspirujących kobiet i dziewczyn! Wiele z nich można spotkać w internecie. Podpatrzeć, podebrać od nich trochę odwagi i ich know how. Ze swojej strony będę starała się robić WSZYSTKO żeby moje miejsce w sieci było taką kopalnią inspiracji. Chciałabym być taką osobą, której mi samej kiedyś zabrakło. Co więcej, sama mam starsze koleżanki, które są dla mnie teraz takimi „atomówkami” i wprowadzają mnie w światy, o których nie mam pojęcia. W świat macierzyństwa, wychowywania dzieci, starzenia się, podróżowania…

Jeśli Wy też marzyłyście kiedyś o graniu na gitarze, na basie, na perce, jeśli Wasze serca biją rock’n’rolla jest mi bardzo miło powiedzieć Wam – nie jest za późno! Dzięki współpracy z Ewą Langer Blismien jest teraz dumną ambasadorką LUCIIOLA LADIES ROCK CAMP. I obiecuję Wam, że to nie jest ostatnia babska inicjatywa dodająca mocy, której będę patronować lub o niej pisać. Z całą moją wiarą w girlpower, w punkrocka, w „siostrzaństwo” chętnie podam dalej każdą ideę, która przyspiesza bicie mojego serca. Kobiety, dziewczyny, jesteście ŚWIETNE, SILNE, MĄDRE, MOCNE. Nie bójcie się robić tego co gra Wam w duszy.

A jeśli w waszych duszach gra stary, dobry rockandroll, spróbujcie tego:

Lucciola Ladies Rock Camp
Obóz rockowy dla dziewczyn w wieku od 18 do 98. Również dla tych, które nigdy w życiu nie trzymały jeszcze gitary elektrycznej. Wystarczy, że masz rockendrollową duszę i chęć do nauki.


Pierwszy tego typu obóz odbył się w 2004 roku w Portland, w USA. Dziś idea rozprzestrzeniła się po całym świecie. Organizatorki obozu należą do międzynarodowej sieci Girls Rock Camp, która przede wszystkim zajmuje się edukacją muzyczną dla dziewczynek w wieku 7 – 18 lat. Nauczenie się gry na instrumencie rockowym, występy na scenie, współpraca w zespole – to doskonały sposób na zwiększenie pewności siebie i radości życia i dlatego proponujemy taką możliwość również dorosłym kobietom i tworzymy Ladies Rock Camps. A przy okazji – dzięki zebranym funduszom zasilamy budżet letnich obozów dla dziewczynek. Dorosłe kobiety wspierają w ten sposób obozy Girls Rock Camps, które dzięki temu mogą być dostępne również dla młodszych uczestniczek, których rodziców nie stać na dodatkowe zajęcia edukacyjne.


Obóz trwa cztery dni. Główna część to lekcje gry na instrumentach(git.elektryczna, basowa,perkusja) i nauka śpiewu. Nauczycielki pracują wg specjalnej, wypracowanej w USA metodologii, dzięki której nawet osoby niedoświadczone są w stanie bardzo szybko zdobyć pierwsze szlify i po czterech dniach zagrać swój pierwszy koncert! Mimo, iż brzmi to niewiarygodnie, to podczas Ladies Rock Camps marzenia stają się rzeczywistością. Dodatkowe zajęcia obejmują różne aspekty zakładania zespołu muzycznego – bo Lucciola Ladies Camp to doskonała okazja do praktycznego zgłębiania zjawiska współpracy.
Nauczycielkami podczas obozu będą doświadczone rockmanki, oswojone nie tylko ze sceną, ale również mające duże doświadczenie w pracy z grupą. Ewa Langer – basistka legendarnego zespołu PRL i założycielka kobiecego zespołu Translola, Małgo Grygierczyk – wokalistka kultowego w Krakowie zespołu Ciocia Stefa, Amina Dargham, multinstrumentalistka, gitarzystka min. Transloli, Agata Bargiel – na co dzień pracuje z głosem jako źródłem ekspresji, także w kontekstach terapeutycznych.
Pierwszy obóz na początku października 2015. Szczegóły wkrótce. Ilość miejsc ograniczona.

vlepka-girl-gang-2

...

5 komentarzy

  1. Karolina JNK

    Wow! Jesteś moją „atomówką” 😀 ! Miałam i nadal mam milion pomysłów co do zajęć również typu boks , ale często coś staje na drodze by tego spróbować. Kilku udało się , ale nie wyciągnęły mnie. Szukam dalej 😉

  2. Raju, jaki GIRL POWER bije z tego posta to aż trudno uwierzyć!

    Ja pod pewnymi względami walczyłam z odbieraniem mi mocy tak jak Ty. Mogę z listy odhaczyć między innymi nieśmiertelne słowa „nie przyjaźnię się z kobietami, są beznadziejne, wolę męskie towarzystwo” i wiele innych rzeczy, o których czytałam u Ciebie przy innej okazji – bodajże w rubryce „”O mnie”. Na szczęście w końcu opamiętałam się, zaprzyjaźniłam z dziewczynami dodającymi mi powera i obecnie mój kalendarz wypełniony jest po brzegi – i całe szczęście, bo gdyby nie to to Wasz rock camp byłby spełnieniem moich marzeń i w celu zrealizowania go musiałabym chyba zacząć żyć o chlebie i wodzie 😉 Ale idea jest fantastyczna i trzymam kciuki, by wszystko poszło jak po maśle!

  3. Super inicjatywa! Lekcje śpiewu brzmią wręcz kusząco, bo z chęcią chciałabym aby mój głos nikogo nie odstraszał przyprawiając o słuchaczy o palpitacje serca. Tylko juz słyszę głos trenerek: „Z twoją barwą pomysł o death metalu… „.
    Żartuję oczywiście i mam nadzieję, że wszystkie dziewczyny, które pojadą będą się świetnie bawić i wrócą zadowolone!

  4. Super, że napisałaś ten post. Super, że jest internet, jest twój blog i że mogę coś takiego przeczytać. Bo chyba potrzebuję takiego girlpowera. Mam 17lat, też trochę walczę ze światem, ze sobą i swoją kobiecością. Ćwiczę krav magę, mam typowo techniczne hobby i mam świra na punkcie alpinizmu i ultramaratonów. I…i super, że mogę usłyszeć (właściwie przeczytać), że to jest absolutnie w porządku. Dziękuję Blum, atomówko. 🙂

  5. Blum

    Aleksandra J – my pleasure 🙂

Leave a Reply

.