Zawsze byłam dziewczyną czerwca, ale w tym roku maj cieszył mnie niezmiernie. Nasz remont stanął w miejscu na miesiąc, wiele spraw się działo w moim życiu, a majowy kalendarz otworzyłam oczyszczaniem z Ajurwedą, żeby zresetować moje nawyki (udało się!). Na ten czas przeniosłam się do mojej znajomej. Marta jest właścicielką klimatycznego klubu sportowego Oh Lala, w którym organizuję kobiece kręgi. Jeśli byłyście tam kiedyś, znacie jej wyczucie i zmysł estetyczny i nie zdziwi Was, że jej mieszkanie jest równie piękne.
Marta mieszka przy warszawskich Filtrach. Chcę Was dziś zabrać na wycieczkę po okolicy. Często, kiedy wspominam o moim pragnieniu, by żyć bliżej natury, ludzie wzdychają i mówią coś w stylu: Oh, ja też nienawidzę Warszawy – Czego ja nigdy nie rozumiem, bo Warszawę kocham całym sercem, a moja chęć mieszkania w krzakach i lasach wcale nie kłóci się we mnie z miłością do miasta.
Wiosna na Starej Ochocie była cudowna! Powietrze wilgotne i tak przesycone zapachem kwiecia, że można było się nim dosłownie upić. Obklejało jak wata cukrowa. Było jak obłok wszystkich tych perfum, które zamknięte we flakonikach pachną zbyt dusząco i cukierkowo, ale w rzeczywistości są kiczem, który raduje serce. W maju kwitło tam wszystko! Jaśminowce wabiły przy alejkach, a starych bzów było tyle, że ich spienione fioletowe grzywy zachwycały mnie na każdym jednym spacerze. Do tego irysy, gdzieniegdzie jeszcze konwalie… to była najbardziej zmysłowa wiosna w moim życiu.
Marta ma świetnie zaopatrzoną biblioteczkę. Nie wiem, czy to o mnie wiecie, ale kiedyś bardzo interesowałam się historią dookoła II w.s. Wielokrotnie wspominałam, że moja pamięć jest typową pamięcią vata. Szybko się uczę i jeszcze szybciej zapominam. Żadne daty i nazwiska się mnie nie imają. Po latach walczenia o usprawnienie tych funkcji mojego mózgu uznałam, że tracę czas tylko dlatego, że wstydzę się wyjść na nieuka. I że zamiast tego, będę uczyła się rzeczy, które naprawdę chcę wiedzieć i umieć, zamiast co roku odświeżać sobie nazwiska niemieckich oficerów.
Mówię, że interesuje mnie historia dookoła, bo mało uwagi poświęcałam sprawom politycznym i wojskowym, a dużą społecznym. Ta książka jest wspaniała i polecam ją wszystkim. Dzieciom rodziców, rodzicom dzieci, nam Polkom. Moja historia rodzinna jest mocno związana z tamtymi czasami, bo pochodzę ze Szczecina, a tu Polak z Niemcem splatają się blisko.
To piękna lektura nie tylko o historii jako takiej. To lektura o wadze korzeni, o tożsamości i miłości. Gorąco zachęcam, żebyście po nią sięgnęły.
Żałowałam oczywiście, że maj pękający w szwach od nowalijek i świeżych warzyw nie będzie wykorzystany przeze mnie do stworzenia przepisów dla Was. Ale może to dobrze. Dużo się uczę, staram się lepiej rozumieć, jak wielki wpływ ma na nas sezonowe jedzenie. Objadłam się szparagów jak zła, robiłam notatki, obserwowałam. Może za rok, wrócę z czymś lepszym, z czymś, na czym skorzystacie bardziej? W tym polecam kilka przepisów z archiwum:
W tym miesiącu skupiałam się na swoim życiu prywatnym i pracy zawodowej. Nie mam dla Was wielu rekomendacji. Również z tego prostego powodu, że będąc na walizkach, nie chciałam gromadzić przedmiotów i nie miałam też czasu uczestniczyć w żadnych kursach. Aczkolwiek zaczęłam dbać o włosy pod okiem specjalistki. Tu pokazuję olejek do włosów, który został mi przez nią polecony. To nie jest typowy produkt pielęgnacyjny. W składzie są silikony i zapachy. Jest jednak świetny do wygładzania spuszonych włosów i zabezpieczania końcówek, a kosztuje gorsze..
Sylwetka miasta oddalona znacznie przez obecność warszawskich filtrów gwarantowała przepiękne widoki. Wieczorami stałam w balkonie z herbatą i patrzyłam na budynek, na którym wyświetlane są napisy. Jeden to Kocham Warszawę, a drugi, nie wiem, czy nie z okazji pandemii: wszystko będzie dobrze. Myślałam sobie o tym, że wszystko już jest dobrze. O tym, jaka jestem bogata, że mogę tu stać, pić tę herbatę. W sytuacji podbramkowej znów los fiknął kozła i ułożył się na moją korzyść. I choć tęsknię za Krakowem ostatnio szalenie, za nic, naprawdę za nic nie chciałabym tam wrócić. Z Warszawą czuję się kochana ze wzajemnością. Taka to opowieść o miłości do miasta.
Wiem, że wiele osób teraz odkrywa uroki pracy z HO, a ja mam szczerze dość. Na szczęście udało mi się znaleźć biurko w super miejscu. Zanim jednak tam zagoszczę, jestem w drodze. Prowadzenie własnej firmy czasem oznacza gulę w gardle i ścisk żołądka. Bo kiedy ja to wszystko zrobię? A co z księgowością? A mail goni mail i nie ma nikogo, zupełnie nikogo, kto mnie w tym wyręczy, wesprze. We własnej firmie osiędbanie jest szczególnie ważne, bo jesteś swoim najważniejszym zasobem. Bez ciebie nic się nie wydarzy w twoim biznesie. Ostatnie dni przed opuszczeniem mieszkania Marty były dla mnie bardzo intensywne. Moja pitta podnosiła się do niebotycznych rozmiarów i raz pracowałam nawet do północy (czego nie polecam i nie szanuję). Następnego dnia rano, gdy zajrzałam do terminarza… cały był zasypany płatkami piwonii. A piwonie to moje ukochane kwiaty. Więc ta piwonia przez noc, niespodziewanie zrzuciła sukienkę prosto na mój terminarz. Zupełnie jakby chciała powiedzieć: hej, życie dzieje się teraz! Twoje ulubione kwiaty, najpiękniejsze zachody słońca, ciepłe dni. Hej! Wyostrz wzrok na to, co jest naprawdę ważne. Posłuchałam.
Nie mogę się oprzeć, by nie polecić Wam kolejnej lektury. Uwielbiam Tiziano, choć w głowie toczę z nim nieustające spory, odpowiadam na stawiane pytania, rozważam. Czuję, że był trochę niesprawiedliwy w swojej pogardzie dla pieniądza, kapitalizmu i globalizacji. On, który latał samolotami, mieszkał w wielu krajach, żył z (niepracującą?) żoną w dość luksusowych domach. Łatwo jest kazać powściągać się tym, na których miejscu się nie jest. Mimo wszystko Tiziano mistrzowsko pisze o smakach, zapachach, byciu człowiekiem i… nawet o pewnego rodzaju mistycyzmie. Być może się z nim nie zgodzicie, może nawet nie będziecie go lubić, ale z pewnością podczas wspólnej z nim podróży lepiej poznacie same siebie.
A teraz jestem już zupełnie gdzie indziej. Następne tygodnie spędzę, pracując ze Szczecina. Z pewnością pojawię się pod koniec miesiąca w Warszawie, bo 27.06 prowadzę krąg kobiet nieopodal stolicy w bardzo przyjemnym miejscu. Do zobaczenia!
12 komentarzy
Cudowne zdjęcia, ja jestem dziewczyną maja i bardzo mi szkoda, że już się ten miesiąc kończy 🙁 Może opiszesz coś więcej o tym oczyszczaniu Ajurwedą, jestem bardzo ciekawa tego tematu 🙂
Hej, dzięki 🙂 Pisałam o oczyszczaniu tu: https://blimsien.com/ekskluzywny-content-wiosenne-oczyszczanie-ajurweda-dlaczego-sie-zdecydowalam/
A propos Szczecina i tematów polsko-niemieckich, polecam bardzo „Poniemieckie” Karoliny Kuszyk – też wydaną przez Czarne. O ludziach poprzez historię przedmiotów – trochę jak w tej scenie z „Hanemanna” Chwina, gdzie nowi polscy lokatorzy wchodzą do willi w Gdańsku opuszczonej przez lokatorów niemieckich, dotykają kurków z napisami „Kalt” i „Warm” w łazience, oglądają porcelanę w kuchni….
Pożyczyłam tę książkę od mojego taty! Tu też mnie czeka dużo czytania 🙂 Pokażę dziś na Instagramie biblioteczkę Szczecińską <3
dzięki za wpis 🙂 inspirujący i prosto z serca 🙂 zainteresował mnie ten wątek o relacjach z innymi. Może kiedyś uda CI się napisać o tym wpis? Bardzo chciałabym przeczytać o tym z innej perspektywy. Jestem bardzo wrażliwą osobą i mam teraz wrażenie, że się miotam i ciężko mi idzie w relacje.
Dobrego czerwca 🙂
Co mogłabym napisać? 🙂 Nie mam magicznej różdżki, ani sposobu. Mam chyba szczęście do ludzi, albo jestem osobą, z którą łątwo nawiązać i stworzyć takie relacje 🙂
Przeczytaj koniecznie „Dom Małgorzaty”, naprawdę polecam.
Nie chodziło o mi o żaden magiczny sposób oczywiście 🙂 po prostu lubię Twoje opowieści na blogu i Twoje spojrzenie na świat i pomyślałam, że chciałabym przeczytać taki wpis. O nawiązywaniu relacji i dbaniu o nie, jako jeden z super ważnych elementów osiędbania.
Po przemyśleniu stwierdzam, że ja tez mam szczęście do ludzi, ale czasami o tym zapominam 🙂
Pozdrawiam 🙂
Dorota – dzięki za doprecyzowanie 🙂 Ja myślę, że to by oni musieli opisać nie ja. Ja jestem bardzo pochłonięta swoimi rzeczami zazwyczaj – rodziną, pracą, pracą, pasjami i nie mam pojęcia dlaczego mnie lubią skoro rzadko chcę się spotykać i ciężko u mnie z odbieraniem telefonu 😀 Mogłabym na siebie napisać co najwyżej jakiś donos.
Jak zawsze świetne podsumowanie miesiąca i super zdjęcia. Wspominałaś o ASMR, kogo aktualnie lubisz słuchać przed snem? Uwielbiam itsblitzzz, jest cudowna 🙂
E. – dzięki 🙂 Kocham itsblitzzz – to jej chillowanie zainspirowało mnie do stworzenia osiędbaniowych kręgów z serowaniem naparu z ziół, okadzaniem, gadaniem i relaksacją 🙂
Lubię jeszcze te makijażowo/pamperingowe od Karuny Satori (jej hand movements mnie zamiatają).
I tę babeczkę – https://www.youtube.com/watch?v=_AQ-rTVcRxY – z początku nie mogłam się przyzwyczaić do jej mimiki, ale teraz ją bardzo lubię. Z resztą ja często odpalam i idę spać, a na oczach mam już maseczkę obciążającą, więc nie patrzę w ekran.
Dzięki, Karunę znam i też lubię, może spodoba Ci się Sunna https://www.youtube.com/watch?v=ZG44GHDtOtI
w ogóle mam teorię, że często najlepsze treści ASMR tworzą WWO 🙂