Jak na tak ciepłe przedwiośnie maj był wyjątkowo chłodny i deszczowy. My nauczyłyśmy się w tym roku cieszyć z każdej kropli deszczu.
Zgredek.
Dużo rzeczy w moim życiu wychodzi całkiem inaczej niż bym chciała. Ale życie motoryzacyjno-cygańskie to akurat mi wychodzi jak mało co : ) Nawet jeśli fura jest pożyczona.

Zawsze byłam dziewczyną czerwca, ale w tym roku maj cieszył mnie niezmiernie. Nasz remont stanął w miejscu na miesiąc, wiele spraw się działo w moim życiu, a majowy kalendarz otworzyłam oczyszczaniem z Ajurwedą, żeby zresetować moje nawyki (udało się!). Na ten czas przeniosłam się do mojej znajomej. Marta jest właścicielką klimatycznego klubu sportowego Oh Lala, w którym organizuję kobiece kręgi. Jeśli byłyście tam kiedyś, znacie jej wyczucie i zmysł estetyczny i nie zdziwi Was, że jej mieszkanie jest równie piękne.

Po raz kolejny doceniłam wartość relacji międzyludzkich. Uważam się za prawdziwą szczęściarę. Na Instagramie pytałam Was, co jest Waszym największym zasobem. Odpowiedzi były różne. Ja myślę, że moim największym zasobem są właśnie relacje! To, że spotykam dobrych ludzi, to, że umiem nawiązywać z nimi relację, że możemy na siebie wzajemnie liczyć. Moje życie nie byłoby nigdy tak piękne, jakim je widzę, gdyby nie oni. To nie do przecenienia.

Marta mieszka przy warszawskich Filtrach. Chcę Was dziś zabrać na wycieczkę po okolicy. Często, kiedy wspominam o moim pragnieniu, by żyć bliżej natury, ludzie wzdychają i mówią coś w stylu: Oh, ja też nienawidzę Warszawy – Czego ja nigdy nie rozumiem, bo Warszawę kocham całym sercem, a moja chęć mieszkania w krzakach i lasach wcale nie kłóci się we mnie z miłością do miasta.

Tzw. mała Filtrowa to jedna z najpiękniejszych ulic w tym mieście. Przynajmniej moim zdaniem.

Wiosna na Starej Ochocie była cudowna! Powietrze wilgotne i tak przesycone zapachem kwiecia, że można było się nim dosłownie upić. Obklejało jak wata cukrowa. Było jak obłok wszystkich tych perfum, które zamknięte we flakonikach pachną zbyt dusząco i cukierkowo, ale w rzeczywistości są kiczem, który raduje serce. W maju kwitło tam wszystko! Jaśminowce wabiły przy alejkach, a starych bzów było tyle, że ich spienione fioletowe grzywy zachwycały mnie na każdym jednym spacerze. Do tego irysy, gdzieniegdzie jeszcze konwalie… to była najbardziej zmysłowa wiosna w moim życiu.

Warszawa ma też i takie oblicze!
Do tego wszędzie kwitnące kasztanowce. Uwielbiam, kiedy drzewa zrzucają płatki. To taka mała procesja ku celebracji cykliczności życia.
Mieszkanie w tak zielonym miejscu to prawdziwy przywilej.
Chmury bzów.
Nie wiem, jak nazywa się park po drugiej stronie kładki wiodącej na Pole Mokotowskie, ale wszyscy mówili, że „o, jesteś w Sue Ryder” – domniemam zatem, że będziecie wiedzieć, o który chodzi. Mały, ale przepiękny!
Ponieważ szykowałam się na 9 dni detoksu, wzięłam głównie dresy i ubrania, które potencjalnie mogę wytłuścić olejem sezamowym. Pakowałam się w ciepłą pogodę, maj był chłodnawy. Efekt? Stylówka na Big Lebowskiego. Może nie miałam jelly sandals, ale futro z klapcążkiem robiło równie dobrą robotę. Co ciekawe, o tej walizce i tym zestawie ubrań żyję już ponad miesiąc. To nieprawda, że można mieć mało rzeczy. Albo ja nie mogę. Albo zabrałam nie te, co trzeba. Tak czy inaczej – poczucie ziemniaka 10/10, podczas gdy moje półbuty i płaszczyki przejściowe leżą spakowane w workach w piwnicy i czekają tylko, aż zjedzą je myszy.
Czarne nigdy nie zawodzi.

Marta ma świetnie zaopatrzoną biblioteczkę. Nie wiem, czy to o mnie wiecie, ale kiedyś bardzo interesowałam się historią dookoła II w.s. Wielokrotnie wspominałam, że moja pamięć jest typową pamięcią vata. Szybko się uczę i jeszcze szybciej zapominam. Żadne daty i nazwiska się mnie nie imają. Po latach walczenia o usprawnienie tych funkcji mojego mózgu uznałam, że tracę czas tylko dlatego, że wstydzę się wyjść na nieuka. I że zamiast tego, będę uczyła się rzeczy, które naprawdę chcę wiedzieć i umieć, zamiast co roku odświeżać sobie nazwiska niemieckich oficerów.

Mówię, że interesuje mnie historia dookoła, bo mało uwagi poświęcałam sprawom politycznym i wojskowym, a dużą społecznym. Ta książka jest wspaniała i polecam ją wszystkim. Dzieciom rodziców, rodzicom dzieci, nam Polkom. Moja historia rodzinna jest mocno związana z tamtymi czasami, bo pochodzę ze Szczecina, a tu Polak z Niemcem splatają się blisko.

To piękna lektura nie tylko o historii jako takiej. To lektura o wadze korzeni, o tożsamości i miłości. Gorąco zachęcam, żebyście po nią sięgnęły.

Chociaż kwiaty najlepiej wyglądają w naturze, ja nie mając ogrodu, a teraz nawet balkonu nie jestem w stanie odmówić sobie och obecności w kuchni.

Żałowałam oczywiście, że maj pękający w szwach od nowalijek i świeżych warzyw nie będzie wykorzystany przeze mnie do stworzenia przepisów dla Was. Ale może to dobrze. Dużo się uczę, staram się lepiej rozumieć, jak wielki wpływ ma na nas sezonowe jedzenie. Objadłam się szparagów jak zła, robiłam notatki, obserwowałam. Może za rok, wrócę z czymś lepszym, z czymś, na czym skorzystacie bardziej? W tym polecam kilka przepisów z archiwum:

W tym miesiącu skupiałam się na swoim życiu prywatnym i pracy zawodowej. Nie mam dla Was wielu rekomendacji. Również z tego prostego powodu, że będąc na walizkach, nie chciałam gromadzić przedmiotów i nie miałam też czasu uczestniczyć w żadnych kursach. Aczkolwiek zaczęłam dbać o włosy pod okiem specjalistki. Tu pokazuję olejek do włosów, który został mi przez nią polecony. To nie jest typowy produkt pielęgnacyjny. W składzie są silikony i zapachy. Jest jednak świetny do wygładzania spuszonych włosów i zabezpieczania końcówek, a kosztuje gorsze..

To nie nadbałtycka plaża, ale kąpielisko przy Jeziorku Czerniakowskim. Zdecydowanie jedna z moich ulubionych miejscówek na mapie Warszawy. Może nie znam tu klubów i mało bywam w kawiarniach, ale parki, krzaki i inne nie są mi obce ; ).
Wielkie zdziwienie mnie uderzyło, gdy okazało się, że na jedną walizkę ubrań, wzięłam ze sobą aż trzy Tyszerty. Często je Wam polecam, bo wg. mnie są nie do zdarcia. To akurat moje ubrania, których nie chciałam wyplamić olejem sezamowym. Ze zdziwieniem rozeznałam również, że spakowałam 3 poplamione i dziurawe koszulki. Spakował je chyba mój wewnętrzny pan Badziewiak. Przerobiłam je na szmaty i postanowiłam sobie po przeprowadzce NAPRAWDĘ pozbyć się wszystkich ubrań, które już ze mną nie gadają. Nie tylko tych popsutych. Po prostu albo się kochamy, albo życie jest zbyt krótkie, by mieszkały w mojej szafie (zwłaszcza że na tę szafę to nie będzie obecnie dużo miejsca).
Jeziorko Czerniakowskie.
Warszawa Filtry.

Sylwetka miasta oddalona znacznie przez obecność warszawskich filtrów gwarantowała przepiękne widoki. Wieczorami stałam w balkonie z herbatą i patrzyłam na budynek, na którym wyświetlane są napisy. Jeden to Kocham Warszawę, a drugi, nie wiem, czy nie z okazji pandemii: wszystko będzie dobrze. Myślałam sobie o tym, że wszystko już jest dobrze. O tym, jaka jestem bogata, że mogę tu stać, pić tę herbatę. W sytuacji podbramkowej znów los fiknął kozła i ułożył się na moją korzyść. I choć tęsknię za Krakowem ostatnio szalenie, za nic, naprawdę za nic nie chciałabym tam wrócić. Z Warszawą czuję się kochana ze wzajemnością. Taka to opowieść o miłości do miasta.

Maj naturalne stał się dla mnie miesiącem wielkiej wdzięczności i zachwytu nad światem.
Jeden z najpiękniejszych i najdziwniejszych zachodów słońca, jakie w życiu widziałam. Całe niebo było w kolorze campari, ale była też burza więc masa ni to mgły, ni to wilgoci unosiła się w powietrzu, co wyglądało jak dym. Jakby miasto płonęło. Niesamowite wrażenie.

Wiem, że wiele osób teraz odkrywa uroki pracy z HO, a ja mam szczerze dość. Na szczęście udało mi się znaleźć biurko w super miejscu. Zanim jednak tam zagoszczę, jestem w drodze. Prowadzenie własnej firmy czasem oznacza gulę w gardle i ścisk żołądka. Bo kiedy ja to wszystko zrobię? A co z księgowością? A mail goni mail i nie ma nikogo, zupełnie nikogo, kto mnie w tym wyręczy, wesprze. We własnej firmie osiędbanie jest szczególnie ważne, bo jesteś swoim najważniejszym zasobem. Bez ciebie nic się nie wydarzy w twoim biznesie. Ostatnie dni przed opuszczeniem mieszkania Marty były dla mnie bardzo intensywne. Moja pitta podnosiła się do niebotycznych rozmiarów i raz pracowałam nawet do północy (czego nie polecam i nie szanuję). Następnego dnia rano, gdy zajrzałam do terminarza… cały był zasypany płatkami piwonii. A piwonie to moje ukochane kwiaty. Więc ta piwonia przez noc, niespodziewanie zrzuciła sukienkę prosto na mój terminarz. Zupełnie jakby chciała powiedzieć: hej, życie dzieje się teraz! Twoje ulubione kwiaty, najpiękniejsze zachody słońca, ciepłe dni. Hej! Wyostrz wzrok na to, co jest naprawdę ważne. Posłuchałam.

Nie mogę się oprzeć, by nie polecić Wam kolejnej lektury. Uwielbiam Tiziano, choć w głowie toczę z nim nieustające spory, odpowiadam na stawiane pytania, rozważam. Czuję, że był trochę niesprawiedliwy w swojej pogardzie dla pieniądza, kapitalizmu i globalizacji. On, który latał samolotami, mieszkał w wielu krajach, żył z (niepracującą?) żoną w dość luksusowych domach. Łatwo jest kazać powściągać się tym, na których miejscu się nie jest. Mimo wszystko Tiziano mistrzowsko pisze o smakach, zapachach, byciu człowiekiem i… nawet o pewnego rodzaju mistycyzmie. Być może się z nim nie zgodzicie, może nawet nie będziecie go lubić, ale z pewnością podczas wspólnej z nim podróży lepiej poznacie same siebie.

Koniec

A teraz jestem już zupełnie gdzie indziej. Następne tygodnie spędzę, pracując ze Szczecina. Z pewnością pojawię się pod koniec miesiąca w Warszawie, bo 27.06 prowadzę krąg kobiet nieopodal stolicy w bardzo przyjemnym miejscu. Do zobaczenia!

...

12 komentarzy

  1. Cudowne zdjęcia, ja jestem dziewczyną maja i bardzo mi szkoda, że już się ten miesiąc kończy 🙁 Może opiszesz coś więcej o tym oczyszczaniu Ajurwedą, jestem bardzo ciekawa tego tematu 🙂

  2. A propos Szczecina i tematów polsko-niemieckich, polecam bardzo „Poniemieckie” Karoliny Kuszyk – też wydaną przez Czarne. O ludziach poprzez historię przedmiotów – trochę jak w tej scenie z „Hanemanna” Chwina, gdzie nowi polscy lokatorzy wchodzą do willi w Gdańsku opuszczonej przez lokatorów niemieckich, dotykają kurków z napisami „Kalt” i „Warm” w łazience, oglądają porcelanę w kuchni….

  3. Blum

    Pożyczyłam tę książkę od mojego taty! Tu też mnie czeka dużo czytania 🙂 Pokażę dziś na Instagramie biblioteczkę Szczecińską <3

  4. dzięki za wpis 🙂 inspirujący i prosto z serca 🙂 zainteresował mnie ten wątek o relacjach z innymi. Może kiedyś uda CI się napisać o tym wpis? Bardzo chciałabym przeczytać o tym z innej perspektywy. Jestem bardzo wrażliwą osobą i mam teraz wrażenie, że się miotam i ciężko mi idzie w relacje.
    Dobrego czerwca 🙂

  5. Blum

    Co mogłabym napisać? 🙂 Nie mam magicznej różdżki, ani sposobu. Mam chyba szczęście do ludzi, albo jestem osobą, z którą łątwo nawiązać i stworzyć takie relacje 🙂

  6. Przeczytaj koniecznie „Dom Małgorzaty”, naprawdę polecam.

  7. Nie chodziło o mi o żaden magiczny sposób oczywiście 🙂 po prostu lubię Twoje opowieści na blogu i Twoje spojrzenie na świat i pomyślałam, że chciałabym przeczytać taki wpis. O nawiązywaniu relacji i dbaniu o nie, jako jeden z super ważnych elementów osiędbania.
    Po przemyśleniu stwierdzam, że ja tez mam szczęście do ludzi, ale czasami o tym zapominam 🙂
    Pozdrawiam 🙂

  8. Blum

    Dorota – dzięki za doprecyzowanie 🙂 Ja myślę, że to by oni musieli opisać nie ja. Ja jestem bardzo pochłonięta swoimi rzeczami zazwyczaj – rodziną, pracą, pracą, pasjami i nie mam pojęcia dlaczego mnie lubią skoro rzadko chcę się spotykać i ciężko u mnie z odbieraniem telefonu 😀 Mogłabym na siebie napisać co najwyżej jakiś donos.

  9. Jak zawsze świetne podsumowanie miesiąca i super zdjęcia. Wspominałaś o ASMR, kogo aktualnie lubisz słuchać przed snem? Uwielbiam itsblitzzz, jest cudowna 🙂

  10. Blum

    E. – dzięki 🙂 Kocham itsblitzzz – to jej chillowanie zainspirowało mnie do stworzenia osiędbaniowych kręgów z serowaniem naparu z ziół, okadzaniem, gadaniem i relaksacją 🙂

    Lubię jeszcze te makijażowo/pamperingowe od Karuny Satori (jej hand movements mnie zamiatają).

    I tę babeczkę – https://www.youtube.com/watch?v=_AQ-rTVcRxY – z początku nie mogłam się przyzwyczaić do jej mimiki, ale teraz ją bardzo lubię. Z resztą ja często odpalam i idę spać, a na oczach mam już maseczkę obciążającą, więc nie patrzę w ekran.

Leave a Reply

.