Czuję z Waszej strony duże zapotrzebowanie na teksty o rytuałach. Zamierzam się z Wami podzielić moją wiedzą i doświadczeniem, ale również chcę być szczera i również Wam dać oddech. Moje poranki nie są idealne i bardzo, bardzo trudno jest mi utrzymać silne nawyki lub rytm.
Masz podobnie? To jest ok. Ajurweda wyróżnia trzy konstytucje: vata, pitta oraz kapha. Każdy z nas jest mieszaniną tych trzech i mogą one przejawiać się w różnych aspektach takich jak: metabolizm, budowa kości, rodzaj włosów, choroby, spokojny lub niespokojny umysł i wielu, wielu innych. Ajurweda nie wymyśla rzeczy – skupia się na obserwacji świata takiego, jakim on jest i tańczenia z nim w tym samym rytmie 🙂
Każda z tych trzech dosz (nazywam je też konstytucjami) jest pewnym pakietem jakości, który występuje w świecie. To oczywiście oznacza, że nie dotyczy wyłącznie człowieka, ale również zwierząt, pogody, pór roku, dnia i nocy i tak dalej.
O vacie mówi się, że jest królową wszystkich dosz. Odpowiada za kreatywność, jest lekka, zmienna, szybka, wrażliwa i niespokojna. Można mieć dużo vaty na poziomie umysłu – mieć kiepską pamięć, być twórczym, mieć łatwość w komunikowaniu się, ale niestałym. Szybko się zajawiać i szybko tracić zapał. Ja mam taką naturę i zawsze będzie mi trudniej wytrwać w postanowieniach niż picie (która jest zadaniowa i zasadnicza – ona po prostu wejdzie w nowy rytm, kiedy tak sobie postanowi). Vata wejdzie w rytm szybko i równie szybko z niego wypadnie. Kapha z wejściem w rytm będzie miała problem, ale jak już wejdzie, to siłą rozpędu łatwiej będzie jej w nim zostać. Dlaczego o tym mówię? Właśnie dlatego, żebyś wiedziała, że nie dla wszystkich tak samo łatwe jest poranne wstawanie, rzucanie palenia czy przejście na dietę i że to jest ok.
Jak Ajurweda może nam tu pomóc? Może uzbroić nas w wiedzę i dać nam narzędzia dopasowane do naszego typu osobowości. Pozwala też zdjąć z siebie nadmierne wymagania i przynosi ulgę, bo nie porównujesz się już do innych.
Rytm jest ważny dla każdej konstytucji, ale dla vaty będzie najważniejszy. Vatę podrażnia, podnosi, zaburza m.in. częste podróżowanie, duża ilość komunikacji, multitasking, burze mózgów, nieregularność, a także nadmiernie pobudzony umysł. Dlatego możesz „być” kaphą lub pittą i mimo wszystko mieć podwyższoną vatę – prawie wszyscy w dużych miastach mamy podniesioną vatę. Teraz podczas pandemii możemy zaobserować, jak vata w naturalny sposób się podnosi – dynamicznie zmieniające się przepisy, nieustanny napływ newsów, wysprzęglenie nas z dotychczasowego rytmu i praca z domu. Vata podnosi się szybko. Możesz to zobaczyć po bólach w ciele spowodowanych nerwami, bezsenności, problemami z zasypianiem, zmiennością nastrojów, gonitwą myśli, napadami lęku lub nieregularnych wypróżnieniach (raz zatwardzenie, raz rozwolnienie).
DOBRA WIADOMOŚĆ jest taka, że vata najszybciej wybija się z równowagi, ale też najszybciej do niej wraca.
Mamy więc dwa aspekty: po pierwsze z natury możesz mieć w sobie dużo vaty, po drugie w związku z obecną sytuacją wszyscy mamy podniesioną vatę, którą należy spacyfikować. Jak to zrobić?
Próbować wypracować sobie rytm! Rytm jest szkieletem, który pozwoli zachować poczucie bezpieczeństwa, ukoi ciało, nerwy i będzie dobrą bazą do przetrwania tych czasów. Można wykorzystać to, że nie tracimy czasu na dojazdy do pracy. Rytm to jest coś, o co warto się postarać! Ja ze swojego rytmu wyskoczyłam. Miałam jednak dwa miesiące z hakiem, kiedy udawało mi się mieć naprawdę perfekcyjne poranki. Czułam się wtedy wspaniale! Teraz czytam lub oglądam filmy do pierwszej w nocy, jem późno, piję wino i budzę się około 10:00 z poczuciem, że dzień zaczął się beze mnie. Nie jestem święta i nie mam łatwości w trzymaniu się swoich planów. Dążę jednak do tego, by wrócić do mojego idealnego rytmu i dziś chcę Ci o nim opowiedzieć.
MÓJ PERFEKCYJNY PORANEK PORANEK
Nigdy nie wierzyłam w magical mornings i wstawanie rano mnie nie cieszyło. Uważałam się za sowę. Nieważne, o której wstawałam (przez większość życia o 6:00-6:30) budziłam się dla świata dopiero po 9:00. Potem zaczęłam eksperymentować z poradami ajurwedyjskimi. Zaczęło się od chodzenia spać o 22:00. To sprawiło, że nie mogłam spać do 8:00 czy później, bo wstawałam jak na kacu. Bolała mnie głowa i miałam wolny rozpęd. Pisałam dużo na ten temat w tekście o Brahma Muhutra.
WSTAJĘ PRZED WSCHODEM SŁOŃCA
Zimą wstawałam ok. 6:30, 7:00. Teraz musiałabym wstawać wcześniej. Wczesne wstawanie nie jest wyrzeczeniem, kiedy organizm jest dobrze zregenerowany. Żeby tak było, nie może być obciążony trawieniem i trzeba się znaleźć w łóżku o 22:00 (o ile zasypia się w kilka minut). Więcej o dobrym śnie i regeneracji napiszę w poście o dobrych wieczorach.
Na tę chwilę wystarczy, jak powiem, że zregenerowana budzę się przed świtem i mam około dwie godziny, zanim zdecyduję się usiąść do pracy.
DWU LUB TRZY STOPNIOWA HIGIENA JAMY USTNEJ
Pierwsze kroki kieruję do łazienki. To dla mnie nie jest czas na prysznic, ani skomplikowane rytuały pielęgnacyjne, ale lubię zacząć poranek od higieny jamy ustnej. Zazwyczaj robię taką dwustopniową, ale idealnie byłoby, gdybym mogła zrobić trzystopniową.
Myję zęby.
Płuczę usta olejem kokosowym lub sezamowym. Po wypluciu – przepłukuję je wodą.
Ta ajurwedyjska rutyna pozwala w zdrowy i naturalny sposób zadbać o zęby, dziąsła i usta. Poleca się ją właśnie w tej kolejności, choć pewnie wielokrotnie spotkałyście się rekomendacją by ssać olej przed myciem zębów. Acharya Schunya (której książkę o rytuałach ajurwedyjskich można dostać w Polsce) tłumaczy tę kolejność podobnie, jak nasze matki tłumaczą, dlaczego najpierw dobrze jest ścierać kurze, a na końcu umyć podłogi. Ja nie będę upierać się przy tej kolejności, ale prawda jest taka, że czyszczenie języka gwarantuje brak kapcia w buzi i pozwala mi być w kontakcie z moim ciałem – z wyglądu języka wiele można wywnioskować.
SZKLANKA CIEPŁEJ, PRZEGOTOWANEJ WODY
Rozbudza ciało od środka. Według Ajurwedy woda ma być przegotowana i ciepła (ale nie pijemy wrzątku). Można dodać do niej odrobinę miodu i cytrynę, choć ja wolę samą wodę. Cytryna często podrażnia mój żołądek (jeśli czujesz palenie, drapanie w gardle, jeśli odczuwasz dyskomfort – zrezygnuj z cytryny – osoby z nadmiarem pitty mogą mieć taki problem), nie jest też wcale dobrze aplikować sobie sok z cytryny na świeżo wyszczotkowane zęby. Z drugiej strony osoby, które nie odczuwają dyskomfortu mogą pić wodę z miodem i cytryną, zwłaszcza jeśli od pierwszej szklanki wody do zjedzenia śniadania minie dużo czasu.
TYLKO KILKA POWITAŃ SŁOŃCA
Kiedyś robiłam godzinne sety jogi rano (przed wyjściem do pracy w biurze) i nie przynosiło mi to zadowolenia. Moje poranki są perfekcyjne, kiedy są delikatne, lekkie, rozbudzają mnie do życia powoli. Dlatego rano rozwijam matę z założeniem zrobienia tylko 3 powitań słońca. W dni, kiedy praktyka byłaby niemożliwa, trzy powitania słońca nie wydawały się niczym strasznym! Często po trzech powitaniach mam ochotę na więcej i robię jeszcze kilka asan, które budzą moje ciało, delikatnie rozciągają mnie po nocy, ale nie są złożoną praktyką, która zabiera godziny. To raczej taki powolny rytuał miłości do siebie, przygotowujący mnie na dzień przy biurku.
MEDYTACJA, PORANNE STRONY ALBO SZEPTY DUSZY
Każda z tych trzech praktyk to po prostu sposób na spotkanie się ze sobą w ciszy. Jeśli udało mi się wstać przed świtem, zapewniam, że mycie zębów, wypicie szklanki wody i krótka praktyka jogi nie zabrały mi wcale dużo czasu – wtedy zazwyczaj wybieram medytację. To może być prawilna medytacja w siedzeniu, ale zauważyłam, ile spokoju wnosi w moje serce po prostu picie wody lub ciepłego naparu ziołowego i patrzenie się za okno. Księżyc powoli schodzi ze sceny, żegnany przez pierwsze promienie słońca. Ciemność i cisza nocy (a to cisza podobna do ciszy przed burzą) powoli ustępuje gwarowi dnia. I nawet, teraz kiedy ulice są opustoszałe, z pewnością zaobserwujesz budzące się ptaki, owady, więcej samochodów. Po kilku dniach wczuwania się w tę zmianę rytmu można nawet poczuć różnicę w drzewach, trawach, kwiatach na parapecie i przede wszystkim w sobie. Jest coś niesłychanie kojącego w patrzeniu, jak ciemność znów zamienia się w jasność, jak wszystko podlega cyklom, transformuje się i przemija. Wspaniała praktyka!
Czasem jednak budzę się niespokojna i od rana mam gonitwę myśli. Wtedy wybieram pisanie porannych stron. Siadam do zeszytu i ciurkiem zapisuję trzy strony strumienia świadomości. Głównie o tym, jak mi się nie chce, albo co mam do zrobienia, o czym zapomniałam, czego się boję. Wyrzucam z pamięci podręcznej wszystko, co i tak co chwilę wyskakuje na powierzchnię i przeszkadza mi się skupić. Ta praktyka wymyślona przez Julię Cameron jest stworzona by przełamywać blokadę artystyczną i pacyfikować wewnętrznego krytyka, ja jednak muszę przyznać, że to jedna ze skuteczniejszych sposób radzenia sobie z nadmiarem vaty o poranku!
Trzeci sposób, czyli spisywanie podszeptów duszy jest na pozór podobny do porannych stron – dla mnie ma jednak inne znaczenie. Poranne strony dotyczą głównie natrętnych myśli, kłębiących się tuż pod skórą. Podszepty duszy to dla mnie rytuał spisywania wglądów, których doświadczam. To może być znaczący sen, coś, co przyszło do mnie podczas medytacji, albo jakieś wielkie pragnienie mojej duszy, który w ciszy poranka do mnie przyszło, a ja chcę, by zostało wysłuchane, chcę mu zrobić miejsce – spisuję je wtedy w zeszycie – czesto tym samym, co do porannych stron (gdybym mogła, miałabym każdy zeszyt do czego innego i nie miałabym wtedy już miejsca na nic innego, tylko na te zeszyty).
To trzy moje ulubione praktyki związane z medytacją. Nadal nie trwa to dłużej niż 15-20 minut.
PRYSZNIC
Prawdopodobnie byłoby świetnie, gdybym rano miała czas na automasaż ciepłym olejem. Ajurweda poleca sezamowy (vata), kokosowy (pitta) lub gorczycowy (kapha). Mógłby być wzbogacony olejkiem eterycznym. Masaż bardzo skutecznie obniża vatę. W przypadku gdy masaż całego ciała nie jest możliwy, zaleca się przynajmniej masaż stóp, uszu i głowy. No i piszę o tym, bo może zechcesz spróbować. Ja nigdy nie znalazłam tyle czasu i samozapału. Zamiast tego, chwytam za szczotkę i szczotkuję się na sucho. Uwielbiam ten rytuał. Potem szybki prysznic i jestem gotowa na śniadanie.
CIEPŁE ŚNIADANIE PRZYGOTOWANE W SPOKOJU
Mam jeszcze czas na ugotowanie śniadania na ciepło. Nie przepadam za słodkimi śniadaniami, a kiedy zbyt późno zjem zbyt dużą kolację, w ogóle nie mam apetytu rano. Jeśli jednak na kolację zjem zupę, a o 22:00 jestem w łóżku, ok. 8:00 mam już wilczy apetyt! Lubię śniadania białkowe, często wybieram jajka z komosą lub kuskusem i warzywami. Czasem to będzie owsianka na słodko, innym razem kasza manna na słono. Staram się, żeby śniadanie było ciepłe i sycące. Jeśli piję kawę to dopiero po zjedzeniu posiłku.
Jeśli jestem na wyżynach silnej woli, zamieniam kawę na coś innego – kawę zbożową lub mieszankę od Cosmic Pantry. Według Ajurwedy kawa jeszcze bardziej rozregulowuje vatę, dlatego nie poleca się picia kofeiny, mocnych herbat, ale też pobudzaczy w stylu yerba mate (więcej na ten temat piszę tu (klik). Chwilę trwa dostrzeżenie zmiany energii na subtelnych poziomach. Kofeina mimo szeregu prozdrowotnych właściwości przez Ajurwedę uważana jest za niekorzystną. Sztucznie reguluje wypróżnienia, podrażnia żołądek, stymuluje i pozwala czuć przypływ energii, której realnie się nie ma! Ajurweda raczej skłaniać nas będzie do mądrego budowania własnej energii niż wyzwalania jej skoków za pomocą pobudzaczy takich jak kofeina, teina czy cukier. Możesz spróbować ograniczyć lub odstawić kawę i sprawdzić, czy później po wypiciu mocnej małej czarnej zauważasz trzęsienie się rąk, kołatanie serca, wzrost lęków lub niepokoju, albo wybuchy złości.
Jeśli jednak pić kawę to właśnie po dobrym, sycącym śniadaniu. I pić ją z dziką rozkoszą, bez wyrzutów sumienia! Ja swoją parzę w kawiarce i dodaję do niej cynamonu i kardamonu.
I to już wszystko! Taki poranek sprawia, że jestem wypoczęta, radosna i spokojna. Nie obserwuję rano social mediów, nie czytam newsów i nie sprawdzam maili. Czuję ogromną różnicę przy takim trybie życia, a przy tym, czym żyję teraz – budzę się wsypana, ale późno, robota idzie mi wolno i nie mam w ogóle czasu na te rytuały, które wymieniłam lub robię je z doskoku, a cały dzień jest chaotyczny i przeżywany w pośpiechu.
Dużym wyzwaniem było dla mnie zrezygnowanie ze wspólnych porannych rytuałów, które dzieliłam z partnerem (a które teraz na powrót tak łatwo kultywuję) – mowa o kawie pitej jeszcze w łóżku (na pusty żołądek), oglądaniu filmów do nocy i luksusie zasypiania razem (późno w nocy) i budzenia się razem późnym porankiem. Bardzo łatwo przejmuję nawyki innych, jednak te mi nie służą (choć są bardzo przyjemne).
Perfekcyjny poranek dawał mi piękne 1,5 godziny, zanim ruszę do pracy na pełnych obrotach, Luna zacznie domagać się wyjścia, a partner zechce zjeść ze mną śniadanie. Dzięki temu, że traktowałam poranki, jako me-time nie czułam też, że muszę ściśle przestrzegać praktyk i pozwalałam sobie na wysłuchanie siebie. Co dziś potrzebuje więcej uwagi? Ciało? Dusza? Głowa? Dawało mi to wielki spokój i było krzepiące. Brak sztywnego planu pozwalał mi też dostosowywać poranne rytuały do tego, ile miałam czasu.
To, co różniło mój perfekcyjny poranek od dawnego poranka, kiedy również wstawałam o 6:30 to rezygnacja z makijażu i szykowania się i brak konieczności dojazdu do pracy. Teraz jestem tak rozkochana w mojej idealnej porannej rutynie, że nawet pracując z biura (na co liczę, jak tylko skończy się epidemia) jestem gotowa wcześniej kłaść się spać, byle tylko mieć czas na powolny rozruch rano.
Zachęcam Cię do wypróbowania moich sposobów lub podzielenia się ze mną swoimi. Dopóki nie spytałam na girl gangu o poranne wstawanie, wydawało mi się, że wszyscy żyją tak jak ja, a czas dla siebie rano, to jakaś wydumana historyjka idealnych dziewczyn z Instagrama. Okazało się jednak, że naprawdę wiele kobiet pracujących w biurze wstaje wcześnie rano, bo ceni ten czas i bo chce chodzić spać wcześnie z powodów swojego komfortu i zdrowia. Bardzo mnie tym zainspirowały i mam nadzieję, że ja zainspiruję Ciebie!
Jeśli chcesz czytać więcej artykułów, otrzymać dostęp do wellnessowych podcastów i pomóc mi częściej pisać otwarte teksty na bloga, wesprzyj mnie na Patronite:
6 komentarzy
:)) Do mojej listy chcę dopisać od Ciebie poranne rozwijanie maty – koniecznie! Czekałam na zmianę czasu i więcej słońca, aby móc to wprowadzić do mojego poranka. Ja – czysta vata – za radą mojego lekarza ajurwedy, przez całą jesień i zimę gotowałam sobie rano również ciepłe i świeże jedzenie do termosów – bajka! Musiałam wcześniej wstać, ale świadomość dbania o siebie – bezcenna :)) Rano, jeśli nie ma się czasu na rozkładanie maty, dobrze jest posłuchać mantr nawet takich skocznych, przy których ciało rwie się do delikatnego i spokojnego bujania 🙂 Polecam również słuchanie mantr wieczorem i medytację oddechową, by szybciej zasnąć :))
Fantastycznie, wiecej o ajurwedzie!
Mi właśnie obecna sytuacja jakoś radykalnie obniżyła vatę i bardzo tego nie lubię. Pewnie to wynika z tego, że jestem zupełnie sama i nie spotykam żadnych ludzi, więc też nie mówię, nie komunikuję się. Pierwszy raz w życiu mam tak, że czuję się kompletnie nie twórcza, nic ze mnie nie wychodzi, nawet poranne strony. To strasznie dziwne, przykre uczucie. Zdarzały mi się już w życiu 8takie kilkutygidniowe samotności i milczenia, ale nigdy to nie działało w taki sposób. Za to moja pitta szaleje. Robię wszystko co mogę, żeby ją obniżyć, już nawet jem tylko to okropne bezsmakowe jedzenie dla pitty, ale niestety nie udaje mi się jej wyregulować. Co do rytmu, przetestowałabym to wstawanie o świcie, ale trochę nie chce psuć sobie codziennego rytmu, który muszę mieć jak chodzę do pracy (ciąglę łudzę się, że lada dzień tam wrócę). Kończę pracę między 23 a 2 w nocy, więc normalnie wstaję o 9 i na razie się tego trzymam, budzę się dokładnie punkt 9 bez budzika i chyba nie chcę tego popsuć. Rano robię baletową rozgrzewkę i masarz twarzy. Mam bardzo rozbudowany, skomplikowany rytuał urodowy na twarz z wieloma kosmetykami, ćwiczeniami i masarzami dłońmi i różnymi narzędziami i łączę to na swój sposób z medytacją. Taką normalną medytację robię już w grupie w pracy, a teraz nie chcę bo trochę się boję w obecnym stanie. Zapisuje też sny jeśli czuję, że były znaczące. No i mam osobnny zeszyt do wszystkiego ze wszystkimi spię i mogę zbudować z nich mur na wypadek ataku zombie. Nie polecam.
Własnie zrozumiałam, że jak normalnie robię poważną medytację 3 razy dziennie po 40 minut plus jogę plus pół godziny sufickiej w ruchu, a teraz cośtam sobie pooddycham przy masowaniu twarzy 15 min rano i wieczorem, to może mieć to całkiem serio wpływ na to jak się czuję. Dzięki, nie wpadlabym na to.
Dzięki, super post
Przykro mi, że tak się czujesz! Jeśli obecna rutyna Ci odpowiada to pewnie, że nie warto jej psuć! Też mam nadzieję, że wszystko wróci do normalności niedługo 🙂