Dawno, dawno temu wydawało mi się, że robię dla swojej skóry wszystko, żeby była zdrowa, a ona jak na złość wygląda jak kotlet mielony. Moje starania połączone z efektem wywoływały we mnie wielką frustrację. Zawsze zmywałam makijaż przed snem, nie używałam silikonowych baz, myłam regularnie pędzle, próbowałam wyeliminować z diety, a to nabiał, a to gluten, a to ostre przyprawy, ale efektu nie było.
Wszystko zmieniło się, kiedy pisząc artykuł o skin coachingu, skorzystałam z usług Bożeny Społowicz. Jej proste rady i radykalne wyrzucenie 3/4 zawartości mojej łazienki i kosmetyczki uczyniły cuda! Potem dość długo współpracowałam z Bożeną, pomagając jej dzielić się wiedzą z innymi, siłą rzeczy przysuwając od niej wiedzę i chłonąc jej doświadczenie.
To Bożena nauczyła mnie, że prosto znaczy lepiej, oraz że informacje to nie to samo, co wiedza.
Moja skóra do dziś miewa lepsze i gorsze dni, ale ten najgorsze dziś, są dniami, o których kilka lat temu mogłabym pomarzyć, wyobrażając sobie moją idealną skórę.
HISTORIA MOJEJ DIETY
Wspominam o tym, bo tak jak kilka lat temu dochodziłam do porządku ze swoją skórą, tak teraz dochodzę do porządku ze swoim trawieniem i sposobem, w jaki się odżywiam. Mądrość Bożeny sprawdza się też tu – mniej znaczy więcej, prościej znaczy lepiej, super składniki są super, ale to proste zasady, które praktycznie nic nie kosztują, są nomen omen na wagę złota. Choć nie przedstawiam się jako wegetarianka, prawdą jest, że od ok. 15 lat nie jem mięsa. Przez ten czas robiłam bardzo dużo głupich błędów żywieniowych i nauczyłam się kilku rzeczy – dziś chcę Ci o nich opowiedzieć. Nie jestem dietetyczką, to moja osobista historia i własne spostrzeżenia, nie traktuj ich więc jak rad.
CZEGO NAUCZYŁAM SIĘ O ZDROWYM ODŻYWIANIU PRZEZ TE WSZYSTKIE LATA:
DIETY POLEGAJĄCE NA RADYKALNEJ ELIMINACJI BARDZO DUŻEJ ILOŚCI SKŁADNIKÓW NIE SĄ KORZYSTNE. O ile nie jest to dieta lecznicza, o ile nie mamy silnej alergii lub nietolerancji, nie ma potrzeby, żeby poddawać się modzie na wykluczanie kolejnych i kolejnych składników ze swojej diety.
♥
NIE MA JEDNEJ DIETY DOBREJ DLA WSZYSTKICH. Z pewnością 10 lat temu uważałam inaczej. Naprawdę sądziłam, że absolutnie każdy może i powinien zrezygnować z jedzenia mięsa. Był czas, że uważałam, że weganizm jest najlepszy, miałam też przygodę z surową dietą (niech mnie gęś kopnie). Nadal nie jem mięsa (ale nie przedstawiam się, jako wegetarianka). Nie chcę jeść mięsa i mam wiele dobrych powodów, dla których go nie spożywam (ekonomicznych, zdrowotnych i ekologicznych). Unikam jednak jak ognia porad jednej diety, która ma zbawić wszystkich (nieważne czy jest to weganizm, raw czy paleo). Obserwowałam też różnych eksperymentujących z dietą znajomych i widywałam bardzo opłakane skutki tych eksperymentów. Dziś myślę, że po pierwsze różni ludzie powinni jeść różne rzeczy – zależnie od stanu zdrowia, możliwości strawienia danego pokarmu, pory roku i klimatu, w którym żyją. Z powodów ideologicznych rezygnuję z jedzenia mięsa, jednocześnie mam świadomość i zgodę na używanie go w celach leczniczych. Nigdy jeszcze nie musiałam tego robić, ale gdyby wymagało tego moje zdrowie – byłabym na to gotowa.
♥
SUPERFOODSY SĄ OK, ALE TEŻ TROCHĘ PRZEREKLAMOWANE. Nie wątpię w moc poszczególnych jagód, owoców, zbóż czy nasion. Sama wspieram się adaptogenami i ziołami, jednak dziś nie rzucam się na te nowinki tak kompulsywnie. Superfoodsy może i są super, ale to też po proostu biznes. Mogą pomóc, ich kupowanie i spożywanie może być przyjemne, ale nie od nich zależy tak naprawdę zdrowie mojego ciała.
♥
NAJWAŻNIEJSZE CZYNNIKI ZWIĄZANE ZE ZDROWYM ODŻYWIANIEM SĄ PROSTE I TANIE. I bardzo niedoceniane. Moim zdaniem są to: znajomość swojego ciała i jego aktualnych potrzeb, rytm, regularność, uważność, sezonowe jedzenie, proste połączenia składników, okna czasowe pomiędzy posiłkami. (Trochę też pisałam o tym TU).
♥
DOBRE ŁĄCZENIE SKŁADNIKÓW. No właśnie! Dawniej łączyłam wszystko ze wszystkim. Eksperymentowałam w kuchni jak dziecko, uznając, że zasad nie ma. Mam na swoim sumieniu zarówno zielone koktajle z melonem, jak i sałatkę z arbuza z surową cebulą i fetą. Często w jednym daniu używałam bardzo wielu bardzo różnych składników (np. w buddha bowlach), których przy moim mizernym trawieniu nie byłam w stanie przerobić. No i jak to jest? Jem zdrowo, tak bardzo zdrowo, a tu ciąża spożywcza, wzdęcia, brzuch boli, waga skacze…
♥
OBJADANIE SIĘ NA NOC NIE SŁUŻY. Nawet jeśli kocham biesiadować, muszę przyznać, że połączenie wieczornej gastrofazy i lodówki nie jest dobre. Teraz unikam okazji do nocnego obżerania się i… no cóż, jestem zdecydowana rezygnować z imprez, żeby tylko nie skończyć w ten sposób, bo kiedy na nie trafiam, nie umiem się powstrzymać. To oczywiście wyklucza mnie z pewnych środowisk, ale coraz mniej mi w związku z tym żal szczerze mówiąc. Jednak ta lekcja przywodzi mi na myśl kolejną…
♥
NIC GORSZEGO NAD NEOFITĘ I RADYKAŁA. Świat bywa dostatecznie smutnym miejscem, żeby jeszcze katować siebie (albo innych) neofickim i radykalnym ględzeniem o diecie. Są ludzie, którzy kochają się ograniczać, katować, głodzić, być od linijki i używają tej swojej samodyscypliny, jako podium, na którym mogą stanąć i moralnie się wywyższać. To mogą być weganie, to mogą być zapaleńcy TCM czy Ajurwedy, albo innej maści „oświeceni”. Zasadniczo nie polecam ani nimi być, ani z nimi być.
♥
JESZCZE KILKA PROSTYCH RYTUAŁÓW, które mają znaczenie. To oczywiście powolne przeżuwanie. To jedzenie w ciszy, niekłócenie się nad talerzem, niescrollowanie telefonu, nieoglądanie TV i nieczytanie. Ładnie podane jedzenie również jest wskazane.
♥
JESTEM TYM, CO STRAWIĘ, A NIE TYM, CO JEM. Długo mówiło się o tym, że jesteśmy tym, co jemy, a potem okazało się, że to niespecjalnie prawda. Jesteśmy tym, z czego nasze ciało może zrobić użytek. Przy problemach z trawieniem, możemy jeść super bio i organik, a i tak mieć niedobory, być niedożywionym i czuć się źle. Trawienie i wchłanianie to procesy, które nadal u mnie szwankują i wciąż staram się wykaraskać z tej opresji. Poświęcam więc sporo czasu na dbanie o zdrowie moich jelit…
♥
NIE WSZYSTKO, CO ZDROWIE, JEST ZDROWE ZAWSZE I DLA KAŻDEGO. Kiedy źle przeprowadzona kuracja lekarska rozwaliła mi jelita i upośledziła ich działanie na lata (witajcie antybiotyki, grzybice, infekcje, niestrawność i absolutnie wszystko inne z wahaniami wagi włącznie) rzuciłam się na kiszonki, zakwasy z buraków i inną żywność, która miała mi pomóc. Jaka szkoda, że w tamtym momencie, przy moich problemach z układem trawiennym ostre, kwaśne i fermentowane jedzenie zaostrzyło mój stan, a ja naprawdę nie rozumiałam, co się dzieje, przecież karmię dobre bakterie!
♥
GOOD VIBES ONLY. Nie rozmawiam o tym z dietetykami, lekarzami ani w ogóle nikim poza moim partnerem – jedzenie to coś więcej niż kalorie, witaminy i mikro i makro elementy. Jedzenie ma swoją wibrację, swoją energię i my jesteśmy na nią czuli. Staram się nie gotować w złości, minimalizuję używanie pożywienia z puszek oraz mrożonego. Kocham jeść na mieście, ale najlepiej się czuję, kiedy jem domowe jedzenie. Dla wielu ludzi to może być niezrozumiałe, ale dla mnie jest ważne. Bardzo wyraźnie czuję, że każdy składnik, każda technika, każda przyprawa ma swoją energię, wnosi coś specjalnego, przemienia potrawę na swój sposób i jestem uważna na te subtelności, choć nie zobaczysz ich pod mikroskopem.
♥
SŁUCHANIE CIAŁA NIE ZAWSZE PROWADZI DO DOBREGO. Dawniej wydawało mi się, że przecież moje ciało jest mądre i ono wie, jak robić rzeczy! Wie jak menstruować, wie jak się kochać, wie jak rodzić dzieci i wie, czego potrzebuje do jedzenia. Dziś oczywiście nadal uważam, że te wszystkie informacje mamy w sobie zapisane i że działanie w zgodzie z tą mądrością pozwoliłoby nam żyć w zdrowiu. Problemik – jesteśmy tak daleko od siebie, że nie mamy dostępu do tej intuicji. Tzn. może Ty masz, ale ja na pewno nie! Do niedawna zalewałam się kawą, uważałam, że jestem nocnym markiem i że wystarczy mi 6,5 h snu na dobę. Pokarmy, sposoby wypoczynku i inne tego typu rzeczy nie zawsze łączą się w duet chęć + dobrostan. Według Ajurwedy podobne przyciąga podobne. Im więcej mamy harmonii, tym łatwiej nam ją zachować. Im jednak jesteśmy dalej od siebie, im bardziej lecimy po bandzie…, tym bardziej lecimy po bandzie. Chcemy jeszcze więcej tego samego. To nie oznacza, że nie można wrócić do słuchania ciała, oznacza to tylko, że być może ciało podpowiada nam rzeczy, których go nauczyliśmy złym stylem życia, a nie te, które podpowiadałaby mu jego mądrość.
Jeśli chcesz pomóc mi publikować więcej przepisów i tekstów na temat jedzenia, wesprzyj mnie na Patronite. W podziękowaniu dostaniesz dostep do tekstów premium i dodatkowych podcastów.
9 komentarzy
Dziękuję!
Jejku i co z tymi jelitami? Też rzuciłam się na kiszonki, kombuche (ma-sa-kra), a efekty bardzo różne…co najbardziej pomogło Ci na uspokojenie jelit?
Hej! Bardzo ciekawy wpis. Interesuje mnie jeszcze, jaki udział w Twojej drodze żywieniowej miała ajurweda oraz jakimi wskazówkami czy zasadami się teraz kierujesz i dlaczego?
Joanna – Ajurweda najpierw dała mi jakieś tam pojęcie o tym, co mogłabym zmienić i były to mikrorady dotyczące jedzenia sezonowego, konsystencji, dobrych dla mnie smaków itp.
Teraz jednak zagłębiam się w to dużo głębiej, ale wciąż testuję na sobie. Przykład:
1. Powierzchowne rozumienie Ajurwedy i diagnozowanie się jako vata doprowadziło mnie do używania takiej ilości rozgrzewających przypraw i technik, że przegrzałam się totalnie i doprowadziłam na zaburzeń typu pitta (zgaga, palenie w żołądku, problemy ze zbyt mocnym trawieniem itp itd).
2. Dziś, mądrzejsza o tę wiedzę, umiałam już spacyfikować pittę i zmniejszyć opisane skutki uboczne, ale się nie wychłodzić – mam ciepłe stopy i dłonie, rzadziej boli mnie brzuch, a jednocześnie nie czuję tego palenia i nie pocę się jak śmierdziel 😛
3. Nadal nie jest doskonale – zima sprzyja jedzeniu ciężkich i tłustych rzeczy i po mnie zawsze to widać. Mam cellulit i trochę dodatkowych kg, ale żeby zmniejszyć kaphę wybieram też inne metody niż tylko dieta (choć tę też już zaczynam wdrażać w pewnych aspektach).
Hej! 🙂 czy planujesz rozwinięcie tych tematów w dalszych postach? Ja bardzo chętnie poczytalabym o dobrych łączeniu składników i pokarmach wzmacniających trawienie, rozwiniętym wątku o jelitach i więcej ajurwedy ❤
Tak, niewątpliwie będę pisać o tym więcej 🙂 na razie testuję na sobie i sprawdzam, czy to co mówi Ajurweda działa i jak działa. Nie spamuję Ajurwedą bo uczę się i najpierw sprawdzam na sobie, chcę to poczuć, a nie tylko się tego nauczyć 🙂 dlatego potrzebuję jeszcze czasu zanim obficiej zacznę się dzielić.
Dzięki za odpowiedź, muszę się wgłebić w temat 🙂
Ja uwierzyłam w surową dietę i próbowałam nią leczyć jelito drażliwe. Było coraz gorzej ale przecież organizm sie oczyszcza więc musi być gorzej, prawda? Irydolog do którego w desperacji się udałam złapał się za głowę i zalecił wszystko gotowane plus zioła. Jest duża poprawa. Dlatego podpisuję się pod tym co napisałaś. Nie wszystko co zdrowe dla każdego.
No ja też miałam problemy z trawieniem np. ale korzystałam z surowych warzyw i owoców, ze zbyt wielu rzeczy jedzonych na raz, albo przeciwnie – wchodziłam w jakieś monodiety, w myśl, że „skoro to tylko brokuł na parze, na pewno nie będę czuła się po nim źle”. No niestety… to tak nie działa 🙂