życie w zachwycie

Był ostatni dzień października. Szłam z Luną na spacer, zmęczona emocjonalnie jak nieszczęście i z myślą, że są dni, a nawet tygodnie, kiedy ciężko jest znaleźć coś, co jest promyczkiem światła. Jedną głupią myśl, której warto byłoby się uchwycić. Mój umysł coraz mniej potrafi się jednak zamartwiać i jego skłonność do rozpraszania się, działa teraz na jego korzyść. Najpierw zobaczyłam, jak pięknie zieloną macką bluszcz oplata uliczną latarnię w starym stylu. A potem, że na samym końcu ulicy, którą idę, nad kamienicami przebija księżyc tak mały i blady, jakby był namalowany na kartach dziecięcej książki. W pierwszym odruchu chciałam to sfotografować, w drugim przypomniałam sobie czasy, gdy wszystko, co mnie dotykało, przepuszczałam przez słowa, a nie przez niewyraźne zdjęcia zrobione telefonem. To był mój pierwszy zachwyt dziś.

Kolejny, ciężki jak kołdra obciążeniowa, która miło otula ciało, przynosząc poczucie bezpieczeństwa jest zachwyt nad przyjaźnią. Przyjaźń jest często mniej doceniana niż miłość romantyczna, a przecież jest tak ważna. Zwłaszcza ta liczona w dekadach. Pierwsze wspólne razy, świadkowanie swoim rodzinom pochodzenia, kolejnym relacjom, domom, pracom. Wspólne żarty lub obszary zainteresowań, sposób odczuwania lub preferencje. A u moich przyjaciół to często bardzo wiele różnic. Linii, które może innych odgradzałyby od siebie, ale nas łączą, tworzą skomplikowany i piękny rysunek, który razem nie tylko tworzymy, ale i podziwiamy. Gdzie jestem ja z moimi dziwactwami, a gdzie ty? Co robimy podobnie, a co całkiem inaczej? Czy będziemy się od siebie uczyć, czy raczej po prostu wzajemnie sobą cieszyć? Czy ta różnorodność jest naszą mocą, czy słabością? Moi przyjaciele rozsiani są po Polsce i po świecie, ale w jesienne, ponure i trudne wieczory idąc i szurając liśćmi, myślę właśnie o nich. I jest mi ciepło na sercu.


Delight to zbiór esejów autorstwa J.B. Priestleya, które powstawały w 1949 roku w nieciekawej, brytyjskiej, powojennej rzeczywistości. Pomysł ten zrecyklingowała Hannah Jasne Parkinson, której książką Drobne Przyjemności zostałam obdarowana i… o ile pomysł mnie zachwycił, o tyle wrażliwością językową i sposobem odczuwania świata znacząco się od autorki różnię. Zainspirowana, postanowiłam jednak zapoczątkować serię poniedziałkowych wpisów na temat małych zachwytów, do której mam nadzieję i Wy się przyłączycie, kiwając ze zrozumieniem głowami lub wymieniając w komentarzu własne zachwyty z minionego tygodnia. Wierzę, że ustawienie rejestru na małe cuda codzienności może przynieść wiele ulgi i napawać nadzieją w postcovidowym świecie, w którym inflacja i wojna spędzają wielu sen z powiek. Odczarujmy razem poniedziałki naszymi mikrozachwytami! Do usłyszenia za tydzień.


...

Leave a Reply

.