Mój umysł lubi rzeczy wyrwane z kontekstu. Napis na murze, jak myśl, którą nieznajomy chce podzielić się z Tobą w nagłej potrzebie bliskości. Cytat z książki, zapisany gdzieś na skrawku papieru, nie pamiętam zupełnie, czego to dotyczył, ale nadal chwyta za serce. Fragment piosenki lub audycji radiowej, kiedy przechodzę w letni wieczór pod oknami nieznajomych, ale najlepiej — nieznajome miasta.
Ten pierwszy poranek w lizbońskim hostelu, w którym powietrze stało całą noc i rano czułam się jak kiszony ogórek. Wyszłam na wąski balkonik napić się paskudnej kawy i oglądać dachy budynków. Lizbońskie powietrze pachnie inaczej, mam przed sobą przynajmniej pół dnia i mogę po prostu zabłądzić. Siedzieć na fontannie, oglądać fale i mewy, wyłapywać architektoniczne detale. Nie czeka mnie nic, prócz popołudniowego autobusu jadącego w dół kraju. Nie mam tu psa, partnera, dzieci ani nawet roślin, które trzeba podlać. Nie mam ze sobą komputera. Nie ma nic, co kojarzyłoby mi się z czymkolwiek innym. Po prostu jestem wyrwana z kontekstu, z nurtu codziennych, powtarzalnych zdarzeń i chociaż zapłacę za to porzucenie rutyny później, teraz także coś zyskuję: świeżość w głowie, zaciekawienie, przestrzeń. Widzę nagle siebie innym okiem. Może coś zmienię? Zrobię przemeblowanie? Napiszę nową książkę? Czego chcę się nauczyć? Z kim teraz chcę się widywać? Poza kieratem codziennych obowiązków wyrwana z nawiasu doklejona do innego krajobrazu, języka, tłumu jak w kolażu o temacie „mapa marzeń” wymyślam siebie na nowo, bujam w obłokach, albo nie robię nic, po prostu się przyglądam światu jak dziecko. Pierwszy raz. Ze zdziwieniem, ciekawością, w zachwycie.
Delight to zbiór esejów autorstwa J.B. Priestleya, które powstawały w 1949 roku w nieciekawej, brytyjskiej, powojennej rzeczywistości. Pomysł ten zrecyklingowała Hannah Jasne Parkinson, której książką Drobne Przyjemności zostałam obdarowana i… o ile pomysł mnie zachwycił, o tyle wrażliwością językową i sposobem odczuwania świata znacząco się od autorki różnię. Zainspirowana, postanowiłam jednak zapoczątkować serię poniedziałkowych wpisów na temat małych zachwytów, do której mam nadzieję i Wy się przyłączycie, kiwając ze zrozumieniem głowami lub wymieniając w komentarzu własne zachwyty z minionego tygodnia. Wierzę, że ustawienie rejestru na małe cuda codzienności może przynieść wiele ulgi i napawać nadzieją w postcovidowym świecie, w którym inflacja i wojna spędzają wielu sen z powiek. Odczarujmy razem poniedziałki naszymi mikrozachwytami! Do usłyszenia za tydzień.