Gazety wprost prześcigają się w poradach jak żyć, jeść, spać, wypoczywać, chudnąć, malować się i jakiego kremu używać. Jestem dość szczęśliwa, że ten temat mnie już nie dotyczy.Dlaczego? Bo… wyluzowałam. Wraz z nowymi znajomymi, zmianą trybu pracy (nie pracuję już w biurze, ale w domu) i wzrostem świadomości pewnych zjawisk, zmiany nastąpiły naturalnie i nie miały w sobie nic z planu wklepanego w bullet journal. Wcale nie zarzekam się, że to już ostatnia wersja tego co ze sobą robię. To wersja na dziś. I bardzo mi służy. Chcesz dowiedzieć się więcej? Pomyślałam, że to po prostu dla Ciebie wypunktuję:
1 NAKŁADAM MINIMUM PRODUKTÓW NA SWOJĄ SKÓRĘ. To oznacza, że bardzo wyjątkowo się maluję (lubię to, ale nie widzę powodu by malować się siedząc przed kompem w domu, mój mężczyzna woli mnie nieumalowaną, a mój stan cery na to pozwala) również w pielęgnacji stosuję się do tej zasady. Mało makijażu oznacza mało demakijażu. Kremu używam kilka razy w tygodniu i jedynie na dzień. Biorąc prysznic myję miejsca strategiczne i nie szoruję żelami całego ciała. Używam Babydream z pompką, rossmanowskiego. Ma prosty skład i nie jest przepakowany chemią. Przestałam malować paznokcie (za dużo się przemieszczam i nie chcę targać ze sobą lakierów i zmywacza). Mam minimum o prostych składach. Kosmetyki do pielęgnacji skóry twarzy są drogie, ale bardzo dobrej jakości. Obecnie testuję Ilua.
2 DBAM O SWOJĄ SYLWETKĘ. Mam tu na myśli wizyty u mojego osteopaty Sławka ze Strefy Zdrowia. Masaż powięzi, rozluźnianie napięć w ciele i korygowanie tego, co pokrzywione latami pracy przed komputerem, sprawiło, że zapomniałam czym jest ból kręgosłupa. To jedne z lepiej zainwestowanych pieniędzy w moim życiu.
3 NIE CHODZĘ NA PSYCHOTERAPIĘ. Nie dlatego, że w nią nie wierzę. Psychoterapia bardzo mi pomogła, ale czuję, że dostałam już wszelkie potrzebne narzędzia, żeby dalej radzić sobie sama. Nie chcę być uzależniona od pomocy z zewnątrz, bo mam świadomość, że napięcia i problemy są zawsze obecne w życiu. Tak jak jest czas żeby opuścić swoich rodziców, jest też czas, żeby opuścić gabinet terapeuty.
4 PRZESTAŁAM ĆWICZYĆ. były czasy kiedy chodziłam 4 razy w tygodniu na pole dance i 3 na jogę. Teraz wierzę w umiarkowany, ale nieustanny ruch. Nie mam windy więc kilka razy dziennie wchodzę po schodach. Po zakupy i załatwić drobne sprawy na mieście jeżdżę na rowerze. Tam gdzie mogę, chodzę pieszo. Poza tym zaczynam dzień od 10 minut jogi lub rozciągania. Zamierzam zwiększyć ten czas do 30 min lekkiego rozciągania i rozluźniania ciała. Trochę poczułam, że tak promowane w kampaniach dążenie do łamania swojego limitu, było przemocowe wobec mojego ciała. Te wszystkie crossfity, bardzo wysiłkowe treningi, restrykcje nie mają w moim odczuciu zbyt wiele wspólnego z miłością.
5 ODŻYWIAM SIĘ INTUICYJNIE. Przestałam już wierzyć w tysiąc pomysłów na zdrowie. Słucham siebie, bo wiem, że wiedza choć przydatna, nie załatwia sprawy za mnie. Finalnie wszystkie decyzje dotyczące mojego ciała są moje. Dlatego nie kupiłam kolejnego blendera kielichowego, żeby robić zielone szejki. Większość moich posiłków jem na ciepło. Nie popijam ich wodą. W ciągu dnia pijam dwie lub trzy kawy, bo bardzo lubię pić kawę. Unikam niepotrzebnego cukru i jedzenia oraz picia pozbawionego sensu i znaczenia (paluszki, żelki, woda smakowa, napoje gazowane). Kiedy mam ochotę na nabiał, jem nabiał. Staram się jeść sezonowo i nie skupiam się na superfoodsach. Lubię proste posiłki. Jem ok 3 posiłków dziennie, bo to sprawia, że czuję się najlepiej.
6 SUPLEMENTUJĘ. Zażywam regularnie probiotyki i naturalne witaminy, wciąż wspierając moje ciało po ciężkiej wiośnie, którą przeszło. Zrobiłam odpowiednie badania i skonsultowałam się ze specjalistami. Nie zażywam nic w ciemno.
7 PROWADZĘ ZRÓWNOWAŻONY STYL ŻYCIA. Staram się znaleźć równowagę pomiędzy aktywnością i odpoczynkiem, podróżami i atrakcjami a spokojem i byciem w domu. No i chyba przede wszystkim jestem dla siebie łaskawsza. Nie biczuję się kiedy nie mam kompletnie siły zrobić tego, co miałam zaplanowane. Czasem muszę odespać, pomilczeć, żeby za dwa dni znów wrócić pełna siły i energii do działania. Ta równowaga bardzo się dla mnie sprawdza.
8 PIJĘ ZIOŁA. Różne. Ostatnio werbenę cytrynową i ziele Damiana. Poza ziołami i niesłodzonymi herbatkami, popijam wodę w temperaturze pokojowej (żeby nie osłabić trawienia).
9 ZACZĘŁAM GOTOWAĆ WIĘCEJ ZUP. Nie przepadam za zupami, bo ni to picie, ni jedzenie. Nie ma mowy, żeby zupa zastąpiła mi obiad, a jej przygotowanie zajmuje często tyle samo czasu. Lubię jednak jeść je na obiad lub kolację. Uciekam od chleba ostatnio i to mój sposób na zwiększenie podaży warzyw w mojej diecie.
10 SPĘDZAM CZAS SAMA ZE SOBĄ. To pozwala mi zdystansować się do świata i poukładać sobie wewnętrzny bałagan. Uspokaja mnie.
Właściwie wszystko sprowadza się do tego, że wyluzowałam i przestałam traktować się przedmiotowo. Nie jestem już swoim projektem, nie zamierzam mieć brzucha marzeń, wypukłego tyłka, ani nierozdwojonych końcówek włosów. Czuję się bardzo dobrze. Moje zdrowie się poprawia. Jestem ciekawa jak jest u Was. Ciśniecie? Odpuszczacie?
Zdjęcie autorstwa Agi Wanat. Ja i Ewa upiększamy się prowizorycznie po wyjściu ze stodoły, na jednym z osiędbaniowych girlcampów.
22 komentarze
B., czuję mega spokój w opisie Twojego akutalnego osiędbania. I miłości do siebie, to super ! Paznokcie bez lakieru dużo rozmów ze sobą i się przytulania to moja ost zajawka, mniam 🙂 pozdrawiam !
Hmmm bardzo bardzo brzmisz jak ja 🙂 Wszystko się zmienia kiedy zmieniamy perspektwyę, i patrzymy na siebie z czułością miast jak na „projekt”. Bardzo się z Tobą zgadzam i w sumie w każdym punkcie czytam swoje przemyślenia aktualne. Dodałabym udział w „kolejnych warsztatach rozwojowych”, takie kręcenie się w kółko i poleganie na haju „po”, od warsztatu do warsztatu. Przepadam za czasem sam na sam ze sobą, serio, otulona kocami z kubkiem ziołowej ciepłej herbaty 🙂 I uwielbiam moje momenty „social”, pewnie po równo 😉 jednak ta milcząca pustelnia jest mi niezbędna. Blum, jest dobrze, oby tak dalej , ściskam z Galway !
Najgorzej jak sami siebie potępiamy, wtedy nieważne co robimy, to nadając temu negatywny wydźwięk, potrafimy sprawić, że to zło na nas spada. Ludzie często robią rzeczy, których nie
chcą, mają sobie to za złe, a mimo to brną w to dalej. Po co? Jak mam zjeść fastfooda , to z przyjemnością, a nie wyrzutem, że jem niezdrowo.
Super, że kochasz siebie 🙂 to otwiera drzwi do wylewania miłości na innych!
ale reszty ciala w ogole nie myjesz mydlem tylko sama woda? zazdro z tą cerą, ja nadal muszę robić machę chociaż wiem, że jakbym z niej zrezygnowala szybciej zobaczylabym efekty pracy. no ale wszystko w swoim czasie, do niczego zmuszac się nie będę, mam nadzieję szybko dojść do etapu gołej twarzy (w sensie bez kremu bb i pudru)
Ja już jakiś czas odpuściłam, zero „bravo ja” i „ja – projekt”, ale też pilnuję, żeby nie było stagnacji i był przepływ. Przepływ informacji, ruchu, emocji, dobrego jedzenia, osiędbania, ludzi. Jak nie ma przepływu w jakiejś dziedzinie życia, to się robią starorzecza i muł się zbiera 😉
A co do paznokci, to ze dwa miesiące temu przerzuciłam się na manicure japoński. Ale też bez napinki, wtedy, kiedy mi się chce 😉
Przeczytałam to z ciekawością a to dlatego że mam podobne zdanie o zarzynaniu się na siłowniach – jakoś mnie od tego odrzuciło. Choć myślałam że sama wykluczyłam się przez to z życia fit to jednak wcale tak nie musi być… Dzięki za artykuł 🙂
Zuza – robisz sama czy w salonie? Robiłam kiedyś w salonie i były piękne i rosły jak szalone. Teraz mam ultrakrótkie więc to trochę mija się z celem, nie ma czego polerować, ale to prawda, że to świetna metoda.
Zuza – dokładnie tak! Nie chodzi wcale o zapuszczanie się. Można nie mieć makijażu czy pomalowanych paznokci, ale mieć piękną, wypielęgnowaną skórę i zawsze czyste, błyszczące włosy 🙂 Wcale nie chodzi o bycie brudasem.
Valerie – myję delikatnym żelem dla dzieci twarzy, szyję, pachy, intymę i stopy. Jak jest supergorąco tak jak teraz to jasne, raz dziennie przelecę też plecy i dekolt. Ale pozbyłam się tendencji do brania prysznica np 3 razy dziennie jak kiedyś – po nocy, przed treningiem, po treningu, przed snem. Ograniczyłam też stosowanie środków chemicznych do higieny intymnej. Co prawda nie jestem w stanie cały czas myć się tylko wodą (mam opór psychiczny) to zdecydowanie nie myję się chemią więcej niż raz dziennie jeśli chodzi o ciało, twarz zazwyczaj rano i wieczorem, czasem rano tylko obmywam twarz wodą i pozostawiam zostać naturalnemu filtrowi na twarzy – ale to wyłącznie kiedy się nie maluję.
Z używaniem żeli pod prysznic jest trochę tak, że skóra nie potrzebuje aż tak dokładnego mycia, żeby mydlić się po łydkach, brzuchu itp dwa razy dziennie. Im bardziej odzierasz ją z jej naturalnych warstw ochronnych tym niestety bardziej się przesuszasz, potrzebujesz balsamów i zaburzasz równowagę pomiedzy dobrym ii złymi bakteriami. Paradoksalnie można nawet myjąc się częściej, śmierdzieć bardziej.
Najlepiej robić tak jak się czuje, że jest ok, bez skakania na główkę w odstawienie wszystkiego. Ja zmieniłam detergenty na łagodniejsze i używam ich dużo mniej.
Daria – zdecydowanie! Nie jestme ortodoksem, ale grzeszę tylko na sposoby, z którymi nie czuję się źle. Lubię zjeść czasem burgera i frytki, za to mam totalne wyrzuty sumienia kiedy wracam do palenia. Dlatego właśnie nie palę. Jak grzeszyć to tak, żeby było to dobre dla duszy 🙂
Blum, sama robię ten manicure. To jest fajny, uspakajający rytuał. Poza tym lubię ten moment, kiedy paznokcie nagle stają się pięknie błyszczące i to ja to zrobiłam! 😉
Też mam ultra krótkie. Ale krótkie ładnie błyszczące też fajnie wyglądają. No i faktycznie pięknie i zdrowo rosną. Chyba od lepszego ukrwienia płytki paznokciowej z okazji robienia tego manicure (wiadomo, przepływ ;), musi się coś dziać).
Można sobie kupić od razu gotowy zestaw, obie pasty + polerki + pilniczki. Starcza na tysiąc pięćset trzy dziewięćset razy.
Tak mi się a’propos przepływu jeszcze coś skojarzyło: oszczędzanie poprzez zarabianie, a nie zarabianie poprzez oszczędzanie.
O tak! Jestem fanką i przepływu finansowego. Ogarniamy się z kasą, próbujemy sobie ukleić jakiś sensowny model dla 30 i 40 latków po przejściach haha. I też wychodzi nam, że nie ma co kisić, trzeba po prostu hajs robić. W dodatku, teraz kiedy jeszcze tego modelu nie mamy, ja nie kupuję głupot, czuję, że nie stać mnie na kupowanie rzeczy śłabej jakości. Kupuję tylko dobrobyt w wysokich cenach, ale spoko jakości i nie zagracam ani siebie, ani mieszkania. Co lubię!
Mój dziadek zawsze mawiał „jesteśmy za biedni na kupowanie tandety” 🙂
O a jak już ogarniecie ten model finansowy dla 30/40 latków to podzielisz się pomysłem ? Bo my też na tym etapie i każda wskazówka byłaby mile widziana?
Marcela – pewnie, chociaż chwilowo raczej możemy podzielić się radami jak żyć na minimalnym budżecie. Nasza sytuacja jest o tyle skomplikowana, że całkiem inaczej ogarniamy swoje finanse + ja jestem na czysto i nie mam żadnych zobowiązań, kredytów itp. czego zdecydowanie nie można powiedzieć o moim partnerze. Próbujemy złapać balans pomiędzy tym co wspólne a co nie.
Czy mogłabyś mi zdradzić jaki probiotyk oraz witaminy kupujesz?
Karina – probiotyk Sanprobi żółty. Tak mi fachowo doradzono. Jeśli chodzi o witaminy biorę Fuits&greens z This is bio, bo kiedyś bardzo poprawił już moje funkcjonowanie i jest naturalny z roślinek, a ja preferuję takie specyfiki.
Dzięki:) Skin coach też zrujnowała moje życie, z czego się niezmiernie cieszę i pomału zmieniam swoje nawyki.Pozdrawiam
Cieszę się, że Ci pomogła!
Poszlam o krok dalej i przestałam nosić stanik ??? bliźniaczki na wolności, wygoda, rozmiar na to pozwala i obecny okres w życiu też, może jakbym latała do pracy biurowej to byłoby gorzej, ale całe szczęście nie ma tego problemu ??
Nie ze wszystkim się mogę utożsamić, ale otworzyłaś mi oczy na używanie zdecydowanie mniejszej ilości kosmetyków do skóry. Na początku ciężko się przestawić z trój- albo czterostopniowego szorowania twarzy kilka razy dziennie różnymi kosmetykami, ale w końcu po tylu latach łażenia po dermatologach i uczuleń po przepisanych mi lekach – w końcu jest względnie dobrze! 🙂