78 Results

ajurweda

Search

Kiedy zaczęłam chorować, zauważyłam u siebie wiele niepokojących objawów: nietolerancję histaminy, przewlekłe stany zapalne, łysienie, problemy ze skórą (trądzik, pokrzywki), zatrzymywanie wody, a także poważne zaburzenia hormonalne, takie jak hiperprolaktynemia. Do tego dochodził zespół napięcia przedmiesiączkowego (PMS), bolesność piersi, problemy jelitowe (rozszczelnione jelita) i śluzówkowe, a także nadwaga, której nie mogłam zrzucić. Jak sobie z tym poradziłam?

Szukanie Pomocy – Co wypróbowałam?

  • Dietetyczka hormonalna – pomogła mi zrozumieć kilka zależności i połączyła kilka symptomów, ale skupiła się głównie na suplementacji i straszeniu mnie menopauzą(!). Na współpracę wydałam ponad 1500 zł, łącznie z kosztami rekomendowanych suplementów.
  • Trycholog – pomagała mi przez kilka lat z problemem wypadania włosów i pielęgnacją skóry głowy, co również kosztowało mnie ponad 1000 zł za 1 konsultację (w cenę wliczyłam kosmetyki i suplementację oraz rekomendowane badania). Przez lata włosy przestały wypadać, ale nie odrastały w widoczny sposób, póki nie wdrożyłam dbania o podstawy.
  • Skin coaching – był najskuteczniejszy jeśli chodzi o pomoc specjalistów, wyciszył stany zapalne skóry, choć nie rozwiązał problemu od środka i choć grudki zniknęły, nie zniknęło ogólne zaczerwienienie i przekrwienie skóry.
  • Dieta z restrykcją kaloryczną – nie pomogła mi schudnąć, wręcz przeciwnie – wzmocniła moje trwanie w reakcji stresowej.
  • Plan treningowy – mimo ćwiczeń siłowych i kardio, zmagałam się z przybieraniem na wadze, zatrzymywaniem wody i brakiem efektów. Im więcej ćwiczyłam, tym bardziej puchłam, a nowe mięśnie chowały się pod warstwą tłuszczu i wody. Jedną z zim w całości przechodziłam w dresach, bo nie mieściłam się w żadne spodnie.

Każda z tych metod miała swoje zalety, ale żaden z tych sposobów nie był odpowiedzią na wszystkie moje problemy. Na przykład, dietetyczka hormonalna połączyła kilka moich symptomów, ale przepisała również sporo suplementów i zasiała we mnie strach przed menopauzą. Z kolei trycholożka pomogła mi doraźnie, lecz efekt nie był długotrwały. Zainwestowałam w te podejścia spore sumy, ale efekty były średnio zadowalające.

Lekcja, którą wyniosłam

Najważniejsze, co wtedy zrozumiałam? NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJ. Serio, nie wierz w to, że teraz czeka cię jedynie starość, powolna degeneracja i nieuchronne tycie. Szukaj specjalistów, którzy dostrzegą twój potencjał zdrowotny, a nie tych, którzy cię straszą. To była kluczowa zmiana w moim myśleniu. Jestem sobie wdzięczna, że nie pozwoliłam się straszyć i wiedziałam patrząc na kobiety w moim rodzie, że mogę być długowieczna, mogę być zdrowa i gdzie leżą moje słabe strony (cierpię na podobne dolegliwości, co moja mama w moim wieku). Kiedy usłyszałam, że powinnam odstawić ajurwedę poczułam, że… że rezygnuję z dietetyczki hormonalnej, jeszcze więcej się nauczę i że biorę sprawy w swoje ręce podnosząc swoje kwalifikacje. Po prostu pomogę sobie sama, a potem jeszcze skuteczniej pomogę tobie. To był strzał w 10!

Klucz do zdrowia – zacznij od podstaw

w Twoim rytmie

Zanim zaczęłam zajmować się szczegółami, musiałam zadbać o fundamenty zdrowia. Bez nich, wydawanie pieniędzy na pielęgnację, dietę, suplementy i treningi było przepalaniem budżetu i stratą dużej ilości energii. Dlaczego? Większość specjalistów działa gdzieś pośrodku łańcucha przyczyna → skutek. To pomaga, łagodzi skutki, ale nie dociera do przyczyny, więc problem wraca lub nigdy nie zanika do końca.

Dla lepszego zrozumienia, oto kilka przykładów:

Case study: moje ciało i odbudowa fundamentów

W Twoim Rytmie skóra

Czerwona skóra, pokrzywki, wypryski
Działanie na efekt: Celowana pielęgnacja, która koiła skórę, uzupełniała to, czego potrzebowała od zewnątrz. Pomogło, ALE…
Prawdziwa przyczyna: Problemy z trawieniem, niedobory cynku, rozszczelnione jelita, przeciążona wątroba. Dopiero kiedy zaczęłam pracować nad przyczyną, skóra naprawdę zaczęła zdrowieć. Skin coaching pomógł mi pozbyć się grudek, pieczenia, suchości, ale zobacz dolne zdjęcia dla zrozumienia, jaki efekt osiągnęłam od środka z pomocą ajurwedy.

łysienie wypadanie włosów w Twoim Rytmie

Łysienie
Działanie na efekt: Wcierki, peelingi, maski. Pielęgnacja złagodziła problemy skóry głowy. Włosy przestały wypadać, ale długo nie odrastały. Suplementy nie działały, bo kiepsko się wchłaniały.
Prawdziwa przyczyna: Problemem okazał się chroniczny stres, związany z relacjami i brakiem granic. Praca nad relacjami, budowaniem bezpieczeństwa i regulacją układu nerwowego pozwoliła mi wrócić do równowagi, a włosy stopniowo zaczęły się regenerować. Praca nad lepszym trawieniem pomogła mi zmniejszyć niedobory i lepiej wchłaniać zarówno suple, jak i składniki z diety. Mam nadzieję, że dalsza praca nad tymi obszarami obniży także mój poziom prolaktyny.

W Twoim Rytmie

Wahania wagi
Działanie na efekt: Nieważne czy ograniczałam kalorie, codziennie robiłam kardio i trenowałam 3-4 razy w tygodniu siłowo, raczej tyłam niż chudłam. Przez lata przytyłam 10 kg to dla mnie bardzo dużo, udało mi się zgubić 5, ale ostatnie 5 było nie do ruszenia. Poza tyciem po prostu puchłam, trzymałam wodę, porobiły mi się od tego rozstępy. Im bardziej słuchałam rad dietetyków, trenerów itp. tym gorzej było.
Prawdziwa przyczyna: Moje ciało nie czuło się bezpiecznie. Co pomogło? Regulacja układu nerwowego, budowanie bezpieczeństwa. Jak? Snem na czas, posiłkami na czas, łagodną jogą, pracą z oddechem, dużą ilością odpoczynku, wspieraniem nadnerczy. Przestałam dawać sygnały mojemu ciału, że mamy mało jedzenia, dużo stresu (nadmiar intensywnego ruchu), a zaczęłam je uczyć, że może puścić, bo stwarzam mu bezpieczne warunki do życia.

W Twoim RytmieNa górnych zdjęciach możesz porównać opuchliznę i owal mojej twarzy. Na dolnych zdjęciach to moja ostatnia pokrzywka, wywołana spadkiem odporności i chorobą + złą dietą, która natychmiast wpłynęła na moje jelita. Zdjęcie z lewej strony jest po przyjeździe do domu z podróży. Zdjęcie z prawej strony to rano, po wdrożonych działaniach celowanych w zdrowie jelit.

Podsumowanie: dlaczego fundamenty są kluczowe?

Kiedy zajęłam się dołem piramidy, pomoc niektórych specjalistów, miała szansę zacząć działać, bo moje ciało miało nareszcie przestrzeń, by wyjść z reakcji stresowej i rozpocząć samoleczenie. I wtedy suplementy mogły być trawione i wchłaniane! Wtedy ruch stał się na powrót kojący, a nie zagrażający. Wtedy kosmetyki wspierały od zewnątrz skórę, która była dobrze odżywiona, dotleniona a przede wszystkim wspierana przez zdrowszą krew i wątrobę. Paradoksalnie odejmując środków finansowych i wysiłków w górnych piętrach piramidy, a pracując nad podstawą, dałam sobie szansę, na powrót do zdrowia. Moja droga się nie skończyła, ale zbudowałam przez ostatnie lata solidny fundament i go umacniam, a efekty są widoczne nie tylko dla mnie.

ajurweda blimsien

I może faktycznie coś w tym jest? : )


Jeśli chcesz zresetować swoje nawyki i budować oraz ochraniać swój energetyczny kapitał, poprawić trawienie i metabolizm, mieć więcej energii w ciągu dnia, mniej zachcianek, mniej wzdętego brzucha, więcej regeneracji i smacznego spanka, lepsze zdrowie hormonalne, słowem: jeśli chcesz zbudować solidne podstawy dla dalszych działań, które wtedy naprawdę ZASKOCZĄ i zaczną działać, koniecznie zapisz się na mój kurs W Twoim Rytmie. To już 5 edycja! Tylko do niedzieli 29.09.2024 kurs dla zdecydowanych jest w cenie Earla Bird (możesz odroczyć płatność lub kupić go w 3 ratach 0%). Jeśli chcesz poznać szczegóły (autopromocja) kliknij w poniższy baner:

W Twoim rytmie 5 edycja blimsien ajurweda



Zła wiadomość jest taka, że nie ma takich narzędzi, które przyniosą prawdziwą ulgę w momencie, w którym narzędzia te stosujemy by zaleczać symptomy, a nie przyczynę problemu. 

To wniosek, który wysnułam ostatnio z pracy własnej, z praktyki oraz z nauki i rozmów ze znajomymi joginkami (obie zajmują się somatycznymi narzędziami w celu redukowania stresu i regulacji układu nerwowego). Ponieważ sama aktualnie się szkolę, odbywam też sporo konsultacji ajurwedyjskich w obie strony — otrzymuję je jako klientka i konsultuję, jako adeptka i widzę jak bardzo żywy jest ten temat zarówno u mnie, jak i u osób, z którymi pracuję. A ponieważ ten wniosek wraca do mnie jak refren, pomyślałam, że się nim z Wami podzielę, nawet gdy jego smak jest gorzki.

SYMPTOM, NAWET W TRZECIEJ WARSTWIE NIE JEST JESZCZE PRZYCZYNĄ

Opowiem to na moim przykładzie. Przez kilka ostatnich lat miałam problemy ze zdrowiem. One zaczęły się 7-8 lat temu od źle podanego antybiotyku i zaburzenia flory jelitowej, co doprowadziło mnie do prawie rocznej antybiotykoterapii i w efekcie  zaburzeń układu trawienia, z których wychodzę do dziś. Jednak jakieś 4 lata temu w moim życiu pojawił się bardzo silny stresor, który był jak kanister benzyny wylany na już istniejące problemy. Założyłam firmę, wprowadziliśmy się do drogiego mieszkania, mój partner miał problemy finansowe i rodzinne, a ja z moim super wrażliwym układem nerwowym czułam gigantyczną presję (która i tak jest dla mnie mocno odczuwalna w prowadzeniu własnej działalności). Straciłam wtedy bardzo dużo włosów i zaczęłam tyć. Moja prolaktyna podniosła się konkretnie i chociaż radziliśmy sobie z codziennością, a różne stresory kolejno znikały, moje ciało cały czas było w reakcji stresowej. Nabierałam wody, tyłam, puchłam, miałam stany zapalne i rozwinęłam kiepską tolerancję na histaminę. Mój układ odpornościowy był nieustannie pobudzony.

Pomogło mi zredukowanie kosztów życia, zmienienie jego warunków, pomogło okrzepnięcie w firmie, rozwiązane sprawy rodzinne. Zadbanie o rytm dobowy pomogło zrzucić pierwsze kilogramy. Ajurweda zniwelowała inne objawy. Nigdy jednak nie umiałam wrócić do pełni zdrowia, a przecież korzystałam z narzędzi, które znam. I z jogi i oddechu, medytacji, spacerów, ajurwedy, diety, ziół. Szukałam pomocy u dietetyków i specjalistów (trychologów, endokrynologów itd.). Bardzo dużo robiłam, żeby wrócić do zdrowia i nic nie przynosiło oczekiwanego rezultatu.

Dopiero robienie mniej (co zadziałało odprężająco na mój układ nerwowy), ale też znalezienie głównego powodu problemu sprzed 4 lat i sukcesywne podejmowanie decyzji, których głównym celem było priorytetyzowanie spokoju w życiu, pozwoliło tym prostym narzędziom, które ze mną zostały (spacery, ajurweda, joga) zadziałać w pełni. Ciało mi się zresetowało i zaczęłam w pełni zdrowieć. Dodałam do tego swoją nową wiedzę i wszystko zaczęło wracać na dobre tory. Nie sądzę jednak, żeby to się udało, gdyby główna przyczyna mojego stresu pozostała nietknięta. A nie mogłam jej ruszyć przez lata, bo nie byłam psychicznie i emocjonalnie w miejscu, z którego umiałabym podjąć potrzebne decyzje.

I TO JEST TA ZŁA WIADOMOŚĆ.

Możesz używać wszystkich narzędzi świata, adaptogenów, maty z kolcami, holotropowego oddychania, jogi kundalini, kąpieli w lodzie i prowadzonych medytacji, ale jeśli powód, który ciągle aktywuje reakcję stresową, w Tobie pracuje, to trochę jakbyś wlewała paliwo do dziurawego baku. 

Przyglądam się temu z pewną bezradnością. Zdałam sobie bowiem sprawę, że z całą moją wiedzą o ajurwedzie i znajomością mnóstwa narzędzi osiędbaniowych, nie będę w stanie pomóc niektórym klientom, bo nie usunę za nich tej przyczyny, która najbardziej wpływa na ich zdrowie.

 W rozmowach ze wspomnianymi dziewczynami często pojawiały się takie przyczyny jak: zmartwienie o byt finansowy. Stres związany z utratą pracy. Nieustanne przemęczanie się, bo sytuacja życiowa nie pozwala na nic innego. A przyczyn może być więcej: opieka nad chorym członkiem rodziny. Niesprzyjające warunki pracy/życia. Czasem to związek, z którego ciężko wyjść, a czasem mobbingujący szef.

Nie mówię też, że nie ma w takim przypadku sensu stosować tych wszystkich narzędzi, które znasz i przynoszą ulgę. Ależ oddychaj głęboko, tańcz, trzęś się, rozciągaj, spaceruj, mantruj i afirmuj. To może złagodzić Twój stan. Jeśli jednak nie usuniesz głównej przyczyny, zajmujesz się leczeniem symptomów. To jak wyrwanie chwasta tuż przy ziemi — znika z pola widzenia, ale korzeń ciągle tkwi w środku, a więc problem za chwilę znów „rozkwitnie”. Łatwo też powiedzieć „przestań się stresować” albo „więcej odpoczywaj”, ale ktoś, komu partner choruje na raka, kto nie ma pracy lub wpadł w długi, ciężko odpocząć, bo nawet gdy leży na leżaczku w plamie słońca, przez jego głowę pędzi tornado. To tornado może zostać wyciszone na chwilę konkretną praktyką, ale niebawem powróci.

POTRZEBA CZASU I UREALNIENIA.

To może być frustrujące i może zniechęcać. Czasem potrzebujemy czasu, by zdobyć środki, odwagę lub opłakać stratę, by dać sobie szansę zmierzyć się z naszym głównym problemem. Czasem potrzebujemy znaleźć dla siebie zrozumienie. Zobaczyć jakie to trudne i zrozumieć, że być może kierujemy nasze zasoby w gaszenie pożaru niekoniecznie u jego źródła. Ja akurat odnoszę się do regulacji układu nerwowego, ale tak samo może to wyglądać w przypadku dolegliwości fizycznych. Tabletka na katar jest tabletką na objaw, nie na przyczynę. Tabletka na zobojętnienie kwasów w żołądku także. 

Z jednej strony chciałabym urealnić nasze doświadczenia i ukoić, być może także Twoją frustrację związaną z tym, że tak bardzo się starasz wyzdrowieć/schudnąć/cokolwiek innego, a nie możesz. Pokazać Ci, że czasem warto zdjąć nogę z gazu w stosowaniu kolejnych i kolejnych praktyk i starać się dostrzec główną przyczynę problemu. A wiem, że głowa potrafi zrobić bardzo wiele, żebyśmy tej przyczyny nie widziały, bo być może trzeba będzie podjąć duże i straszne decyzje. I że samo zobaczenie tego, że jeszcze dziś nie możesz, albo nie masz siły, by pracować z tym grubym tematem, który leży u podłoża, jest w gruncie rzeczy ok. Daj sobie czas i czułość, bo wstyd, poczucie winy i jeszcze większe napięcie tylko pogorszą to, co już się dzieje.

 

Z czułością

Blum




Bardzo rzadko poruszam temat relacji czy seksualności dzieląc się swoim jednostkowym doświadczeniem. W ciągu ostatnich lat przedefiniowałam swoje granice i od tamtego czasu raczej je zawężam, a nie rozszerzam. A jednak ciągle jestem o te tematy pytana, zwykle nie dlatego, bo szukacie sensacji, ale bo, jak mówicie, brakuje mądrego i czułego podejścia do tych tematów.

Frytki czy ravioli?

Zgadzam się z tym. Tematy związane z seksualnością są albo przedstawione w sposób wyuzdany, albo fetyszyzowane, albo medykalizowane. W naszej cywilizacji są też oddzielane od misterium, na co nie mam wewnętrznej zgody. Dlatego przygotowałam
trochę relacyjnych i związanych ze świadomą seksualnością polecajek. Mój wybór jest bardzo osobisty, chcę zaznaczyć, że to, że ja oczekuję domowego ravioli, a ktoś inny lubi frytki, nie czyni z nas mniej lub bardziej wartościowych osób. Po prostu mamy inaczej. Ten tekst skierowany jest do osób o podobnych potrzebach i wrażliwości do mojej. Nie jestem pewna na ile moje polecajki sprawdzą się osobom randkującym, myślę, że mają wiele sensu w przypadku relacji o dużym stopniu zaangażowania i otwartej komunikacji.

AJURWEDA & LOVE VIBES

ayurveda & love vibes
Psychologia ajurwedyjska to jedna z dziedzin, które interesują mnie najbardziej. Jak dosze przejawiają się na planie psychicznym? Z czym zmagamy się w naszym cieniu? Jakie mamy zalety, a co jest dla nas wyzwaniem? Co rozpala nas do czerwoności, ale wcale nie z powodu pożądania a złości? Czy partnerzy, współpracownicy, przyjaciele, których sobie wybieramy destabilizują nas, czy wzmacniają? Czy wiemy, co nam służy? Czy potrafimy widzieć własne słabe strony i pracować nad nimi tak, by nasze chropowate nie wadziło w miękkie osób, na których nam tak zależy? Moim zdaniem bardzo wiele zależy od świadomości i od sztuki rozróżnienia, co mi sprawia przyjemność, a co jest dla mnie naprawdę ważne, odżywcze i pomocne. Właśnie dlatego 26.02.2024 zorganizuję lekcję o dynamice relacji, podczas której poznasz psychiczną charakterystykę każdej z dosz, jej triggery i to, co ją rozmyśla. Jeśli możesz być na żywo – wspaniale, skorzystasz zadając pytania i dopowiadając od siebie. (promocja marki własnej).
Bilety możesz kupić tu: ayurveda & love vibes

JAK TWORZYĆ DOBRE RELACJE?

Nie przepadam za formą sprzedawania wiedzy psychologicznej na Instagramie. Sproszkowana, gotowa do zalania i szybkiej konsumpcji formuła nie sprzyja w moim odczuciu pogłębianiu świadomości, zachęca za to osoby lękowe do jeszcze większego stresowania się na podstawie postawionych przez siebie na bazie insta-karuzel diagnoz. Są jednak konta, które bardzo lubię. Jedno z nich to Jimmy on Relationships a drugie to konto Julie Menanno thesecurerelationship, które bardzo dużo mi układa w głowie w kontekście mojej pracy nad zdrowym stylem przywiązania. Autorkę możecie usłyszeć w anglojęzycznych podcastach, a także przeczytać jej książkę o stylach przywiązania i komunikacji.
Trzecia rzecz, którą chcę się z Wami podzielić to doświadczalniki dla par od Sylwii Wolna-Rybak. Uważam, że to wspaniałe narzędzia zarówno do pracy z partnerem, jak i przerobienia solo, kiedy zastanawiamy się jeszcze, czego tak naprawdę szukamy. Sylwia porusza także temat rodzin generacyjnych i uważam, że warto sięgać po produkty, które tworzy.

KARTY DLA PAR POGŁĘBIAJĄCE RELACJĘ

Geometria Pytań, czyli talia kart zaprojektowana przez małżeństwo i partnerów biznesowych Natalię Miedziak-Skonieczny i Radka Skoniecznego doczekały się młodszej siostry, czyli Symetrii Miłości. Te karty pozwalają pogłębić więź, zadać sobie ważne pytania i dowiedzieć się czegoś nowego o swojej ukochanej osobie. Jestem fanką obu talii, jeśli znamy się z warsztatów, z pewnością o tym wiesz. Na obie talie działa kod BLIMSIEN10 i daje 10% zniżki (reklama).

ROZPALIĆ OGIEŃ NA NOWO

Ostatnio jestem oczarowana powiewem świeżego podejścia do seksualności, które przydarzyło mi się, chociaż nic o nie nie robiłam. Mówię o tym, że trafiła do mnie książka Caro Bukowski Rozkosz oraz wpadłam na instagram marki gadżetów erotycznych ONNA. Te polecajki są dla osób spragnionych czułości, miękkości i zachwytu, a nie fetyszyzacji. Myślę, że mogą wypełnić lukę pomiędzy 50 twarzami Greja, a pornosami, które nie są specjalnie poruszające i zachęcające do eksploracji. Jeśli szukacie czegoś innego, te tropy mogą Wam przypaść do gustu.

Blimsien Rozkosz Caro Bukowski
Książkę Caro dostałam w ramach współpracy z wydawnictwem W.A.B, ale to, że ją umieszczam w tym zestawieniu, nie jest kwestią płatnej promocji. Robię to, bo uważam, że przemyca poradnikowe treści w literacki sposób. Pozwala nazywać rzeczy (i części ciała) oraz zaciekawić się bliskością na nowo. Pokazuje jak w sposób sexy, ale nie naruszający drugiej osoby można realizować swoje fantazje, nie nadużywając nikogo, ale raczej zapraszając do wspólnego doświadczania, zachwytu, eksploracji. Akceptacja ciała, która wylewa się z kart tej książki jest kojąca (i będzie taka zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn). Złapałam się na ten mindfulnessowy haczyk i choć książka ma podtytuł „do czytania jedną ręką” moja druga ręka zwykle notowała w dzienniku, co ta lektura we mnie obudziła. Coś mi się przypominało, coś chciałam przetestować, coś w ogóle mi się nie podobało, może mnie odrzuciło, więc szukałam we własnym ciele odpowiedzi na to, skąd we mnie taka, a nie inna reakcja. Jeśli mogę coś o tej lekturze powiedzieć, to że obudziła we mnie na nowo ciekawość drugiego ciała, ale też, że zrobiła mi dobrze na serce. Nie ma w niej nic uprzedmiatawiającego, brudnego i obrzydliwego. Seks jest jak smaczny deser jedzony z największą rozkoszą. A na szczycie jest wisienka.
ONNA prócz Instagrama, który mnie zachwycił czułością, sensualnością, umiejętnym prowadzneiem Q&A i połączeniem doznań z ciała z komunikacją, emocjonalną sferą bliskości oczarowała mnie też blogiem! Myślę, że znajdziecie tam wiele tipów jeśli chcecie zwiększyć własną receptywność na doznania lub właśnie trochę w duchu Rozkoszy poeksplorować temat bliskości fizycznej i emocjonalnej w swojej relacji. Nie sądziłam, że będę polecać content sklepu sprzedającego szklane zabawki (i to za darmo!), ale ig tej marki spodobał się Wam tak bardzo, że pomyślałam, że musi trafić także tu. To także niezłe miejsce dla kobiet, które chcą zwiększyć odczuwanie przyjemności i może na nowo zainteresować się sprawami seksu. Myślę także, że temat mapowania yoni, szklanych i drewnianych zabawek, które zwiększają świadomość może być miłą przeciwwagą dla reklamowanych wszędzie zabawek wibrujących, które są bardzo skuteczne, ale raczej zmniejszają naszą wrażliwość na bodźce i uczą dość jednotorowego odczuwania przyjemności.
Mam nadzieję, że tych kilka polecajek pomoże Wam na nowo zainteresować się komunikacją, schematami działania, stylami przywiązania, ale także rozbudzą w Was ciekawość poznania na nowo siebie i osób, które kochacie. Zanim wiosna nastanie na dobre, warto wykorzystać ostatnie deszczowe i zimne dni na eksplorowanie tych tematów.
Na Instagramie spytałam Was, czy jeszcze pielęgnujecie ciepło z moją pierwszą książką (nomen omen Ciepło) czy raczej bliżej Wam już do rytuałów z Rześko, do ruchu w kierunku może jeszcze nie wiosny, ale coraz śmielszego wytyczania nowych wizji, oglądania starych marzeń i przekonań, projektowania nowych, a może już powolnej zmiany diety i nawyków.
Sama mam tak, że mentalnie jeszcze hibernuję, jestem rozleniwiona i ciężko mi wrócić do sensownego rytmu wyznaczonego przez obowiązki zawodowe i szkolne, a z drugiej strony wspaniale mi idzie teraz dbanie o moją pittę i kaphę, widzę spore efekty i poświęcam temu uwagę, zanim dopadną mnie prawdziwie wiosenne bolączki związane z ciałem przygotowującym się na cieplejsze pory roku. Nie tyle staram się rozpędzić, ile z pewnością już nie magazynuję, nie otulam się tłuszczykiem i staram się nie wytracać tępa. To nie jest dla mnie etap uzupełniania spiżarki, raczej właśnie sięgam do zasobów i staram się je mądrze zużyć — na każdym planie mentalnym, duchowym, fizycznym, realnej spiżarki w domu itp.
Jeśli Ty też czujesz, że potrzebujesz już nieco wybudzić się z zimowego letargu, że potrzeba ci trochę więcej wigoru, przygotowałam listę tego, co możesz teraz zrobić:
  1. Idź na długi spacer niezależnie od pogody lub na zajęcia ruchowe. Marsz po lesie z kijkami, jogging czy wypad z dziećmi na lodowisko — każda z tych opcji jest dobra, by troszkę zmarznąć, zaczerpnąć świeżego powietrza i się obudzić.
  2. Cardio. Zajęcia taneczne, rowerek stacjonarny, cokolwiek, co sprawi, że krew szybciej krąży w żyłach. Zima jest do tego dużo lepsza niż upalne lato, kiedy układ krążenia i tak jest przeciążony.
  3. Stymulacja intelektualna — zabierz przyjaciół do kina, na wystawę, zapisz się do dyskusyjnego klubu książki lub grupy pisarskiej (w Warszawie są darmowe spotkania w Teatrze Powszechnym). Nic tak nie rozgrzewa, jak dyskusja pełna emocji.
  4. Jeśli czujesz, że to już czas, zacznij powoli porządkować przestrzeń wokół siebie. Deep cleaning nie jest zarezerwowany na wiosnę. Co jakiś czas podrzucam na Ig, a będę i w newsletterze mikro-wyzwania dotyczące porządkowania przestrzeni. Nikt nie mówi o myciu okien, ale może zechcesz przejrzeć przyprawy, apteczkę, torebki, kieszenie w kurtkach, paragony w portfelu i… otwarte okna w przeglądarce telefonu (u mnie ponad 100 kart, wszystkie bardzo ważne i pilne ; ).
  5. Dostosuj dietę i rytuały do swoich obecnych potrzeb.
Gdyby Paulo Coelho zajmował się ajurwedą, z pewnością wypowiedziałby mądrość w tym stylu:
nie wszystko jest dla wszystkich, ale coś jest z pewnością jest dla kogoś.
I miałby rację! Podlegamy rocznym cyklom, możemy żyć w tym samym klimacie, a nawet być tej samej płci i w tym samym wieku, a i tak nasze potrzeby mogą się od siebie różnić. Jesteśmy różnej konstytucji, mamy różne obowiązki i tryb życia. Podczas gdy jedni szczękają teraz zębami, walczą z uczuciem obezwładniającego smutku, inni są w pełni zrelaksowani i rześcy, a jeszcze inni, tacy jak ja, dbają o to, by się ochłodzić i spokojnie wylądować, bo ogień piekielny niemal pali ich w tyłek ; ).
Czego teraz potrzebujesz? Odnowić i uzupełnić zasoby? Odmulić? Przycisnąć w pracy czy… przycisnąć policzek do poduszki i we flanelowej piżamce pójść spać przynajmniej o godzinę wcześniej? Chcesz poruszać się i spocić, czy jeszcze trochę pobyć w komfortowym kokonie zimy, kiedy świat mało od ciebie chce? Wierzę, że możesz to sobie dać.
A dla osób, którym zimno, które czują ustawiczne wychłodzenie, przygotowałam super program✨
Przestań Marznąć
Promocja marki własnej

To nie jest literatura. Przestań Marznąć to:

  • proste sposoby, które nie wymagają dużo wysiłku, ale dają EFEKT✨
  • podział na rodzaje marznięcia i dwie różne strategie, by sobie z nimi poradzić
  • listy produktów spożywczych, przypraw, rzeczy do zrobienia
  • przykładowe przepisy i pomysły na potrawy i napoje z podziałem na problem
  • rytuały wokół ciała i stylu życia
  • wiedza, jak skutecznie się ubrać, by nie zmarznąć
  • ultra skondensowana forma e-booka do szybkiego wdrożenia
  • wskazówka, jakie badania wykonać, by wykluczyć dolegliwości, które mogą powodować problemy z utrzymaniem ciepła
  • BONUS nagrana lekcja z prezentacją, w której poszerzam informacje z e-booka

  • możliwość skontaktowania się ze mną, gdy zaczniesz działać i utkniesz

Jeśli czytałaś Ciepło i już Ci pomogło, to nie jest produkt dla Ciebie. To jest produkt dla Ciebie, jeśli:

  • masz zawsze zimne dłonie, stopy, nos, skórę
  • nie masz energii witalnej
  • próbowałaś już cieplej się ubierać czy pić ciepłą wodę, ale to nie zadziałało
  • poczucie chłodu często sprawa ci dyskomfort np. wybudzasz się w nocy, nie możesz zasnąć, czujesz, że nie możesz się rozgrzać i nieustannie ci zimno w środku
  • nie masz czasu na czytanie kilkuset stron książki, chcesz szybko zrozumieć swój problem i sobie z nim skutecznie poradzić
  • oprócz poczucia zimna cierpisz na zaparcia, wzdęcia, niestrawność, suchą skórę, miewasz lęki i zmienne nastroje
  • oprócz poczucia zimna często nabierasz wody, czujesz smutek i przytłoczenie, masz wrażenie, że tyjesz od samego patrzenia na jedzenie
O ile w Ciepło i Rześko prowadzę Cię przez cały rok zgodnie z jego rytmem, o tyle są to pozycje dla każdego. A jednak ja w zimie potrzebuję się schładzać. Ty możesz potrzebować się nadal odżywiać i ochraniać zasoby, a może wręcz przeciwnie, chcesz się rozgrzać, ale chcesz poruszyć zastoje, rozbudzić metabolizm i zastanawiasz się, czy dieta budująca ciepło może iść w parze z usuwaniem opuchlizny i zmniejszaniem obwodów. Mądrzejsza o nową wiedzę, z głębszym rozumieniem ajurwedy mogę zaadresować teraz problem marznięcia bardziej holistycznie i w sposób dopasowany do Ciebie. Ta zmiana przełoży się także na Twoje samopoczucie, zdrowie i poprawę trawienia.

Jeśli to coś dla Ciebie, kliknij tu i Przestań Marznąć.

Przemiana. Ajurwedyjski sposób na piękno i zdrowie.

Jednym z najczęściej zadawanych mi pytań jest: jaka książka o ajurwedzie jest najlepsza dla początkujących? Ajurweda Was intryguje, chcecie dowiedzieć się więcej i szukacie czegoś nieprzesadnie sanskryckiego, niezbyt zawężonego tematycznie i napisanego w przystępny sposób. Od kilku lat mamy prawdziwy wykwit takich książek i choć przez długi czas starałam się trzymać rękę na wydawniczym pulsie, teraz odpuściłam. Przerzuciłam się na bardziej specjalistyczną literaturę, ale też mam swoją faworytkę, jeśli chodzi o publikację na start.

KATE O’DONNELL — PRZEMIANA AJURWEDYJSKI SPOSÓB NA PIĘKNO I ZDROWIE

To prawie 300 stron o ajurwedzie. Ładnie wydane. Gęste od wiedzy. Często do niej wracam, bo rozdziały są klarownie rozpisane, książka jest czytelnie zilustrowana i dobrze wyjaśnia podstawy. Dowiesz się z niej nie tylko czym są ajurwedyjskie konstytucja vata, pitta oraz kapha, ale także poznasz terminy takie jak prana, ojas czy agni. Niech nie zrazi Cię sanskryt czy cytaty ze starożytnych tekstów, w środku jest wiele grafik i tabelek, które dokładnie pokazują, o co chodzi z właściwościami smaków, jak rozwija się stan chorobowy i jak dbać o siebie. Znajdziesz tu także naukę o rytmie dobowym i cyklu rocznym, czyli tematy, które poruszam w moim kursie W Twoim Rytmie oraz moich książkach Ciepło i Rześko — tu oczywiście w bardzo skondensowany sposób. Książka porusza temat trawienia, toksyn i podaje flagowe ajurwedyjskie przepisy, jak ten na herbatkę CCF, czy ghee, ale także wiele innych przepisów  na całe dania (zamierzam je wypróbować, na razie nie mogę podać swojej opinii).

PRZEPISY NA AJURWEDYJSKIE KOSMETYKI? TAK! I TO NIE WSZYSTKO…

Ochładzający olej do masażu, krem do twarzy z ghee czy przepis jak przygotować kompres z oleju rycynowego — także takie przepisy znajdziesz w tej książce. Mnie podoba się sekcja z domowymi przepisami na herbatki, miodowe pasty czy mikstury stosowane przy dolegliwościach takich jak kaszel, zatkany nos, bolące gardło. W dużej mierze to proste przepisy, bo ajurweda to medycyna ludowa, taka, która podpowie Ci jak możesz zrobić lekarstwa we własnej kuchni. My mamy syrop z cebuli czy syrop z kwiatów czarnego bzu, ale może tym razem zechcesz zastąpić go miodem z cynamonem i sokiem z cytryny? Takich skarbów jest tu wiele. Bardzo podoba mi się, jak autorka tłumaczy, jak konkretne smaki wpływają na dolegliwości, które próbujemy z ich pomocą zredukować.

ZIOŁA, RYTUAŁY, PODSTAWY AJURWEDY I SPOSOBY NA PROSTE PRZYPADŁOŚCI

To niesamowite, że w tak niewielkiej książce znajdziesz podstawy ajurwedy, naukę o rytmach, ziołach, przyprawach, przepisy oraz rytuały. To bardzo dużo materiału podanego w bardzo przystępny sposób. Nie jest to może lektura, którą przeczytasz od deski do deski w ramach literackiej przygody, ale z pewnością dobre kompendium wiedzy, które pozwoli Ci zdobyć wiedzę na temat ajurwedy, poszerzyć ją lub po prostu skorzystać z przepisów przy okazji sezonowych dolegliwości. Wiele z tych sposobów i przepisów jest klasykami, które miałam przyjemność przetestować podczas swojej praktyki i mogę poświadczyć, że są skuteczne. Jeśli kiedyś piłaś rozgrzewającą herbatkę z imbirem, pewnie sama doskonale to wiesz.

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Znak. Kupisz ją np. w Empiku.

 

Wracam do Was z Portugalii z głową pełną wrażeń i rozkmin. Zanim je wszystkie rozpakuję, przejrzę i ułożę w spójną całość, już będę prowadzić warsztaty w Tucznie (mamy jeszcze 2 miejsca, widzimy się w piątek, jeśli chcesz dołączyć, sprawdź szczegóły tu: wyjazd ajurwedyjski ceramiczny). Pozwalam sobie zatem napisać na razie jeden list, do którego zainspirowała mnie dziś nasza wymiana na instastories.

PODEJŚCIE DO CHOROBY — MEDYCYNA ZACHODU A AJURWEDA

Napisałam tam, że ajurweda jest w tym lepsza od medycyny zachodu, że jest medycyną stylu życia. Świetna w zapobieganiu i w stwarzaniu warunków tak do utrzymania zdrowia, jak i zdrowienia. Co wcale nie oznacza, że wyklucza się z medycyną interwencyjną lub przerasta ją w każdej dziedzinie, mogą przecież czasem iść pod rękę, a czasem medycyna interwencyjna będzie skuteczniejsza.

Daleka jestem od wierzenia w obietnice (i składają je tylko nierozsądni ludzie), że ajurweda jest odpowiedzią na wszystko, w tym raka trzustki w ostatnim stadium. Życie jest złożone, nieprzewidywalne i trudne. Czasami jesteśmy bezradni. Czasami jedyne, co możemy zrobić, to przedłużyć sobie życie, wzmocnić się, zmniejszyć nasze cierpienie. Ajurweda w swoim podejściu różni się od medycyny zachodu pytaniem, jakie sobie stawia w kontekście zdrowia czy też choroby.

Medycyna zachodnia pyta raczej o to, jaki patogen wywołał chorobę i czym go zabić. Jeśli to guz, chcemy go zbadać i wyciąć. Jeśli to wirus czy bakteria chcemy je pokonać poprzez zniszczenie ich.

Ajurweda pyta raczej, jakie warunki doprowadziły do tego, że się zachorowaliśmy (psychicznie czy fizycznie). Co sprawiło, że z całego samolotu ludzi, zachorowała ta jedna osoba (akurat ja, lecąca na workation)? Oczywiście, osłabiony układ immunologiczny. Jasne. Ale co było wcześniej? Co osłabiło mój układ immunologiczny? Co sprawiło, że właśnie ja zachorowałam? Że wirus, z którym każdy miał styczność, dopadł akurat mnie? W przyczynie znajduje się klucz. Akurat ja, jak i wiele przede mną, padłam typowemu rozchorowaniu się z wycieńczenia. Przed wyjazdem pracowałam bardzo ciężko, podczas wyjazdu miałam sprzedać najważniejszego kursu, który robię (W Twoim Rytmie — nadal możesz się zapisać!), po przylocie do Polski wiedziałam, że mam multum zobowiązań zawodowych i że muszę być w gotowości. Potem była noc w samolocie, potem hostel pełen ludzi, mało snu, potem upał i snucie się po Lizbonie, aż wreszcie lodowaty od klimy autobus mknący godzinami przez Portugalię. Kiedy tylko dotarłam do domu moich znajomych rozchorowałam się. Stres puścił. Ciało chwilowo się poddało. Przeziębienie na urlopie czy podczas czasu odpoczynku to klasyk. Doświadczyłam tego też w skali makro, gdy po doświadczeniu traumy moje ciało nie chorowało, ale gdy znalazłam się w bezpiecznym związku, miało przestrzeń, by totalnie się rozsypać.

W takich przypadkach pomysł na naprawę zaburzenia kryje się w przyczynie. Mniej vaty. Regularne posiłki. Brak klimy. Ciepło. Trochę więcej spokoju. Moje przeziębienie było przede wszystkim spowodowane wyczerpaniem zasobów i brakiem miejsca na regulację. Gdy tylko miejsce się pojawiło, ciało sobie odbiło z nawiązką.

CZY NA DEPRESJĘ NAJLEPIEJ POMOŻE BIEGANIE I WYJŚCIE DO LUDZI?

Podobnie możemy pomyśleć o depresji. To kontrowersyjny temat, ale tak, według ajurwedy przynajmniej część osób zachoruje na depresję, bo… za mało się rusza, nie chodzi pobiegać, nie zmusza się do wyjścia do ludzi i aktywności (za dużo kapha!). To nie oznacza, że depresja nie jest poważną chorobą, którą należy bagatelizować. Jeśli leżysz w ciemnym pokoju i nie jesz od dni, nie myjesz się i ledwo egzystujesz, raczej nie pójdziesz pobiegać, na siłownię i pośmiać się ze znajomymi, nawet gdy ludzie dookoła mówią: weź się w garść, popraktykuj może wdzięczność, inni mają gorzej! Jednak możesz zauważyć, że pokazuje nam to drogę prewencji. Zanim zachorujesz na depresję i stracisz chęć życia, możesz być może wyczuć obezwładniający marazm, niechęć i stopniowe wycofywanie się ze świata. To jest czas, by redukować stan kapha aktywnością. Tak, psychiatra również ci powie, że śmiesz w gronie ludzi, których lubisz, wsparcie społeczne, przebywanie w naturze czy sport pomagają radzić sobie z poziomami stresu.

Możesz jednak przesunąć się w stan depresji z powodu braku zasobów. Ciągły stres, presja, bezsenność, przepracowanie, problemy finansowe, przemoc, dwa etaty, rosnąca rata kredytu mogą finalnie dać ci poczucie, że świat jest tak niebezpieczny, że czas się z niego wycofać. Bardzo ciekawie opisuje mechanizm wpływu przewlekłego stresu i wyczerpania Anders Hansen w książce Wyloguj swój mózg. Jak zadbać o swój mózg w dobie nowych technologii. Akurat czytałam ją w samolocie i bardzo ci ją polecam. Uważam, że świetnie obrazuje, jak możemy zachorować z nadmiaru lub z wycieńczenia. Jedna diagnoza — różne sposoby radzenia sobie z chorobą, tak widziałaby to ajurweda. Dobre wskazówki jak zapobiegać oraz jak leczyć. A ponieważ można być w okropnym stanie i mieć myśli samobójcze, nie ma w takich okolicznościach może szansy na medycynę stylu życia, nikt nie mówi, że terapia oraz psychiatria (być może wspomagane lekami) nie miałyby pomóc. Po prostu same leki nie są odpowiedzią, bo często nie adresują przyczyny. O tym jednak oczywiście lepiej porozmawiać ze swoim lekarzem. Nie silę się tu na medyczne porady.

NIE CZEKAJ NA NAUKOWCÓW.

Cały ciąg myślowy wziął się stąd, że obserwuję ostatnio, jak bardzo skupione na EBM i wyśmiewające cokolwiek, co podchodzi pod medycynę spoza głównego nurtu osoby nagle eksponują się na światło o poranku za radą neuronaukowca Andrew Hubermana. Uwielbiam podcasty Hubermana, ale nie uwielbiam czołobitnego podejścia do nauki. Z zaciekawieniem przyglądam się zatem, jak osoby obśmiewające sezonowe zmiany w dicie, diety alkalizujące i inne tego typu tematy, nagle stają się gorliwymi wyznawczyniami czy wyznawcami rytuałów i sposobów na dietę pochodzącymi z ajurwedy, sprzed badań na Uniwersytecie Stanford. 

Myślę, że możemy zaufać sobie i naszym odczuciom, by tworzyć sobie dobre środowisko życia. Myślę, że im jest ono prostsze i bardziej pozbawione cywilizacyjnych wygód, tym lepiej. Nasze mózgi wcale nie ewoluowały tak szybko, by nadążyć za rewolucją ostatnich 200 lat. Nie trzeba czekać na badania, by chodzić boso po ziemi, by wypoczywać w lesie (mało fancy nazwa: chodzenie na grzyby, bardzo fancy nazwa: mindfulness czy też kąpiele leśne), by śpiewać i mruczeć, nudzić się, gapić bez sensu na liście (medytacja), przeciągać ciało, zobaczyć, że różnorodne wzorce ruchowe są lepsze niż nieustannie powtarzalne sekwencje. Nie trzeba czasem komplikować prostych spraw — wystawianie się na słońce, na światło księżyca, na świeże powietrze, dużo spontanicznego ruchu, brak podjadania to proste sprawy, które razem składają się na środowisko, które nasze ciało rozumie i które temu ciału sprzyja. To wcale nie oznacza, że nauka nie jest ważna czy warta śledzenia, ani że ajurweda nigdy się nie myli. Wcale nie czuję, że fascynacja ajurwedą ma w jakikolwiek sposób dyskredytować naukę i medycynę zachodnią. Dla mnie to po prostu przyczyna refleksji nad tym, jakie warunki życia sobie zapewniam. Co mi sprzyja? Co mnie wzmacnia? Po czym czuję się lepiej? Co jest łatwiejsze, ale może nie do końca korzystne z różnych powodów? Co wymaga więcej wysiłku, ale przynosi więcej korzyści?

O dobrej codzienności i sprzyjającym środowisku będę edukować w kursie W Twoim Rytmie. O tych prostych sprawach właśnie. Jak rozumieć sygnały z ciała? Jak rozplątać cywilizacyjną zamotkę? Potrzebujesz czegoś dodać czy coś zredukować? Co możesz uprościć? W jakiej sekwencji to poukładać? To jest moja baza. To jest wiedza, która zmieniła w moim życiu tak wiele i tak bardzo ekscytuję się, że mogę się nią dzielić. To w końcu wiedza… o której często zapominam. Świat, praca, obowiązki i własne uwarunkowania nie odpuszczają. A jednak możemy co pół roku spotkać się w gronie podobnie myślących osób, by układać naszą codzienność w środowisko, które jest odżywcze.

Bardzo się na to cieszę! 









pittaOpowiem Ci historię, może będziesz mogła się z nią utożsamić. Napisałam ostatnio na ig, że budowanie poczucia własnej wartości na tym, ile możesz osiągnąć, zawieszanie sobie poprzeczki tak wysoko, że właściwie nigdy nie możesz być z siebie zadowolona i odmawianie sobie odpoczynku i realizacji swoich podstawowych potrzeb mogą być oznakami samoodrzucenia (auć) i zaburzonej pitta doszy. Joginka Basia Tworek odpisała „To chyba jednak przede wszystkim przejaw traumy” i poleciła mi lekturę. Ja natomiast patrząc przez pryzmat ajurwedy, widzę ten temat inaczej.

TRAUMA CZY OSOBOWOŚĆ?

Pytanie rozwalające głowę na dzień dobry, może je poczujesz, jeśli byłaś w terapii lub innej formy pracy nad sobą:

A co jeśli to, co brałaś za swoją osobowość, w rzeczywistości jest mechanizmem radzenia sobie i odpowiedzią na traumy?

Wiesz może pozabezpieczny styl przywiązania czy nadaktywny układ nerwowy nie są cechami Twojej osobowości, ale reakcjami na przeszłość? Jednocześnie ajurweda wyklucza, że dziecię jest czystą, białą i niezapisaną kartą. Rodzimy się już z konkretną konstytucją. Mają na nią wpływ nasi rodzice, ich charaktery i ciała, stan zdrowia, również psychicznego, w którym się znajdują na rok przed zapłodnieniem, podczas ciąży, w połogu i przez rok po urodzeniu. Nauka będzie mówić o hormonach stresu i już udowadnia, że te mają wpływ na płód i jego reakcje kiedy płód staje się dzieckiem poza brzuchem mamy. Wiemy też o różnych reakcjach stresowych. Jak opowiedziała mi ostatnio Aga Sobisz, która uczy neurojogi i zrobiła podyplomówkę z psychosomatyki oprócz reakcji zamarzania, uciekania i walki wyróżnia się teraz także reakcję „fold”. Zbieram te wszystkie informacje i widzę, że to, jakiej jesteśmy doszy bardzo predysponuje nas do konkretnego sposobu reagowania na stres (powiedzmy, że pitta w 65% wybierze walkę, a kapha zamrożenie lub fold). Rodzice nas kształtują, mogą mieć te same dosze w konstytucji co my, a traumy czy zaniedbania, które dotykają nas w procesie wychowania, mogą być „typową traumą pitta” lub innej doszy. Oczywiście później może nas spotykać wiele triggerów i przykrości oraz trudnych wydarzeń poza domem. Chciałam tylko pokazać mój tok myślenia, uważam, że Basia Tworek może mieć rację, ale ajurweda ma ją również. Mamy określone predyspozycje do konkretnych reakcji i osoba z przewagą kaphy nie będzie miała do tendencji NAPIERDALANIA, by czuć się wystarczającą i raczej jest małe prawdopodobieństwo, że zaniedba własne potrzeby fizjologiczne z powodu takiego ciśnienia wywieranego na samą siebie. Jej reakcja byłaby inna.

JAK NIE WKURWIŁAM SIĘ NA WAKACJACH (A MOGŁAM)

Opowiem ci teraz trochę o doszy pitta, którą mam w mojej konstytucji na miejscu drugim. Mam jej obecnie multum i pracuję z nią dużo, zanim mnie spopieli. Nie jestem co prawda pracoholiczką, ale bywam bardzo kategoryczna i sztywniutka. Uważam, że pewne rzeczy należy robić w określony sposób i już! Chcę, by wszystko działo się zgodnie z harmonogramem. Oczekuję, że ludzie będą ogarniać i dowozić. Jestem poirytowana, gdy coś wybija mnie ze znanego schematu (chociaż mam w sobie też masę vaty i ona wybija mnie najczęściej) i tak np. gdy łazienka jest zajęta, kiedy normalnie wszyscy śpią, co uniemożliwia mi mój poranny cykl czynności, para zaczyna mi lecieć uszami. Nie lubię, gdy Spotify puszcza mi piosenki sam zmieniając kolejność. Lubię, kiedy wszystko jest tak, jak ja to zaplanowałam i jestem (byłam?) świrem kontroli.

Tak, chyba raczej byłam, niż jestem. Oczywiście te cechy nie znikają! Jeśli mam pittę, będę ją mieć, ale mogę regulować pokrętłem (to pokrętło to styl życia) czy jej cechy będą szły w dobrą stronę, będę jasno formułować myśli, porywać tłumy, znajdować najlepsze atrakcje podczas wycieczki do innego miasta, czy będę poirytowana, krytyczna i niezadowolona. Ten długi wstęp jest po to, żebyś mogła się przejrzeć w tej opowieści — może masz/miałaś tak samo, a może to portret kogoś z twoich bliskich?

SHOW TIME

Aga Sobisz, z którą spędzałam ostatnie dni niesutannie mówiła mi, jak ważne jest poczucie bezpieczeństwa zbudowane na doświadczeniu i świadomości własnych zasobów. Miałyśmy super czas na Kaszubach, ale nie mogłam wrócić do Warszawy, a miałam nagrywać podcast z Paulą in Scotland — ten nick mówi sam za siebie, jak nie zdążę, Paula wróci do Szkocji i tyle. Bilety wyprzedane i na niedzielę i na poniedziałek, kiedy mam nagrywki i inne zobowiązania w Warszawie. W końcu udaje mi się ustrzelić bilet na 6:50, żeby zdążyć na pociąg, musimy wstać grubo przed 5 rano. Wstajemy, idziemy jeszcze nad jezioro. Mamy zapas czasu. Zapas ten kurczy się przed samym Gdańskiem, gdzie są przebudowy i korki. Aga sprawdzała czas dojazdu, ale okazuje się (no kto by pomyślał — dopowiada moja pitta), że droga o 4:40 to nie to samo co o 6:30. Pendolino opuszcza stację, zanim ja docieram do miasta. Robi się nerwowo. Rozważamy opcje. Aga ciągle kieruje mnie z myślenia o tym, jak beznadziejnie, że nie zdążyłyśmy, jak do tego mogło dojść, co za skandal w kierunku: poradzimy sobie, nic się nie stało. W razie czego Paula będzie w Polsce w sierpniu — nagram wtedy. Ostatecznie jak nie nagram nigdy, też nikt nie umrze. Część pracy mogę robić zdalnie i nikt w Warszawie nie zginie, jak będę we wtorek. Pies jest ze mną, więc nie obciążę domowników kolejnym dniem opieki. W ostateczności Aga proponuje, że mnie zawiezie do Warszawy i tego samego dnia wróci, bo prowadzi lekcje jogi i musi być w Gdyni na wieczór. Dobra, wydaję na paliwo, auto nie ma klimy, jest bardzo gorąco, ale jedziemy. Fajnie nam się gada, jest super. W połowie drogi Aga mnie pyta, na którą muszę być, o której jestem umówiona z Paulą? Ja wiem, że konkretna godzina nie padła, staram się więc Paulę o to zapytać i… orientuję się, że umówiłyśmy się na poniedziałek, ale za tydzień.

Robię się czerwona. Pocę się w sekundę. Nie mogę uwierzyć, że coś takiego mi się przydarzyło. Nic takiego nigdy się nie stało! Ja nie robię takich rzeczy. Czuję się winna, że zaangażowałam Agę w tę wyprawę, a jednocześnie szybko potrafię to puścić. Mamy super podróż, w Warszawie jemy razem śniadanie, po drodze omawiamy temat pod kątem zasobów, doświadczenia i układu nerwowego. Podejście Agi chłodzi moją pittę i luzuję portki. Nagrałyśmy poprzedniego dnia podcast o czuciu się bezpiecznie w ciele i czuję, że teraz mam szansę wprowadzić wszystkie te sposoby w życie. Sytuacja była stresująca, kosztowała Agę wysiłek, mnie pieniądze, ale ostatecznie jest miło i sobie poradziłyśmy.

TO BY SIĘ NIE STAŁO, GDYBY MOJA PITTA BYŁA NADAL MOCNO ZABURZONA NA POZIOMIE UMYSŁU.

Para poszłaby mi uszami dlatego, że ja pomyliłam terminy, że Aga kiepsko oszacowała czas drogi, że wszystko jest inaczej, niż miało być, a przecież… nic się nie stało. Pomyślałam o moich znajomych pittach, które dostają na łeb, bo zaplanowały sobie, jak ktoś ucieszy się z prezentu, który mu podarowały, a ten ktoś ucieszył się za mało (foch). O pittach, które wydają wystawne obiady, ale potem ktoś zachowuje się niezgodnie z procedurą i atmosfera siada natychmiast. O pitta rodzicach, szarpiących swoje dzieci, bo się guzdrzą. O pitta kochankach, którzy nie chcą się zgodzić na coś, bo to nie jest logiczne. I pomyślałam też o sobie piczce-zasadniczce, która była kiedyś szalenie zerojedynkowa i wymagająca wobec siebie i świata, by był zgodny ze scenariuszem w jej głowie.

Na szczęście zakochałam się w kimś bez grama pitty. Na szczęście poznałam ajurwedę. Na szczęście zobaczyłam tyle zaburzonej pitty w moich nauczycielach, przyjaciołach czy rodzicach, że uznałam, że to jest dopiero kontrproduktywne. Na szczęście kilka razy w życiu wypaliłam się do cna. Te wszystkie doświadczenia, nie tylko otaczania się pittami, ale także bycia pittą poniekąd zmusiły mnie do pracy nad sobą. Również szczery i bolesny feedback od moich bliskich, który pokazywał mi, że nawet jeśli mam rację, nikogo ona nie obchodzi, bo w relacjach ze sobą i światem mało kiedy chodzi o rację, a częściej o zrozumienie, rozpuszczanie napięć, luz i przepływ.

Teraz chcę podzielić się z Tobą moją wiedzą i moim doświadczeniem. Opowiem Ci o tym, jak łagodzić to palące gorąco w ciele za pomocą oddechu, diety i stylu życia, ale także, jak dać sobie prawo do beztroski, zabawy i dlaczego właśnie dla Ciebie (jeśli to, o czym napisałam to również Twoja historia) to jest kluczowe i jednocześnie tak trudne. Ponieważ przed chwilą sama zaliczyłam moment wypalenia i twórczej niemocy i wydawało mi się, że to moja vata coś nie chce ruszyć do pracy, chwilę zajęło mi zrozumienie, że kreacja i praca nie są możliwe, gdy perfekcjonizm i wysokie wymagania wobec siebie spotykają się z letnimi upałami. Szybko wdrożyłam zmiany. Odetchnęłam. Odżyłam. I zapraszam Cię na cykl 3 spotkań online — WEŹ TO NA CHŁODNO, żebyś także Ty poczuła tę ulgę. Kliknij w link, żeby poznać szczegóły.

 

 

– Babciu, jak radzisz sobie z bólem?

 – Rękoma, kochanie. Jeśli robisz to umysłem, zamiast uśmierzać ból, utwardzasz go tylko bardziej.

– Rękoma babciu? 

– Tak, nasze ręce są antenami duszy. Jeśli będą w ruchu; robiąc na drutach, gotując, malując, bawiąc się lub zatapiając w ziemi, wysyłasz sygnały troski do najgłębszych części siebie, a twoja dusza rozświetla się, ponieważ kierujesz na nią uwagę. Wtedy oznaki bólu nie będą już potrzebne. 

– Ręce są naprawdę takie ważne?

– Tak, moja córko. Pomyśl o dzieciach: zaczynają poznawać świat przez dotyk swoich rączek. Jeśli spojrzysz na ręce starych ludzi, powiedzą ci więcej o ich życiu niż jakakolwiek część ciała. Mówi się, że wszystko, co robi się ręcznie, robi się sercem. Bo tak naprawdę jest tak: ręce i serce są połączone. Masażyści dobrze wiedzą: kiedy dotykają kogoś rękoma, tworzą głębokie połączenie. To właśnie z tego połączenia pochodzi uzdrowienie. Pomyśl o kochankach: kiedy dotykają swoich dłoni, kochają się w bardziej wysublimowany sposób. 

– Moje ręce babciu… tak dawno ich tak nie używałam! 

– Porusz nimi, kochanie. Zacznij nimi tworzyć, a wszystko w tobie zacznie się poruszać. Ból nie przeminie. A zamiast tego to, co z nimi zrobisz, stanie się najpiękniejszym arcydziełem i już nie będzie bolało, ponieważ byłaś w stanie przekształcić jego istotę.

~Elena Bernabe

Kiedy wpadłam na ten tekst, akurat miałam powrót do transformowania rzeczy przez ciało, przez materię. Są różne sposoby, na które możemy zmieniać rzeczy w sobie, jeśli jednak masz sporo pitty lub vaty na poziomie umysłu, może czujesz, że łatwiej jest ci myśleć o wydarzeniach i towarzyszących im emocjach, analizować je i racjonalizować niż czuć. Ostatnio, kiedy nie mogłam odnaleźć swojego własnego głosu, zapytałam mojego osteopaty, co by mi polecił. Jego zalecenie było stricte medytacyjne, a ja nie czułam, że to czas na siedzenie, miałam w sobie zbyt dużo buzującej energii, która kotłowała się jeszcze bardziej i wyrzucała na brzeg mojej świadomości różne nieprzyjemne doznania, kiedy siadałam nieruchomo. Wyzwalaczem okazała się masala box — pojemnik na przyprawy, który dostałam od mojej mamy na urodziny. Zaczęłam przesypywać kolorowe proszki, kuleczki, nasionka do metalowych miseczek i szybko zorientowałam się, jak dawno nie sprzątałam w szafce z przyprawami. Niewiele myśląc, rzuciłam się na kolana i zaczęłam wszystko sortować, przeglądać, wyrzucać, organizować i czyścić. I energia zastoju poruszyła się we mnie. Marcin, mój zaufany osteopata był sceptyczny, uznał, że to forma uciekania w robienie. Tak może być, ale ja zwykle nie mam pedantycznych i nerwicowych rzutów na sprzątanie, zazwyczaj siedzę zabunkrowana w głowie z nieporuszonym ciałem i tym razem pójście za impulsem okazało się przełomowe.

W ajurwedzie dłonie i stopy są bardzo ważne. To nie pierwsza rzecz, której nie muszę się uczyć, żeby kiwać twierdząco głową, gdy się o niej dowiaduję. Czuję to od dawna i od dawna wiem, że będziemy tym bardziej chorować lub zmniejszać nasz dobrostan, im mniej rzeczy będziemy robić ciałem. Nasze ciała stworzone są do ruchu, ruch sprzężony jest z oddechem, a oddech z energią życiową, w tym z przyjemnością seksualną. Coraz więcej ludzi ma problemy z wypaleniem zawodowym, bo praca coraz bardziej automatyzuje się, nigdy nie kończy, polega na tworzeniu raportów, tabelek, wykresów, ciągów liczb lub linijek słów, a wszystko to trafia w digitalową nicość. Efekty pracy coraz rzadziej zmieniają się w miski, meble, drukowane książki, gazety czy coś namacalnego. Potem przychodzimy do domu, gdzie odpakowujemy gotowe jedzenie z cateringu lub jemy coś szybko na mieście. Zmywanie, sprzątanie — zautomatyzowane. Pies oddany do groomera, my do kosmetyczki. Pani sprzątająca przychodzi ogarnąć naszą przestrzeń. To wszystko ułatwienia, z których i ja korzystam, ale pozwól mi opowiedzieć ci o tym, jak ważne jest to, co namacalne, co robimy naszymi rękoma!

RĘKOMA, Z MIŁOŚCIĄ!

Właśnie o tym, starałam się pisać w Rześko i w Ciepło. Twoje ręce mogą dać ci dużo dobrego, jeśli tylko je zauważysz i docenisz. To nie muszą być duże rzeczy. Może zamiast szybkiego i automatycznego demakijażu możesz wykonać demakijaż z czułością? Automasaż jest jedną z piękniejszych praktyk, które możemy sobie podarować, gdybym była mamą, z całą pewnością masowanie mojego dziecka byłoby dla mnie priorytetem. Ja też mam tendencję do szybkiego wysmarowania się balsamem, szybkiego wklepania kremu czy serum, ale staram się łapać na tych zautomatyzowanych i zimnych czynnościach i zamieniać je w rodzaj życzliwej troski kierowanej we własnym kierunku. Jedno z moich najcudowniejszych wspomnień z dzieciństwa, to kiedy któreś z rodziców wyciąga mnie z wanny, stawia na zamkniętej muszli klozetowej i otula puchatym ręcznikiem, wycierając mnie do sucha. Czy mogę zrobić teraz dla siebie coś równie miłego? Lubię zwłaszcza masaż olejem — nie kosmetycznym, nie z dodatkami, sztucznymi zapachami, prostym olejem, którego używam również w kuchni — wsmarowuję go w ciało przed prysznicem. Lubię moje poranki, kiedy przynajmniej 10 minut staram się poświęcić na manualne poruszenie limfy poprzez oklepywanie mojego ciała i masowanie go. (czytaj też: olej dla pitty).

RĘCE, KTÓRE ŁĄCZĄ ZE ŚWIATEM

Używam moich dłoni z uważnością zawsze wtedy, gdy gotuję — kiedy wybieram produkty na straganach, kiedy je myję, kiedy biorę je w dłoń, kiedy kroję, kiedy rozcieram zioła. Pielęgnuję domowe rośliny i moją skrzynię z zieleniną. Wybieram naturalne materiały i przedmioty, których lubię dotykać. Wciąż jeszcze mało mówimy o haptyczności w projektowaniu. Ciężar i gładkość ulubionej miski z AOOMI, kruchość drobnej, piegowatej czarki z Paititi. Lubię dotyk lnianej pościeli na mojej skórze lub jedwabnego kimona vintage, które dostałam kiedyś od koleżanki. Są dni, kiedy potrzebuję poczuć pod ręką konkretną fakturę — szyszki, kamienia, ziarenek soczewicy lub fasolek (pamiętasz scenę z Amelii, w której bohaterka zanurzała palce w różnych torbach z kaszami i fasolkami?). Pomyśl też o: czułym głaskaniu zwierząt (chrapy konika!) oraz ukochanych ludzi (te wspaniale delikatniusie włoski na głowach małych dzieci albo ich maleńkie stopy, które nie postawiły jeszcze nigdy kroku), pomyśl o materiałach, którymi lubisz otulać swoje ciało, pomyśl o wyrabianiu ciasta na focaccię i o pleceniu wianków z polnych kwiatów.

Używaj rąk! Ręce transformują emocje, łączą cię ze światem, pozyskują dla ciebie informacje. Pozwól swoim dłoniom działać! Niech szkło ekranu, plastikowa klawiatura i obręcz kierownicy nie będą jedynym, z czym mają styczność. Spróbuj przez jeden dzień „patrzeć” rękoma i zobacz, jak się z tym czujesz. Nie pozwól, by twoje dłonie pozostały nieme, są na to zbyt cudowne.

 




salt&stone dezodorant recenzja

Jak się pocisz? To jedno z pytań, które można usłyszeć na konsultacji ajurwedyjskiej. Bo może się zdziwisz, ale nie wszyscy pocimy się tak samo intensywnie, a sam zapach potu zależy od wielu czynników.

 

Są osoby, które praktycznie się nie pocą. Zazwyczaj też mają małe pragnienie, zapominają pić, nie lubią smaku wody, a ich dłonie i stopy często są suche i zimne. W ajurwedzie zakwalifikowalibyśmy je jako Vata. Są osoby, które pocą się umiarkowanie — zwykle gdy jest bardzo gorąco, podczas wysiłku fizycznego, ich pot nie jest przykry w zapachu i pojawia się w pachwinach, pocą im się dłonie, stopy, pachy. Osoby te mają średnie pragnienie i nazwiemy je kapha. Są też osoby typu pitta, często jest im gorąco, ich skóra jest ciepła, pocą się szybko i obficie — podczas wysiłku, w związku z temperaturą. Pocą się nie tylko tam, gdzie jest tłuszczyk, pocą im się i plecy i czoła, a nawet skóra głowy. Ich zapach często jest bardzo intensywny i nieprzyjemny. Może być ostry lub kwaśny.

ANTYPERSPIRANT? NIE DZIĘKUJĘ.

Kilka lat temu postanowiłam przestać używać antyperspirantu, choć moje pocenie plasuje się pomiędzy kaphą a pittą. Jedną z zasad utrzymywania się w dobrym zdrowiu według ajurwedy jest niepowstrzymywanie naturalnych odruchów ciała. W naszej kulturze nie oznacza to bycia nieuprzejmym i charczenia, odpluwania, pierdzenia czy bekania publicznie, ale… ale jednak niepowstrzymywania tych czynności przez dłuższy czas. Czy przetrzymujemy moment pójścia do toalety na siku, czy bierzemy za regułę, że dziewczyny nie puszczają bąków — robimy tym sobie krzywdę. Powie ci o tym pierwsza lepsza specjalistka od mięśni dna miednicy (swoją drogą jeśli interesuje cię ten temat, kliknij tu). Podobnie jest z poceniem się. Ta funkcja ciała nie powstała po to, by uprzykrzać nam życie w komunikacji miejskiej, służy regulowaniu temperatury, a razem z potem wydalamy ama, czyli toksyny. Ajurweda zaleca wręcz pocenie się podczas sportu lub korzystania z terapii ciepłem (np. w saunie). Jednocześnie nadmierne pocenie się i przykry zapach potu będą informować nas o zaburzonej doszy pitta. Warto wtedy przyjrzeć się swojej diecie, sprawdzić, czy nasze hormony są uregulowane i zbadać ogólny stan naszego ciała.

Jeśli czujesz, że twój pot ma przykry zapach, że pocisz się intensywnie i postanawiasz zająć się tylko maskowaniem tego efektu — działasz na skutku, a nie na przyczynie. Potraktuj pot jako ważną informację diagnostyczną. Zastanów się, ile pijesz wody, ile kawy i alkoholu. Czy nie nadużywasz fermentowanych pokarmów (kombucha? czekolada? sery?). Jeśli chcesz zobaczyć, jak zbalansować dietę w przypadku nadmiernej pitty polecam ci mikroprzewodniki po doszach. Zobacz rozpiskę dla pitty — najlepsze i najgorsze pokarmy i postaraj się zmienić ich proporcje w swojej diecie.

pitta Dosza mikroprzewodnik

JEŚLI NIE ANTYPERSPIRANT TO CO NA POCENIE SIĘ?

Po pierwsze działamy na przyczynę, nie na skutek. O tym pisałam wyżej. Po drugie, nadal możesz nie chcieć śmierdzieć i to naturalne. Sama w momentach bardzo zintensyfikowanego pocenia (5 minut po wyjściu spod prysznica niż śmierdziałam jak po dniu przekopywania grządek) działałam na przyczyny, ale na objaw zdarzało mi się używać blokera polecenia, zwłaszcza gdy byłam w sytuacjach społecznych, które wymagały okiełznania zapachu. Natomiast to wyjątkowe sytuacje, na co dzień używam naturalnego dezodorantu i nie, nie jest to dezodorant samoróbka na bazie oleju kokosowego i sody. Przez lata przetestowałam wiele dezodorantów i niestety prawie wszystkie, albo były zupełnie nieskuteczne, albo finalnie podrażniały moją delikatną skórę lub powodowały wypryski. W końcu trafiłam na ideał, który jest drogi, ale bardzo wydajny (wystarczył mi na rok!) i ma idealny dla pitty zapach drzewa sandałowego. Jest to dezodorant marki Salt&Stone (mają różne zapachy) i można dostać go w Polsce online np. w Bebe Concept. Krótką recenzję dezodorantu Salt&Stone znajdziesz tu.

PODSUMOWANIE

Pocenie się jest dla nas cenną informacją i mówi nam o potrzebach lub zaburzeniach naszego ciała. Chcemy ich wysłuchać i zająć się przyczynami. Nie należy blokować pocenia się, ale można działać na sam zapach. Kryształy ałunu, które wydają się naturalnym rozwiązaniem, są tym samym, co antyperspiranty zawierające sole glinu — zablokują pocenie, a ich wpływ na zdrowie może budzić wątpliwości. Nadmierne pocenie to twój problem? Unormuj duszę pitta. Właśnie dostałaś SMS od twojego ciała z informacją, co robić. Za darmo ;). Podziękuj mu za to.

SZUKASZ WIĘCEJ RAD ZWIĄZANYCH Z LETNIMI BOLĄCZKAMI?

Kup moją książkę Rześko. W czerwcowym rozdziale nauczę cię, jak skutecznie się nawadniać, nakłonię do większej akceptacji własnego ciała, podam przepis na domowe ajurwedyjskie kosmetyki. Poznasz także przepis na słowiańskie kadzidło prosto z łąki, zadbanie o układ krążenia, sezonowe przepisy i całkiem sporo porad na temat tego, jakie materiały i fasony ubierać, by czuć się komfortowo podczas upałów. Lato może być przyjemne, przytulne i rześkie. Sprawdź sama!

Rześko książka

Właśnie zaczyna się najtrudniejszy czas w roku dla osób, które mają w sobie sporo kapha. Ajurweda właśnie tej doszy przypisuje problemy z zatokami i nadmiarem wilgoci w ciele. Zdrowa kapha ma w sobie naturalnie dużo nawilżenia — jej skóra jest dobrze nawilżona, włosy nie są suche, stawy nie trzeszczą, nie ma też problemu z suchymi oczami, suchością w jamie ustnej ani pochwie. Zaburzona kapha może za to być ociężała i mieć nadmiar wilgoci, co objawia się m.in. właśnie zawalonymi zatokami. Ajurweda ma na to sposób.

.