wild

WILD AND WANTED

Są tacy ludzie, przy których nie ma nudy. Dzikość serca. Nieustanna eksploracja. Ciekawość świata. Znasz takie osoby? Ciężko nie ulec ich urokowi. Ich włosy pachną wiatrem, skóra przygodą i nie ma tam miejsca na zapach mydła i chleba z chrupiącą skórką. Panna Holly G. wiecznie w podróży. Głuptasie, nie wolno kochać dzikich zwierząt, bo kiedy tylko pokrzepią się i podreperują, odlecą. I tyle będziesz miał z tej miłości. Będziesz ich widział jak szybują hen, wysoko na niebie.

Ludzie zazwyczaj są nudziarzami, zafiksowanymi na codziennych sprawach. Mało kto ma wizję tego, jak wcielać swoje wartości w życie i po co żyje tak w ogóle. Kiedy również staniemy się nudziarzami, praca, dom, praca, czujemy, że powoli umieramy. I nagle pojawia się ta osoba! Tak nieszablonowa i dzika, z którą chwile są jak jazda kolejką górską, jak podróż życia, jak spływ kajakowy wartką rzeką. Oh, co to było za życie te popłuczyny wcześniej – myślisz. Teraz to jest dopiero! I oddychasz tak głęboko, że prawie rozsadza ci płuca. Chcesz krzyczeć z radości.

 

Uwielbiam dzikich ludzi. Wielkich idealistów. Wspaniałych podróżników. Społeczników bez granic. Marzycieli. Pasjonatów. Nieumiejących zawiązać buta, wstawić prania, zrobić herbaty, zapłacić rachunków.

 

Ocieram się o nich i uciekam. Uciekam gdzie pieprz rośnie, walę się w pysk i mówię sobie – o, dziewczynko! Nigdy nawet nie próbuj być dzika. I nigdy nie trzymaj tych ludzi zbyt długo w swoim życiu.

 

Dzicy i wolni są jak przyprawa. Jak pieprz cayenne, który dodaje smaku, ale może wypalić Ci oczy. Jazda bez trzymanki jest fajna przez pięć minut. Potem za brak grawitacji płacisz zawrotami głowy. A czasem rzyganiem. Rzygasz dalej niż widzisz i to też zdarza się, gdy zechcesz oswoić kogoś szalonego. Masz pewien rodzaj kaca i nie ma przebacz, taką znajomość trzeba odchorować. Szaleńcy i straceńcy kuszą, zwłaszcza osoby o takiej osobowości jak moja. Są jak narkotyk, możesz odpłynąć, budować równoległe światy. Godzinami włóczyć się po lesie, czytać poezję całymi nocami. Całują tak dobrze, że to nierzeczywiste. Są też dobrymi znajomymi, stawiają na nogi jak puszka Red Bulla. Lubią o sobie myśleć, że są zbyt dobrzy, żeby ludzie mogli ich znieść. Zbyt dynamiczni, zbyt wyzwoleni, zbyt ruchliwi, zbyt offowi. Prawda jest jednak inna.

Na kolejce górskiej nigdy nie poczujesz się jak w domu.

Wydawało mi się, że nie jestem już tak durna, żeby łapać się na ten neurotyczny lep, ale jednak znudzona życiem, czasem się łapię. Dzikusy są cudownym powiewem świeżości i inspiracji. Lepiej jednak na nich tylko patrzeć, traktować jak nauczycieli, nigdy nie próbować być z nimi w partnerskiej relacji. Druga strona jest taka, że czasem i u mnie aktywuje się gen nieokiełznania i puszczam się dzikim pędem przed siebie. Nie jestem wtedy dobrą przyjaciółką, córką ani dziewczyną. Nie obchodzą mnie konsekwencje i nie liczę się z nikim. Odpływam. Napawam się. Wczoraj czytałam tekst najstarszego polskiego skejta. Znam starych skejterów, starych grafficiarzy, starych muzyków. Mówią, że nigdy nie oddali pasji. Mają żółte palce i zęby od papierosów, trochę długów, lata chujowej pracy w skejtszopie albo studiu nagraniowym, grono byłych dziewczyn, jakieś dzieci, zakola, uzależnienia. Mam nadzieję, że dobrze wybrali i są zadowoleni. Po prostu nie chciałabym być przy nich. Z ich długami, z ich małoletnimi dupeczkami jarającymi blanty, z ich pożyczaniem stówy do pierwszego. Pamiętam rozmowę z moją siostrą. Koledzy pytają co u niej. Opowiada. Lepiej, gorzej, nudno, nic spektakularnego, wiele spektakularnych rzeczy. Goni marzenia, kelneruje, daje z siebie wszystko. Co u nich? Nic. Zostali true. Zostali dzicy. Ta sama praca w lokalnym sklepie z deskami, jakieś nagrywki, jakieś firmy z ubraniami sprzedające po trzy koszulki. Chmura zielonego w płucach. Daliśmy radę mówią. Daleko od nudy. Oczy puste.

 

Ludziom brakuje pasji, witalności i iskry w oczach, nie przeczę. Z czasem jednak nauczyłam się doceniać ludzi nudnych. Nauczył mnie tego kiedyś P. Najnudniejszy facet świata. Problem w tym, że wpakować się w kłopoty umiem sama. Umiem też sama podjąć wyzwanie lub przeżyć przygodę. Przygody są cudowne, są ekscytujące, są szalone. Ale mało kto jest w trybie „przygoda” być nieustannie. Większość z nas ceni ją, bo może wrócić do domu. Dom? Zapach jedzenia i kiedy ktoś nakrywa cię kocem kiedy zaśniesz zmęczona na kanapie. Herbata przy przeziębieniu i milcząca obecność, tak po prostu. Dom. Port. Myślę sobie – port USB. Tak. Ładujesz dane i ładujesz energię. Energia z domu, portu do którego zawijasz kiedy wiatr poszarpie ci żagle. Kocham, tak bardzo kocham ludzi w moim życiu. Każdy z nas jest samotną żaglówką i każdy z nas jest portem dla siebie nawzajem. Kiedy wracamy ściorani wiatrem i morzem, nasze twarde palce, nawzajem cerują sobie żagle. Chodź, chodź, opowiedz mi, co się u ciebie działo? Co ci jest? Co się dzieje? O czym śniłaś dziś w nocy? Czy boisz się śmierci najbliższych? Czy wkurza cię twój szef? Co byś dla siebie chciała? Czasem po prostu jesteśmy. Żeby druga osoba mogła zacumować. Mogę pływać z innymi żaglówkami, płynąc obok nich, w pełnym słońcu, ale potem każde z nas rozdziela się, a ja zawsze wracam do portu.

 

Kocham nudziarzy. I kocham być nudziarą. Nie zadzieram głowy patrząc w niebo i marząc o dzikich i wolnych ptakach. Otwieram drzwi i oni są. Przyjaciele i rodzina. Na chwilę w skupieniu, w bezruchu. Trwamy przy sobie, niezależnie od tego jak plączą się ścieżki naszego życia. A moje, wygląda na to, że zmierzają w stronę nowych przygód. Rodziny, dzieci, robienia fajnych rzeczy z innymi ludźmi i ze zwierzętami. I chyba, cholera, jestem dość mądra, żeby jako przygodę traktować cudze zmarszczki, parzenie herbaty, typową środę, deszczowe popołudnie, kiedy kot mruczy, a herbata stygnie.

Tęskniłam. Zgięcie Twojego łokcia pachnie jak kromka chleba z masłem i solą. Po prostu wiem, że jestem w domu. Powoli gotowa do kolejnej przygody.

...

10 komentarzy

  1. Moja życiowa misja: DOM. Wierze, ze to fundament wszystkiego!

  2. Blimsien. Dostałaś gwiazdkę z nieba. Jesteś ambiwertykiem. Bierzesz z tego rozpolowionego że swiata to co najlepsze. Cieszę się, że koniec końców wracasz na nas biegun. Do nas, nudziarzy. Uczę się czerpać satysfakcję z bycia introwertykiem. http://www.quietrev.com/ mi pomaga

  3. genialny tekst! jestem tu pierwszy raz ale na pewno nie ostatni! Wszyscy gonią za tą dzikością, odmiennością, pasją, myślałam że tylko ja uważam, że warto być „nudnym”, ale widzę, że nie jestem w tym sama 😉

  4. Marzena

    Blimsien ten tekst to piękne wyznanie miłości. Pewnie wiesz do kogo.

  5. Marzena, jednak brzmi bardziej jak wyznanie dla p. niż s. 😉
    On się w ogóle często przewija, mam wrażenie.

Leave a Reply

.