
Nocny marek – tak właśnie myślałam o sobie od lat nastoletnich, aż do zeszłego roku. Nocą najlepiej mi się myślało, do głowy przychodziły najlepsze pomysły, mogłam też całymi godzinami rozmawiać. Ach, cichość nocy! Ukojenie, które mi, WWO dawała ciemność! Jak mogłabym z tego zrezygnować? Wstawanie rano było za to męką od wczesnego dzieciństwa. Miałam przekonanie, że póki nie wybije 10:00, nie ma co ze mną rozmawiać. Jedynie kawa dodawała mi wigoru, ale umysł okryty był jeszcze pierzynką ignorancji i zastoju…
DINACHARYA czyli dobowy rytm.
Sprawy zaczęły się komplikować, gdy zaczęłam eksperymentować z dinacharyą. Dinacharya to w języku Ajurwedy nic innego jak dobowy rytm. Ajurweda nie jest systemem, który zakłada, że wszyscy potrzebujemy tego samego- takiej samej diety, takiego samego rytmu dobowego, takich samych przypraw i aktywności. Wręcz przeciwnie, przypisuje różnym doszom (konstytucjom) różne potrzeby i różnie odpowiada na te potrzeby.
I tak np. w ideanym świecie:
VATA – potrzebuje najwięcej snu, powinna budzić się pół godziny przed wschodem słońca
PITTA – potrzebuje umiarkowanej ilości snu, powinna budzić się godzinę przed wschodem słońca
KAPHA – potrzebuje najmniej snu ze wszystkich dosz, a najbardziej lubi wylegiwać się w łóżeczku i ucinać sobie drzemki – powinna budzić się 1,5 godziny przed wschodem słońca
Jest jednak coś, o czym warto pomyśleć- wszyscy jesteśmy zwierzętami. Niezależnie od tego, jak łatwo adaptujemy się do zmian, ile lubimy ciepła a ile zimna, czy mamy w sobie naturalną werwę życiową, czy wręcz przeciwnie- uziemienie, podlegamy tym samym rytmom. Rytmowi dobowemu, sezonowemu, życiowemu, a my, miesiączkujące kobiety podlegamy też rytmowi miesięcznemu. Oczywiście to, co mamy w sobie, nasza konstytucja, sprawia, że różnie przez te cykle przechodzimy. Prawdą jednak jest, że większość z nas potrzebuje średnio 8 godzin wysokiej jakości snu i że sen jest najlepszy wtedy, kiedy zapada zmrok. Ciemność wysyła do naszego ciała informację, że może ono wytwarzać melatoninę – hormon, który sprawia, że jesteśmy senne. Melatonina to również cudowny antyoksydant o działaniu odmładzającym. Odstawmy myśli o kremach i botoksach na później, zwłaszcza jeśli nie mamy ogarniętych podstaw, a sen niewątpliwie jest podstawą.
CZY JESTEM NOCNYM MARKIEM?
Żeby odpowiedzieć sobie szczerze i zgodnie z prawdą na to pytanie polecam Ci eksperyment. Spróbuj (bez zmieniania swoich przyzwyczajeń) zbadać swoje poziomy energii. To wymaga uważności, ale mi bardzo pomogło. Sprawdź, jak poziom energii ma się do Twoich przekonań.
problemy z zasypianiem – NIE JESTEM SENNA O 22.
Według Ajurwedy po godzinie 22:00 następuje kolejne w dobie uderzenie energii pitta. Pitta odpowiada za aktywność. Pitta działa, analizuje, pracuje na intelekcie, pitta osiąga. Pitta to ogień. Być może ciężko będzie Ci zasnąć, kiedy wejdziesz w ten moment ożywienia, a musisz wiedzieć, że trwa on aż do 2 w nocy. Gdy śpisz, przedział czasowy, w którym urzęduje pitta, służy regeneracji. Oczywiście, jeśli posiedzisz do późna, możesz wykorzystać go na pracę – być może dlatego uważasz (podobnie jak ja dawniej), że w nocy pracuje się najlepiej! Jeśli nie jesteś teraz skłonna do eksperymentów, postaraj się chociaż zaobserwować, czy w okolicach 22:00 dostajesz wiatru w żagle.
Innym pytaniem dotyczącym niebycia senną o 22 jest pytanie: co wtedy robisz? Oglądasz seriale? Czytasz książkę? Nadganiasz w pracy? Surfujesz po internecie? Grasz w gry? Wyobraź sobie (lub przetestuj), że już około 18:00 wyciszasz się i poświęcasz się niespiesznemu przygotowaniu kolacji, chwilom poświęconym rodzinie, partnerowi, przyjaciołom. To dobry czas, by odciąć się od źródeł niebieskiego światła a praktykować wdzięczność, pisać dziennik, medytować, przytulać się z dziećmi, iść na wieczorny spacer z psem. Czy jeśli zabierzesz sobie pobudzające rozrywki związane z nowymi technologiami lub używkami (moją rozrywką było picie wina i oglądanie seriali lub posiadówki ze znajomymi do późnej nocy) naprawdę nie poczujesz wyciszenia, spadku energii i nie staniesz się senna? Jak wtedy będą wyglądały problemy z zasypianiem? Z czego one wynikają? Czy z tego, że naprawdę nie jest to Twój rytm, czy raczej tego, że nie wyhamowujesz umysły i systemu nerwowego, tylko pod koniec dnia ciśniesz z listą zadań lub czymś, co uważasz za rozrywkę (i ja też uważałam), a co w rzeczywistości Cię rozstraja.
ŚWIETNIE SIĘ CZUJĘ PO 6,5 h SNU i nie mam żadnych problemów z zasypianiem.
To długo była moja mantra. Może i miałam popękane białka oczu, może i czułam, jakby ktoś wysypał mi wywrotkę piasku pod powieki rano i każdy dzień zaczynałam od głośnego jęku ” o nieeeeeeee”, ale i tak wydawało mi się, że po prostu jest tak, dlatego że nie lubię wstawać rano! Potem byłam bardzo aktywna – praca w korporacji, sport, przyjaciele, zakupy, latanie po mieście i załatwianie spraw. Nie zauważałam tylko jednego- dzień zaczynałam od picia kawy, potem w pracy wypijałam minimum dwie kolejne, a pomiędzy godziną 16 i 17, kiedy trzeba było się sprężyć i dopiąć dzień w biurze kursowałam do batomatu, wybierając Twixa, Bounty lub inny ulepek. Dużo się ruszałam, jadłam raczej regularnie i zdrowo, nie czułam więc dodatkowych kilogramów. Byłam szczupła i wysportowana. Prawda jednak jest taka, że bez tego podniesienia sobie energii kofeiną i cukrem, szurałabym nosem po ziemi. Czy miałam problemy z zasypianiem? Skąd! Padałam jak zabita na poduszkę. Byłam wykończona.
Jeśli uważasz, że kilka godzin snu zapewnia Ci wystarczającą regenerację, wytnij cukier i kawę. Spróbuj przez tydzień. Trzy dni? Spróbuj i zobacz, czy faktycznie masz energię, czy masz siłę i czy tyle snu i w takich godzinach, jakie uważasz za sprzyjające, naprawdę Ci służy. Jeśli potrzebujesz – prowadź notatki.
MAKE WAKING UP EASIER.
Wierzę, że jeśli uważasz się za sowę, ciężko Ci wstać rano. Latami chciałam rzucać zgniłym pomidorem w ludzi, którzy mówią, jak to rano budzą się wypoczeci i pełni entuzjazmu. Nawet chodząc spać wcześniej, moja preferowana pora wstawania plasowała się w okolicach godziny 9:00. Dopóki… dopóki nie zaczęłam budzić się tuż przed 6:00. Nikt nie zmusiłby mnie do tak heroicznego czynu, no, chyba że Ajurweda! Pamiętasz, co pisałam o tym, że o 22:00 pociąg z napisem „nocna regeneracja” odjeżdża z przedziału Pitta? Vata, energia, która odpowiada za kreatywność, ruch i pobudzenie włada światem w godzinach od 2 do 6. Po 6 za to dowodzenie przejmuje kapha. Kapha jest uziemiona, ugruntowana, powolna, stateczna. Wstawanie o 6:30 jest dla mnie trudniejsze niż pobudka o 6:00 lub kilka minut wcześniej. Oczywiście to wychodzi tylko wtedy, gdy położę się spać odpowiednio wcześnie. Wstając o 6:00 łapię ostatni podmuch vaty w żagle. Jest mi łatwiej, czuję się ciekawa nadchodzącego dnia, energiczna i rześka. A ponieważ sama mam w sobie dużo energii kapha, kiedy wstanę później mam wielką kumulację zamulenia. Ta obserwacja była dla mnie wielkim odkryciem. Wcześniej latami zastanawiałam się, dlaczego budzę się taka ospała, mimo 8 lub 9 godzin snu i dochodziłam do wniosku, że skoro nie ma różnicy, mogę spać równie dobrze 6,5 h a wieczory przeznaczać na rozrywkę. U mnie powyższa metoda zadziałała wtedy, gdy chodziłam ospowiednio wcześnie spać przez ok. tydzień – jakby moje ciało musiało odespać deficyt i się ustosunkować do nowego trybu.

Nie wierz mi na słowo. Sprawdź, jak jest u Ciebie i czy naprawdę jesteś nocnym markiem, czy po prostu Twój sposób życia sprawił, że nie widzisz nawet wzrostów i spadków Twojej energii. A jeśli interesuje Cię rytm dobowy w ujęciu Ajurwedy, daj mi znać w komentarzu. Będę wtedy wiedziała, że temat Cię interesuje i postaram się napisać więcej.
Jeśli interesuje Cię poruszana przeze mnie tematyka będzie mi miło, jeśli wesprzesz Blimsien na Patronite. Dzięki temu mogę publikować częściej.
♥

14 komentarzy
Czuję, że to wreszcie moment na przetestowanie tego trybu spania. Właściwie zawsze czułam, że dobrze mi się pracuje późno, moim typowym przedziałem godzin snu była północ – 8 rano. Bardzo chętnie przeczytam więcej tekstów o dobowym rytmie według ajurwedy!
Dla mnie temat ciekawy, ale też i bardzo trudny. Mam bardzo małą świadomość swojego ciała i rytmów dobowych/miesięcznych/innych… dopiero od niedawna poświęcam temu więcej uwagi. Nawet się waham nad kupieniem kalendarza od Naturalnej Bogini bo jest bardzo nastawiony właśnie na osobiste rytmy, a wiem że sama nie zmotywuję się na tyle by przygotowywać sobie np. rozpiski dobowe tylko wolałabym mieć gotowe schematy do wypełnienia.
Póki co udało mi się dostrzec tyle, że długie dojazdy do biura bardzo mnie męczyły i bez nich mam znacznie więcej energii (tak, wiem, odkrywcze :D) i, zaskakująco, że najlepiej mi się funkcjonuje kiedy budzę się między 6:30 a 8:00. Bardzo długo żyłam w trybie „wstawanie przed 8:00 to największe zło”, a okazało się że to wcale nie było moje.
Myślę, że jest to prawda, tak wynika z moich obserwacji, z tą niewielką różnicą, że popołudniowa zmułka łapie mnie zazwyczaj koło 16, a mniej więcej o 19/20 już puszcza. Niestety ten rytm nijak mogę dopasować do mojego życia, bo pracuję 10-14, 18-22 (realnie 23/24), więc i tak kładę się koło tej 2 w nocy, więc wstawanie o 6 byłoby bardzo niezdrowe, staram się wstawać jak najpóźniej byle by tylko zdążyć do pracy i maksymalnie się wyspać. No i wszystkie posiłki jem w porze kapha, czyli przed 10 i między 14 a 18 bo tak mam przerwę. No ale fajnje to wiedzieć.
A skąd wiadomo jaką ktoś jest dosza? Można gdzieś o tym przeczytać?
Pstra – nie zawsze jest szansa by coś zmienić w danym momencie, można się zastanawiać, jak minimalizować skutki, lub co zrobić innego, żeby amortyzować powstałe koszta. Dla mnie też o tym jest trochę Ajurweda.
Ewa – zajrzyj np. tu https://blimsien.com/ajurweda-leczy-chorych-a-zdrowych-utrzymuje-przy-zdrowiu/
Dużo o tym myślę ostatnio, w tym roku wreszcie po latach wstawania o 11 udało mi się przestawić i teraz bardziej 8/9 rano. U mnie związane to było z dostosowywaniem się do trybu partnera (od rozstania się przestawiłam), ale też łączę to późne wstawanie z niskim poziomem d3 latami, ostatnio udało się podwyższyć wreszcie, no i kolejna rzecz – co fajnego i ciekawego mogę robić w dzień, a nie tylko nocą (szukanie małych rzeczy dających frajdę). Wysoka wrażliwość to też duży temat i dla mnie w tym kontekście. Ostatnio myślę jaki fajny relaks wymyślać na wieczór (zamiast komputera i telefonu), jedną rzeczą jest kąpiel z solą, myślę też o rysowaniu, pisaniu odręcznym, haftowaniu…
Czy pisząc, że późnym popołudniem poczujemy zjazd energetyczny, masz na myśli porę po 18, czyli wejście w „czas” kaphy?
Super interesujący temat i perfect timing! Po zobaczeniu na Twoim stories niedawno tak rozrysowanego planu dnia miałam właśnie w planach ułożyć taki dla siebie. Genialnie sprawdzają mi się wszystkie pory i zalecane w ich czasie działania. Jako nakręcona i energetyczna vata mam „tylko” problem z odpoczynkiem. Postanowiłam więc, że czas nierobienia będzie czasem zaplanowanym, może z czasem przepracuję swoje przekonania z tym związane i nauczę się go doceniać.
Też się zastanawiam jak to jest z tymi godzinami, bo przecież która jest godzina to sobie sami ludzie ustalili, no i jest zmiana czas letni/czas zimowy. Od dawna kminię jak to jest, że tak jak w medycynie chińskiej narządy mają swoje godziny, skąd te narządy wiedzą, która jest godzina? Jakoś to jest zapewne związane ze słońcem i księżycem przede wszystkim?
Nie chodzi mi o czepianie się oczywiście, bo bardzo cenię mądrość wschodu, tylko po prostu mój wątpiący i dociekający umysł próbuje to ogarnąć, a nie mam jakiejś dużej wiedzy z tej dziedziny… Może Ty Blimsien masz, i pomożesz? Być może też jest tak, że nie do końca da się zrozumieć koncepty chińskie czy indyjskie używając 'zachodniego mózgu’…
Czy tu chodzi o regularność, że ciało się przyzwyczaja do tego, że w rytmie dobowym wstaje o tej porze codziennie? Kiedyś też słyszałam taki koncept, że niektórzy ludzie mają np. 26 lub 22 godzinną dobę naturalnie i jest im bardzo trudno spać w regularnych porach. Ale to być może też da się regulować dietą i rytuałami, nawykami, itd….. W każdym razie ciekawe bardzo dla mnie tematy. Dziękuję za Twoje wartościowe artykuły.
Magda – tak, czas kaphy to czas zamułki, obniżonego trawienia itp. Warto się przyjrzeć swoim związkom z kawą, z cukrem – czy popoługniu ich nie używamy, żeby „dociągnąć” jakoś do końca dnia, a wieczorem, kiedy poziomy energii opadają i powinniśmy się już chillować, czy z tym nowym rozpędem i bodźcami, nie stymulujemy się, co może skutkować problemami ze snem.
Ewa – super tropem idziesz! Brawo. Tak – pisanie dziennika, kolorowanie, ale też w Ajurwedzie to może być gotowanie, przytulanie, automasaż, to może być czytanie lekkiej lektury (czyli niekoniecznie ludobójstwo i klęski żywiołowe). Jako WWO możesz skorzystać z praktyki yin jogi (ja bardzo lubię na wieczór, ona nie męczy, nie pracujesz mięśniami, używa się ciężaru własnego ciała do pracy z powięzią), z kołdry obciążeniowej, z ASMR. Jest trochę takich sposobów.
Ewa – jesteśmy zwierzątkami 🙂 Nietoperze też jakoś wiedzą, kiedy lataś, pożywiać się, a kiedy spać i nie mają zegarków 🙂 Rytm dnia wyznaczała dawniej jasność i ciemność oraz rytmy natury. Siłą rzeczy latem czy wiosną było więcej „pracy w polu” niż zimą i późną jesienią. To, co jemy, jak pracują nasze bakterie jelitowe jest również skorelowane z pokarmami, które lokalnie i sezonowo zapewnia nam przyroda.
Witamina D3 latem pozyskiwana ze słońca, zimą ciężko dostępna, a tu sen działa jak antyoksydant i to naturalne, że zimą kiedy ziemno i zimno, spało się więcej i że się trochę tyło. Wiosną pojawiają się gorzkie, zielone liście, one stymulują pracę wątroby, „oczyszczają” pomagają pozbyć się zimowych złogów, znów człowiek rusza się więcej, ma więcej słońca, więcej energii.
Regularny tryb życia działa tak, że organizm przyzwyczaja się – robi się głodny i śpiący o stałych porach. Dla nas to głównie praca, jak pośród cywilizacyjnych wygód dopuścić do siebie te naturalne cykle. Nawet bakterie w jelitach działają inaczej zależnie od rytmu dobowego (zachodnia medycyna właśnie się tym jara – sprawdź np. profil Dr. Microbiome on dużo pisze o rytmie dobowym w kontekście zdrowia jelit).
W Ajurwedzie też te pory się różnią. Inaczej jest kiedy jesteś małym bejbiskiem, inaczej kiedy nastolatkiem, inaczej kiedy mamą małego bobo, inaczej, kiedy staruszkiem. Inaczej wiosną a inaczej zimą 🙂
Co zaś do samego snu, TCM bazuje na Ajurwedzie, wywodzi się z niej, toteż medycyna chińska jest podobna, choć rozbudowana bardziej i przefiltrowana przez kulturę chińską (ja nie lubię). Z racji różnic kulturowych obie te medycyny tłumaczą te sprawy nieco innym językiem. A jeszcze inaczej opowiada o tym zachód. Wiemy np. że sen dzieli się na fazy, wiemy, że przez pierwsze dwie godziny snu mózg pozbywa się szczątków obumarłych komórek. wiemy, że pomiędzy fazami REM (to faza snów) zapadamy w głęboki sen, kiedy organizm regeneruje komórki i wzmacnia system immunologiczny. Wiemy, że potrzebujemy przejść wielokrotnie przez fazy REM i fazy snu głębokiego, by prawdziwie się zregenerować. Ajurweda tłumaczy to tak, że kiedy kładziesz się spać późno, faza snu głębokiego przypada na czas wstawania, dlatego ciężko jest nam się dobudzić i poranek jest bardzo trudny, zwłaszcza, że większość z nas wstaje już w okresie kapha.
Ajurweda polega też na obserwowaniu świata i szukaniu zależności 🙂 to nie tak, że pan z brodą usiadł i wymyślił jakąś teorię, a potem świat musiał się domyślać „ah, jest czas pitta, teraz będę regenerował” 🙂
Dzięki Blimsien
Blimsien, no właśnie staram się robić co się da w ramach tego jak mam w życiu, bo wiem, że prędko lub właściwie nigdy to się nie zmieni. Staram się np jeść jak najwcześniej jak tylko wyjdę na swoją przerwę, żeby być jak najbliżej tago pita czasu. No bo przecież też nie jest możliwe żeby te pory działały co do sekundy zawsze tak samo, nic w przyrodzie tak nie działa, raczej są to płynne przejścia. No i godzina 14 latem jest na pewno czym innym dla organizmu niż godzina 14 zimą. Staram się też zawsze chwilkę przespać w porze kapha w ciągu dnia, bardzo dobrze to robi na moje samopoczucie na cały wieczór i zbliża mnie to do wyrobienia normy snu na dobę. Zazwyczaj zmuszanie się do robienia czegoś w tym czasie i tak nie przynosi nic dobrego i robię dwie godziny coś co robiłabym 15 minut, więc lepiej się przespać i zrobić to w lepszej fazie szybciej. Z bezsennością akurat nie mam żadnych problemów, więc spanie o jakiejkolwiek porze w dzień nic mi złego nie robi i tak jak dotrę do łóżka do padnę jak zabita.