tumblr_nad892JXPB1rarj90o1_500

Jeszcze wczoraj zazdrościłam wszystkim, którzy sięgają dna. Dno to wizja odbicia się od niego i złapania oddechu. Ja natomiast od dna jestem daleko. Dryfuję w toni, definitywnie w dół, a jednak dna nie widać, a oddechu nie starcza. Nie widać już powierzchni, ale jeszcze nie widać końca. „Jeśli to potrwa jeszcze trochę, będę musiała umrzeć” pomyślałam. Czułam się jak na przeciągniętych wakacjach, które były ekscytujące, ale zrobiło się nudno i smutno i chcesz już do domu. Do domu? Do domu oznacza palnąć sobie w łeb. Nie można zawrócić tak łatwo z życia, tylko dlatego, że mimo że masz wszystko lub prawie wszystko, w ogóle cię ono nie cieszy. Mam za sobą epizod depresyjny. Gdybym miała przeżyć to jeszcze raz… mogłabym tego nie przeżyć.

Dopiero teraz czuję jak długo jechałam na pustym baku. Uwielbiam dzielić się i inspirować. Podpowiadać rozwiązania, łączyć fajnych ludzi, dodawać energii. I kiedy mogę to dla innych robić jestem naładowana mocą, witalna i szczerze szczęśliwa. A jednak są ludzie, którzy wypijają cię jak piwko w upalny dzień, powoli sącząc przez słomkę, nie zostawiając absolutnie nic.

TO NIE JEST ICH ODPOWIEDZIALNOŚĆ, ALE TWOJA ŻEBY POSTAWIĆ GRANICĘ.

A ja w swojej szczodrości jej nie postawiłam. Bardzo często się zdarza właśnie nam, kobietom, zatracić na rzecz innych. Dzieci, rodziców, koleżanek z pracy albo faceta. I zabijcie mnie proszę, ale nie wydawało mi się, żeby mi mogło to się jeszcze przydarzyć. Komu jak komu, ale przecież nie Blimsien. Nie tej silnej,dzielnej Blimsien. Czasem, jak lubisz troszczyć się i dzielić, oni nawet nie muszą prosić.

Moje dawanie innym uwagi i wsparcia nie wynika z tego, że się boję braku akceptacji albo że czuję, że muszę zasłużyć na cudzą przychylność przez „bycie dobrą”. Akurat kto jak kto, ale ja w laniu na tego typu sprawy mam i doświadczenie, i nawet powiedziałabym, że mam ku temu wrodzone predyspozycje. Wspieram i daję kiedy czuję się silna i mocna. Mam w sobie bardzo duże pokłady miłości i ogólnie dla mnie jak to ja mawiam „rzeczy są łatwe”. Z każdym można się dogadać, zawsze można przeżyć coś super, świat jest dobry, ludzie fajni, nawet z trudnym szitem można sobie poradzić, trzeba tylko chcieć. A ja chcę. Po latach spinania tyłka jestem wyluzowana, łatwiej przyjmuję innych i ich słabości i ogólnie w przyjemnej atmosferze płynę przez życie, myślę że przy mnie płynąć jest łatwo i szukam raczej ludzi, którzy w podobie chcą swe żywota kontynuować. A jednak w tym pływaniu i flow czasem jak nie zahaczę stopą o gałąź, jak się mułu z dna rzeki nie nagryzę, jak mnie dup – w krzaki nie rzuci. No niech to szlag trafi!

Mam takie dwie refleksje. Pierwsza jest taka, że chuje muje węże dzikie, rachunek musi się zgadzać. DAJESZ JAK MASZ. Patrzysz w bak. Jak w baku pusto – spadasz bak uzupełnić. Dajesz jak inni dają. Nie bądź naiwna. Nie dawaj ludziom, którzy cię drenują i nie oddają nic w zamian. Medalu nie dostaniesz, a jeśli humor ci poprawia, że omigod jesteś taka zajebiście szlachetna, przyjmij do wiadomości, że jesteś zwyczajną frajerką. Chyba że wiesz, że dajesz bezzwrotnie. Wtedy patrz punkt pierwszy. Dajesz póki sama masz! I proszę cię, nie idź w sytuację, kiedy dalej dajesz, może już z przyzwyczajenia, a może bo weszłaś w rolę, a może bo masz słabość, jak ktoś tego nie docenia. Może nawet nie chce. A może bierze jakby było jego. Dziewczyno, zasługujesz na szacunek, uwagę, życzliwe ucho, na to żeby ci ludzie kwiaty kupowali i dbali o ciebie. I nie tylko mężczyźni, ale też przyjaciele. Mówię Ci – nigdy nie dawaj kosztem siebie. Zostaniesz pustą wydmuszką, a obdarowywana osoba rzuci Cię za siebie, bo już nie jesteś soczysta. Aha… oczywiście nie otrzepiesz wtedy kolan i nie wstaniesz od razu, no bo… nie masz siły. Nie jesteś sobą zachwycona. Nie jesteś ani soczysta, ani witalna, ani świeża. Bang.

Druga refleksja jest taka – trzeba dużej świadomości, żeby umieć przyjmować. Niektórzy przyjmują jakby im się należało. Panicze i pępki świata – daj mi bom najważniejszy. Inni tracą szacunek lub zainteresowanie. Dawanie nie jest traktowane jak dar od kogoś kto jest bogaty, raczej jak frajerzenie się kogoś, kto nie zasłużył na szacunek, a daje bo ma taki wewnętrzny przymus. Unikaj jednych i drugich. Niech sczezną.

A jeśli przez nieuwagę, nieumiejętność lub nieznajomość siebie znajdziesz się przypadkowo w mojej sytuacji, daj sobie. Ja daję. Piję kawę, gorącą i czarną jak moje własne serce. W wazonie na stole stoją najpiękniejsze kwiaty świata – piwonie. Piszę, bardzo dużo piszę. Piszę do Ciebie, ale też konspekt mojego wystąpienia, bo w czerwcu gadam do dziewczyn w Katowicach! Z powrotem  nawiązuję sensualny kontakt z moim ciałem. Słyszę jak i co do mnie mówi, choć na razie ledwie szemrze. Powoli odzyskuję siły i radość z bycia sobą. Nieskrępowaną, taką sobą jaką lubię najbardziej. Otrząsam się ze smutku i wyczerpania. Jestem dla siebie i jestem piękna. I jestem w przekonaniu, że od teraz dzielić się swoimi zasobami będę tylko albo z zachwyconymi, albo takimi, którzy też przynoszą coś na wspólny stół. Duchowa uczta, wymiana, przepływ, intymność. Oto czego w relacjach z innymi szukam.

Będzie smacznie!

Picture credits: tumblr.com

...

10 komentarzy

  1. editha_m

    No sama nie wiem… Wiadomo, że pijawkom i emocjonalnym wampirom nic dawać nie wolno, ale ogólnie mi dawanie daje dużo radości. Ja mam większy problem właśnie kiedy sama sobie wkładam do głowy że ja tu komuś macham przysługę a on ma to w nosie i myśli o mnie jak o frajerce. Dlatego zawsze przeprowadzam analizę: czy chcę to zrobić i czy mogę? Jeśli tak to robię. A co sobie druga strona myśli to ja mam to w poważaniu. Nie wiem czy mam rację. Może po prostu jestem frajerką 😉 Ale mnie się ta metoda na razie sprawdza. Bardziej by mnie męczyło podejrzewanie ciągle ludzi o chęć zrobienia ze mnie wydmuszki.

  2. Blum

    Editha – myślimy tak samo 🙂 Nie chodzi oto, że ludzie CHCĄ z nas robić frajerów. Chodzi o to, żeby nie dawać więcej niż się ma. MUSI być przepływ. Ale niekoniecznie musimy dostawać od tej samej osoby, której dajemy. Chodzi bardziej o świadomość procesu i zasobów! I nie poświęcanie się dla kogoś (czasem łatwo nie zauważyć) lub nie dawanie na siłę (często robią to nasze matki).

  3. Blum

    Na Ekonomicznym. Dam znać jak szczegóły bedą dograne na 100% 🙂

  4. alibabai40rozbojnikow

    Wlasnie mi uswiadomilas ze ja lubie dawac. Ze robie to i sprawia mi to przyjemnosc. Czy mam duzo, malo, niewiele to staram sie dac najblizszym i nie tylko tyle ile jestem w stanie albo i wiecej.
    Dzieki wielkie za wpis, daje do myślenia. Normalnie you made my day!
    Buziaki

  5. Blum

    Alibaba – ja tez lubię. Ale właśnie uświadomiłam sobie, że niemądre dawanie może wypalić i wydrenować człowieka do reszty. To jakby nigdy nie spać albo za mało jeść.

    Kochając siebie i dbając o siebie i swoją równowagę możemy dawać mądrze, jakościowo i bez szkody dla nas samych.

    Namawiam do dawania i dzielenia się! Żeby nie było!

  6. bellanatura

    Dziewczyna z Katowic jest wzruszona. Usiadziemy razem do stołu i zrobimy uczte.

  7. AnnPiecu

    blum, koniecznie daj znać na blogu albo na insta jak będziesz w Katowicach przemawiała, chętnie posłucham a nie tylko poczytam, pozdrawiam 🙂

  8. Bardzo podoba mi się to co piszesz i oczywiście ze wszystkim się zgadzam. Mam taką małą uwagę, która jednak nie dotyczy tego wpisu i która, mam nadzieję, nie będzie potraktowana jako złośliwość. Miałam tego w ogóle nie pisać, ale muszę – może dlatego, że śledzę Twojego bloga prawie od początku i zawsze uważałam, że jesteś do mnie bardzo podobna jeśli chodzi o poglądy, podejście do życia itp. Ostatnio jednak zauważyłam u Ciebie skłonność do jakiegoś dziwnego samouwielbienia – i nie mam tu na myśli takiego zdrowego zadowolenia z siebie i swojego wyglądu (które jest jak najbardziej czymś dobrym i pożądanym). Mam wrażenie, że tymi ewidentnie przefiltrowanymi (tak, tak – to widać) zdjęciami na instagramie, słodkimi minkami, dziubkami, robieniem oczu do kamery, zdjęć w bieliźnie, zdjęć nóg, rajstop, stóp itp. próbujesz przekonać samą siebie i innych o tym jak bardzo czujesz się piękna, jak bardzo sama siebie akceptujesz i jak dobrze czujesz się w swojej skórze. Oczywiście ja też uważam, że każda kobieta powinna kochać i akceptować swoją twarz i ciało, ale czy trzeba ogłaszać to całemu światu wstawiając głupkowate wyretuszowane fotki. Wiem, że oczywiście mogę się mylić, ale piszę to dlatego, że to co widzę u Ciebie na Instagramie, jest jakby tworem kogoś innego niż osoby piszącej tego bloga. Czytając bloga wyrobiłam sobie o Tobie opinię mądrej, inteligentnej, oryginalnej osoby, która pracuje nad sobą i swoim życiem, ale jak wchodzę na Twojego Instagrama to widzę jedną z wielu głupiutkich, pustych panienek, które myślą tylko jakiego filtra użyć, żeby ich twarze wyglądały idealnie (czyli nie tak jak w rzeczywistości). Troszkę mi głupio, że zwracam Ci uwagę na coś takiego, bo oczywiście nie znam Cię i nie wiem co Tobą kieruje i nie mam prawa wtrżcać się w Twoje życie, ale piszę to jako czytelniczka Twojego bloga, która zastanawia się „Co się z tą dziewczyną dzieje? Nawet jej już odbija? Czy ja będę następna? Oby nie :)” To tyle z mojej strony. Zawsze możesz napisać, że jak nie lubię Twojego Instagrama to mogę tam nie wchodzić – i oczywiście już nie zamierzam 🙂 Dobrze, że Twój blog trzyma poziom, chociaż brakuje mi wpisów z wege przepisami. Pozdrawiam.

  9. Blum

    Kasiu uspokoję Cię – zaprawdę powiadam, jestem daleka od niezdrowego samouwielbienia. Czasem po prostu jestem DZIEWCZYNĄ 😀

Leave a Reply

.