roślinny bulion

Kiedy byłam małą dziewczynką, uwielbiałam rosół. Dla wielu moja fascynacja była niezrozumiała. W końcu co ciekawego może być w wodzie z tłuszczem? Jednak u mnie w domu rosół jadło się całkiem inaczej. Był dosłownie czarny od pieprzu, słony od magi i obficie posypany pietruszką. Jadło się go i od tego pieprzu płakało. Czasem był iście burtonowski i pływały w nim kurze nóżki…

Kilka lat temu w internecie wybuchła moda na ⋅bone broth⋅ czyli nic innego jak wolno gotowany wywar na kościach. Wiele blogerek zajawionych zielonymi szejkami musiało przekonywać swoje kalifornijskie i australijskie czytelniczki, że taki wywar na kości to nic zdrożnego. No cóż, u nas to raczej norma! Podobnie jak ekstremalnie modne kiszonki i fermentowane produkty robią karierę, podczas kiedy u nas, to dobrze znane, a nawet dość nudne pożywienie. Sama nie jem mięsa od około 13 lat, moje buliony są więc warzywne. Miłość do rosołu mi nie minęła, choć być może ten pozbawiony mięsa nie ma boskiego smaku umami. Przez tyle lat przygotowałam go wiele. Był moją bazą do zup, mroziłam go, trzymałam w słoikach lub pochłaniałam od razu. W tym roku zaczęłam jednak mieć masywne problemy ze zdrowiem i trafiłam do lekarzy medycyny chińskiej. Twierdzą oni, że przy objawach wychłodzenia, kobiecie w polskim klimacie sprzyjałoby jedzenie mięsa w niewielkich ilościach. Ponieważ jednak nie jestem w stanie tego dźwignąć, rekomendują, chociaż klasyczny rosół. Nadal nie chciałabym jeść zup gotowanych na mięsie (i choć tego nie wykluczam w przyszłości) szukam więc roślinnego zamiennika, który nie tyle będzie miał walory smakowe, ile zdrowotne.

Długo gotowany bulion jest moją bazą. Jem go z kaszą orkiszową, jem go z makaronem, piję go w kubku na śniadanie lub używam do przygotowywania innych dań. Dobrze przygotowany bulion rozgrzewa, dostarcza energii, minerałów, witamin i pity regularnie wspomaga funkcjonowanie organizmu. Jeśli podobnie jak ja, masz wiecznie zimne stopy i dłonie, problemy z zapaleniem pęcherza, uczucie przemarznięcia, odstaw soki i surowe warzywa, a jesień i zimę wzbogać o ten eliksir życia.

Wypróbowałam już wiele wariantów przygotowywania tego bulionu. Wykorzystywałam przepis z Jadłonomii, przepis mojej mamy i przepisy z ksiąg kulinarnych. Żaden jednak z tych przepisów nie robił swojej roboty. Dopiero łącząc swoje doświadczenie z podpowiedziami dietetyczek od medycyny chińskiej i pana, do którego chodzę na akupunkturę, udało mi się zmontować prozdrowotny, ale roślinny wariant rosołu. Może Was zdziwić niektórymi dodatkami, zawdzięcza je właśnie medycynie chińskiej i ludowej. Na swoje potrzeby robię go w wariancie mocno rozgrzewającym.


ZASADY GOTOWANIA BULIONU:

Warzywa dokładnie wyszoruj lub jeśli to potrzebne obierz ze skórki. Pokrój na niewielkie części (szybciej oddadzą składniki odżywcze do wody).

Użyj garnka o grubym dnie.

Najpierw na oleju dobrej jakości przesmaż część przypraw. Ja stosuję ten motyw z kuchni hinduskiej i podobnie jak przygotowuje się masalę, obsmażam przyprawy (uważając by ich nie przypalić i wrzucając w odpowiedniej kolejności) by wywar był bardziej intensywny w swoim smaku. Olej powinien być gorący, przyprawy lekko zbrązowieć i intensywnie pachnieć.

Podsmażaj warzywa wraz z przyprawami przez kilka minut, a dopiero potem zalej je wodą.

Po zagotowaniu, gotuj na małym ogniu przez minimum trzy godziny. Nie zakrywaj garnka i pozwól by wywar samoistnie się odrobinę zredukował.

Kiedy bulion będzie gotowy, odcedź go. Przy tak długim gotowaniu warzywa rozpadają się i staja się bezwartościowe.

Jeśli uważasz, że rosół wychodzi zbyt słodki, dodaj więcej zielonych części porów, pietruszki i zielonej części selera, mniej marchewki.


SKŁADNIKI (na 5l bulionu):

Duży pęk włoszczyzny. Niech zawiera ok 4 marchewki, przynajmniej połowę selera, dwie pietruszki, dużego pora, cebulę (którą jeśli chcesz możesz opalić wcześniej nad ogniem). Ja lubię też dużo pietruszki naciowej. Część gotuję w wywarze, częścią posypię gotowy bulion przed spożyciem.

Liście laurowe – ok 2

kilka ziaren ziela angielskiego

kilka ziaren jałowca

kilka ziaren czarnego pieprzu

2-3 ząbki czosnku

płaska łyżeczka lubczyku

gałązka rozmarynu

sól himalajska – do smaku

DZIWNE DODATKI:

grzyby – użyj polskiego klasyka lub shiitake (wzmacnia odporność, zawiera witaminę B, wapń i fosfor)

jagody goji (działanie przeciwzapalne, podnoszą odporność)

kilka goździków

glony wakame (jod, wapń, magnez, kwas foliowy)

szczypta cynamonu (zadziała rozgrzewająco)

płaska łyżeczka kurkumy (silne działanie przeciwzapalne, przeciwnowotworowe)

kilka plasterków świeżego imbiru (zadziała rozgrzewająco)

włoskie orzechy – mają rekompensować brak mięsa czyli zadziałać rozgrzewająco na organizm, poza tym nadają wywarowi przepiękny głęboki kolor

suszone pomidory (z paczki, nie z oleju) – źródło umami


SZTUCZKA NA KONIEC: zamiast posypywać zupę nacią pietruszki i świeżo zmielonym czarnym pieprzem, spróbuj dodać odrobinę soku z cytryny!

 

 

 

...

18 komentarzy

  1. Będzie dziś na obiad, właśnie się gotuje <3 Polecam dodać kurkumy, raz, że ze względu na właściwości, a dwa – kolor idealnie rosołowy!

  2. Blum

    Taaak, ja kurkumę przemycam wszędzie gdzie się da!

  3. Też dodaję kurkumę i imbir! Z dziwnych nietypowo rosołowych dodatków polecam też ząbek czosnku i świeżą papryczkę chili. Czasem daję też seler naciowy zamiast korzeniowego, ma taki bardziej cytrynowy smak.

  4. Blum

    Asia – ja do dzisiejszego dałam i czosnek i seler korzeniowy, naciowy a chilli już nie, nie chciałam przegiąć z tym rozgrzewaniem 🙂 za to dałam duuużo grzybów! Mniam!

  5. Rosół na pewno pyszny, ale każda inna gorąca zupa spełni tę samą funkcję. Na krótki czas rozgrzeje. Nie można schłodzić narządów wewnętrznych, umarlibyśmy gdyby funkcjonawały w temperaturach innych niż to zaprojektowała natura:) Na obniżenie temperatury ciała organizm reaguje dreszczami, poceniem się, skurczami mięśni, wszystko aby ją podnieść. Jeżeli masz takie objawy to pewnie jesteś przeziębiona albo przemarzłaś. Jeżeli masz problem z zimnymi kończynami albo takim ogólnym uczuciem chłodu to może być objaw słabego krążenia krwi, niskiej bariery izolacyjnej (za mało tkanki tłuszczowej), czasem problemów z tarczycą. Możesz sprawdzać temperaturę ciała, kilka razy w ciągu dnia – czy oscyluje w granicach 36,6 czy raczej 36 lub niżej? Sprawdz kilka razy, żeby wykluczyć błedy pomiaru. Możesz też sprawdzić ferrytyne, (mówi o zapasie żelaza w organizmie), samo żelazo to za mało niestety, bo gdy zapasy ferrytyny są wątłe, żelaza we krwi będzie sporo (organizm zawsze dąży do homeostazy).

    Jak chcesz się porządnie wypocić to również bardzo polecam picie lipy:)

    Pozdrawiam Cię serdecznie

  6. Uwielbiam wszystkie rozgrzewające zupy o tej porze roku! Ja lubię do wywaru dodać też trochę pasty miso, chociaż wiadomo, że to już trochę inna zupa się robi 🙂

  7. Z powodu marznięcia zastanawiam się czy jednak nie jeść od czasu do czasu mięsa, chociaż odrzuca mnie, nie powiem. Chociaż zawsze marzłam, to wydaje mi się, że 8 lat wegetarianizmu swoje tutaj dołożyło. Myślę chociaż o kawałku ryby raz na tydzień, dwa. I chyba zwycięży egoizm, tym bardziej, że teraz mieszkam w Anglii, a tutaj wilgoć potęguje uczucie zimna.
    Przepis spróbuję, wydaje się coś dla mnie. Można mrozić taki rosół? Mieszkam teraz w akademiku w Anglii i mamy jedną lodówkę na pięć osób, więc jest ciężko upchnąć garnek w środku :/
    Jeśli to nic osobistego, co się dzieje z Twoim zdrowiem?

  8. Blum

    Emme – można mrozić choć z tego co wiem medycyna chińska akurat nie szanuje takich rozwiązań. Nie wiem czy ryba rozwiąże problem, warto byłoby skonsultować się z kimś mądrym. Wiem, że online można poradzić się Babki Lekarskiej.

    Z moim zdrowiem nie wiadomo – masywny spadek odporności, dziwne wyniki krwi (jak przy alergii lub nietolerancji) i ogólny dyskomfort w strefach kobiecych. Wyniki wszystkie w normach. Trochę na bank to psychosomatyka, trochę sądzę, że styl życia. Jeśli trzeba będzie – zmienię dietę.

  9. Blum

    Basia – ale ciekawe to co mówisz. Skąd masz taką wiedzę? 🙂

    Zupy bulionowe mają taką przewagę nad innymi, że gotuje się je naprawdę bardzo długo. Tu też mogłybyśmy wejść w rozmowy o medycynie chińskiej, ale ja nie jestem specjalistą, jedynie korzystam z usług ludzi związanych z tą dziedziną + zawodowo miałam do czynienia z tematem jako redaktor.

  10. Biochemikiem się nie nazwę bo na ostatnim roku zajęłam się czymś innym i nie napisałam pracy. Każde białko czy to z drobiu czy z soczewicy jest rozkładane do aminokwasów, więc z chemicznego pktu widzenia nie ma znaczenia z jakim produktem zostały one dostarczone. Np kolagen rozkładany jest do glicyny i proliny (samo białko jest za dużą czasteczką by mogło być przyswojone przez organizm) i to absolutnie nie gwarantuje nam pięknej skóry z automatu:) Nie wiadomo cy organizm wykorzysta je akurat do syntezy kolagenu, choć tak przekonują nas firmy farmaceutyczne:)

    Z mojego prywatnego doświadczenia wynika, że rzadko nawala jakiś jeden element, stąd nie sądzę żeby mięso było magicznym, brakującym puzlem – raczej całe kompleksy zachowań:), to znaczy u mnie tak jest przynajmniej, np wyeliminowałam problemy z anemią przez to że oddalałam kawę,herbate, czekoladę o 2h od posiłlku a każdy posiłek popijam czymś bogatym w wit C, włączyłam 8h snu i 30 min ruchu. Wcześniej bezskutecznie próbowałam podbić ferrytynę natką pietruszki albo wątróbką, nic nie dawało (szło w górę żelazo, feerrytyna ani drgnęła). Dużo eksperymentowałam, ale to dlatego że jestem raczej naturalnym analitykiem, ale z porywami serca. Sta∂ bardzo uważam żeby nie wpaść z deszczu pod rynnę – tak samo lubię sprawdzić lekarza co specjalistę od naturoterapii, czasem kilka prostych pytan z elementarnej biologii wystarczy. Na zapalenia pęcherza i rozkręcające się grzybice polecam natychmiastowe zareagowanie piciem dużej ilości kwaśnego – sok z grejfruta albo kiszonej kapusty. To działa idealnie na samym początku, aby wypłukać bakterie z cewki moczowej,

    Miłej niedzieli

  11. Blum

    Basiu – ale super wskazówki!

    Med. chinska opiera sie na innym rozumieniu niż to co przedstawiłaś, ale absolutnie nie jestem specką, żeby zabierać głos. Akurat dla mnie jedzenie wszystkich potraw gotowanych plus zadbanie o stosowne przyprawy w diecie plus ciepła odzież przyniosły jakiś efekt 🙂

  12. Blum

    P.S jakie roślinne pokarmy warto spożywać żeby ciało mogło wyprodukować kolagen?

  13. Tak, domyślam się że chińskie podejście jest pewnie bardziej „symboliczne” i operuje na innym rozumieniu zdrowia. Do syntezy kolagenu jest potrzebna wit C, ale znowu to nie jest tak że suplementy z wit C albo dieta bogata w wit C koniecznie coś gwarantuje. Z drugiej strony wit C ma zdolność regeneracji utlenionej wit E – co znowu może mieć bardzo korzystny wpływ na skórę – wiec w sumie tak, jest potencjał:) Wit C w dzisiejszych czasach raczej nie brakuje ludziom, nie słyszałam o przypadkach zachorowan na szkorbut:) W miarę prosto ją dostarczyć, należy się raczej skupiać na tym by nie tracić jej rezerw poprzez nadmierną ekspozycję słoneczną. Niestety słońce uszkadza włókna kolagenowe i chyba najbardziej spektakularne efekty w zachowaniu młodości przynosi po prostu unikanie go. Nie wiemy nawet do końca czy filtry są w stanie zapobiec powstawaniu wolnych rodników…
    Dieta bogata w nat wit C daje jeszcze jedną korzyść – zjadasz wtedy bardzo dużo surowizny, co powoduje że jesteś dobrze nawodniona (nawodniona, a nie napompowana 1,5 l bezsmakowej wody, po której sikasz i sikasz i tyle z tego).

  14. Blum

    Basia – dzięki. To było naprawdę przydatne! 🙂

  15. Możesz podać w jakiej kolejności dodawać przyprawy? I co zrobić żeby rosół nie był słodki? Bo właśnie gotuję, ale chciałabym żeby był zrobiony jak należy wg medycyny chińskiej.

  16. Blum

    Emilia – mój przepis nie jest wg 5 przemian, tam dodaje się składniki wg kolejności, która oparta jest o to przypisanie ich do odpowiedniego elementu (np. metalu, drzewa, ognia), a ja nie mam aż takiej wiedzy. Dodaję przyprawy w takiej kolejności, żeby ich nie spalić tak jak robi się hinduską masalę. Świeży imbir np. dodaje szybciej, goździki później a kukrumę, która jest w proszku na końcu, żeby nie sczerniała.

  17. Dzięki temu przepisowi (i opisowi) przeprosiłam się z „rosołem” – odkąd jestem wege, a to już z 10 lat, nie jadłam chyba porządnego wege rosołu. Bywało, że kiedy wszyscy jedli rosół, ja dostawałam taki bulion warzywny z kostki rozrobiony z wodą… No nie powiem, nie jest to moje ulubione danie, jeśli można to tak nazwać w ogóle ? Ale ta zupa…! Robię ją drugi raz w tym tygodniu! Ten smak, te działanie rozgrzewające… (też że mnie zmarzluch) Wystarczy, że wypiję jako gorący kubek, bez żadnych dodatków i samopoczucie od razu +100 ? A dziś na jego bazie będzie ramen ?

  18. Blum

    Bardzo się cieszę, bo jako zmarzluszek długo testowałam różne opcje wege rosołu doskonałego. I w sumie… za każdym razem zmieniam proporcje czy składniki, czasem daję więcej grzybów, czasem mniej alg, ale wypakowany tym całym dobrem działa najbardziej pro zdrowotnie.
    P.S Ludzie na mieście mówią, że suszone pomidory (ale takie w paczce, nie z oleju) również dodają smaku umami rosołowi!

Leave a Reply

.