11894522_10153618611654903_3149802982058716528_o

Nie wiem jak napisać o tym, co stało się między mną a Raulem. Czuję, chyba pierwszy raz w życiu, że brakuje mi słów. Że wszystko co chcę powiedzieć, zabrzmi głupio, infantylnie albo niezgodnie z prawdą. Po czasie, które razem spędziliśmy, mogłabym to po prostu zaakceptować i pobyć sobie w tym stanie. Ale nie mogę, tak bardzo chcę podzielić się Nim z Wami.

Kiedyś spytał mnie Angel, czemu nie poznasz mnie ze swoimi przyjaciółmi? The Soccer Guy? Sara? Any others? You have so many meanigful relationships but somehow you never introduce me. Uszy mi płoną ze wstydu. Trochę dlatego, że chcę mieć go tylko dla siebie. Chcę żebyśmy byli tylko razem. Nie chcę się nim dzielić. Wiem, że wkrótce go zabraknie i chcę pamiętać każdą chwilę. Oh, Dark Angel, sometimes you’re such an Ego Bitch. Well, sometimes I can’t help it Rulo, sometimes that’s the way I am, ok? It’s not that you have to be this way.You choose it. It’s easier for you, so you pretend it’s something you have no control about. But you have. Fuck you Rulo, you hippie full of love, fuck you and your shit straight from the heart… you are so right I guess…

Ale też trochę dlatego, że się okropnie wstydzę. Tego, że moi znajomi go ocenią. Raul nie ma dizajnerskich ubrań, a jego ciało jest całkiem inne niż ciała moich znajomych a nawet te, które ja lubię. Jak miałabym go zabrać do tych ładnie opakowanych, wydepilowanych i wypachnionych ludzi, których kocham? Kocham ich z różnych powodów, ale nie z tych, dla których pokochałam tego chłopca. Boję się, że nie zrozumieją. Boję się, że mnie ocenią. Boję się, że ocenią jego i będę ich za to nienawidzić. Dla Raula to oczywiście ok. Oceny innych to sprawa innych. Ale ja się boję. Boję się, że nie zdołają zobaczyć go moimi oczami, za to zobaczą w nich zachwyt, światło i miłość. Gadam o nim bezustannie. Są zaintrygowani ale czujni. Raul, Raul, bardziej argentyńskiego imienia nie było? I co ty tak w ogóle się nim tak przejmujesz, co? – pyta Soccer Guy. Jogurt żartuje, że jestem naiwna – na bank coś między Wami się wydarzy. Mężczyzna i kobieta pod jednym dachem, to się skończy romansem z piekła rodem. Mówię ci – puszcza oko. Mam nadzieję, że chociaż ci płaci za to, że okupuje twoje mieszkanie? – dopytuje Dominik. Moje mieszkanie? to NASZE mieszkanie – protestuję. I nie musi za nic płacić. Blum… rozumiem fascynację, ale nie bądź frajerką, która daje się naciągać – kwituje D. Mój tato jest oburzony. Więc mnie nie posłuchałaś i go przyjęłaś. Tak tato, jestem dużą dziewczynką i postanawiam słuchać głównie siebie. A „ja” mówi mi, że to pyszna przygoda i że nigdy sobie nie wybaczę, jeśli tego nie zrobię. Nie wiem czemu, po prostu muszę się temu poddać i już! Nawet nie wiem jak opowiedzieć o tym znajomym. To nie jest normalne, tak jeździć po świecie i sprzedawać biżuterię. To są bzdury jakieś. Normalni ludzie zakładają rodziny i budują domy. Chodzą do pracy – mówi wzburzony. Moja tygrysica w środku aż ryknęła! Waśnie dlatego przyjęłam go do siebie. Ale odpowiadam mu tylko – Tato, ja NIGDY nie chcę być NORMALNA. Nigdy. Przenigdy. Zawsze chcę żyć na swoich zasadach. Nawet jeśli wezmę kredyt, jeśli wezmę ślub, albo jeśli będę matką! Nie chcę robić rzeczy tylko dlatego, że WSZYSCY JE ROBIĄ. – jestem bardzo pewna tego co mówię. Czuję, że to prawda. To nie jest dojrzałe. To są głupoty jakieś – kwituje ojciec. I tylko moja mama niefrasobliwie stwierdza, że przeżywam wspaniałą przygodę, że widać, że świetnie nam razem i czy mogę go sobie zatrzymać? Nie mamo, nie mogę go zatrzymać, to część umowy. Jako kogo poza tym? No wiesz… kolegę, chłopaka, przyjaciela… Ale nie, on ma swój pęd wędrowczy, nie usiedzi za długo. Więc korzystaj i niech wdzięczność będzie z tobą.

Jest mamo. Każdego dnia kiedy wracam z pracy do domu jak na skrzydłach. Dni kiedy wita mnie Hey, Honey are you hungry? I want to cook something for you! to dobre dni. Wpadam mu wtedy w objęcia i mam wielki uśmiech na twarzy. Są też inne, kiedy go nie ma. To te gorsze.

5r

ZASADY

Kiedy powiedziałam mu, że może ze mną zamieszkać, ale muszę od początku wyznaczyć zasady, zamienił się w słuch.

Rulo, nic seksualnego między nami! Nic romantycznego między nami. I sprzątasz po sobie!

Angel, Angel… ty control freaku. Zgodzę się na wszystkie Twoje zasady, ale muszę Ci powiedzieć, że robisz sobie wielką krzywdę. Wszystko próbujesz nazwać, uporządkować, włożyć w szufladkę i nadać temu metkę. Myślisz, że dzięki temu Twoje życie będzie spokojniejsze i pewniejsze. Ale prawda jest taka, że czasem życie chce Ci dać o wiele więcej niż sobie wyobrażasz. O wiele więcej niż to o co prosisz. Jeśli powstrzymasz się od nazywania wszystkiego, zobaczysz, że dostaniesz więcej.

2r

I LOVE RAIN SO MUCH.

Aha – myślę – ładnie to sobie nazwałeś, żeby mnie przelecieć. Ale jego słowa zapadają mi w serce głęboko. Głęboko. Nie nazywam już rzeczy. Daję im być jakimi są. Najbardziej rozczarowujące są momenty, kiedy rzeczywistość jest inna niż nasze wyobrażenia i nie wytrzymuje tego porównania. Dlatego bardziej skupiam się na TU I TERAZ. Mniej na rozważaniu co chciałabym żeby się stało. Przy Rulo to łatwe. Wychodzimy na dwór i pada deszcz. Polska, paskudna chlapa. Look Angel! Rain! Oh I love rain so much. I love everything! Always. Wszystko ma dobre i złe strony. Wszystko jest po coś. Wszystko po prostu jest, Angel. Tylko przestań oczekiwać.

1r

KŁÓTNIE

Kłócenie się też nam nie wychodzi, mimo że oboje mamy gorącą krew. Ja kłócę się by wygrać. Zapędzam się, zacietrzewiam. Ja WIEM. Kiedy dochodzę do końca skali, on mówi „ok, może tak być”. Co? Tak po prostu? Tak po prostu choć masz inne zdanie, mówisz, że akceptujesz że moja prawda dla mnie samej ma sens? Jak to? Ty draniu! Akceptuję, przecież nie jestem Tobą. Twoja prawda jest Twoja, dobra dla Ciebie, może zła. Może nauczysz się jeszcze i zmienisz zdanie, może ja zmienię. I nie chcesz wygrać? Moim celem nigdy nie jest wygrana. Nie ma wygranej. Przyjmuję po prostu do wiadomości Twoją prawdę, chociaż ja się z nią nie identyfikuję.

3r

PIERWSZE DNI

są dobre. W domu jest zawsze posprzątane, a Rulo gotuje. Uczy mnie piec chleb, wieczorami pijemy wino, czasem gra na gitarze. Ja piszę tekst na zlecenie,on robi swoją biżuterię. Uczy mnie o ziołach i yerba mate. Za każdym razem kiedy mówię „sorry” albo „i’m so stupid” mówi, że to nieprawda. Że jestem piękna. Że nie muszę przepraszać. Że mogę być. Taka jaka jestem. Że jestem w procesie, ale nie da się tego zrobić źle. Nie da się iść za wolno, być za głupim. Wszystko jest ok. Wszystko jest tak jak ma być. Jego słowa rozpuszczają mnie. Widzi we mnie dobro i piękno, którego sama w sobie nie widzę. Nie jestem wyjątkowa. Rulo kocha wszystkich. Wraca do domu bez koca i poncza, bo dał je jakiejś bezdomnej, która spała na ulicy. Masz tak mało i oddajesz ostatni koc! Nie mam wiele więcej, żebyś mógł się nakryć w nocy. Angel… jesteśmy w budynku. Ona na ulicy. Mam bardzo wiele, mam o wiele więcej niż myślisz. Rzeczy nie ma co kurczowo trzymać, rzeczy muszą przepływać. Rzeczy, dobra, pomysły, miłość. Przepływać nieskrępowanie. Mamy całe mnóstwo wszystkiego. Poza praktycznymi rzeczami, które mi pokazuje, najwięcej uczę się po prostu będąc obok. Widząc świat jego oczami. Aż nadchodzi

TEN DZIEŃ

Raul jest nie w sosie. Jestem dziś daleko od swojego centrum, za co cię przepraszam – mówi. Co zwykle wtedy robisz? – dopytuję, bo ja zazwyczaj jestem poza centrum. Biegam po lesie, idę w góry, tupię o ziemię,  idę w dzicz. Ale dziś nie mam już gdzie. Chociaż jego bezwarunkowa miłość jest wspaniała, paraliżuje mnie i onieśmiela. Zazwyczaj zbywam to co do mnie mówi ironicznymi uwagami. Tak właśnie rozmawiam ze znajomymi. Jestem błyskotliwa i ironiczna. Autoironia to wyraz dobrego gustu i dystansu. Ale nie dla Raula. Robimy pizzę, gadamy. W pewnym momencie nie wytrzymuje – Dla ciebie nie ma sensu być miłym ani słodkim. Wszystko psujesz, wszystkiego odmawiasz, nie umiesz brać z radością. Zbywasz wszystko co jest dla ciebie dobre. Jesteś badass bitch from hell i tak cię należy traktować. Ostro.

Ludzie zawsze mnie tak traktują. Ostro. Raul odwraca się by włożyć ciasto do piekarnika, a ja chwytam za kieliszek i ściskam go tak mocno, że boję się, że pęknie mi w dłoni. Usta mi drżą, znów mam pięć lat i zaczynam płakać. Jestem taka zła, taka rozczarowana. Jedyna osoba, która kocha mnie tak jak chcę być kochana, która kocha mnie bez celu i bez sensu, i dla której nie jestem wyjątkowa, jestem po prostu częścią ślicznego świata, który ją otacza, mówi mi coś takiego. Mówi mi to co wszyscy. Albo fetyszyzują we mnie tą zbuntowaną małolatę, albo chcą mnie przerabiać na normalnego dorosłego. Mam ochotę rzucić się na ziemię i tłuc w nią rękoma. Mam ochotę zmyć tatuaże i wyjąć kolczyki. Mam ochotę bić go i krzyczeć. Zamiast tego zwyczajnie beczę. Płaczę i gapię się w ścianę. Nie pyta co się stało. Patrzy na mnie i widzę w jego oczach smutek i trochę może nawet przerażenie. Chyba się nie spodziewał, że supergirl się rozklei. Rulo! Kochaj mnie tak jak wcześniej. Be my fucking sweetheart! Potrzebuję cię dobrego! Potrzebuję żebyś mówił mi miłe rzeczy. Nie bądź dla mnie ostry! Bądź dla mnie łagodny! Czemu jesteś jak wszyscy inni? Czy nie rozumiesz, jak dobrze to wszystko działało? Ludzie rosną kiedy są kochani. Ja rosnę! To co robiłeś mnie leczyło. Kiedy mi ufasz i jesteś dla mnie nieskończenie dobry ja tak ogromnie czuję, że chcę być dobra też! Kiedy widzę jaką mnie widzisz, mam wielką potrzebę właśnie taką się stać. I rosnę szybko, przysięgam – mazgaję się. Wszyscy zawsze myślą, że sobie poradzę z całym tym gównem, że ponieważ mam taki temperament i wygląd, można ze mną na ostro. Nie podoba mi się to.

Przeprasza. Testowałem Cię – mówi. Miałem wrażenie, że to co robię na Ciebie nie działa i chciałem zobaczyć, czy bycie takim jaka ty jesteś będzie lepsze. Myliłem się. Może powinnaś zmienić swój sposób ekspresji. Jesteś taka łagodna i słodka, ale na zewnątrz, dziewczyno… potrafisz być niezłą suką. A teraz jedz. – podsuwa mi pod nos kawałek pysznej pizzy z rukolą. Pięciolatka we mnie trochę jeszcze chlipie, ale pizza zawsze poprawia mi humor.

4r

KOCHAM

Od tego czasu jest słodki i łagodny. Ja też. Pierwsze starcie za nami. Byłam pewna, że będzie wkurzało mnie wszystko. Ale nie. Wszystko mnie cieszy. Kiedy znajduję patelnię w innej szufladzie. Kiedy zmienia miejscami warzywa i owoce. A nawet kiedy zostawia po sobie brudną wannę. Nic nie jest trudne, wszystko jest radosne. Jedziemy razem w góry. Cokolwiek Rulo proponuje, mówię temu TAK. Jemy oscypki z żurawiną i siorbiemy mate na jakimś ośnieżonym szczycie. Puszczam wszystko co stare, zapraszam wszystko co nowe – szepczę. Amen on that – mówi Rulo. Tak właśnie będzie.

Najbardziej zachwyca mnie jak bardzo Raul ufa życiu. Ma powody. Wyszedł cało ze strzelaniny, był w bardzo mrocznym miejscu w swoim życiu, pełnym wódy i narkotyków. Robiliśmy podobne rzeczy kiedy byliśmy bardzo młodzi. Ale ja weszłam w stały związek, a Rulo jakiś skończył i postanowił ruszyć w świat. Mieszkał na plaży, mieszkał w dżungli, kąpał się w wodospadach. Wie, które rośliny może zjeść, wie jak zjeść zwierze. Uczył się jak robić rytuały przejść i inne celebracje. Okadza mi dom drewienkiem z jakiegoś lasu by go oczyścić. Czasem się modli. Pijemy napary z neem, które zebrał własnoręcznie kiedy był w Izraelu. Uczy mnie o kamieniach i kryształach. Opowiada o szamanach i narkotycznych roślinach, które poszerzają świadomość. No i o miłości. O swojej miłości do starszej o ponad dziesięć lat joginki, Chilijki, mieszkającej w Meksyku. Podróżowali razem, pracowali razem, a potem Rulo nie wpuszczono do Meksyku. Ale dlaczego ona nie pojechała za Tobą? – dopytuję. Bo ona uczy się tam od starych kobiet. Jeśli wyjedzie, one wkrótce umrą i ta cała wiedza przepadnie. Ale dlaczego nie możecie być razem? – rozpaczam. Angel, we are people of now. We are together forever, just like you and me. But we have our own paths to go. Nohing bad about it. Uznaję to tłumaczenie. Ale i tak będę go prosić średnio raz na trzy dni – opowiedz mi o swojej Chilijce Rulo, opowiedz mi o Ti Lo!

Wieczorami rozkładamy matę do jogi i ćwiczymy, medytujemy, albo dokładamy do niej koce i poduszki, bierzemy gitarę i zaczynamy przebieranki. Rulo w moim, już teraz jego zielonym kapeluszu. Jesteś Włóczykijem – mówię i zaznajamiam go z Muminkami. Pijemy wino, ubieramy nawzajem swoje ciuchy i palimy świeczki i kadzidła. Malujemy po swoich ciałach moim eylinerem. Kiedyś, siedząc tak boso i patrząc sobie głęboko w oczy Rulo mówi – Justyna, miało nie być romantycznie! Pamiętasz swoje zasady? Tymczasem my nie robimy nic innego, niż jesteśmy na jakiejś jednej wielkiej randce. Najbardziej romantyczne chwile w moim życiu. Chcę zaprotestować,ale tak to właśnie wygląda. Śmiejemy się z tego.

Czasem pytam – jedziesz już? To propozycja nie do odrzucenia czy tak tylko pytasz? – zagaduje. Kiedy się wprowadzał, a miał zostać na kilka dni, powiedzieliśmy sobie, że nie będziemy się umawiać na konkretny termin i pojedzie jak będzie czuł. A że pojedzie to pewne. Ja obiecałam, że jeśli będę chciała być sama, wyproszę go bez pardonu. Ale teraz chcę żeby był tu już zawsze. I wiem, że nie mogę. Rzuć wszystko i jedź ze mną w świat – mówi. Ale oboje wiemy, że tego nie zrobię. Nie żebym nie chciała. Byłabym na to gotowa. Naprawdę! Ale przysięgi zostały złożone i moja ścieżka jest inna. Gdybym pojechała z nim, zrobiłabym to żeby go nie stracić, ale przeciwko sobie. Oboje o tym wiemy. Tak samo jak wiemy, że Rulo nie zostanie w Krakowie. Może gdyby się zakochał, gdyby wszedł w jakąś twórcza kooperację. Obie te rzeczy myślę, że mogłabym zrobić. Znam masę twórczych ludzi, mogłabym go z nimi skontaktować. Moglibyśmy się zakochać w sobie nawzajem. Wszystko takie łatwe. Wszystko po to, żeby go mieć. Ale po tych dniach razem wiem, że w miłości nie chodzi o żadne „mieć”. W ogóle  w niczym nie chodzi o „mieć”.  Rulo będzie musiał odejść. I to będzie ostatnia lekcja, którą od niego dostanę. Ale na samą myśl serce mi się ściska. Przy nikim nigdy nie byłam taka fajna jak przy nim. Taka dobra, cierpliwa i łaskawa. Angel, jesteśmy swoimi zwierciadłami. To nie ja, to Ty.

Oglądamy Fuck for forest i ćwiczymy acrobalance. Ja oczywiście świruję. Brzydzą mnie cudze stopy, nie lubię kiedy ludzie mnie dotykają. Poza tym mam manię kontroli. Nigdy nie czuję się bezpiecznie w cudzych rękach. Pytałaś co możesz dla mnie zrobić – mówi Rulo – no więc proszę tylko o to jedno. Chcę z Tobą ćwiczyć acrobalance. No chodź.

ACROYOGA

Ćwiczymy. Jestem cała w jego rękach. Słucham. To do mnie niepodobne! Ale nie mam wyjścia. Teraz ręka tu, noga tam, postaw stopę, przełóż ciężar ciała. Teraz puść napięcie i się rozluźnij. Czy możesz dotknąć swoich stóp? Wywija mną, a ja piszczę z zachwytu. Nic nie jest pod kontrolą. Na każdy mój ruch jego ciało odpowiada, na każdy jego ruch moje musi reagować też. Jeśli nie chcę spaść twarzą w dół oczywiście. Podaj mi ręce – podaje mu ręce. Wszystko jest w idealnym porządku. Nie spadam. Wyginam się w pozycjach, o których nawet mi się nie śniło, że mogę je zrobić. Nic nie kontroluję. Świat jeszcze nigdy nie był taki łatwy, cudowny, piękny. Następnego dnia odnajduję stosowną grupę na facebooku. Zdecydowanie zamierzam eksplorować acrobalance głębiej.

6r

RULO MUSI ODEJŚĆ

W końcu przychodzi ten dzień. Nie jedź, nie jedź, no proszę – myślę. Ale mówię – wiesz Rulo, oddałabym za Ciebie wszystkich tych przystojnych, dobrze pachnących i wysportowanych chłopców Tarzanie. Jestem taka wdzięczna, że pozwoliłam sobie Cię poznać. Że wbrew wszystkim i sobie samej, odważyłam się posłuchać intuicji i że zamieszkaliśmy razem. Tak dużo się nauczyłam. Tak dobrze się bawiłam. Kocham Cię. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze kiedyś. A jeśli nie… wiem, że jesteś gdzieś tam. I że wszystko płynie. I to ok.

Odprowadzam go na pociąg. Spieszymy się. Rulo kupuje mi zestaw do parzenia yerba mate. Mówi ostatnie rzeczy w stylu „renember Angel, be a good girl. You’re not a Dark Angel anymore, you’re Light. If you can break hearts, you can also heal them so please focus on this part more„. Albo „you better avoid The Soccer Guy, he’s good with feeding your dark side„. Kolejka po bilety długa. Szukam automatu. Zanim wrócę, Rulo już kupił co trzeba. Oh, przepuścili mnie – mówi z uśmiechem. Typowe. Szukamy pociągu. Pada śnieg i jest zimno. Przypada mu w przedziale trzech starszych Polaków. Jeden pije wódkę z gwinta, pozostali tanie, wygazowane piwo. Albo go zabiją, albo upiją, albo się zaprzyjaźnią – myślę. Pociąg jest opóźniony o dwadzieścia minut. Nie odejdę, póki nie zobaczę jak odjeżdża. W stronę morza. Potem prom. Szwecja. Potem polarna zorza. Potem w dół. Może Berlin? Potem może uda mu się złapać łódkę  przepłynąć Morze Śródziemne i dotrzeć do Afryki. Co dalej? Jeszcze nie wie. Nigdy nie wie. Tylko Tu i Teraz. Kasa się skończyła. Stoi w oknie. Ja naprzeciwko. Gadamy. Mam wilgotne oczy. Co ja zrobię bez Ciebie? – pytam. Jak to co? Ugotujesz sobie coś pysznego, pomedytujesz, zadzwonisz do siostry. Oh shit! Angel! We forgot to buy food. We are totally out of veggies! Zaczynam płakać. To już nie nasza lodówka i nie nasze zmartwienie, teraz znów tylko moje. Uśmiecham się. Chcę żeby taką mnie zapamiętał. To najbardziej romantyczne pożegnanie w moim życiu – mówi i zaczynamy chichotać. Pociąg powoli rusza. Pijany ciepłą wódką Polak wychyla się przez okno.

– Skąd jest pani kolega?

– Z Argentyny!

– Pierwszy raz w Europie?

– Aha!

– Ja mówię tylko po polsku. On?

– Hiszpański, angielski… trochę polskiego.

– Co powiedziałaś? – dopytuje Rulo – nic nie zrozumiałem.

Zaczynam się śmiać.

– Pani jest taka piękna! Jak ładnie w ogóle. Jaka podróż, jakie pożegnanie. Ja to chyba Panią kocham!

Pociąg rusza na dobre. Rama okna wycina w zielonej blasze tramwaju Raula i pijanego pana jak ramka polarodiowego zdjęcia. Chcę to pamiętać już zawsze. Macham Raulowi. Pijany też chce by mu machać. Mnie nie ma kto żegnać, też chcę trochę miłości – śmieje się. Raul jest skołowany, nic nie rozumie z tego co mówimy. Śmieję się wysyłam im całusy i macham, przesyłam im miłość. Pociąg znika. Mam wiele miłości. Nieskończenie wiele miłości i dobrobytu. Dla wszystkich. Przepływ.

12747646_1671843936400547_2018132882_n

 Mijają dwie godziny. Rulo pisze mi smsa „Ha! Ci kolesie, z którymi jestem w przedziale kupili ode mnie biżuterię za 160zł! Sprzedałem kilka bransoletek! To dobrze, mam teraz na prom i jedzenie”.

„lucky bastard” – odpisuję

„Angel, it’s nothing about luck. I told you. It just the way it is. Life always support you, just trust and accept”.

Uśmiecham się do siebie w duchu. Kretyński pomysł by przenocować przez dwie noce Argentyńczyka odmienił moje życie. Tego jestem pewna. Ale o tym i ja i Wy dowiemy się dopiero później tego roku.

...

53 komentarze

  1. Gabrysia

    Dziękuję, że się tym z nami podzieliłaś.

  2. October

    Cudowne!!!! <3
    Bardzo się wzruszyłam.
    Dzięki za tą historię, wszystkie jej odcinki.

  3. Mam wielką tendencję do wczuwania się w sytuacje innych, taka bolesna empatia, więc czuję teraz niemal ból gdzieś w okolicach serca i chce mi się płakać. Możesz być wdzięczna losowi, że postawił na Twojej ścieżce Raula, bo zdecydowanie była to przełomowa lekcja w Twoim życiu. Teraz może być już tylko, lepiej, co nie? 😉 Każdy powinien trafić w swoim życiu na takiego przewodnika duszy. Mam nadzieję, że i mi się uda.
    P.S czytając ten tekst, ale i też poprzednie, zawsze przedłużam czytanie jak tylko to możliwe, żeby nacieszyć się tekstem zanim się skończy . Jesteś po prostu stworzona do napisania książki. I wierzę, że kiedyś będę miała ją na swojej półce.

  4. Marzena

    Blum aż brak mi słów…jesteś strasznie naiwna i w ogóle to jakieś dziwne, nierozsądne, bajkowe i nierealne…ale jak widać się zdarza, dzięki że napisałaś i nie zatrzymałaś tego tylko dla siebie

  5. Blum

    Nie jestem naiwna, jestem przepełniona wiarą 😉

  6. Agnieszka

    Pięknie. Aczkolwiek w całej Hiszpanii, Portugalii i Ameryce Łacińskiej jest pełno takich młodych ludzi. Włóczą się, śpią pod gołym niebem, jakieśtam biżuterie, portfele i inne sklejają. Plotą sobie dredy nawzajem w oparach haszu i innych zielonych :P, chodzą bez butów w kolorowych „piżamach”. Bywa też niebezpiecznie – od czasu do czasu pseudo przyjaciele przystawiają im noże do gardeł, żeby wyłudzić to co z trudem zarobią, albo ot tak po prostu. Za piękną fasadą beztroski, kryje się często bieda i potworne uzależnienie od dragów. Jest to jakiś sposób na życie, o ile nie ma tego drugiego, ciemnego dna.
    Oby Raulowi się wiodło! I tobie też Justyno. Masz moje propsy forever and ever 🙂

  7. Hej Blum, wiesz ile od kilku dni o Tobie myślę? Mnóstwo. Bo Twoje ostatnie kilka wpisów ma tak gigantyczną moc oddziaływania na emocje, że mam wrażenie, że wprowadziłam się w jakiś myślicielski stan, moja głowa odlatuje i czuję, że coś się we mnie dzięki Tobie zmienia, to jest taka wielka kula emocji gdzieś w środku. Czekałam na wpis o Rulo, bo we wszystkim co publikowałaś było czuć ogromną magię płynącą z Was obojga, dziękuję, że pomagasz mi się zmieniać, jesteś bardzo, bardzo, bardzo dobra.
    *A cały ten komentarz jest tak chaotyczny, bo w ten sposób właśnie ostatnio myślę, za co jeszcze raz – dziękuję

  8. romaniann

    Kończę ostatnie zdanie, podjeżdżam do góry i kiedy zaglądam w te piwne ślepia, a James Bay wyje do mnie 'so come on let it gooo, just let it beee’, zaczynam beczeć jak dziecko. Beczę i śmieję się jednocześnie (standard). Bo żal, bo smutek, bo miłość, i piękno, i zazdrość. Zdążyłam już nadrobić resztę Twoich wpisów, ale chyba żaden mnie tak nie dotknął. Nie wrzucono kamyczka od mojego ogródka. Ktoś grzebał w moich flakach. Myślę sobie „W stronę morza? W moją stronę? Cholera, wyjdę z domu. Znajdę go i porwę.” Choć wiem, że to on porwałby mnie.. 😉

    … gdzieś w równoległym wszechświecie, gdzie mówię płynnie po angielsku:D

    Blum, czytam Cię od jakiegoś czasu, ale w social media zawsze byłam bierna. Not anymore.
    Jestem tu! Czytam. I nawet trochę się odzywam.
    xoxo

  9. Blum :*
    Takie lekcje trafiają się raz na życie, a i to nie każdemu. Cieszę się Twoim rozwojem 🙂

  10. <3 pagan poetry, pure, raw love;* Utrzymaj ten stan jak najdluzej! Przekazuj dalej, niech rosnie w sile! Zycze z calego serca, zebys spotykala na swojej drodze wiecej takich prawdziwych ludzi. Odkrylas w tej historii, kolejna swoja warstwe, o ktorej nie wiedzialam ze masz, a ktora sama mam, dlatego (porazkolejny!) moge sie z Toba utozsamic. I jest mi (egoistycznie) od razu lzej z tymi moimi emocjonalnymi niedorozwinieciami…to, ze bronisz/bronilas sie przed jego dobrocia, checia dogadzania ci, uglaskania. Ze ludzie zarzucaja ci ostrosc, suke, wieczne niedogodzenie..bosh..gdybym miala 5zl za kazdy taki tekst;/ Ale ja wiem, ze to co jest w srodku jest pure, ale tylko nieliczni zobacza ta moc. Dobrze, ze on sie dokopal ;*

  11. zakochana zakochana 🙂 Nadal :).
    Choć wydaje mi się że… to dobrze stworzyć taką laurkę na pożegnanie kogoś i pozostawienie, wszystkich dobrych rzeczy, co to doświadczenie Ci dało. Przecież życie jest teraz i tu, i pewnie nie jedna wartościowa osoba się w nim pojawi. A paradoksalnie, im lepsza i badziej pogodzona jesteś z sobą, tym więcej cudownych wewnętrznie osób będziesz natrafiać (tak działa karma 😉 ). Tego Ci życzę. Pielęknuj piękno, ale nie zapominaj, by iść naprzód 🙂
    ¡Hasta luego!

  12. submarine

    Ludzie często chorują m.in. na uziemienie, i stąd właśnie pojawia się ten sceptycyzm przed przygodą. Czy warto się bać przygody, w tym przypadku wpuszczeniem pod własny dach jakiegoś kolesia z internetu, ponieważ zazwyczaj ludzie tego nie robią (szczególnie Polacy)? No cóż, wyszłam za mąż za chłopca ze Stanów, którego poznałam na fejsie, i też byłam badass bitch, ponieważ taka pozycja jest złudną gwarancją bezpieczeństwa. Jednak po spotkaniu z nim zostałam pokonana przez tą naszą miłość, i wcale nie było mi smutno. Mam wrażenie że gdy się odnajduje bratnią duszę, to wtedy jest nam również bliżej do siebie samych albo po prostu uczymy się zezwalać sobie na bycie wieloma rzeczami?
    Normalność – to metafizyka, natomiast ograniczoność własnych myśli jest prawdziwą szpetotą egzystencji. P.S. Masz bardzo dobre pomysły;)

  13. mikamika

    zryczałam się okrutnie. i tak bardzo Ci zazdroszczę, bo ja ciągle cierpie na paniczny strach przed nowością i ludźmi. co najmniej jakby nowo poznany człowiek miał pożreć mnie żywcem, choć staram się z tym walczyć i ten rok otwierałam z silnym postanowieniem próbowania nowych rzeczy.

    ps. coś przegapiłam i surfera już nie ma? czy jak tak super tolerancyjny ze nie miał nic przeciwko Rulo? mój mąż chyba odrąbałby mi głowę 😉

  14. Przyjrzyj się swojemu wstydowi, to bardzo ważne. Czy nie jest tak, że „wstydząc się go pokazać” innym ludziom nie akceptujesz jakiejś najprawdziwszej cząstki samej siebie? Pomyśl nad tym.

  15. Niesamowite…czułam każde Twoje słowo <3

  16. Blum

    Mikamika – nie ma nie ma. Już od zeszłej wiosny nie ma.

  17. Oj Blimsien, czytałam trzy razy i jeszcze kilka pewnie przeczytam. Mam go w głowie od pierwszego przeczytania. Dużo do przemyślenia. Dużo nam dajesz. To niesamowite, jaki masz wpływ na nas, czytelników. Od razu chcemy zrobić coś dobrego po tym poście i przewartościować swoje życie.

    Dziękuję Ci i życzę Ci dużo miłości.

  18. A jak dlugo ten czlowiek mieszkal u Ciebie? I NAPRAWDE do niczego nie doszlo?! Ja bym chyba nie wytrzymala przy takiej ilosci adoracji, akceptacji i hormonow 🙂

  19. Blum

    EwaEwa – pół miesiąca ledwie. No kisses,no sex, just hugs 🙂

    Nauczyc sie byc adorowaną – to było fajne zadanie.

  20. Jak tylko kiedyś zobaczyłam jego zdjęcie, z Twoją kociną, tknęło mnie, że ma chłopak „oczy które widzą”.

    On pojął o co chodzi w życiu, doświadczać, czuć, uczyć – i puszcza to dalej. Ty puściłaś to, czego się dowiedziałaś dalej, poprzez ten wpis. Statystyczny polaczek poprzez nieustanny pęd, bo albo korpo ciśnie, albo braknie do pierwszego, zapomina, żeby wrzucić na luz i czuć, bo zawsze coś MUSI.

    A nie zawsze.

    Dzięki Blimsien, to było piękne 😉

    PS. Gotował coś fajnego?
    PS2. Masz foto jego wyrobów-biżuterii? Ciekawam 🙂

    Rg

  21. Blum

    Piekł chleby, pizzę i gotował dużo jakiejś mamałygi z soczeiwcą ale też różne sałatki np roszponka, jabłko, ogórek ocet jabłkowy i sos sojowy! 😀 było to o dziwo pyszne.

    A biżuteria – możesz zobaczyć na moim insta- ten naszyjnik z różowym kamieniem ze złotymi oprawkami dookoła to dzieło Rula.

  22. Blum… czuję to mocno… ogromna wdzięczność moja dla Ciebie za przypomnienie o tym wszystkim. Za podzielenie się. Nie jesteś naiwna. Czujesz. Siebie. Życie. Jakkolwiek to nazwać. Always be open to the wild card. Namaste Piękna Istoto.

  23. Jeżujeżu Blum. Jak napisałaś o tym przedstawianiu faceta to aż się wzruszyłam, że Ty też tak miałaś. Nie do wiary. Dziewczyno, taki facet to jest najlepsza rzecz jaka mogła Cię spotkać. Ja potrzebowałam pół roku rozstania żeby się do tego przygotować. I zyskałam więcej niż mogłam sobie w najśmielszych snach wyobrazić. Nikt go nie akceptował, a ja zwariowałam na jego punkcie i zupełnie nie wiedziałam dlaczego. I to, że w końcu porzuciłam tą myśl „ale jak my będziemy wyglądać razem” – bo jak to tak, ja, taka wystylizowana, barwna, pracująca latami na swój cudowny wizerunek mogę mieć niewylansowanego faceta, w dodatku mniejszego ode mnie – wyleczyło mnie z narcyzmu. Uleczyło moją zaburzoną osobowość i po tym wszystko już było inaczej. I ciągle idzie w dobrym kierunku. U Ciebie też tak będzie <3 i już jest…

  24. Mistrz. On poznał naturę życia i Żyje.. Prawdziwie. Miłość i przepływ. Ta historia mocno rezonuje ze mną i moim życiem.

  25. Dzięki…w sumie podziękowania to za mało. ALE! Przez tą historię (i parę innych Twoich tekstów) chce mi się ŻYĆ. Czuć. Doświadczać. Próbować.
    I być tu i teraz.
    Dziękuję.

  26. Pierwszy raz zostawiam tutaj parę zdań w myśl bardzo świetnej zasady „jak coś mi się podoba, to o tym mówię” 😉 Od paru lat wchodziłam na twojego bloga ale szczerzę mówiąc, nie zawsze trafiały do mnie twoje słowa, nie czułam ich i nie były takie moje. Mam wrażenie, że coś się zmieniło w Tobie (a może to we mnie?) bo moc ostatnich tekstów uderzyła i wchłonęła w moją energię niesamowicie mocno! Dziękuję Ci za nie i za ten niesamowity stan w którym znajduję się dzięki Tobie!

  27. Twoj photoblog- autentyczny,szczery,prawdziwy do bólu portret zagubionej małolaty,madteaparty- fajne posty o życiu,jego sensie i przemyśleniach mlodej kobiety, blog po transofmracji-sztuczność,silenie się na byciew centrum uwagi na siłę i jak dla mnie to bycie bardziej niedojrzałą niż nawet na photoblogu…wybacz,ale takie mam wrażenie od dłuższego czasu. Nie wiem co zaszło w Twoim życiu,ale branie obcego bezdomnego faceta jest delikatnie mówiąc niezbyt dojrzałe,mialas takie same szanse na to że zachowa się niczym Kajetan P. jak na to że okaze sie slodkim misiem. Poza tym pobądź z nim kilka miesiecy,zobaczymy czy brudna wanna,jego niestałość i poprzestawiane warzywa dalej będa takie cool,trendy,innowacyjne i piękne. Dla mnie ta historia przypomina babskie bajdurzenie, a zbiorowa histeria w komentarzach wspólne czytanie jakiegoś kiepskiego romansu dla kobiet. Po co żyć złudzeniami?Nie lepiej zająć się własnym życiem i realnymi szansami zamiast komplikować je sobie,wymyslać jakieś platoniczne milosci (ha ha HA,każdy taki podróżujący niestały ziomek marzylby o seksie z panną ktora go przygarnęła nawet niezaleznie od jej wagi, typu urody i figury i jakichkolwiek preferencji i dobrze o tym podświadomie wiesz,to są już twarde fakty a nie mazanie po sobie flamastrem).Nie ogarniam, wyłamuję się z szeregu i kończę przygodę,żegluję w stronę innych stron internetowych. Straciłaś dla mnie autentyczność,ta strona jest jak poprawiny na weselu czyli dogorywanie na kacu. A ,,ślub” i Twoje poprzednie strony(MTP i photoblog) były naprawdę wspaniałe,umiałaś porwać i namieszać w głowie w pozytywnym sensie.Wybacz mocne słowa,ale sama pisałaś, że to się przydaje nieraz. Myślę, że krytyka daje czasami więcej niż milion komentarzy ,,jak wspaniale i pięknie,poplakalam się”. Bo człowiek widzi też siebie z innej perspektywy. Może pojechalam trochę mocno,ale zauważ że czytalam Cię od jakiś …10 lat?więc siłą rzeczy mam przemyślenia odnośnie tego co przeczytalam przez ten okres. Wiele osób uważa Cię za fajną dziewczynę i się Tobą inspiruje, wątpię czy dorabianie teorii do mieszkania przez chwilę z obcym facetem z innego kraju jest takie super w kwestii inspiracji. Oczywiście jest to tylko i wylacznie moje zdanie i tak widzę to ja po prostu,zaznaczam.

  28. samo zlo

    Jak jeździłam autostopem po Europie to tez poznałam takiego Rulo. „moj” co prawda byl wlochem i nazywal sie Christiano. Poznałam go kiedy obudziłam sie o 12 na plaży. Jak na wlocha przystalo od razu zabrał sie za parzenie espresso w kawiarce na jakiejs prowizorycznej gazówce 🙂 Zabawne bo nawet styl miał jak Rulo.. I tez tak pięknie mowil 🙂 również „utrzymywał sie” z biżuterii ktora wciskal bogatym ruskom na plaży w Rimini, poza tym wciskal im tez trawkę..yyy..rosmarin! I takie tam. Na odchodne dostałam od niego bransoletkę, wykonaną z jakiejś muszli. Oczywiście nic miedzy nami nie bylo bo Chris miał dziewczynę. Jeździli razem kamperem po Europie. Największy bol jest taki, ze nie mam do niego kontaktu, nie wiem nawet jak go znalezc… Mam tylko zdjęcia i wspomnienia. Brakuje mi tego dzikusa. Kiedys go znajdę… Twoja historia mnie zdolowala 🙂 oczywiście przywiala tez duzo miłych wspomnień ale ten dół…ze ja jednak bylam tam gdzie oni, ze zaznalam tej dziczy, ze bieglam z wilkami, ze bylam wolna……. Jezu. Co ja robię tu?!?!?! Kto pozwolił mi wrócić do tego konsumpcyjnego świata…Aaaaaaa!!!!

  29. kiedyś czarna

    Blimsien, a jak go poznałaś? Jak ja ci zazdroszczę młodości i odwagi:)

  30. kiedyś czarna

    To jakiś portal randkowy. …rany, szalona jesteś 🙂

  31. Dziewczyny, taki „dzikus” jest dobry na chwilę. Krótką. Otrzeźwiejcie trochę. Zapewniam was, że niebieskie ptaki po kilku dniach zaczynają ostro wkurwiać. Tak serio – wyobrażacie sobie życie z kimś takim? Serio? Ile wy macie lat?

  32. Blum

    Aska – zalezy kim się jest. Ja bym nie chciała i nie mogła. Ale dla mnie to był nauczyciel i przyjaciel, nie partner ani romans więc to nie opowieść o tym.

    Ja lubię dobrych i statecznych haha

  33. podpisuję się rękami i nogami pod komentarzem Ines.

  34. Blum

    Dorota i Ines – macie prawo myśleć i czuć co tylko macie ochotę. Opowiadanie o swoich doświadczeniach może brzmieć jak wielki egocentryzm, ale dla mnie jest opowiadaniem o drodze. Na tej drodze to ja jestem bohaterką. To moja droga. Jakże mogłabym pisać ogólnikowo?

    Możecie też myśleć, że zachowałam się lekkomyślnie. Znam ryzyko i ponoszę je. Nie mam z tym problemu. Można stracić głowę kiedy ktoś urąbie Ci ją tasakiem. Można stracić życie wiecznie się asekurując. Ja straciłam już zbyt wiele.

  35. o, a ja jestem sobie z takim dzikusem. nie pięknym w ciuchach z zary. jest i dobry i stateczny i jest niebieskim ptakiem i ciężki czasem też jest. a ja i tam jestem najszczęśliwsza na świecie i to nie jest chwilowe, wiem to.
    tak, nierozsądne, bajkowe i nierealne, ale się dzieje naprawdę!
    w sumie oboje jesteśmy dzikusy i się oswajamy nawzajem. złapaliśmy się na Islandii, podróżując autostopem i tak oto ostatnie 9 miesięcy spędzam w pociągach/czekając na pociąg/tęskniąc. nawet nie wiesz, jakie tęsknienie potrafi być wspaniałe, kocham tęsknić! i dużo się uczę. nauczyłam się, że pancerz przed światem wcale nie jest taki zły, wcale nie muszę go zrzucać, a tak wszyscy mówili. poza pancerz można emanować dobrem, resztę można zachować dla siebie.
    ponoś ryzyko i bądź bohaterką dalej, to jest super przecież.

  36. Piękne jak ludzie reagują na tę historię. Wspaniale to pokazuje jak jedna rzecz, może być odczytywana na różne sposoby. Jak wiele oporu, lęków to wywołuje. niezgody, ale też marzeń o lepszym życiu, nadziei, wewnętrznych tęsknot. Każdy reaguje zgodnie z tym co w nim (na ten moment). Świat to taki wielki tygiel gdzie wrzucona jest masa ludzi, będąca na zupełnie innym poziomie poznania, stąd niezrozumienie, sprzeciw.
    Gdy człowiek żyje i idzie drogą serca, dla ludzi 'żyjących głową’, stanie się wariatem, szaleńcem, kimś nieodpowiedzialnym. To nic. To nie ma znaczenia. ważne co się czuje w środku. Bo jednocześnie otwierają się drzwi do zupełnie innych doświadczeń i przeżyć, relacji. Głębszych. Ale to wymaga odwagi i życia w zgodzie właśnie ze swoją osobistą historią.

    Przypomniały mi się słowa Osho :

    Droga serca jest drogą odwagi. Oznacza życie w poczuciu niepewności, życie z miłością, zaufaniem, poruszanie się po nieznanym, pozostawienie przeszłości i pozwolenie na to, by spełniała się przyszłość. Odwaga jest poruszaniem się po niebezpiecznych ścieżkach. Życie to niebezpieczeństwo i jedynie tchórze go unikają – jednocześnie stając się martwi. Osoba żywa, żyjąca naprawdę, zawsze wybierze nieznane. Zaryzykuje pomimo zagrożenia. Serce jest zawsze gotowe ryzykować, jest graczem. Głowa jest jak biznesmen – kalkuluje i jest przebiegła. Serce tego nie robi.

  37. Blimsien, stajesz się kolejnym z moich ulubionych internetowych spiritual gangsters.
    Jak między innymi Dustin w filmiku poniżej, którego serduszko naprawdę jest otwarte. Ten filmik jest może nie najfajniejszą jego wizytówką, bo ma jeszcze dużo sympatyczniejsze oblicze gdy śpiewa sobie na plaży „in a kingdom of jah the women are strong”, albo na koncertach na Bali, czy kiedy dzieli się naprawdę sercowymi sprawami na stwoim insta, ale.. 4:40 „we used to be man.. what hapend to us brothers? Are we cowards? are we spineless? why we go to the concert and we are so stiff? Freedom isn’t an instant – you know, you’ve got sing a little, got to shake it.. ” 🙂 Skojarzyło mi się bardzo z Tobą, bo ty właśnie zaczynasz puszczać wszystkie linki bezpieczeństwa i.. shake it 😉

    I think it’s time for some paradise, a new paradise, a little paradise! So wake, and rise and shine, our love is strong enough! <3

  38. Ines – dlaczego zamiast nie napisać nic, i pójść w swoją stronę, robisz Blimsien krzywdę pisząc w tak emocjonalny sposób, przelewając na nią jakieś swoje silne zaprzeczenie i niechęć do może nie samej Blum nawet, co do możliwości innego sposobu na życie? Nie potrafię najbardziej w całej tej blogosferze zrozumieć tego, czemu ludzie, skoro mają wolność wyboru, nie odsuną się od tego, co im się nie podoba, tylko muszą na odchodne nalać jeszcze swojej żółci w to wszystko. Co za ego w was siedzi tak silne, że nie potrafi tego odpuścić? Już nie mówiąc o tym, że przy całym złu jaki niesie internet, w tym przemoc czy pornografia, strona Blimsien jest dla nastolatki raczej podstawą do zbudowania silnej i niezależnej siebie, niż ofiary seryjnego mordercy. A pan Kajetan P. i tak jest świetnym przykładem, że jeśli masz zgniąć z czyjejś ręki, to nie unikniesz tego tak czy siak. Tak samo jak wypadku samochodowego, wylewu, utonięcia, pożaru,nowotworu, katastrofy lotniczej etc. jedna z czterdziestu zasad 😉 „Piekło jest tu i teraz – także niebo. Przestań się zamartwiać piekłem i marzyć o niebie, ponieważ one są obecne w tym momencie, Za każdym razem gdy się zakochujemy wznosimy się do nieba. Za każdym razem gdy nienawidzimy, zazdrościmy, lub walczymy, spadamy wprost w ogień piekielny.” Nikt nie każe nikomu tryskać miłością na prawo i lewo, bo to domyślam się zostałby już uznane za schorowaną sektę, ale czemu chociaż nie możecie przestać negować innych za ich odmienny sposób patrzenia na świat? Nie róbmy sobie nawzajem piekła na ziemi, jak to się wciąż dzieje. Jeśli chcesz żyć w strachu i zamknięciu, bo każdy może być potencjalnym psychopatą i mordercą, ok, to twój wybór, który jak domniemam, oczekujesz że inni uszanują. A dlaczego wybór Blum, otwarcie drzwi i zaufanie, nie mają już do tego szacunku prawa? Ponieważ nauczyłam się już, że dyskusja w komentarzach nie jest najmądrzejszą opcją, głównie ze względu na jej wygodną anonimowość, nie rozwodźmy się już w tej kwestii, ale z serca potrzebowałam, żeby to napisać.

  39. Dziękuję Ci za to, że się tym podzieliłaś, to piękny dar z Twojej strony dla nas wszystkich. 🙂

  40. Wow. W pewnych momentach prawie się popłakałam, a jestem w pracy, więc chyba nie powinnam 😉
    Przypomina mi to moje życie, tylko że ja wystraszyłam się i powiedziałam mojemu Rulo, że to nie ma sensu, że się nie uda, że nie możemy. Pamiętam, jak to pisałam i płakałam, jak potem długo płakałam ukrywając to przed rodzicami i całym światem, bo nikt o 'nas’ nie wiedział. Nikt nawet nie wie, że się znamy. Wiem, że go tym zraniłam, potem chciałam to naprawić, ale czegoś takiego się nie da naprawić. Zazdroszczę Ci, że nie uciekłaś 🙂

  41. Blum

    Paulinka – tak, nie uciekłam. Ale to nie był romans. Just soulmates.

  42. Blum – przepiękna historia, nadzwyczajnie opowiedziana, trafiłam tu przypadkiem szukając przepisu na yearba mohito od Jerba Mamy, kierowana przez Agnieszkę M. 🙂 Nie czytam Twojego bloga, nie czytuje blogów – a znamy się z ostatniego latającego dywanu jaki był w Krak. Nie wiem co powiedzieć, jestem jeszcze cały czas w tej historii, w tych słowach, w tej miłości bez granic. Jak to wnieść do swojego serca? Jak być bezgranicznie dobrym by innym mogły rosnąć skrzydła każdego dnia? Jestem mamą, jestem żoną, kobietą i dziewczynką.. Dziękuję CI…BARDZO :)))))))))

  43. Paulina Chlosta

    Piękna historia. Już dawno nie miałam okazji czytać czegoś tak poruszającego i dającego do myślenia jak Twój blog. Dziękuję❤

  44. Miałam łzy w oczach. Piękna lekcja życia.

  45. Nie wiem, dlaczego dopiero teraz wpadłam na tego posta, choć czytam Ciebie już od jakiegoś czasu.
    Jak dobrze, że wspomniałaś dzisiaj o Rulo na instagramie! Miałam podobną historię cztery lata temu. Na mojej drodze stanął pewien Francuz – Tibo. Zanim przyjechał stopem do Gdańska – przejechał stopem i rowerem kawał świata. Zaproponowałam mu nocleg na dwa, trzy dni. Został prawie miesiąc. Od pierwszego słowa w tej notce, aż do ostatniej miałam go przed oczyma. Punkt po punkcie. Podobne obawy, myśli, odczucia i nauki.
    Żegnaliśmy się też na dworcu kolejowym.
    Cieszę się, że się podzieliłaś tą historią <3

  46. Ależ żenujące. Takich uduchowionych kolesi jest na pęczki, ich biadolenie przepełnia mnie mdłościami, bo to jest takie egoistyczne. Tak, egoistyczne. Taki człowiek nie widzi zła, bo przecież jest jak ma być. Obrzydliwe new ageowe pierdololo.

  47. Blum

    Maniu – każdemu wedle uznania. Dla mnie newagowy Rulo pomógł większej ilości osób, niż niejeden widzący zło i zbyt nim zmiażdżony, by cokolwiek zrobić człowiek 😉

Leave a Reply

.