Zdarza się, że piszę o kimś, kto w danym momencie ma wielki wpływ na moje życie. Taką osobą był Argentyńczyk Rulo, teraz taką osobą jest Szymon. Często prosicie, żebym podała namiary, wysłała Was do kogoś, chcecie doświadczyć tego, co ja. Prawda o szamanach, mistrzach duchowych i nauczycielach jest jednak taka, że działają oni całkiem inaczej, niż nauczyciele w szkole.
Każdy z nas pracuje na innej energii i ma inną historię. Zazwyczaj nie da się przyspieszyć naszego zrozumienia, gotowości i wglądu. Nawet kiedy przychodzi ktoś i wykłada ci nachalnie swoje prawdy życiowe, nie jest w stanie cię ocalić, póki nie jesteś gotowy ocalić się sam. To tyczy się również naszej próby niesienia pomocy czy pokazywania komuś jego potencjału (o czym sama często zapominam). Nie nam oceniać, ile razy ktoś (lub my sami) musimy uderzyć głową w mur, zanim nas oświeci, zanim zrozumiemy, zanim poczujemy. Słowa nie uczą, doświadczenie tak. Czasem musi minąć czas, zanim prawda, która kiedyś leżała jak na dłoni, stanie się naszą prawdą. Dlatego moi nauczyciele niekoniecznie będą Waszymi nauczycielami. Oni mają prawdy i lekcje, które zarezonowały ze mną, w danym momencie mojej ścieżki. Nauczyciel z dziś może nie być ważny jutro. To jak z miłością. Ktoś może budzić mój zachwyt, którego Wy zupełnie nie będziecie podzielać, co więcej, ja sama za jakiś czas mogę zupełnie utracić fascynację. Tak samo bywa z książkami. W danym momencie dany poradnik może być dla nas nie do przebrnięcia, żeby w innym dać nam poczucie, że przecież czytamy własne myśli, tylko uporządkowane, gładsze, ładniej podane, ale to totalnie to, co gra w naszym wnętrzu.
Zauważyłam też, że nie wszyscy w ogóle świadomie dobierają sobie mistrzów. A prawda jest taka, że w szkole nie mamy wpływu na pakiet naszych nauczycieli, ich empatię, wartości i mądrość. Nie wybieramy sobie też rodziny, sytuacja ta kończy się wraz z naszą dorosłością, kiedy nagle sami możemy uważnie dobierać sobie mistrzów.
Mistrz brzmi górnolotnie. Ja unikam guru, mistrzów i bogów, ale to moje osobista preferencja. Najlepiej uczę się, kiedy zostawi się mnie w świętym spokoju i możliwości eksplorowania świata. Mistrz jest więc dla mnie jednocześnie uczniem, wierzę, że to działa w sprzężeniu. Nauczycielem może być drzewo, kamień, książka, szaman, kochanek, rodzic, dziecko, bezdomny, nielubiana koleżanka w pracy… wszystko zależy od twojej gotowości słuchania i do tego, jaką lekcję teraz należy obrać. Tak naprawdę tylko ty decydujesz, jakie podejście przyjmiesz. Namawiam cię gorąco do wnikliwego słuchania siebie i swoich odczuć. Wnikliwego, czyli takiego, które nie dąży jedynie do potwierdzania własnych prawd, pozwala na uczenie się i przyglądanie także tym trudnym i niewygodnym reakcjom. Jednocześnie nigdy nie pozwól by guru, mistrz czy nauczyciel zaczął tobą sterować, naciskać na ciebie lub tobą manipulować. Bierz tyle, ile czujesz, że jest dla ciebie dobrze i rób to uczciwie (to, co dobre nie jest synonimem tego, z czym ci wygodnie).
W kolejnych artykułach na pewno wskażę osoby, które polecam i które w danym momencie życia najbardziej mi pomogły, a z usług, których i ty możesz skorzystać. Będą to głównie terapeuci od ducha i ciała.

2 komentarze
Cześć!
Z ciekawością zawsze wypatruję Twoich wpisów o ścieżce serca. Do tej pory czytałam je czysto teoretycznie, ale ostatnio całkiem przez przypadek wpadłam na swoją i czuję się trochę zagubiona.
Głównie mam problem z poczuciem osamotnienia i brakiem zrozumienia. Do tego mimo, że podejmuję decyzje z głębi i czuję wobec nich spokój, mam straszne napady wątpliwości czy sobie wszystkiego po prostu nie ubzdurałam.
Mogłabyś napisać, jak sobie radziłaś z takimi sprawami?
Wielkie dzięki za jakąkolwiek odpowiedź!
Klarysa – u mnie sprawa była o tyle prosta, że byłam niesamowicie zdesperowana! Po prostu żadna inna droga, którą obrałam do tamtego czasu nie przyniosła nic dobrego, więc nie miałam nic do stracenia.