W te słowa pytacie mnie często. No bo rozgłaszam wszem i wobec, że nie liczę kalorii, jem duże porcje, z dokładkami nawet, dużo owoców a i orzechem nie wzgardzę, a i ciemną czekoladę wsunę, a i pizza mi nie jest obca. „To co ty jesz Blimsien, że nie tyjesz? Może wcale nie jesz dużo?” pytacie. Dziś przygotowałam więc kompilację tego co jem. Widać też wielkość porcji. Nie jest też tak, że nie tyję. Na pewno moja waga leci w dół samoistnie (to znaczy bez treningów i liczenia kalorii) kiedy nie jem glutenu i kiedy dużo się nawadniam (nie wiem jaki to ma związek, ale w moim przypadku nawilżona jestem jakaś smuklejsza). Nie jestem dietetykiem. Mój post ma charakter informacyjny, poglądowy. To co jem działa na mnie. Teraz. Czuję się świetnie. Chcę odpowiedzieć na Wasze pytanie, nie roszczę sobie pretensji do bilansowania cudzej diety.
Czuję, że w tym roku wiosna nie jest dla mnie zastrzykiem energii i czasem wielkiej witalności. Jestem trochę jak zwiędła bazylia. Staram się czerpać z tego stanu inspirację i przygotowuję dla Was niespodziewanie (dla mnie samej) cykl postów o relaksacji, odpuszczaniu sobie, regenerowaniu własnych zasobów i roztoczeniu nad sobą opieki. Pretekstem dla całego cyklu stał się POST DLA PERFEKCJONISTEK, KTÓRE CHCĄ NAUCZYĆ SIĘ CZEGOŚ Z ZAJĘĆ JOGI. Cieszę się, że się Wam podobał. Mój dzisiejszy gość opowie od strony jogicznej, dlaczego relaks jest tak ważny i jak powinien wyglądać balans w życiu według nauk SWamiego Sivanandy. Nie musicie praktykować jogi, żeby poczuć się zainspirowane do przemyśleń na temat równowagi we własnym życiu. Moim gościem jest krakowski nauczyciel jogi Soham Sivoham i to on dziś obrazowo opowie Wam o tym dlaczego relaks jest niezbędną częścią dbania o siebie.
Ten post nie jest skierowany do osób, które wiecznie stękają, jęczą i sapią, i dyszą ale zabrać się za życie nie mogą. Ani dla osób, które uważają, że najpierw przyjemności, a potem obowiązki. To co napiszę skierowane jest do perfekcjonistek, kobiet które marzą o dodatkowej parze rąk, czują się sfrustrowane, niezadowolone ze swoich osiągnięć i właściwie czują, że nie dają rady (pitta dosza). Na co natychmiast znajdują remedium: postarać się jeszcze bardziej!