Proste pomysły często bywają najlepsze. Żeby zjeść smaczne ciepłe śniadanie, wystarczy czasem kilka składników takich jak: kromka czerstwego chleba, jajko, mała porcja kimchi i szczypiorek. Nie wierzysz? Przyrządź sobie grzankę na ciepło z kiszonką i jajkiem sadzonym, a prędko zmienisz zdanie.
Kiszonki są od wielu lat na topie i uzyskały już dawno status superżywności. Faktycznie, mogą korzystnie działać na florę bakteryjną jelit, są łatwiej strawne niż surowe warzywa (bo po części są już przetrawione przez bakterie i inne drobnoustroje i pełnią funkcję naturalnego probiotyku. W Polsce jesteśmy szczególnie dumni z fermentowanej żywności, bo wpisuje się ona w naszą tradycję kulinarną. Kiszonki nie są jednak dobre dla wszystkich, o czym często zapominają autorzy popowych poradników o kiszeniu wszystkiego, co tylko da się ukisić.
Na instagramie wspomniałam o tym, jak antybiotyk potraktował moją odporność. Odporność, która w dużej mierze bierze się z jelit. Temat bardzo was zainteresował, pozwólcie jednak, że o jelitach napiszę w innym poście. Dziś wspomnę tylko, że naturalne kiszonki (takie, jakie robi babcia lub jakie możesz zrobić sama w domu) zawierają kwas mlekowy i mają działanie probiotyczne (o czym wszyscy teraz mówią). Na szybko wspomnę też, że takie skolonizowane dobrymi bakteriami jelita powodują też ładniejszą skórę i… pomagają wyleczyć się z infekcji intymnych spowodowanych słabą florą bakteryjną w vajajay. Te powody wystarczyły, żebym chciała eksperymentować z kiszonkami, bo na apteczne probiotyki wydałam sporo i chciałam przyspieszyć swój powrót do zdrowia.
Oszaleliśmy ostatnio na punkcie past do chleba! Masowo produkujemy hummusy, pasty z soczewicy na podsmażanej cebulce, dekorujemy pietruchą, szczypiorkiem i czarnuszką. Miksujemy, przyprawiamy i mlaskamy! Lobbujemy za różnymi opcjami, ale pastę, która smakuje jak wędzona makrela lubią chyba wszyscy. Gdzie nie zawiozę tego przepisu tam uszy się trzęsą!