KASZMIROWY SWETER
Uwielbiam kaszmirowe swetry i chętnie kupuję je z drugiej ręki. Są miękkie, dobrze noszą się jako pierwsza warstwa i nie gryzą (a przynajmniej nie mnie). Kaszmirowy sweter na gołe ciało to mój jesienny luksus. Ten, który widzisz na zdjęciu noszę często pod inny, większy sweter. Kosztował mnie grosze, a to najchętniej noszona przeze mnie rzecz tej jesieni.
NAWODNIENIE
Kiedy ogrzewanie pracuje pełną parą, często mam dyskomfort z ciałem. Spierzchnięte usta i swędząca skóra, której nie koją balsamy. Ubrania drapią, uwierają, gryzą. Czuję się często wtedy jak w za małym o rozmiar skafandrze, który chciałabym odwiesić do szafy. Zazwyczaj są to symptomy odwodnienia! Wśród herbatek, kaw i grzanego wina łatwo zapomnieć o piciu czystej (ale ciepłej) wody. Dopiero przyjaciółka zwróciła mi uwagę, że jeśli skóra aż mnie boli i jest wrażliwa jak diabli, prawdopodobnie mało piłam poprzedniego dnia. Dość szybko się odwadniam, ale nigdy nie połączyłam ze sobą tych dwóch kropek. Teraz mocno pilnuję picia odpowiedniej ilości wody, mimo że moje pragnienie jest słabsze niż latem.
KASZA MANNA Z GORZKĄ CZEKOLADĄ I WIŚNIAMI
Pisałam już o tym w jesiennym fotopodsumowaniu, ale kasza manna ugotowana na gęsto (dwukrotnie tyle ile piszą w instrukcji na opakowaniu) doprawiona kostką lub dwiema gorzkiej czekolady i kwaśnymi wiśniami z sokiem, to mój najlepszy jesienny przyjaciel. Uwielbiam! A dla leniwych – to samo tylko zamiast kaszy czekoladowy budyń!
BALSAM BRĄZUJĄCY
Uwielbiam trenować, bo kiedy trenuję, jestem w lepszym kontakcie z moim ciałem, więcej go dotykam i częściej je oglądam. I bardzo lubię, kiedy jest muśnięte słońcem. Jesienią i zimą używam sztucznej opalenizny i jestem prawie pewna, że część z Was tym zaskoczę. Nie lubię się opalać, nigdy nie byłam na solarium, jednak w wydaniu złocistym czuję się zdrowsza i bardziej witalna niż w fosforyzująco oliwkej bieli.
MANTRA
Latem wpadła mi w ręce książka Agnieszki Maciąg, która opisała, jaką rewolucję zrobiła w jej życiu mantra Ra Ma Da Sa. Muszę przyznać, że ja z mantrowaniem zawsze miałam problem. Do tego stopnia, że dawniej nie byłam w stanie wykrztusić nawet Ommmm na zajęciach. Po prostu bardzo wstydziłam się swojego głosu i tego, jak się załamuje. Dziś uważam, że odrzucanie własnego głosu jest formą odrzucenia siebie i nie chcę tego robić. Aktywne mantrowanie zaczęłam więc od powyższej mantry i chociaż walor artystyczny jest nikły, śpiewanie mantry rano naprawdę mnie uspokaja. Lubię śpiewać ją też podczas gotowania albo w naturze. Bardzo lubię i polecam interpretacje mantr w wykonaniu Snatam Kaur.
A co Tobie sprawiło najwięcej przyjemności tej jesieni? Czekam na duże i małe wyznania w komentarzach ♥
A jeśli cieszy Cię to, co robię, rzuć we mnie pieniąchem na Patronite. Pozwalasz mi dzięki temu częściej publikować i w dodatku dostajesz ode mnie dostęp do ekskluzywnych treści i nagrań. Żeby dowiedzieć się więcej kliknij w poniższy baner: